Trwa ładowanie...

Szczerze opisał umieranie żony chorej na raka. "Była wdzięczną pacjentką"

Dziennikarz Wojciech Czuchnowski na 320 stronach opisał szczerze do bólu życie, chorobę i umieranie jego chorej na raka żony Agnieszki. Publikujemy rozmowę z autorem i fragment książki. "Była całkiem bezbronna wobec tego, co ją niszczy" - pisze Czuchnowski o żonie.

Agnieszka Czuchnowska zmarła na raka w maju 2022 r. Agnieszka Czuchnowska zmarła na raka w maju 2022 r. Źródło: archiwum prywatne
dv93a1d
dv93a1d

Agnieszka Czuchnowska, żona dziennikarza Wojciecha Czuchnowskiego, zmarła na raka 25 maja 2022 r.  

 "Umarła, gdy ją karmiłem. Po prostu nie przełknęła ostatniej porcji zupy" - pisze dziennikarz w swojej poruszającej książce "Dzbanek rozbity" (tytuł jest cytatem z wiersza Zbigniewa Herberta).  

Po śmierci żony Czuchnowskiemu została cała torba leków, których ona nie zdążyła wykorzystać. To między innymi: morfina, luminal, fentanyl. Trzymał je w pudełku z włoskiej cukierni. Dziennikarz przyznaje, że zastanawiał się bardzo poważnie, czy ich nie zażyć. Nie wyobrażał sobie bowiem życia bez niej.  

- Miałem taki plan, żebyśmy razem odeszli - przyznaje.   

dv93a1d

 Kiedy więc rozmawiamy tuż po publikacji książki, pytam, co się z tymi lekami stało.  

 - Zawiozłem je w końcu do broniącego się Bachmutu - mówi Czuchnowski. - To były głównie leki uśmierzające ból. Przydały się tam rannym.  

a archiwum prywatne
Agnieszka Czuchnowska na SycyliiŹródło: archiwum prywatne

Zmarła z widokiem na plażę

Książka Czuchnowskiego to opowieść o rzeczach najważniejszych: o miłości, małżeństwie, zdradach, cierpieniu, chemioterapii, myślach samobójczych, powolnym odchodzeniu. Książka przejmująca, wzruszająca, trudna. Jeśli napiszę, że szczera do bólu, nie będzie to przesada - czytanie tego, co Agnieszka Czuchnowska przeszła, sprawia ból. 

dv93a1d

(Czuchnowska pracowała dla prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, pisała mu przemówienia). 

Mówię Czuchnowskiemu, że podziwiam go za siłę: nie dość, że wytrwał przy żonie do końca, będąc świadkiem jej ogromnego cierpienia, to potrafił to jeszcze opisać.  

- Czy ja wiem - wzbrania się Czuchnowski. - Miałem komfort psychiczny, bo była ze mną trójka naszych dzieci, rodzina, przyjaciółki Agnieszki, lekarze. Nie byłem sam. Poza tym miałem czas i pieniądze. Czas, bo moja macierzysta redakcja "Gazety Wyborczej" dała mi wolne. A pieniądze, bo sprzedaliśmy mieszkanie w Warszawie i za tę sumę kupiliśmy domek na Sycylii. Spędzaliśmy tam dużo czasu w ciągu niespełna czterech lat choroby żony.  

dv93a1d

Agnieszka zmarła tam, na Sycylii, z widokiem na plażę, skały i morze. To są w książce momenty oddechu, gdy Czuchnowski opisuje piękno wyspy, w której się oboje zakochali. Ale zaraz wraca do mrocznego wątku głównego: dla Agnieszki ostatnie tygodnie oznaczały niemal całkowitą bezwładność kończyn oraz potworne wychudzenie (ważyła 42 kg) i osłabienie.  

- Agnieszka nie cierpiała bardzo - mówi Czuchnowski. - Dostawała morfinę tylko przez ostatnie trzy tygodnie i to w najmniejszych, wstępnych dawkach. Poza tym była wdzięczną pacjentką: w pełni świadoma, przyjazna, była lekka do noszenia i podchodziła do wielu spraw z humorem. Są ludzie, którzy w o wiele gorszych warunkach muszą się dłużej zajmować jeszcze bardziej chorymi ludźmi niż Agnieszka. Ale namawiałbym każdego, żeby jeśli może, jeśli ma siły i środki, zajmował się chorą osobą w domu. Żeby nie bać się choroby i śmierci.   

Leżysz bezradnie przy konfesjonale

Czuchnowski podziwiał swoją żonę, która była osobą głęboko wierzącą i znajdowała w tej wierze pociechę.  

dv93a1d

 - Wiara jej pomagała, wierzyła, że przechodzi do innego wymiaru. Chodziłem z nią na msze, przyjmowała komunię, chodziła do spowiedzi, lubiła słuchać kazań biskupa Rysia.   

