Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:07

Szaleńczaki

SzaleńczakiŹródło: Inne
d1r9a0s
d1r9a0s

Bardzo gorące danie

Kiedy pogoda zmieniła się na jeszcze gorszą niż poprzedniego dnia, Mamlę rozbolała głowa. Oczywiście, nikomu o tym nie mówiła, żeby się nie martwili, ale po kilku godzinach nawet Papel coś zauważył i zapytał wesołym głosem:
— Co z tobą, Mamla? Wyglądasz, jakby cię coś bolało!
Mamla wydała cichy jęk, próbując kiwnąć głową. Papel nie uznawał drobnych dolegliwości, a jedynie poważne choroby, i bardzo się ich obawiał. Sam był zawsze zdrowy i uważał, że wszyscy powinni brać z niego przykład.
— Mamla, to bez sensu! Popatrz na mnie! Mnie nigdy nie boli, chyba że… — mówiąc to, doskoczył do stołu i rąbnął głową w blat — chyba że się uderzę… Teraz trochę boli — powiedział, rozcierając czoło. — Ale po co walić głową w stół? Sama powiedz, Mamla. To bez sensu… W co się uderzyłaś?
— W nic się nie uderzyłam. Boli i już…
— Och, Mamla, Mamla, jak ty coś wymyślisz! — złościł się Papel.
— Mamlę boli głowa, a musi zrobić obiad — wyjaśniła Papla.
— O to niech cię głowa nie boli, Mamla! Słuchaj, a może ty jesteś chora? Papla, ona może być chora!
— Nie możecie zostać bez obiadu — jęknęła Mamla, przykładając mokry ręcznik do czoła.
— My zrobimy obiad! Ja i Papla!
Papla się ucieszyła, bo jak dotąd, nigdy jeszcze nie robiła prawdziwego obiadu.
— To tak jak Papel — stwierdziła Mamla, złapała się za głowę i jęknęła. Nie wiadomo, czy z bólu, czy może z przerażenia. Nie chciała się położyć, ale Papel i Papla złapali ją pod ręce i zaciągnęli w stronę łóżka. Trochę się szarpała, ale była osłabiona, więc szybko przewrócili ją na posłanie i przykryli, a kiedy próbowała wstać, rzucili się na nią i ciasno owinęli kocem.
— Leż, Mamla! — pokrzykiwał Papel. — Trzymaj ją, Papla, bo się wyrywa! Leż! Jesteś chora!
— Nie ruszaj się, Mamla — powiedziała Papla, przyciskając jej nogi do materaca — bo cię rozboli jeszcze bardziej!
— Już mnie boli jeszcze bardziej! — jęknęła Mamla i w końcu poddała się.
— To dlatego, że jesteś chora! — wyjaśnił Papel, który na wszystko miał właściwą odpowiedź, a przynajmniej tak mu się wydawało. — Ale to nic! Możesz sobie chorować, na co tylko zechcesz! I nic się nie martw! Zajmiemy się wszystkim!
Mamla krzyknęła tym razem ze strachu.
— Zobaczysz, Mamla, że się zajmiemy! — pocieszała ją Papla. — Zobaczysz!
— A teraz najlepiej zamknij oczy i śpij.
Mamla zamknęła oczy, bo uznała, że lepiej nie widzieć, co się będzie działo. Nie miała do tego zdrowia.
— Ojej! — jęknęła Mamla.
— Śpij, Mamla! — powiedziała Papla, podchodząc do drzwi. — Nie martw się!
Mamla została sama. Próbowała zasnąć. Pomyślała sobie, że to najlepsze, co można zrobić. Z kuchni dobiegały dziarskie pokrzykiwania i niepokojące hałasy. W końcu Mamla zasnęła i śniło się jej, że boli ją głowa i nie ma nic na obiad. Obudził ją łomot spadającego garnka i głos Papla:
— Łap go, Papla! Co jest, Papla? W ten sposób nie zrobimy szybkiego obiadu. Najpierw musisz się nauczyć łapać garnki!
W chwilę potem rozległ się kolejny łomot i Papel powiedział:
— Wiesz co, Papla, idź lepiej zobaczyć, czy Mamla śpi.
— Dobra! — odparła Papla.
