Trwa ładowanie...

Szkoła w czasie pandemii. "MEN odsyła nas do rybki z Mini Mini"

WP sprawdza, jak idzie e-nauczanie w czasie pandemii. Nauczycielki tłumaczą, że robią, co mogą, by w tydzień przestawić niedofinansowaną polską edukację na XXI wiek. – Mój prywatny laptop jest na granicy używalności, ale działam – mówi jedna z nauczycielek. - Kuratorium i MEN mi nie pomagają.

Szkoła w czasie pandemii. "MEN odsyła nas do rybki z Mini Mini"Źródło: East News
d3v1gu9
d3v1gu9

To dopiero czwarty dzień nauki online, a niektórzy rodzice już mają pretensje.

Pierwszy rodzic jest wściekły, że szkoły za dużo wymagają. Nie przebiera w słowach:

- Dlaczego im odwaliło? Ja się, jako ojciec, naprawdę nie wyrabiam z tymi lekcjami. Moi synowie dostają mnóstwo prezentacji, wypracowań, po 30 stron z podręcznika do zrobienia w tydzień. Czy tak musi być?!

Inny ma diametralnie inne obserwacje:

d3v1gu9

- Lekcje nie odbywają się od czwartku w zeszłym tygodniu. W tym czasie nie dali znaku życia nauczyciele: matematyki, niemieckiego, geografii, historii, plastyki i muzyki – skarży się.

Kolejny rodzic zdenerwował się, gdy dostał ze szkoły wiadomość, że ”zgodnie z wytycznymi nauczyciele nie mogą realizować nowego materiału, mogą jedynie powtarzać stary materiał. Lekcje nie dotyczą nowych treści, dotyczą jedynie tematów już zrealizowanych w szkole”. Pyta dlaczego?

Niezadowolona matka opisuje, jak wygląda zdalne nauczanie w jej szkole: - Dostałam ze szkoły do wydruku 40 stron w formacie PDF. Mam to wydrukować na drukarce w domu. Z tego 39 stron to test ośmioklasisty. Plus jedna karta z interpretacją wiersza. To ma być zdalne nauczanie w XXI wieku?

Rodzice są zagubieni: nie wiedzą, jak pracować z dziećmi, jak im pomóc, na czym polega e-szkoła. Tymczasem nauczyciele robią co mogą, próbują znaleźć i opanować na szybko nowe metody nauczania online. Ale, jak sami przyznają, nie mają przygotowania:

d3v1gu9

- Nikt z nas wcześniej tego nie robił, nie mieliśmy szkoleń z uczenia przez Skype'a - mówi mi Paweł Lęcki, nauczyciel języka polskiego z II Liceum w Sopocie. - Ogarniamy to teraz sami.

Podsumowując: czeka nas szybki, oddolny kurs przestawienia polskiej szkoły z "Janka Muzykanta" na e-uczenie rodem z XXI wieku.

Paweł Lęcki/ Nauczyciel z II LO w Sopocie
Źródło: Paweł Lęcki/ Nauczyciel z II LO w Sopocie

Laptop na granicy używalności

WP sprawdziła, jak e-nauczanie wygląda z punktu widzenia nauczycieli uczących z domu.

Nauczycielka z Gdańska mówi:

d3v1gu9

- Siedzę najpierw z moim dzieckiem, piątoklasistą. Robię z nim lekcje wysyłane codziennie: "przeczytaj rozdział taki a taki, zrób zadanie x, y i z". A potem już jadę z moją orką. Na moim własnym sprzęcie. Laptop na granicy używalności. A potem czytam radosnego pana ministra edukacji, który mówi nam, że jest super.

Inna nauczycielka twierdzi, że system od lat był słabo finansowany, co przy okazji kryzysu wyraźnie widać:

- Widzimy teraz, że system jest od lat niedofinansowany. Mój mąż pracuje w domu na laptopie służbowym, a ja – nauczycielka – na prywatnym. W kryzysie to wychodzi. Nie ma dobrych łączy i dobrych laptopów. Serwery platform edukacyjnych są przeciążone, są kłopoty z logowaniem. Może MEN powinien był kupić dawno laptopy do wszystkich szkół w Polsce? Takie laptopy byłyby na co dzień w szkole, a w pewnych sytuacjach, jak teraz, zabierane do domu?

d3v1gu9

Inna rozmówczyni WP ma postulat: - Zamiast 500+ każdy uczeń powinien otrzymać teraz tablet plus internet na trzy miesiące. Potem, po pandemii, służyłyby one polskim szkołom.