Czy wiara pomagała też dziennikarzowi?  

- Ja takiego daru wiary nie mam, jestem chwiejny, raczej niewierzący niż wierzący. Czasem myślę, że coś tam po śmierci jest, a potem pojawia się zwątpienie - mówi Czuchnowski. - Jednego jestem pewien: Agnieszka zostanie w naszych sercach i w naszej pamięci. A ja jej pamięć chciałem ocalić. Wspomnienie o mojej żonie to najważniejszy aspekt tej książki.  

dv93a1d

W tej opowieści pojawia się niepokojące wspomnienie z kościoła - moment, gdy Agnieszka wywróciła się przy konfesjonale:  

"Prowadzę Cię tych parę metrów do konfesjonału i tam zostawiam. Za chwilę słyszę jednak słaby głos, 'Wojtek, wywróciłam się...'. Leżysz bezradnie przy tym konfesjonale. To wszystko dzieje się z tyłu kościoła, więc ludzie niczego nie widzą. Ale ksiądz? Tkwi w tej budce nieruchomo. Czy możliwe, że nie zauważył, że się zbliżasz, a potem upadasz, że nie usłyszał Twojego głosu? Najpierw jestem na niego wściekły, podnosząc Cię z posadzki, przeklinam go szeptem, że 'pierdol... klecha, mógłby się ruszyć', uspokajasz mnie. Rzeczywiście on jest tak stary, że mógł nie zauważyć. Czy on ogóle słyszy, co ludzie do niego mówią? Odpowiadasz, że to bez znaczenia, bo rozmawiasz z Bogiem, a nie z księdzem". 

- Ten ksiądz naprawdę był stary i być może nie zauważył, że Agnieszka upadła - mówi Czuchnowski. - Zdarzało się w czasie jej choroby, że z bezsilności traciłem nad sobą kontrolę i krzyczałem na ludzi. Na przykład na lekarkę, która powiedziała na głos o Agnieszce "No to opieka paliatywna". Potem tę lekarkę polubiłem i zrozumiałem.

dv93a1d

 - Dlaczego? - pytam.

- Bo ona w ciągu sześciu godzin ma nawet 60 pacjentów. Awantury są na porządku dziennym. Według standardów zachodnich lekarz tej specjalizacji przyjmuje na dyżurze do sześciu osób. To ogromny stres. Lekarz ma tam zagwarantowany wolny dzień, by nie zwariować.  

a archiwum prywatne
Wojtek z Agnieszką w LondynieŹródło: archiwum prywatne

Jedna z przyjaciółek wymiękła

Duża część tej książki to rozważania natury filozoficznej (ale podane łatwym językiem) nad sensem życia, cierpienia i śmierci. Pytam Czuchnowskiego, czy miał pretensje do losu, czy Boga, że na raka zachorowała akurat jego ukochana żona.  

Czuchnowski: - Nie miałem dylematu, gdzie jest Bóg w czasie cierpienia Agnieszki. Nie wierzę w bezpośrednią interwencję Boga. Uważam, że Bóg - czy to, co jest Bogiem - cierpi razem z nami. Pewien ksiądz powiedział mi kiedyś, że Jezus nie uwalnia nas od cierpienia, lecz pomaga nam znieść cierpienie. Nie oczekiwałem więc, że Bóg ją wyleczy.  

Wiele osób, gdy ich znajomi, przyjaciele czy ktoś z rodziny nagle zachoruje na raka, nie wie, jak się zachować, co mówić i jak pomóc. 

- Wiem o tym, bo nie wszyscy dobrzy znajomi Agnieszki do końca do niej przychodzili - mówi dziennikarz. - Jedna z przyjaciółek powiedziała, że wymięka, że ją to przerasta, że nie wie, co ma robić. Nie oceniam tego.  

Czy jest na to jakaś rada?  

Czuchnowski: - Napisałem tę książkę również po to, aby zachęcić ludzi, aby nie bali się opiekować umierającymi osobami. ­­­To taka moja namowa, aby być z tą osobą do końca. Od najlepszej opieki w hospicjum lepsza jest opieka bliskiego. Umierający wolą dom od szpitala. Tak więc, jeśli tylko możemy udźwignąć to materialnie i emocjonalnie, to bądźmy z nimi - to nasz największy dar.  

- Ale przecież jest to cholernie trudne - mówię.   

