Steven Gerrard. Autobiografia legendy Liverpoolu. Serce pozostawione na Anfield
Tytuł oryginalny | My Story |
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2015 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Starali się o niego najbogatsi. Odmawiał Realowi Madryt, Bayernowi Monachium i Chelsea. Odrzucił nawet opiewającą na 13,5 miliona euro ofertę z Kataru. Wszystko po to, by pozostać wiernym Liverpoolowi. Nawet jeśli miało to oznaczać brak upragnionego mistrzostwa Anglii... Dzięki tej postawie stał się symbolem The Reds i zyskał dozgonny szacunek kibiców na całym świecie. W tej książce Steven Gerrard opowiada historię swojego życia i podsumowuje 17 sezonów spędzonych przy Anfield. Błędy transferowe Rafy Beníteza. Spóźnialstwo Mario Balotellego. Nakłanianie do pozostania w klubie Luisa Suáreza i Fernando Torresa, derby Liverpoolu z wstydliwą kontuzją i wyjście na miasto, które skończyło się dobą spędzoną w areszcie. Nieważne, czy kibicujesz Manchesterowi United, Arsenalowi, czy FC Barcelonie. Autobiografia TEGO piłkarza to pozycja obowiązkowa każdego fana futbolu. * To ostatni Mohikanin współczesnego futbolu. Wielki charakter, wielka ambicja i wielkie serce bijące od zawsze tylko dla Liverpoolu. Za to należy mu się ogromny szacunek. - Jerzy Dudek
Numer ISBN | 978-83-7924-528-4 |
Wymiary | 140x205 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 448 |
Język | polski |
Fragment | Siedziałem z tyłu samochodu i czułem, że łzy spływają mi po twarzy. Nie płakałem od lat, ale w tym momencie, w drodze do domu, nie mogłem się powstrzymać. Łzy ciągle napływały mi do oczu podczas tego słonecznego wieczoru w Liverpoolu. Było bardzo cicho, a my oddalaliśmy się od Anfield. Nie pamiętam, ile trwała podróż. Nie jestem w stanie wam nawet powiedzieć, czy ulice były pełne samochodów, czy nie. W środku coś mnie dobijało. Godzinę wcześniej chciałem zniknąć w czarnej dziurze. Graliśmy u siebie mecz, który mógł zadecydować o tytule mistrzowskim. Wcześniej pokonaliśmy u siebie Manchester City, bezpośrednich rywali do mistrzostwa. Mieliśmy na koncie 11 zwycięstw z rzędu. Tylko jedna wygrana dzieliła nas od tego, żeby Liverpool mógł być prawie pewny pierwszego mistrzostwa Anglii od maja 1990 roku. (...) Wydarzenia z tego popołudnia ciągle rozgrywały się w mojej głowie. W ostatniej minucie pierwszej połowy meczu przeciwko przebiegłej Chelsea, którą José Mourinho nastawił tak, by przerwać nasz marsz ku chwale, coś się stało. To było proste podanie w moim kierunku w pobliżu połowy boiska. Pozornie nic nieznaczący fragment meczu, chwila ciszy w czasie naszej pogoni za tytułem. Ruszyłem do piłki. Prześlizgnęła mi się pod stopą. Wtedy nastąpił ten moment. Poślizgnąłem się. Upadłem na murawę. Znałem dobrze smak zwycięstwa – tak samo jak poznałem gorycz porażki. |
Podziel się opinią
Komentarze