Film „Kod Da Vinci” w reżyserii Rona Howarda, inaugurujący w środę wieczorem 59. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes, został zmiażdżony przez krytykę jako ponury, przyciężki i niesprawnie zrobiony.
Na specjalnym pokazie prasowym w Cannes dziennikarze salwą śmiechu przywitali kluczowy moment filmu, kiedy Tom Hanks, grający rolę profesora semiologii Roberta Langdona, wyjawia Audrey Tautou, wcielającej się w rolę młodej Francuzki Sophie Neveu, że bez wątpienia jest potomkinią Jezusa Chrystusa. Pod koniec projekcji na sali rozległy się gwizdy dezaprobaty, a kiedy film dobiegł końca – zapanowała cisza. * Tylko u nas zobaczysz zwiastun filmu* Tylko u nas zobaczysz zwiastun filmu W środę nawiązują do tego krytycy. Gazeta „The Boston Herald” stwierdza: „Nie jest dobrym znakiem, jeśli kluczowa scena filmu zostaje wyśmiana”. Zaś James Rocchi, krytyk telewizji CBS 5 z San Francisco i internetowego serwisu „Cinematical” przyznaje, że wysiedział z trudem dwie i pół godziny na projekcji, które wydawała się nie mieć końca. *Według krytyka magazynu „Daily Variety”, ekranizacja powieści
*Według krytyka magazynu „Daily Variety”, ekranizacja powieści Dana Browna jest ciężkostrawna i ponura.
A słuchając wszystkich tych przegadanych wyjaśnień i spekulacji na temat symboli, kodów, tajnych kultów, religii i ukrytych znaczeń w dziełach sztuki, trudno uwierzyć, że (...) taki scenariusz w ogóle został wzięty pod uwagę przez Hollywood.
Podobnie uważa krytyk z czasopisma „Screen International”, który przyznaje, że książki Kod Leonarda da Vinci nie czytał, ale film jest według niego rozwlekły i drętwy. Zarzuca też całkowity brak chemii pomiędzy Tautou a Hanksem.
Według agencji AP, największy grzech filmu nie ma nic wspólnego z bluźnierczym charakterem bestsellerowej powieści, a raczej z tym, czego w filmie zabrakło. Zabrakło zaś napięcia.
Superprodukcja kosztowała 125 milionów dolarów. Światową premierę filmu zaplanowano na czwartek i piątek. Polska premiera w piątek.