W jaki sposób pana zdaniem każdy z narodów - niemiecki, polski, żydowski - przedstawia to, co wydarzyło się podczas wojny? Czy każdy na swój sposób przekłamuje historię?
Każdy naród, co jest zrozumiałe, skupia się na własnych doświadczeniach. Wśród badaczy i historyków jest jednak coraz więcej takich, którzy starają się uczciwie spojrzeć na problem i mówić nie tylko z perspektywy własnego narodu, ale również pozostałych. W Niemczech w ciągu ostatnich 25 lat powstało bardzo wiele publikacji - prawdopodobnie więcej niż w innych krajach - w których podejmowano próbę konfrontacji z tym tematem. Większość materiałów, z których korzystałem pochodziło właśnie stamtąd. To, co jednak wyjątkowo mnie zaskoczyło to, jak bardzo debata, zarówno historyczna, jak i publiczna, na temat Holokaustu posunęła się w Polsce odkąd upadł komunizm.
Jest to wciąż w Polsce bardzo drażliwy temat, ale na szczęście historycy starają się spoglądać na doświadczenia ludzi z tamtych czasów w sposób coraz szerszy - mówią o różnych typach zachowań, o różnego rodzaju reakcjach, nie ograniczają się wyłącznie do określenia kat - ofiara. Nie szukają winnych w określonych grupach etnicznych. Praca historyków polega więc na tym, aby szukać równowagi w tym, co się wtedy działo, żeby dążyć do tego, aby pokazać, że ludzie, bez względu na to, czy byli to Niemcy, Polacy, Żydzi czy Ukraińcy, reagowali na wiele różnych sposobów. I to nie dlatego, że byli reprezentantami określonego narodu, ale wyłącznie dlatego, że byli po prostu ludźmi.
Rozmawiała: Ewa Jankowska/ksiazki.wp.pl