Inne religie: twory demoniczne czy alternatywna droga do Boga?
Jako pracownik kolegium kształcącego przyszłych misjonarzy prowadzący zajęcia na temat innych religii, bywam zaskakiwany reakcjami moich studentów. Często wyrażają oni opinię, że tego rodzaju zajęcia sprawiły, iż ich własna chrześcijańska wiara ożyła w nowy, nieoczekiwany sposób. Świadomość dzielących nas różnic oraz możliwość porównania różnych punktów widzenia pozwala nam lepiej zrozumieć siebie samych. Jak pisze Knitter - „Aby odpowiedzieć sobie na odwieczne pytanie: «Kim jestem? », musimy jednocześnie zadać pytanie: «Kim ty jesteś?».
Analizując konkretne aspekty różnych religii, musimy najpierw zadać sobie pytanie o to, jaki powinien być nasz stosunek do nich. Zdaniem Knittera kwestię innych religii można ująć zasadniczo na trzy sposoby.
Wszystkie religie mają względny charakter
Jako reprezentanta takiego właśnie podejścia do religii Knitter wymienia Ernsta Troeltscha (1865-1923). Chociaż Troeltsch jest przedstawicielem minionej epoki w dziejach studiów filozoficzno-teologicznych, to jego koncepcje są dziś wciąż jeszcze żywe.
Podobnie jak wielu współczesnych nam myślicieli Troeltsch niechętnie odnosił się do idei potężnego, stojącego ponad i poza historią wszechmocnego Boga, który mimo to może interweniować w ludzkie sprawy. Odrzucał wszelką myśl o tym, co Knitter nazywa „Bogiem sfruwającym z nieba i interweniującym w historii w określonym miejscu i czasie”. Wyrażał pogląd, że ludzki zmysł religijny, który znajduje swój wyraz w różnych religiach, jest w istocie uniwersalnym Bożym objawieniem danym całej ludzkości. Tak więc nie ma żadnego absolutnego objawienia ani absolutnej prawdy. Mimo to może istnieć jakiś ostateczny, absolutny cel, który, znajdując się poza tym światem, pozostaje niedostępny naszemu poznaniu. Dlatego można powiedzieć, że wszystkie religie zawierają pewne aspekty prawdy, jednak żadna z religii nie jest w posiadaniu prawdy jedynej.
Troeltsch zdawał sobie sprawę, że zaprzeczając możliwości poznania przez człowieka prawdy absolutnej, stwarza liczne problemy. Jak w takim razie możemy odróżnić prawdę od fałszu, dobro od zła? Jeśli religie nie zgadzają się ze sobą, w jaki sposób mamy wiedzieć, która ma rację, a która nie? Te i podobne wątpliwości skłoniły Troeltscha do tego, że początkowo przyznał, iż chrześcijaństwo zajmuje najwyższe i dominujące miejsce pośród wszystkich religii. Tak więc wszystkie inne religie należy oceniać według chrześcijańskich standardów. W późniejszym czasie Troeltsch wycofał się jednak z tego twierdzenia. Twierdził, że chrześcijaństwo i zachodnia kultura stanowią w pewnym sensie jedną niepodzielną całość, tak więc zakładając, że chrześcijaństwo zajmuje uprzywilejowaną pozycję pośród wszystkich religii, dajemy tym samym wyraz naszemu rasistowskiemu zadufaniu ludzi Zachodu. Także i dziś wiele osób zgodziłoby się z Troeltschem.
Wszystkie religie są w istocie takie same
Jako reprezentanta takiego właśnie, nadal popularnego poglądu, Knitter wymienia Arnolda Toynbee’ego (1889-1975). Toynbee słusznie zauważa, iż cała ludzkość przejawia głęboko religijną naturę. Jego zdaniem, ta uniwersalna duchowa obecność niesie ze sobą nie tylko „nieistotne sugestie i twierdzenia”, ale także „bardzo istotne wskazania i prawdy”. Te zasadnicze, fundamentalne elementy są wspólne dla wszystkich religii. Toynbee zwraca szczególną uwagę na cztery spośród nich:
- Religie wywodzą się z niepoznawalnej tajemnicy wszechświata.
- Sens i znaczenie wszechświata można odnaleźć w Absolutnej Rzeczywistości, która choć pozostaje w związku ze światem, jest od niego całkowicie niezależna.
- Owa Absolutna Rzeczywistość zawiera prawdę i dobro, za którymi tęskni cała ludzkość. Wszystkie religie wskazują sposób, dzięki któremu człowiek może wejść w harmonijny związek z ową Absolutną Rzeczywistością.
- Aby osiągnąć tego rodzaju harmonię, należy porzucić egocentryczną postawę, a następnie zorganizować swoje życie wokół nowego punktu centralnego, którym jest Absolutna Rzeczywistość.
