W wolnym Bagdadzie powoli wraca tradycja. Na ulicach obok podmiotów codziennego użytku wystawianych na handel pojawiają się stragany z książkami.
W wąskiej bocznej uliczce leżą wyłożone na zbitych byle jak regałach księgarskie rarytasy. Póki co handluje się nimi raz w tygodniu. Światło dzienne ujrzeć mogły nareszcie wyciągnięte z różnych kryjówek i schowków, a zabronione za rządów reżimu Saddama, wydania książkowe. Wśród nich dominują teksty religijne, polityczne i historyczne.
Po raz pierwszy od wielu lat nie obowiązuje cenzura.
Kiedyś w latach 60 i 70-tych, Bagdad przyciągał bibliofili z całego Bliskiego Wschodu. Zamiłowania czytelnicze irakijczyków znalazły nawet odzwierciedlenie w słynnym arabskim powiedzeniu: Kair pisze, Bejrut wydaje, Bagdad czyta.
"Brakuje jeszcze współczesnych pisarzy z krajów arabskich jak i pisarzy europejskich ale i na to przyjdzie czas" - mówią poeci i pisarze, grupujący się w słynnej kawiarni Szahbandar. Tam właśnie, przy słodkiej herbacie i fajce, rozkładają notesy, rękopisy, przeglądają słowniki angielsko-arabskie lub francusko-arabskie, tłumacząc różne teksty i pisząc własne.
Lada moment odrodzi się i rynek wydawniczy, a kto pierwszy ten lepszy. Coraz więcej osób interesuje się nim i ma nadzieję na duże zyski mimo, że w przeliczeniu pensja wynosi 5-10 dolarów miesięcznie. Jednak liczba kupujących książki w Bagdadzie wzrasta z tygodnia na tydzień.