- Fakt, parę razy się nad Agnieszką popłakałem - przyznaje dziennikarz. - Mówiła mi wtedy, abym się przestał ślimaczyć, bo jak nie, to mnie "odsunie od opieki". Ale nauczyłem się podawać jej kroplówki, robić zastrzyki, prowadzić rehabilitację. Człowiek przez większość choroby kogoś bliskiego czuje się bezsilny, a tu nagle możesz coś zrobić. Masz zadanie do wykonania: zrobić jedzenie, zmienić kroplówkę. Nie przypuszczałem, że nauczę się wbijać igłę, ale się nauczyłem. To było poczucie, być może złudne, że jednak do czegoś się przydaję.   

Książka jest też medytacją nad tym, czym jest małżeństwo, związek dwojga ludzi, ich miłość, przyjaźń.  

- Nasze małżeństwo trwało 34 lata i nie zawsze byłem ideałem - mówi Czuchnowski. - Trzy razy od niej odchodziłem i nie wiem, dlaczego ona miała dla mnie tyle tolerancji, aby mnie przyjmować z powrotem.  

- Prawdę mówiąc były momenty, gdy krzywdziłem ją jak ostatni skur...syn - mówi Czuchnowski. - Ostatnie 10 lat było dobre, bo coś o naszej miłości do mnie wreszcie dotarło. Zastanawiam się tylko do dziś i mam wyrzuty sumienia, czy może gdybym był innym mężem, Agnieszka nie miałaby tego stresu przeze mnie. A stres jest przecież czynnikiem rakogennym.  

a archiwum prywatne
Agnieszka z kotem FilemonemŹródło: archiwum prywatne

Powoli się podnoszę 

Gdzie szukać nadziei, pocieszenia, skąd brać siłę w czasie choroby bliskiego i już po jej odejściu? Czy Czuchnowski jest w stanie odpowiedzieć na te fundamentalne pytania? W książce powołuje się na kilku autorów, kilka ważnych książek o medytacji, wierze, wychodzeniu z kryzysu psychicznego, szukaniu nadziei.  Ale czy książki pomagają?

- Doskonale rozumiem ludzi, którzy się z tego nie podnoszą - mówi dziennikarz. - Ja się powoli podnoszę, ale te ciemne chmury wracają. Są momenty, gdy czuję duży żal, że jej już nie ma.  

- To co cię wtedy ratuje? - pytam. 

- Jestem w nowym związku, z osobą, która bardzo mi pomogła po śmierci Agnieszki i bardzo dba o jej pamięć - mówi Czuchnowski. - Ta osoba stała się dla mnie ważna i dzięki niej porzuciłem autodestrukcyjne myśli.  

Wybierz z nami najlepszy polski film! Kliknij, by zagłosować na swojego faworyta.

Autor zajął się też pomocą walczącym Ukraińcom. Jeszcze w czasie, gdy Agnieszka żyła, poświęcał się pomocy uchodźcom, jeździł z kanapkami na dworzec, szukał im mieszkań, oddawał swoje oszczędności (w sumie kilkadziesiąt tysięcy zł) czy auto. Potem zaczął jeździć z pomocą humanitarną na Ukrainę. Agnieszka siedziała wtedy w domu z dziećmi i kibicowała mu.  

- Może to jest odpowiedź: świat traktuje nas podle, a my odpłacamy dobrem? - pytam.  

- Ale ja nie czuję do świata żalu, bo są miliony ludzi, których los potraktował dużo gorzej niż nas. Takie jest życie - mówi dziennikarz. - A my z Agnieszką pomagaliśmy ludziom zawsze, nigdy nie licząc na nic w zamian.  

- A czy pomoc innym pomaga na własny ból? Może w tym sensie, że to jest konkretna praca. Musisz zdobyć towar, załadować go, przejechać do Charkowa, Kupiańska czy nawet Bachmutu, rozładować. Nie ma czasu na roztkliwianie się nad sobą - dodaje Czuchnowski.  

Na koniec autor mówi, że nie jest w stanie - póki co - czytać książki, którą sam napisał.  

- Nie czytałem całości po raz drugi - wyznaje. - Boję się, że się przestraszę tego, co napisałem. Pisałem to na dużych emocjach. Czasem, gdy tam zajrzę, to włos mi staje na głowie. Ale za to rodzice Agnieszki powiedzieli mi, że dla nich to jest po prostu portret ich córki. To dla mnie najważniejsza recenzja. 

