Kula karabinowa śmignęła tak blisko, że pęd powietrza zmierzwił włosy Laurence’a; z tyłu rozległ się huk salwy jego załogi, a Temeraire chlasnął w locie francuskiego smoka, pozostawiając na ciemnoniebieskiej skórze długie bruzdy, sam zaś wygiął się zręcznie, aby uniknąć jego pazurów.
– To Fleur-de-Nuit, sir – zawołał Grandy z rozwianym włosem, podczas gdy niebieski smok odleciał w bok z rykiem i zatoczył koło, szykując się do kolejnego ataku na formację; jego załoga już schodziła, by opatrzyć mu rany, które nie były poważne.
Laurence skinął głową.
– Tak. Panie Martin – krzyknął głośniej – przygotujcie mieszankę błyskową; urządzimy im przedstawienie przy ich kolejnym ataku. – Francuskie smoki były masywnie zbudowane i niebezpieczne, lecz prowadziły nocny tryb życia, więc miały oczy wrażliwe na gwałtowne rozbłyski jasnego światła. – Panie Turner, proszę podać sygnał ostrzegawczy przed mieszanką błyskową.
Zaraz otrzymali potwierdzenie od sygnalisty Messorii, która właśnie odpierała gwałtowny atak francuskiego smoka średniej wielkości na czoło formacji. Laurence poklepał Temeraire’a po karku, by przykuć jego uwagę.
– Poczęstujemy Fleur-de-Nuita mieszanką błyskową – zawołał. – Utrzymaj pozycję i czekaj na sygnał.
– Dobrze, jestem gotowy – odpowiedział Temeraire. W jego głosie brzmiała nutka podniecenia, niemal drżał.
– Uważaj, proszę – dodał mimowolnie Laurence; jak można było sądzić po bliznach, francuski smok był starszy, a on nie chciał, żeby Temeraire odniósł rany z powodu nadmiernej pewności siebie.
Fleur-de-Nuit pomknął w ich stronę, usiłując po raz kolejny wbić się między Temeraire’a i Nitidusa. Najwyraźniej zamierzał rozdzielić formację, raniąc przy okazji któregoś z nich, przez co Lily zostałaby pozbawiona osłony i narażona na atak od tyłu przy kolejnym nawrocie. Sutton już sygnalizował nowy manewr, który pozwoliłby im zawrócić i dał Lily możliwość zaatakowania Fleur-de-Nuita, największego z francuskich napastników, lecz najpierw musieli odeprzeć tę szarżę.
– Wszyscy na stanowiska, przygotować mieszankę – polecił Laurence przez tubę, kiedy potężny niebiesko-czarny smok nadleciał z rykiem. Szybkość walki wykraczała poza dotychczasowe doświadczenia Laurence’a. Na morzu wymiana ognia mogła trwać pięć minut; tutaj atak kończył się po niecałej minucie i niemal natychmiast następował kolejny. Tym razem francuski smok skierował się bardziej na Nitidusa, pragnąc już uniknąć pazurów Temeraire’a; liczył na to, że mniejszy Pascal’s Blue nie będzie w stanie utrzymać pozycji pod naporem jego ciężkiego ciała. – Zwrot na bakburtę i zbliż się do niego! – zawołał do Temeraire’a.
Temeraire zareagował natychmiast. Jego ogromne czarne skrzydła obróciły się jak na osi i przechyliły ich w kierunku Fleur-de-Nuita, dzięki czemu Temeraire zbliżył się do wroga szybciej, niżby to potrafił zrobić typowy ciężki smok. Francuski zadrżał i spojrzał na nich odruchowo, a wtedy Laurence zobaczył jego bladobiałe oczy i zawołał:
– Odpalić mieszankę.
W ostatniej chwili zdążył zamknąć powieki; nawet przez nie zobaczył wielki błysk, a potem usłyszał, jak Fleur-de-Nuit ryknął z bólu. Kiedy Laurence znowu otworzył oczy, zobaczył, że Temeraire wściekle macha łapami, orząc głębokie bruzdy w brzuchu smoka, a strzelcy ostrzeliwują francuskich bellmanów.
– Temeraire, utrzymaj pozycję – zawołał Laurence, bojąc się, że ten może zostać z tyłu, rozentuzjazmowany odparciem Fleur-de-Nuita.
Nieco zaskoczony Temeraire, zatrzepotał gwałtownie skrzydłami i wsunął się na swoje miejsce w szyku. Sygnalista Suttona uniósł zieloną flagę, a kiedy cała formacja wykonała ciasną pętlę, Lily otworzyła pysk i zaryczała: Fleur-de-Nuit wciąż leciał oślepiony, brocząc krwią, podczas gdy jego załoga próbowała go odciągnąć od pola walki.
– Wróg na górze! Wróg na górze! – Rozgorączkowany obserwator z bakburty Maksimusa pokazywał do góry; niemal w tej samej chwili dotarł do nich przeraźliwy ryk podobny do grzmotu: z góry pikował Grand Chevalier. Jego blady brzuch wtopił się w gęste chmury, dzięki czemu smok nie został zauważony przez obserwatorów i teraz spadał prosto ku Lily, rozwierając ogromne łapy; był niemal dwukrotnie większy niż ona, a wagą przewyższał nawet Maksimusa.