Tokarczuk pisze o rozgrywającej się na granicy tragedii. "Umierają bezimiennie"
- Musimy być świadomi tego, że ludzie są wykorzystywani jako zakładnicy. Te demoniczne praktyki przejdą do historii jako przykład współczesnej odmiany okrucieństwa - piszą w liście do polityków cztery laureatki literackiej nagrody Nobla.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej wygląda coraz gorzej. Od kilku tygodni możemy śledzić doniesienia o migrantach koczujących w lasach na granicy, którzy są wypychani to z polskiej strony, to z białoruskiej. Nowe doniesienia można śledzić w relacji na żywo WP Wiadomości. Swietłana Aleksijewicz, Elfriede Jelinek, Herta Müller i Olga Tokarczuk postanowiły napisać do Rady Europy i Parlamentu Europejskiego w sprawie - jak podkreślają - "katastrofy humanitarnej na wschodniej granicy UE".
Płomienny apel noblistek zaadresowany jest do Charlesa Michela i Davida Sassoli. Pisarki nie stronią od mocnych słów.
Zobacz: Migranci na granicy polsko-białoruskiej. Żaryn: to największa próba masowego siłowego wejścia na teren Polski
"Polski rząd wprowadził w pasie przygranicznym Polski i Białorusi stan wyjątkowy, na mocy którego nie dopuszcza się udzielania pomocy medycznej chorym i umierającym oraz uniemożliwia się dostęp mediom do rozgrywającej się tam tragedii" - piszą noblistki.
Punktują, że mimo zakazu wstępu do strefy przygranicznej dla polskich dziennikarzy, pojawiające się szczątkowe informacje dają koszmarny obraz sytuacji. "Wiemy, że ludzie poddawani są tam bezlitosnej procedurze push-backu i skazani na wychłodzenie, głód i wycieńczenie w lasach i na bagnach" - wyliczają.
Dalej czytamy: "Białoruskie biura podróży kontrolowane przez reżim Łukaszenki obiecują zrozpaczonym uchodźcom przedostanie się na teren UE za wysoką opłatą. Zwabionych tym sposobem do Mińska zawozi się następnie zorganizowanym transportem do lasu na granicę. Tam próbuje się przemocą wypchnąć ich do Polski, zaś polskie służby również przemocą zawracają ich do Białorusi. W najgorszych wypadkach kończy się to śmiercią. Niektórzy zmarli są nam znani z imienia, inni umierają bezimiennie".
Tokarczuk i pozostałe pisarki punktują, że nie można odwracać oczu od tego, co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy.
"Musimy być świadomi tego, że ludzie są wykorzystywani jako zakładnicy. Te demoniczne praktyki przejdą do historii jako przykład współczesnej odmiany okrucieństwa" - komentują.
"Zwracamy się z apelem o jak najszybsze i jak najskuteczniejsze rozwiązanie tego humanitarnego kryzysu, o przestrzeganie zapisów Konwencji Genewskiej, a przede wszystkim o umożliwienie rozpoczęcia procedury azylowej tym wszystkim, którzy o to proszą, a zostali zatrzymani w tej części wschodniej granicy Unii Europejskiej" - apelują, a w dalszej części upominają się o dopuszczenie na granicę organizacji humanitarnych, które pomogłyby uchodźcom i dziennikarzy, byli mogli na bieżąco informować o sytuacji.
Trwa ładowanie wpisu: facebook