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

a Agora
Wojciech Czuchnowski, "Dzbanek rozbity" (Agora, 2023) Źródło: Agora

FRAGMENTY KSIĄŻKI WOJCIECHA CZUCHNOWSKIEGO

Styczeń 2018

W styczniu Agnieszka poszła na mammografię. Z pracowni dostała telefon jeszcze przed terminem, w którym mają być wyniki. Lekarka - jak się potem okazało - była ordynatorką na onkologii. Prosiła o natychmiastowe przyjście. Diagnoza: czterocentymetrowy guz w piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Zalecenie: natychmiastowa operacja i rozpoczęcie leczenia, na które jest zdecydowanie za późno. Zapisujemy się na wizytę do krakowskiego Centrum Onkologii przy ul. Garncarskiej. Poznam tu każdy zakamarek. Na razie jest to przerażające miejsce, gdzie setki chorych ludzi tłoczą się na korytarzach przed gabinetami, a atmosferę upadku pogłębia trwający wszędzie remont, przez co chorzy mają jeszcze mnie przestrzeni. Z tego czasu pamiętam otwierające się na zewnątrz drzwi jedynej czynnej toalety dla pacjentów, które nieustannie potrącają stojących pod ścianami ludzi.

Kwiecień-czerwiec 2019

Włosy nie odrastają. Kiedy wyszły po pierwszych chemiach, wszyscy mówili, że to tylko na chwilę, a potem odrosną jeszcze gęstsze i ładniejsze. Może nawet kręcone? Podobno się zdarza... Podawano liczne przykłady z życia i ze słyszenia/widzenia. Ale Agnieszce nie odrastają. Na głowie pojawia się tylko ten charakterystyczny "ptasi" puszek, zapowiedź przyszłych włosów, ale na puszku się kończy. Nie odrastają też brwi i rzęsy. Tylko paznokcie, zwłaszcza u stóp, które zeszły, wyrosły nowe i chyba ładniejsze. W tym też doszukujemy się nadziei. "Mogę nie mieć włosów, byle bym była zdrowa" - powtarza moja żona, a ja za nią... Brwi i rzęsy odrosną dopiero za dwa lata, już na sam koniec. Włosy - nigdy.

30 lipca 2021. Początek końca

Pod koniec czerwca 2021 r. Agnieszkę zaczęła boleć głowa. Jak mówiła, nie był to ból dokuczliwy, nie do zniesienia, nawet nie zażywała żadnych tabletek typu ibuprom czy apap. Ból był i nie mijał. Potem pojawiły się zawroty głowy i problemy z widzeniem. Profesor powiedział, że jeśli ból nie mija tak długo, trzeba zrobić rezonans głowy.

25 marca 2022

Do domu przywożą nową kuchenkę, ładnie zabudowaną w dębowej szafce. Najwyższy czas, przy intensywnym gotowaniu dla Agnieszki, potrzeba sprawnych sprzętów. Rano kaszka, owsianka, z owocami świeżymi i bakaliami. Drugie śniadanie: jajko na miękko, obiad, mięso zmienione w blenderze i zmiksowane zupy, podwieczorek: kolacja, avocado, jakieś kluski, owoce np. jabłka zapiekane. Blender to podstawowe narzędzie. Agnieszce coraz trudniej jest gryźć, wszystko musi być rozbite. Z mięs najzdrowszy królik, jako baza do zupy i jako mięsna papka.

Agnieszka jeszcze chodzi. Stara się jeść w kuchni a nie w łóżku. Nowe sprzęty bardzo jej się podobają.

31 lipca 2022

Nikt nie zadzwoni "kiedy będziesz", nikt nie przyśle listy zakupów, nie napisze, że tęskni. Nie wyślesz mi już ikonki z roześmianymi duszkami. Mogę się włóczyć, jeździć bez sensu, wracać w środku nocy, wychodzić nad ranem. Nikogo to nie obchodzi, bo nikogo tu nie ma. Tyko kot, gdy jestem zbyt długo poza domem, porzuca swoją izolację i trochę się łasi, mrucząc. Czasem nawet pośpi w nogach czy przy boku. Mogę wszystko. Na nic nie mam ochoty. Bez Ciebie "wszystko" jest niczym... 

Od Redakcji: Gdzie szukać pomocy? Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać ze specjalistą, zadzwoń pod bezpłatny numer:

  • 116 111 – całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę,
  • 116 123 – całodobowy telefon zaufania dla osób dorosłych Polskiego Towarzystwa Psychologicznego,
  • 800 70 22 22 – całodobowy telefon dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym,
  • 22 484 88 01 – antydepresyjny telefon zaufania Fundacji ITAKA,
  • 22 484 88 04 – telefon zaufania młodych Fundacji ITAKA,

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad ofertą SkyShowtime (ale chwalimy "Yellowstone"), podziwiamy Brendana Frasera w "Wielorybie" i nabijamy się z polskich propozycji na Eurowizję. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

dv93a1d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
dv93a1d

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj