Trwa ładowanie...
dzgqu6b
05-02-2020 00:35

Tosia i tajemnica geodety

książka
Oceń jako pierwszy:
dzgqu6b
Tosia i tajemnica geodety
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Przewrotny kryminał dla wszystkich dzieci, którym nikt nie wierzy.

Tosi wszystko wydaje się podejrzane.

Kobieta w chustce na głowie i z psem na smyczy? Na pewno włamywaczka. Dwaj smutni chłopcy na przystanku? Planują ucieczkę z domu. Człowiek zbierający grzyby w lesie? Złodziej choinek. Bank na rogu ulicy? Na pewno ktoś już robi podkop.

Dorośli twierdzą, że Tosia ma po prostu zbyt bujną wyobraźnię. Ale co jeśli świat jest znacznie dziwniejszy, niż się wydaje dorosłym?

Zaczęło się pierwszej nocy. Tosia leżała w łóżku i nie mogła zasnąć, bo myślała o tym, jak bardzo wszystko jest podejrzane. Na przykład nie wiadomo, kto mieszka obok. Może złodziej. Albo herszt bandy porywaczy. Albo agent obcego wywiadu. A o tych z dołu to już w ogóle nic nie wiadomo.

I właśnie wtedy usłyszała coś jakby chrobotanie. Ciche, delikatne chrobotanie, które czasem przechodziło w wiercenie. Albo kucie. A może uderzenia kilofa?

Tosia i tajemnica geodety
Numer ISBN

978-83-8150-016-6

Wymiary

125x190

Liczba stron

112

Język

polski

Fragment

Mama rozmawiała z dyrektorem teatru. Kiedy się z kimś rozmawia i w dodatku ta rozmowa jest bardzo ważna, wtedy niewiele się widzi i słyszy z tego, co dzieje się dookoła. Na pewno tylko dlatego mama nie zauważyła dwóch mężczyzn w długich płaszczach, którzy usiedli przy stoliku obok. I nie zauważyła, jak podejrzanie wyglądają. Tak, cóż za podejrzane typy! Jeden miał kapelusz wciśnięty na głowę… I… Tosia aż podskoczyła! I ogromny nos! O tak, cóż za nos! Jak gigantyczny kartofel.

– Mamo, zobacz – szepnęła Tosia do mamy i złapała ją za rękaw.

Mama zamrugała i spojrzała na Tosię.

– Przepraszam – powiedziała do dyrektora teatru.

– Co mam zobaczyć, dziecko? – spytała.

– No… nos. I kapelusz…

– Jaki nos i kapelusz? – zdziwiła się mama.

– Jeśli ma się wielki nos, to czy nie po to wciska się kapelusz na głowę, żeby go ukryć? A jeśli chce się ukryć nos, to czy nie dlatego, że ma się złe zamiary? – spytała Tosia.

Dyrektor teatru zrobił wielkie oczy, a mama powiedziała nerwowo:

– Kochanie, widzisz, że rozmawiam.

I nawet nie spojrzała na mężczyznę z nosem. A właściwie z kapeluszem, bo nosa nie było już widać. Ale mama nie zobaczyła ani nosa, ani kapelusza, taka była zajęta. Tak, kiedy człowiek rozmawia z dyrektorem teatru, nie dostrzega nawet najbardziej podejrzanych rzeczy!

I wtedy Tosia znów podskoczyła. Aż prawie rozlała lemoniadę. Bo drugi mężczyzna też był niesłychanie podejrzany! Owinął się szczelnie szalikiem, aż pod oczy. Był to gruby wełniany szalik, zupełnie czarny. Tosia udawała, że rysuje, ale patrzyła. Patrzyła i patrzyła. W końcu mężczyzna będzie musiał choć trochę się odsłonić. Na przykład żeby wypić herbatę. O, właśnie podniósł do ust filiżankę… Wyciągnął szyję… I wtedy zobaczyła! Tak, na policzku miał coś jakby… coś jakby… Czy to nie blizna?

Ach, a więc ten z kolei próbował ukryć bliznę! A po co ukrywać taką ładną, ciekawą bliznę, jak nie po to, żeby nikt nas nie mógł rozpoznać? A dlaczego nie chcieć zostać rozpoznanym, jak nie dlatego, że ma się złe zamiary? Jak najgorsze?

Nie, tego mama z pewnością nie powinna przeoczyć!

– Mamo, zobacz – powiedziała Tosia i znowu złapała mamę za rękaw.

– Co, dziecko? – spytała mama.

Czy Tosi się wydawało, czy mama była zniecierpliwiona? Nie, przecież to coś tak ważnego, tak podejrzanego, że naprawdę nie powinna się niecierpliwić.

– Szalik. I blizna! – wyszeptała Tosia.

O tak, teraz z pewnością mama wreszcie przejrzy na oczy i w końcu jej uwierzy! Uwierzy, że wokół dzieją się dziwne rzeczy!

Ale zamiast tego mama powiedziała do dyrektora teatru:

– Przepraszam, ale to dziecko ma niesłychanie bujną wyobraźnię.

I roześmiała się. W dodatku jakoś tak, jakby wcale nie było jej do śmiechu. A dyrektor chrząknął i dziwnie spojrzał na Tosię. Jakby się głęboko nad czymś zastanawiał. Tosi zrobiło się trochę smutno, bo pomyślała, że może dyrektor myśli o czymś innym, bo sztuka mamy wcale mu się nie podoba.

Ale było jej smutno tylko przez chwilę. Bo zaraz usłyszała, że ci dwaj przy stoliku obok coś mówią. I to co!

– A więc kiedy Jolanta zatańczy w balecie? – zapytał ten w kapeluszu.

– We wtorek o pierwszej. W Londynie – odpowiedział drugi.

Tosia musiała się bardzo wsłuchiwać, bo jego głos ledwo było słychać spod szalika.

A potem wstali i ruszyli do drzwi. Kiedy je otworzyli, do kawiarni wpadło lodowate powietrze.

Tosia zerwała się z krzesła i podbiegła do wyjścia. Schyliła się i…

– Co to dziecko znowu wyprawia? – westchnęła mama.

– Wygląda, jakby zbierało coś z podłogi – powiedział dyrektor teatru.

Wciąż wydawał się okropnie zamyślony.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dzgqu6b
dzgqu6b
dzgqu6b
dzgqu6b