Trwa ładowanie...
fragment
15-04-2010 10:48

Seria niefortunnych zdarzeń 7. Wredna wioska

Seria niefortunnych zdarzeń 7. Wredna wioskaŹródło: Inne
d1m33pu
d1m33pu

ROZDZIAŁ DRUGI

Gdy podróżujesz autobusem, na pewno trudno ci się zdecydować, gdzie usiąść: czy przy oknie, czy od przejścia, czy może pośrodku, o ile siedzenia są potrójne. Miejsce od przejścia ma tę zaletę, że można w każdej chwili swobodnie wyprostować nogi, ma jednak tę wadę, że inni pasażerowie będą nas potrącać, a nawet zdarzyć się może, że ktoś nadepnie nam na odcisk lub zachlapie czymś ubranie.

Miejsce przy oknie ma tę zaletę, że zapewnia świetny widok na krajobraz, ma jednak tę wadę, że siedzący tam pasażer musi obserwować z bliska śmierć owadów rozbijających się o szybę rozpędzonego pojazdu. Natomiast miejsce pośrodku nie ma żadnej z wyżej wymienionych zalet, za to ma jeszcze jedną dodatkową wadę, tę mianowicie, że osoby siedzące po obu naszych stronach mają skłonność do polegiwania na nas, gdy się zdrzemną.

Widzicie więc sami, że lepiej od razu wynająć limuzynę albo muła, zamiast decydować się na podróż autobusem. Niestety, sieroty Baudelaire nie miały dość pieniędzy, aby wynająć limuzynę, a podróż do WZS na grzbiecie muła zajęłaby im kilka tygodni, i dlatego właśnie jechały do swojego nowego domu autobusem.

Gdy ujrzały znajome inicjały na okładce broszury, zlękły się zrazu, że bardzo trudno będzie przekonać pana Poe, żeby tę właśnie miejscowość wybrał na ich nowego opiekuna - lecz w tej samej właśnie chwili rozdzwonił się jeden z telefonów na biurku bankiera, a po skończonej rozmowie pan Poe był już zbyt zaaferowany własnymi sprawami, aby kłócić się z dziećmi.

d1m33pu

Ledwie wystarczyło mu czasu na załatwienie formalności z radą miejską i odprowadzenie Baudelaire'ów na przystanek autobusowy. Gdy ich wyprawiał - co znaczy, że wsadził sieroty do autobusu, zamiast zrobić im grzeczność i odwieźć je osobiście do nowego domu - polecił im, by zaraz po przyjeździe zameldowali się w Ratuszu WZS, i kazał sobie obiecać, że nie zrobią nic, co naruszyłoby dobre imię jego banku.

Nim się Baudelaire'owie obejrzeli, Wioletka już siedziała na miejscu od przejścia, otrzepując zakurzony płaszczyk i masując nadepnięty palec u nogi, Kłaus siedział przy oknie i usiłował dostrzec krajobraz przez grubą warstwę rozgniecionych owadów, a Słoneczko siedziało pomiędzy nimi, żując przegródkę fotela.

- Nie opiera! - warknęło groźnie, wywołując tym uśmiech na twarzy brata.
- Nic się nie martw, Słoneczko - powiedział Klaus. - Będziemy uważali, żeby się na tobie nie oprzeć, gdybyśmy się zdrzemnęli. Nie mamy zresztą wiele czasu na drzemkę, za chwilę po- winniśmy dojechać do WZS.
- Jak myślisz, co oznacza ten skrót? - spytała Wioletka. - Ani w broszurze, ani na mapie, ani Klaus wytężył wzrok poprzez warstwę rozgniecionych na szybie owadów.
- Płasko - odparł.

