Spór o bohaterów II wojny światowej w sądzie. Kto nam umebluje pamięć o wojnie?
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces o naruszenie praw autorskich twórców wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej (MIIWŚ). W istocie jest to spór o to, czy historii w Polsce mogą uczyć historycy, czy zrobią to za nich politycy PiS.
W październiku 2017 obecny dyrektor MIIWŚ w Gdańsku Karol Nawrocki powiedział, że czeka na proces z byłymi władzami Muzeum II Wojny Światowej: - Ja jestem gotowy na proces, ale on się mocno opóźnia. To zaczyna być już trochę śmieszne. Ja na ten proces czekam i poniosę odpowiedzialność za to, że Irenę Sendlerową wyciągnę zza hydrantu, że pokażę ojca Kolbe. Czekam na pismo procesowe. Poniosę konsekwencje, jeśli wolny polski sąd uzna, że dbając o polskich bohaterów, przekroczyłem prawo.
Nawrocki się doczekał. Proces o naruszenie praw autorskich w MIIWŚ właśnie ruszył przed gdańskim Sądem Okręgowym.
O co chodzi? Obecny dyrektor MIIWŚ, powołany przez PiS, dokonał kilkunastu zmian i ingerencji na wystawie głównej, zaraz po tym, jak muzeum przejął. Zmienił film kończący wystawę z filmu o podzielonej murem Europie na film animowany produkcji IPN o bohaterstwie Polaków; powymieniał część eksponatów; dodał do wystawy zdjęcie rodziny Ulmów oraz ojca Kolbe; wybił wreszcie dziurę w murze, za którym była część ekspozycji o Irenie Sendlerowej. Uznał bowiem, że jest ona schowana „za hydrantem” i nie dosyć eksponowana.
Wszystkie te zmiany Nawrocki tłumaczy dbaniem o polskich bohaterów. Jego zdaniem nie są dość mocno eksponowani, poświęcono im za mało miejsca, albo w ogóle pominięto. Nawrocki twierdzi, że poprzedni twórcy uprawiali tzw. „pedagogikę wstydu”, czyli mieli rzekomo pokazywać Polaków, jako naród, który w czasie II wojny światowej tak naprawdę zajmował się mordowaniem i prześladowaniem ludności żydowskiej.
Historyk czy wykonawca woli Kaczyńskiego?
Tymczasem twórcy głównej ekspozycji, czyli były dyrektor MIIWŚ Paweł Machcewicz oraz dwaj byli wicedyrektorzy Janusz Marszalec i Piotr Majewski, a także były szef działu naukowego Rafał Wnuk, uznali, że Nawrocki naruszył ich prawa autorskie. Przed sądem chcą udowodnić, że wystawa powstała na podstawie ich scenariusza i tak jak film czy książka jest dziełem zamkniętym, autorskim i osoby trzecie nie mogą dokonywać w niej dowolnych zmian bez konsultacji z autorami. Scenariusz wystawy powinien, ich zdaniem, zachować integralność i spójność. Nie można więc wystawy dowolnie zmieniać, przestawiać kolejności, podmieniać eksponatów, bo zmienia się wtedy sens całej opowieści, jej wydźwięk i treść.
Żądają więc powrotu do stanu sprzed 29 października 2017 roku.
Zapytałem Janusza Marszalca, byłego wicedyrektora, czy argument Nawrockiego o konieczności wzmocnienia polskiego przekazu w MIIWŚ go nie przekonuje.
Marszalalec: - Polskich bohaterów w czasie wojny były tysiące. Jest z czego wybierać. My wybraliśmy takich, jacy pasowali do naszego scenariusza. Jeśli dyrektor Nawrocki chce dokonać innego wyboru, ma do tego prawo. Niech stworzy swoją wystawę, swoją własną narrację, a nie dewastuje naszą. Ale Nawrocki to tylko wykonawca zleceń Jarosława Kaczyńskiego. Moi zdaniem nie przystoi przeliczanie polskich bohaterów na centymetry kwadratowe. Irena Sendlerowa nie była wcale schowana za hydrantem, ale jest w zaułku, w którym można się było zatrzymać, posiedzieć w ciszy, zastanowić nad tym, co robiła. To dobre miejsce do kontemplacji. Nie licytujmy się, kto jest większym patriotą i kto pokaże większe zdjęcie Pileckiego, bo nie o to chodzi, ale o rzeczowe przemyślenie naszej historii.