Oczywiście Toynebee dostrzegał znaczące różnice istniejące między poszczególnymi religiami, uważał je jednak za nieistotne. Kiedy wszyscy uświadomimy sobie nieistotną naturę owych różnic, nauczymy się koncentrować na tym, co stanowi istotę, która łączy i jednoczy nas wszystkich. A wtedy będziemy mogli wspólnie stawić czoło naszemu nowemu wrogowi, którym jest „odrodzenie kultu kolektywnej ludzkiej mocy, dysponującej nową bronią, zarówno materialną, jak i duchową”. W tej walce nikt nie może twierdzić, że któraś z religii jest w ten czy inny sposób lepsza od innej, jako że wszystkie religie są w istocie takie same.
Taki właśnie punkt widzenia reprezentuje dziś często religioznawstwo porównawcze. Stara się ono wykazać, że pomimo stosunkowo niewielkich różnic wszystkie religie głoszą te same podstawowe prawdy. Jak widzieliśmy w rozdziałach 2-4, tego rodzaju ujęcie jest płytkie i z gruntu fałszywe, ponieważ nie oddaje sprawiedliwości żadnej z religii, do których się odnosi. Do wierzeń i praktyk różnych religii musimy podchodzić w sposób szczery i uczciwy, a nie rozwadniać je, starając się sprowadzić je do jakiegoś mitycznego wspólnego mianownika.
Z psychologicznego punktu widzenia wszystkie religie mają wspólne pochodzenie
Tym razem Knitter sięga po przykład Carla Gustava Junga. Jung nauczał, że nasze ego jest obrazem Boga, a więc także objawieniem Boga w ludzkiej nieświadomości. Taki punkt widzenia zaprzecza jakiemukolwiek obiektywnemu objawieniu pochodzącemu z zewnątrz. Ponieważ w podświadomości każdego człowieka tkwi tego rodzaju religijna natura, każda świadomość religijna ma taką samą wartość i znaczenie. Dlatego wszystkie religie zawierają prawdę i każda jest równie dobra co pozostałe, jako że, z psychologicznego punktu widzenia, wszystkie wywodzą się z tego samego źródła, które znajduje się w naszym wnętrzu.
Wiara Junga w równość wszystkich religii prowadzi nas nieuchronnie do zaprzeczenia temu, iż Jezus z Nazaretu jest jedynym, prawdziwym symbolem Chrystusa. Uniwersalny Chrystus może się wcielać i objawić ludziom pod różnymi postaciami - Jezusa, Muhammada, Buddy lub Kryszny. Jung polecał chrześcijanom szczególnie praktykowanie buddyzmu zen, który umożliwia człowiekowi nawiązanie kontaktu z nieświadomością.
Nie trzeba chyba dodawać, że podejście Junga do innych religii sprawia, że o unikalnym, odkupicielskim dziele Jezusa Chrystusa nie może być mowy. Jung z pewnością zaprzeczyłby obiektywnemu faktowi śmierci Chrystusa na krzyżu jako Bożej ofiary za grzechy wszystkich tych, którzy uwierzą w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela.
Knitter ma rację stwierdzając, że powyższe trzy ujęcia kwestii religii dominują dziś w naszym społeczeństwie. Chrześcijanie powinni oczywiście skonfrontować tego rodzaju poglądy z nauką biblijną. Oznacza to, że najpierw musimy mieć jasność co do tego, w jaki sposób postrzegamy inne religie.
Moim zdaniem, można wyróżnić trzy różne opinie na ten temat. Każda z nich znajduje uznanie u przedstawicieli naszych Kościołów.
- Inne religie mają charakter demoniczny Z ekranu telewizora patrzy na nas zachmurzona i groźna twarz ajatollaha. Przed nim ogromny tłum irańskich muzułmanów wykrzykuje fanatyczne hasła, dając wyraz niezachwianej wierze w Allaha. Okrzyki Allahu akbar, „Bóg jest najwyższy” sprawiają, że po plecach przebiegają nam dreszcze grozy. W takiej sytuacji chrześcijanom niełatwo jest przyznać, że do pewnego stopnia zgadzają się z tymi tłumami. My też wierzymy, że „Bóg jest najwyższy”, chociaż nasze rozumienie tego wyrażenia różni się zdecydowanie od rozumienia muzułmanów. Słysząc agresywne wezwania do bezwarunkowego posłuszeństwa wobec Boga, który jest nieporównanie wielki i wspaniały, zapewne nie zawołamy radośnie: „Amen”. Przechodzące nam po plecach dreszcze skłonią nas raczej do kontrataku i oskarżycielskiego stwierdzenia: „To dzieło szatana”. Niektórzy chrześcijańscy wydawcy umieszczają wizerunki ajatollahów na okładkach swoich książek, by w ten sposób dać chrześcijanom do zrozumienia, że islam stanowi zagrożenie dla całokształtu ich życia i wiary. Pokojowe współistnienie z islamem, zapewniają, przypomina igranie z ogniem. Rozbudzają w nas ducha krucjat, wzywając do duchowej walki z szatanem i jego muzułmańskimi zastępami. Tak jak chrześcijanie tworzą armię Boga, wyznawcy islamu zasilają szeregi wrogich sił szatana. Tragiczne w skutkach samobójcze zamachy terrorystyczne w Nowym Jorku, Waszyngtonie i innych miejscach na świecie utrwalają w chrześcijanach przeświadczenie, że islam jest siedliskiem wszelkiego zła. Przyczynia się do tego także świadomość, że mieszkający w krajach muzułmańskich nasi bracia i siostry chrześcijanie często narażeni są na dyskryminację i prześladowania. Ogólne wrażenie potęgują doniesienia o egzekucji postanowień islamskiego prawa w praktyce. Na przykład film Death of a Princess (Śmierć księżniczki) ukazał wiernie realia życia w Arabii Saudyjskiej, gdzie jedna z tamtejszych księżniczek została publicznie stracona za cudzołóstwo. Wszystkich nas przerażają także sceny ukazujące publiczną chłostę. W Sudanie w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku rząd wprowadził całkowicie islamskie prawo, sprowadzając jednocześnie z Arabii Saudyjskiej specjalną maszynę do obcinania rąk. Ogromne, rozentuzjazmowane tłumy zbierają się, by przyglądać się, jak przestępcom obcina się dłonie, a następnie podnosi do góry, by wszyscy mogli je zobaczyć. Te wiwatujące tłumy muzułmanów nie różnią się zbytnio od złaknionych chrześcijańskiej krwi Rzymian przyglądających się walce na arenie lub od chrześcijan żądnych żydowskiej krwi czy też przyglądających się egzekucjom skazańców w poprzednich wiekach. Tego rodzaju budzące grozę sceny mogą rzeczywiście przekonać współczesnych chrześcijan do tego, że islam jest narzędziem w rękach szatana. Trzeba jednak powiedzieć wyraźnie, że każdy tłum może w pewnej chwili okazać swoje szatańskie oblicze. W pewnym dużym londyńskim sklepie naszą uwagę zwróciła grupa muzułmańskich kobiet. Miały na sobie luźne, długie czarne szaty oraz czarne chusty szczelnie okrywające całą głowę z wyjątkiem twarzy, osłoniętej rodzajem czarnego woalu. Mieliśmy wrażenie, że jakaś nieznana i obca siła dokonuje inwazji na nasz kraj. Ze spokojem i pewnością siebie kobiety te rzucały wyzwanie całemu naszemu systemowi wartości, a także naszej wierze w wolność oraz równouprawnienie kobiet. Czuliśmy, że te dumne kobiety stanowią poważne zagrożenie dla naszej kultury i wiary. Wiedzieliśmy także, że islam jako taki rzucił wyzwanie chrześcijańskiemu Kościołowi w Europie, oznajmiając, że głównym celem islamskiej działalności misyjnej jest Zachód. Kiedy chrześcijanie odczuwają strach i zagrożenie, łatwo przychodzi im uznać inną religię za wytwór szatana. Kilka lat temu przejeżdżałem przez urokliwy region Francji położony nad Loarą, który słynie z licznych mniejszych i większych zamków. Od czasu do czasu zatrzymywałem się, by podziwiać budowle, które widziałem po raz pierwszy jako dziecko przed wielu laty. Moją szczególną uwagę przyciągały zamki z potężnymi, grubymi murami wznoszące się na szczytach imponujących skalistych wzgórz. Ich wieże forteczne sterczą dumnie ku niebu, robiąc na nas ogromne wrażenie swoim ogromem i potęgą. Kiedy stałem w słońcu u stóp jednej z takich starożytnych fortec, przyszła mi do głowy pewna myśl. Mnie jako turyście zamki te wydawały się piękne i wspaniałe, co czułbym jednak, gdybym był żołnierzem usiłującym je zdobyć? Wyobraziłem sobie wyposażoną w łuki i strzały starożytną armię, która podchodzi pod potężne mury takiego zamku. Oficerowie przekonują żołnierzy, że łuki i strzały w zupełności wystarczą do zdobycia fortecy, podczas gdy ona sama zdaje śmiać się im prosto w nos. Jak bardzo szturmujący żołnierze musieli nienawidzić tych straszliwych murów, które były nie do zdobycia i sprawiały, że czuli się przy nich tak żałośnie słabi. Czy chrześcijanie żywią podobne odczucia względem islamu? Mówi się nam, że nasz Bóg dał nam potężną broń, za pomocą której zdobędziemy każdą fortecę, gdy tymczasem islam przez cały czas nam się opiera, stojąc dumny i nieporuszony. W wielu krajach więcej chrześcijan przechodzi na islam niż muzułmanów na chrześcijaństwo. Przy czym islam zupełnie nie liczy się z wiarą chrześcijańską, zaprzeczając stanowczo fundamentalnej biblijnej doktrynie o Trójcy Świętej, boskości Chrystusa, odkupicielskiej śmierci Jezusa oraz grzechowi pierworodnemu. Stojąc przed fortecą islamu, chrześcijan nie potrafi spoglądać na nią jak przypadkowy turysta, podziwiając jej dumną siłę i grzejąc się w słońcu beztroskiej obojętności. Przykro nam, że szatan posługuje się tą religią, by trzymać miliony ludzi z dala od życiodajnego zbawienia przez Jezusa Chrystusa. Boli nas, że nasz Pan Jezus Chrystus wygląda w oczach muzułmanów tak żałośnie, a jego chwałę obrzuca się błotem. Poza tym zdajemy sobie sprawę, iż rzeczywiście wielu muzułmanów uwikłanych jest w iście szatańską działalność popularnej, ludowej odmiany islamu. Tak więc łatwo jest nam potępić islam i uznać go za wytwór szatana. Także religie Wschodu mogą zostać uznane przez chrześcijan za demoniczne, choć pod innym względem niż islam. Odrazą może napawać nas widok wyznawców buddyzmu therawada, którzy palą kadzidełka przed olbrzymimi posągami Buddy. W naszych oczach ogromna liczba idoli czczonych w buddyzmie mahajana i hinduizmie wydaje się groteskowa i dlatego łatwo dostrzegamy demoniczne siły kryjące się za tego rodzaju kultem. Podczas gdy jednych ludzi na Zachodzie bardzo pociąga kwietystyczny spokój i duchowość religii Wschodu, inni uważają ich filozoficzne doktryny za nieomal całkowicie niezrozumiałe. Podstawa, z której wyrosły filozofie Wschodu, bardzo różni się od greckich, łacińskich i hebrajskich fundamentów, na jakich wyrosło chrześcijaństwo. Właśnie dlatego powstają napięcia. Z jednej strony pociąga nas medytacyjne skupienie umożliwiające osiągnięcie nieziemskiego spokoju, z drugiej jednak strony niepokoi nas obca natura wschodnich wierzeń. Wielu dostrzega w tym dzieło szatana, który często starannie kamufluje swoje oszustwa, występując w przebraniu anioła niosącego światło. W krajach Zachodu religie Wschodu cieszą się szczególnym zainteresowaniem w kontrkulturze rozczarowanych życiem młodych ludzi wywodzących się z klasy średniej. Szukają oni ucieczki w nierealnych obietnicach hinduistycznych sekt, buddyjskiej jogi lub medytacji, czemu towarzyszy często zainteresowanie okultystycznym spirytyzmem, a także zażywanie środków halucynogennych. W hinduizmie i buddyzmie, podobnie zresztą jak w islamie, praktyki spirytystyczne i magiczne są czymś powszechnym. Gdy widzi się hinduistę chodzącego boso, jak gdyby nigdy nic, po rozżarzonych do czerwoności węglach, jego duchowa siła nie może nie robić na nas wielkiego wrażenia. Widok buddysty w transie, który lewituje w świątyni, wywołuje u chrześcijanina dreszcz emocji. Z kolei w islamie przywołuje się ducha świata za pomocą symbolu dłoni Fatimy oraz magicznego wykorzystania określonych wersów z Koranu. Szatan działa w mniej oczywisty sposób także w innych religiach. Prowadzi ludzi w ślepą uliczkę religijnych i filozoficznych systemów, które twierdzą, że Boga nie można nigdy naprawdę poznać, zbawienie jest nieosiągalne, a dana sytuacja społeczna nigdy nie ulegnie poprawie. Tego rodzaju systemy uniemożliwiają ludziom dostęp do życiodajnej wiary w Jezusa Chrystusa. Nic dziwnego zatem, że wielu żarliwych chrześcijan odrzuca inne religie, uważa je za twory na wskroś demoniczne i nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Musimy jednak zapytać: czy taka postawa ma naprawdę biblijny charakter? Czy powinna ona powstrzymać nas od poważnych studiów nad innymi religiami? I czy nie powinniśmy nadal starać się pracować na rzecz stworzenia przyjaznych relacji z wyznawcami innych religii?