Wioletka i Słoneczko nachyliły się do okna i stwierdziły, że ich brat mówi prawdę. Krajobraz wyglądał tak, jakby ktoś narysował linię horyzontu- "horyzont" oznacza tutaj "granicę gdzie kończy się niebo a zaczyna ziemia " - a potem zapomniał dorysować cokolwiek innego. Jak okiem sięgnąć, rozciągała się sucha, płaska ziemia, na której nie było nic, o co można by oko zaczepić, najwyżej pojedyncze płachty porzuconych przy szosie gazet, które na chwilę podrywał z ziemi przejeżdżający autobus.

d1m33pu

- Nie widzę żadnej miejscowości - powiedział Klaus. - Czyżby WZS leżało pod ziemią?
- Nowedri! - zaprotestowało Słoneczko, komunikując: ,;Wcale mi się nie uśmiecha mieszkanie pod ziemią!".
- A może to tam? - wyraziła przypuszczenie Wioletka, mrużąc oczy z wysiłku. - Widzicie tam daleko, na horyzoncie, tę mglistą czarną smugę? Wygląda stąd jak dym, ale może domy tak wyglądają z daleka?
- Nic nie widzę - odparł Klaus. - Pewnie zasłania mi ta rozgnieciona ćma. Zresztą, mglista smuga na horyzoncie to może być fatamorgana.
- Fata? - zaciekawiło się Słoneczko.
- Fatamorgana to złudzenie optyczne, częste zwłaszcza podczas upałów - wyjaśnił Klaus. - Wywołują je załamania światła przechodzącego przez na przemian gorące i zimne warstwy powietrza. Zwana jest również mirażem, ale ja wolę słowo fatamorgana.
- Ja też - przyznała Wioletka. - Miejmy jednak nadzieję, że to nie jest ani miraż, ani fatamorgana. Miejmy nadzieję, że to WZS.
- WZS! - zawołał kierowca i autobus zatrzymał się. - WZS! Pasażerowie wysiadający w WZS proszeni są do wyjścia!

Baudelaire'owie wstali, pozbierali swoje manatki i zaczęli przeciskać się przejściem, lecz gdy dotarli do drzwi autobusu, zawahali się, widząc przed sobą tylko płaski, pusty krajobraz.

- Czy to na pewno przystanek WZS? - spytała kierowcę Wioletka. - Myślałam, że WZS to miejscowość?
- Zgadza się - potwierdził kierowca. - Trzeba teraz iść w stronę tej mglistej czarnej smugi na horyzoncie. Fakt, że stąd wygląda jak... no, ten, tego, nie pamiętam jak się nazywa to złudzenie optyczne... w każdym razie tam jest ta miejscowość.
- A nie mógłby nas pan podwieźć trochę bliżej? - zaryzykowała nieśmiało Wioletka. - Jeste- Śmy z małym dzieckiem, a to zdaje się bardzo daleko.
- Chętnie bym wam pomógł - odparł uprzejmie kierowca, patrząc na Słoneczko - ale Rada Starszych wprowadziła bardzo surowe zasady.

d1m33pu

Wszystkich pasażerów do WZS muszę wysadzać tutaj, w przeciwnym razie naraziłbym się na surową karę.
- Rada Starszych? A cóż to takiego? - spytał Klaus.
- Hej tam! - krzyknął ktoś z tyłu autobusu. - Powiedz pan tym dzieciakom, żeby szybciej wysiadały! Drzwi otwarte i pełno owadów wpada do środka!
- Wysiadka, dzieciaki - zarządził kierowca.

Baudełaire'owie wysiedli więc na płaski teren WZS. Drzwi autobusu zamknęły się za nimi, kierowca machnął im ręką i autobus ruszył, pozostawiając dzieci same na pustej równinie. Sieroty patrzyły jeszcze chwilę za coraz mniejszym autobusem, a potem odwróciły się do mglistej czarnej smugi swego nowego domu.

- No tak, teraz coś widzę - stwierdził Klaus, mrużąc oczy za szkłami okularów. - Tylko oczom nie wierzę. Dojście tam zajmie nam chyba całe popołudnie.
- Więc nie gadajmy, tylko ruszajmy - zakomenderowała Wioletka, sadzając Słoneczko na szczycie swojej walizki. - Całe szczęście, że ta walizka jest na kółkach - powiedziała krzepiąco do siostrzyczki. - Dzięki temu będę cię mogła ciągnąć.
- Dzinki! - powiedziało Słoneczko, komunikując: "To bardzo uprzejmie z twojej strony!".

d1m33pu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1m33pu