East News/ Min. edukacji Dariusz Piontkowski z min. kultury Piotrem Glińskim
Źródło: East News/ Min. edukacji Dariusz Piontkowski z min. kultury Piotrem Glińskim

MEN: rybka Mini Mini

Pandemia zaskoczyła wszystkich. Czy nauczycielki, które wcześniej tego nie testowały, są przygotowane do e-uczenia?

Agnieszka Tomasik, dyrektorka ZSO nr 8 w Gdańsku:

- Stan przygotowania nauczycieli i szkół jest różny. Są nauczyciele, którzy dopiero muszą się nauczyć pracy online. Ale większość nauczycielek, które znam, świetnie sobie w sieci radzi i od lat posługują się nowoczesnymi aplikacjami edukacyjnymi. Radzimy sobie same, oddolnie: wymieniamy się spostrzeżeniami, podsyłamy sobie linki i pomysły. Nie jesteśmy tak zunifikowani cyfrowo, żeby przejść na jeden e-podręcznik dla całej Polski. Wszystko zależy więc od indywidualnych decyzji szkół i inwencji uczących. To nasz czas i nasze materiały.

d3v1gu9

Nauczyciel z Koszalina: - To wielka improwizacja i eksperyment, bo niby jak w kilka dni szkoła ma przestawić się na nauczanie zdalne? Każdy nauczyciel przygotowuje sam materiały i rozsyła uczniom na własną rękę. Pytania się mnożą: jak oceniać uczniów? Jak egzekwować samodzielne wykonanie zadania? Nie mam pojęcia. A minister edukacji Dariusz Piontkowski mówi nam w TVP bezczelnie, że to dla nas szansa, żeby pokazać, że potrafimy nie tylko strajkować i ubiegać się o wyższe wynagrodzenie, ale że potrafimy być także dobrymi wychowawcami.

Czy MEN pomaga w przygotowaniu takich lekcji?

Nauczycielka z Warszawy: - Większość inicjatyw pochodzi od nas. Same podsyłamy sobie pomysły. Byłam na stronie rządowej ministerstwa. Znalazłam tam m.in. link do rybki z kanału Mini Mini. Takie linki to możemy znaleźć sobie same. Kompleksowej pomocy tam nie widziałam.

d3v1gu9

Moja kolejna rozmówczyni kontruje: - Ja jestem ze strony internetowej MEN zadowolona. To duża pomoc. Są tam podane przydatne lekcje. Wchodzi się na dany poziom, np. klasy 4 i dany przedmiot, i można korzystać. Są e-podręczniki, ćwiczenia. Nie narzekam. Ale i tak centrala MEN wszystkiego nie załatwi, bo największą wiedzę mają nauczycielki świetnie znające dzieci w klasie i potrafiące dopasować do nich indywidualny materiał.

Anna Zając z Warszawy: - Powiedzieć nam "pracujcie zdalnie" to za mało. A lepsze laptopy same sobie mamy kupić? Abonamenty na silniejszy internet w domu też za swoje pieniądze? Potrzebne są systemowe rozwiązania, przydatne dla nas i uczniów. Wśród moich uczniów są tacy, którzy nie mają komputera w domu, ani tak nowoczesnego telefonu komórkowego, który poradziłby sobie z oprogramowaniem online. Komórkę, która szybko i sprawnie pobiera pliki.

gdansk.pl/ Agnieszka Tomasik, ZSO nr 8 z Gdańska
Źródło: gdansk.pl/ Agnieszka Tomasik, ZSO nr 8 z Gdańska

Mama ratuje życie, a dziecko w domu

Przejdźmy do kwestii technicznych. Jak odbywa się zdalne nauczanie? Popularną platformą do prowadzenia lekcji online jest aplikacja Teams firmy Microsoft.