Mamla zacisnęła powieki, miała nadzieję, że to tylko nieprzyjemny sen, ale drzwi otworzyły się, a z kuchni dobiegało coraz głośniejsze syczenie. Pomyślała, że lepiej nie otwierać oczu, i udawała, że śpi. Papla patrzyła na nią chwilę uważnie.
— No i co?! — odezwał się z kuchni Papel, przekrzykując odgłos wody bulgoczącej w kranie. — To będzie niespodzianka — powiedział, zacierając ręce.
— Śpi! — krzyknęła Papla.
— Co mówiłaś?!
— Mówiłam, że śpi! — tym razem Papla krzyknęła tak głośno, że Mamla nie mogła już dłużej udawać.
— To uważaj, żeby jej nie obudzić! — odezwał się Papel i zaraz potem rozległ się brzęk tłuczonego szkła.
Mamla usiadła na łóżku i złapała się za głowę.
— Już nie śpi! Obudziła się!— Powiedz jej, żeby się o nic nie martwiła!
— Nie martw się, Mamla!
Kiedy Papla wybiegła, Mamla z głuchym jękiem opadła na poduszkę. Papel biegał po kuchni, wymachując nożem, i Papla trochę się przestraszyła.
— Gdzie on jest? Był tu przed chwilą! Papla, nie widziałaś kartofla?
— Co chcesz mu zrobić?
— Obedrę go ze skóry! — wrzasnął Papel.
— Miałeś go obrać — zauważyła Papla i wręczyła mu ziemniak, który znalazła pod stołem.
— Papel, czy ty już kiedyś robiłeś obiad? — zapytała ostrożnie.
— Ja?! — oburzył się Papel. — Gdybym chciał, to mógłbym robić obiady nawet z dziesięciu dań!... Papla, a może nie warto obierać tego kartofla? Nie myślisz, że w skórce będzie mu cieplej i szybciej się ugotuje?
— Papel, ty masz zawsze dobre pomysły! Tylko… Czy jeden kartofel dla nas wszystkich to nie jest troszeczkę za mało?
— To bardzo duży kartofel…
Papel zawahał się.
— No dobra — mruknął — zrobimy jeszcze coś! Wyciągaj olej! Mamla aż podskoczyła na łóżku, gdy z kuchni zaczęły dobiegać krzyki poparzonych i skwierczenie przypalonego tłuszczu. Nagle przez drzwi buchnął wielki kłąb dymu. Mamla zerwała się z krzykiem i od razu zapomniała o bólu głowy.
— Ratunku!
Do pokoju zajrzał Papel.
— Poczekaj, Mamla! — zawołał. — Najpierw musimy ratować obiad!
— Prędzej, Papel! Pali się! — wołała z kuchni Papla.
Zanim Mamla przybyła z pomocą, Papel ugasił patelnię, polewając ją wodą z nasadzonego na kran węża.
— Myślę, Papla, że teraz już będziesz wiedziała, jak ugasić obiad! — powiedział Papel, zakręcając kran.
— Co tu się dzieje?! Co to za pożar?!
— Wszystko w porządku, Mamla! Już kończymy — odparł Papel. —Obiad był po prostu trochę za gorący… Tak się śpieszyliśmy, że palił się nam w rękach.
— Zostawcie! Ja się tym zajmę!
Mamla doskoczyła do kuchni, ale złapali ją z obu stron pod ramiona.
— Połóż się, Mamla! Tobie nie wolno! Jesteś chora! — krzyczeli.
— Puśćcie mnie! Nic mnie nie boli! Jestem zdrowa!
Mamla odzyskała siły, przepędziła ich z kuchni i po paru minutach wszyscy siedli do obiadu. Na talerzach leżały zwęglone szczątki.
— Czy ktoś chce jeszcze tego czarnego? — zapytała Mamla, ale nie doczekała się odpowiedzi.
— Może to nie jest najsmaczniejszy obiad, jaki zrobiłem — mruknął Papel do Papli — ale za to zdrowy.
— No tak — przyznała Papla. — Mamla od razu wyzdrowiała.
— Nie bardzo ci smakuje?
Papel wyglądał na trochę zmartwionego.
— Nie bardzo — przyznała Papla — ale za to bardzo mi się podobał i najadłam się…
— Tak, wszyscy się najedliśmy… strachu — powiedziała Mamla.

d1r9a0s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1r9a0s

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj