Ach, ja tak lubię tę Polskę i dlatego tu ciągle wracam! Ponieważ moja Galicja to jest też moja Polska, one złożyły się na moją polsko-żydowską tożsamość! Uczę się z powrotem języka polskiego, ponieważ to jest też powrót do mojego dzieciństwa! Bo to jest język, który ukształtował we mnie także ducha polskiej kultury. (…) I to są wszystko moje korzenie! To się też składa na wspólne braterstwo pamięci.
Czy ja wiem, jaką ja mam tożsamość? Wiem na pewno, że czuję się Żydem, ponieważ byłem ofiarą, i mój naród także – uczestnicząc w okropnych wydarzeniach, tylko dlatego że byliśmy Żydami. To jest jakby zewnętrzna przyczyna. Ale w sumie ja mam jednak podwójną tożsamość: izraelską oraz środkowoeuropejską, a polską w szczególności (…).
Ja wielokrotnie, gdzie tylko mogłem, mówiłem: To był nie Oświęcim, ale Auschwitz; to nie była Brzezinka, tylko Birkenau. To były niemieckie, faszystowskie obozy koncentracyjne, niemieckie fabryki śmierci zbudowane na polskich ziemiach. Znane żydowskie powiedzenie mówi: „Kto ratuje jedno życie, ten jakby ratował cały świat”. A ja się tu zapytam, czy na przykład mój naród miałby tyle odwagi i determinacji, żeby ratować innych, narażając życie nie tylko swoje, ale i osób najbliższych? Bo przecież tylko w Polsce za ukrywanie i pomoc Żydom groziła śmierć całej rodziny.
„Skrzypek na dachu” – ale dlaczego na dachu? Bo cały świat żydowski jest na dachu! Nigdy nie wiemy, gdzie jesteśmy − w niebie czy na ziemi… Żydzi to jednak naród bardzo materialny, pragmatyczny, czekający wprawdzie jeszcze na Mesjasza, ale jego drabina Jakubowa jest mocno osadzona w ziemi, chociaż kończy się w niebie. I to jest całe nasze życie: raz w górę, raz na dół. Cały czas gdzieś dążymy.
I do Boga też aż po dziś dzień mówię po polsku. Muszę powiedzieć, że zwrot „Boże mój” pojawia się u mnie przynajmniej raz dziennie. Żona się o to na mnie nawet obrażała, toteż powoli nauczyłem się tego zwrotu po hebrajsku i mówiłem: „Elohim”. Ale dziś znów mam mieszankę: mówię raz tak, raz tak. Nie wiem, które z tych dwóch słów rozumie Bóg. Ja jednak sobie wyobrażam, że jeśli Jan Paweł II znał czternaście języków, to Bóg na pewno zna ich piętnaście.