Jak to działa? Nauczyciel tworzy na Teamsie wirtualną klasę. Można tam stworzyć osobny kanał dla każdego przedmiotu i każdy nauczyciel może tam wrzucać swoje lekcje i zadania. Teams daje też możliwość telekonferencji. Można się umówić, że klasa "spotyka się" w sieci np. o godz. 11 rano na lekcję angielskiego.

Inni wykorzystują chętnie popularnego Messengera. Ma on jedną wadę: można na nim tworzyć klasy jedynie do 8 osób.

Duże miasta mają swoje platformy edukacyjne, łączące uczniów, nauczycieli i rodziców. Warszawa ma np. portal Librus; Gdańsk – Gdańską Platformę Edukacyjną; Poznań – Poznański Serwis Oświatowy.

A mniejsze miasta? Natalia Grzędzicka, nauczycielka z SP 17 z Grudziądza opowiada:

- Już w zeszłą środę założyłam wspólnego maila dla wszystkich uczniów. Stamtąd pobierają karty pracy. Dodatkowo, strona szkoły ma zakładkę "praca zdalna" i wszyscy zainteresowani tam wchodzą i pobierają, co chcą. Sprzętu służbowego nikt nam nie dał, a minister edukacji poinformował, że można zawsze iść do szkoły i skorzystać na miejscu.

Anonimowa nauczycielka, która po reformie edukacji, żeby zebrać cały etat, ma zajęcie w kilku szkołach, pyta zdenerwowana: - Mam w czasie kwarantanny jeździć po mieście od szkoły do szkoły, żeby wykorzystać szkolny sprzęt, i narażać się na zarażenie?

Jak radzą sobie uczniowie w Grudziądzu?

Grzędzicka: - Mam 11 latków w tej chwili. Niektórzy nie mają pojęcia, jak edytować dokument, jak założyć maila. No i sprzętu też nie mają. W domu jeden komputer, łącze internetowe kiepskie, a rodzeństwo też chce skorzystać. Mamy jednak zamiar wdrażać lekcje na żywo. Informatyk opracowuje właśnie komunikator.

Jak powinna wyglądać rozsądna edukacja w czasie pandemii?

Agnieszka Tomasik z Gdańska:

- Nie da się zrobić tak, że dzieci o 8 rano siadają do Internetu i siedzą do godz. 15 przed ekranem, a nauczyciele się zmieniają co 45 minut. Jak to zrobić, jak masz w domu trójkę dzieci i jeden komputer? Są dzieci, które w ogóle nie mają w domu dobrego komputera czy super ”wypasionego” smartfona. Ktoś może być przecież wykluczony cyfrowo. Musimy pamiętać o wszystkich. Zasady mamy takie, że nie oceniamy uczniów, nie dajemy im nawet "plusików". Tylko informacja zwrotna. Nie przeciążamy dzieci materiałem. Musimy teraz zaufać nauczycielom. Te zadania, które dostają dzieci, są fajne, sensowne i nie ma tego za dużo. We wszystkim musi być umiar. Zadania muszą być wyliczone na odpowiedni czas, żeby dziecko sobie z nimi poradziło. Nie można wprowadzać nowego materiału.

Pytam skąd właściwie pomysł, żeby więcej czasu poświęcić na powtórkę i utrwalenie już przerobionego w szkole materiału zamiast na wprowadzanie nowych treści?

Agnieszka Tomasik: - Jeden nadgorliwy rodzic siedzi z dzieckiem nad lekcjami cały dzień. Ale jest też rodzic, który pracuje teraz ciężko w szpitalu i ratuje życie ludzi. Albo kierowca autobusu czy kasjerka w sklepie. Oni pracują zdalnie i nie mają czasu siedzieć z dziećmi. Nie możemy tych dzieci wykluczać. To jest kwestia solidarności, a nie ścigania się, kto zrobił więcej i kto jest dalej.