Płotnicka zamiast ojca Kolbe
W pozwie, który czytaliśmy, jest wyjaśnione, dlaczego na oryginalnej wystawie, przed zmianami, zabrakło ojca Maksymiliana Kolbe, a pokazana została niejaka Helena Płotnicka.
Twórcy wystawy wyjaśnili: “Helena Płotnicka stanowi z pewnością jedną z najważniejszych postaci na całej wystawie, a jej losy odgrywają istotną rolę z punktu widzenia ideowych założeń muzeum i jego misji. Helena Płotnicka działała w Armii Krajowej i Batalionach Chłopskich, angażowała się w dostarczanie korespondencji, żywności, lekarstw dla więźniów Auschwitz. Z tego powodu 15 marca 1943 roku została aresztowana i osadzona w tym obozie. W kwietniu 1944 roku zmarła tam na tyfus. Osierociła sześcioro dzieci. Jej postać, nieznana w ogóle szerszemu kręgowi odbiorców, pokazuje heroizm zwykłych ludzi, za który często trzeba było płacić najwyższą cenę. Wybór właśnie tej postaci był świadomą decyzją autorów. Jego celem było upamiętnienie i oddanie hołdu tysiącom anonimowych bohaterek i bohaterów wojny, których poświęcenie było niemniejsze niż w przypadku powszechnie znanego i jak najbardziej słusznie czczonego za swą męczeńską śmierć w obozie ojca Maksymiliana Kolbego”.
Co na to Karol Nawrocki, obecny dyrektor MIIWŚ? Jego oświadczenie stwierdza: „Pominięcie postaci św. o. Maksymiliana Kolbego jest jednym z największych i karygodnych zaniechań, jakich dopuścili się autorzy pozwu. Postać św. Maksymiliana bowiem jest nie tylko prawdziwą ikoną martyrologii Polaków i polskich duchownych zarazem, ale stanowi przykład postawy łamiącej terror niemieckich obozów zagłady. Zawiera w sobie nie tylko to, co jest treścią martyrologii innych ofiar – takich jak Helena Płotnicka – ale również pokazuje, że w warunkach obozowych, pozbawiony w zamierzeniu oprawców podmiotowości, godności ludzkiej, a nawet nazwiska polski zakonnik zdolny był do ofiary z własnego życia dla innego człowieka, którą Niemcy, zaskoczeni taką postawą, po prostu zaakceptowali. Jest to bodaj jedyny przypadek, kiedy więzień podjął decyzję o życiu i śmierci, która do tego momentu spoczywała niepodzielnie w rękach niemieckich zbrodniarzy. Czy taka postać i taka postawa zasługują na całkowite pominięcie?
Wcześniej, bo w marcu, Marszalec zarzucił też Nawrockiemu, że ten wykorzystuje tragedię rodziny Ulmów w grze politycznej: - Muzeum miało być wolne od polityki. Dzisiaj jest narzędziem w ręku niespełnionego polityka. Jest na to tylko jedno określenie – moralny szantaż. Bez cienia wahania wykorzystuje zamordowaną przez Niemców rodzinę Ulmów w politycznej grze. Co znaczy podpisanie zdjęcia Ulmów słowami “Polacy wobec Zagłady”? Nie ma tu całej gamy postaw, jest tylko pomoc. Gdzie się podziały inne postawy? Oprócz postaw pozytywnych, były też przecież postawy negatywne. Nie ma tu informacji, kto wydał Ulmów, a to jest informacja zasadnicza. Jak wiemy, wydał ich Polak. To próba ukrycia niewygodnego faktu. Gdzie jest cały kontekst? Nawrocki traktuje wystawę jako wyklejankę i gazetkę ścienną.
Przesłuchanie świadków jednej i drugiej strony sąd w Gdańsku wyznaczył na 10 i 17 października.