Iwona Ochocka,, dyrektorka z Tczewa
Źródło: Iwona Ochocka,, dyrektorka z Tczewa

Do akcji wchodzi Skype

Poza Teams i Messengerem, polscy nauczyciele zaczynają też prowadzić lekcje za pomocą popularnego Skype'a. To lekcje za pomocą kamery, transmitowane do uczniów, z głosem i wizją, na żywo.

Iwona Ochocka, dyrektorka Prywatnej Szkoły Podstawowej Fontanna Marzeń w Tczewie: - Śpię po 5 godzin dziennie, bo ogarniam kanały głosowe i tekstowe w podobnej do Skype'a aplikacji Discord, odpowiadając jednocześnie na milion pytań od uczniów i zagubionych rodziców. Bez pomocy syna, który studiuje informatykę, nie poszłoby to tak sprawnie.

Paweł Lęcki, nauczyciel języka polskiego z II LO w Sopocie, próbował już prowadzić lekcję przez Skype'a. Jak ocenia wyniki?

Lęcki: - Edukacja zdalna działa i nie działa jednocześnie. Nikt w tak krótkim czasie nie zmieni rzeczywistości polskiej szkoły. Edukacji prostej, pamięciowej i odtwórczej. Nie ma co się więc dziwić, że większość nauczycieli po prostu wysłała uczniom materiały i polecenia, zamiast prowadzić lekcje na żywo w sieci. Tymczasem minister edukacji mówi: ot, wprowadźmy komunikator i jakoś to będzie. Zakłada, że wszyscy założą komunikatory i będziemy mistrzami lekcji zdalnych. To tak nie działa.

Rzeczywiście, w Polskim Radiu minister Piontkowski mówił: - Nauczyciel powinien przygotować pracę zdalną w błyskawicznym tempie, zobaczyć, jakie są narzędzia, i stopniowo wdrażać się tak, aby za kilka dni mógł już systematycznie realizować podstawę programową i rozpocząć normalną pracę z uczniem.

Agnieszka Tomasik: - Na Skype'ie w jednym momencie może być tylko połowa klasy. Inne dzieci z powodu braku sprzętu, czy pracujących rodziców, są wykluczone. Skończy się to tak, bez wsparcia finansowego od ministerstwa, że nie tylko siądą nam łącza, ale będziemy mieli wykluczenie na ogromną skalę.

Czy dotychczasowe doświadczenia nauczycieli na Skype są zadowalające?

Paweł Lęcki tłumaczy, że edukacja zdalna działa tylko wtedy, gdy mamy możliwość rozmowy z uczniami, zobaczenia czy przeczytania ich reakcji.

- Nie jest to proste z wielu powodów, często technologicznych, bo nie wszędzie jest odpowiedni sprzęt - mówi Lęcki. - Dużo oporów jest w głowie. Jak gadać do kamerki, jak nagrać film ze sobą w roli głównej. Nie każdy to potrafi, nie każdy musi. A przynajmniej nie od razu. Możliwość korzystania z wielu platform może budzić poczucie nadmiaru i nie każdy to ogranie w parę dni. A rodzice są często bezradni wobec zaleceń i zadań, które muszą nagle wypełnić.

Iwona Ochocka, dyrektorka z Tczewa, podsumowuje: - Ministerstwo i lokalne kuratoria wydają tylko polecenia, ale nie są w stanie nam pomóc. Koniec końców, oberwą, jak zwykle, nauczyciele. A tak na marginesie, to rozporządzenia o zdalnej edukacji ministerstwo nie wydało do dziś, więc formalnie wszyscy łamiemy prawo, prowadząc zdalne lekcje.

Jedna z dyrektorek cytuje mi suchy list z kuratorium w Gdańsku, który dostała w sprawie e-szkoły: "Pani Dyrektor! Proszę na bieżąco śledzić informacje dot. tego problemu na stronie MEN. W najbliższych dniach wejdzie w życie rozporządzenie, które ureguluje organizację kształcenia wykorzystującego metody tzw. zdalnego nauczania i mam nadzieję, że wyjaśni to nam kwestie z tym związane".

Tymczasem są realne obawy, że zdalne nauczanie potrwa do świąt wielkanocnych, a może i do czerwca, czyli do końca roku szkolnego.

d3v1gu9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3v1gu9

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj