Samotny hulaka. Rzecz o protokulturze ery pop
Rok wydania | 2012 |
Żyjemy w czasach wyjątkowych. Odwieczne marzenie o pokoju i wolności wreszcie przestało być mitem i snem wizjonerów i artystów, a stało się codzienną rzeczywistością nas wszystkich. Śmiało przekraczamy granice i napawamy się tą naszą wolnością, odwiedzamy dalekie miejsca, poznajemy dalekie kraje i nowych ludzi – czujemy, że bierzemy udział w czymś wielkim, czujemy się częścią jakiegoś wielkiego dzieła na światową skalę. A jednak nie jesteśmy zbyt skorzy, by poszukiwać odpowiedzi na pytanie: co to takiego, to wielkie coś, w czym rzekomo świadomie i podobno z własnej woli bierzemy udział?
Być może wyczuwamy podświadomie, jako istoty obdarzone przecież głęboką intuicją, że coś tu nie gra, że nie do końca jesteśmy informowani o istocie gry, do udziału w której czujemy się nieraz natrętnie i bezczelnie nakłaniani i przymuszani. Czy lepiej jest wiedzieć, czy może lepiej nie wiedzieć, w czym tkwi się po uszy, i aż do końca grać swoją, nieraz narzuconą, rolę? Czy świadomość i wiedza mogą faktycznie coś zmienić, a może tylko niepotrzebnie zakłócą nasz nieświadomy błogostan i spowodują niebezpieczny i zbędny dyskomfort emocjonalny?
Amerykanie powiadają: „ignorance is bliss”, dlatego na te pytania powinien odpowiedzieć sobie każdy czytelnik, jeszcze zanim sięgnie po lekturę Tomasza Kozłowskiego Samotny hulaka. Rzecz o protokulturze ery pop. Po jej zakończeniu na pewno nikt nie będzie w stanie tym samym okiem oglądać kolejnego odcinka „Klanu”, czy śmiać się bezwiednie z kolejnego chamskiego dowcipu bystrego skąd inąd Kuby Wojewódzkiego.
Tomasz Kozłowski, socjolog, socjoantropolog i zwolennik popularnego na Zachodzie nurtu psychologii ewolucyjnej, to pisarz obdarzony wielkim talentem do rozkładania zadanego tematu na czynniki pierwsze. Próżno by doszukiwać się w jego pracy litości, pobłażania, emocjonalnego stosunku do tematu, czegokolwiek więcej niż tylko „szkiełka i oka”. Zapewne gdyby, zamiast pracować w Katedrze Socjologii Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych w Poznaniu, prowadził testy na zwierzętach na Wydziale Biologii czy Weterynarii, bez mrugnięcia okiem wyciskałby szczury do probówki i usprawiedliwiał to dobrem nauki. W taki właśnie sposób Kozłowski potraktował temat swojej pracy, czyli to, czym dziś zachwycamy się najbardziej, na co dzień i bezustannie – kulturę pop ery konsumpcyjnej.
Kozłowski wychodzi od analizy form komunikacji i tego, w jaki sposób ewoluowały one na przestrzeni ostatnich dwóch wieków oraz jakie konsekwencje miało to dla wymiany informacji. Spostrzeżenia swoje koreluje z analizą naszej genetycznie ukształtowanej struktury psychicznej. Pisze on: „nasza ewolucyjna przeszłość oraz ograniczenia, jakie w ciągu milionów lat zdołała na nas nałożyć niczym obrożę, odbija się między innymi w rozrywce, w treściach, jakie preferujemy, jak również w formach, które skutecznie przemawiają do naszej psychiki”.
Zestawienie tych dwóch elementów służy mu jako fundament do głębszego przebadania wszystkich aspektów aktualnej oferty (pop)kultury i rozrywki, od seriali telewizyjnych, poprzez kino i telewizyjne show, aż po Internet ery Web 2.0 i społeczności portalowe. Niczego nie pomija. Nad niczym nie rozwodzi się, ani nie użala. Prowadzi od początku do końca bezwzględną i zimną, naukową wiwisekcję, nie pomijając w tym również perspektywy historycznej ery PRL-u. Wnioski do jakich dochodzi, również są tylko bezpośrednim wynikiem zastosowanej metody – próżno doszukiwać się w nich głosu nadziei, czy optymizmu postmodernistycznej fali new age. Największym jego dokonaniem jest nie przekonanie czytelnika do swoich racji czy spostrzeżeń, ale bezwzględne obnażenie otaczającej nas zewsząd i walczącej o każdą chwilę naszego wolnego czasu rzeczywistości ery konsumpcyjnej oraz jej bezwzględnych i w większości próżnych motywów. Niestety prawda okazuje się być dość trudna do zaakceptowania.
Wolelibyśmy wierzyć, że żyjemy w czasach tworzenia się nowej, wspaniałej, ogólnoludzkiej i globalnej kultury, która połączy wszystkich ludzi więzią przekraczającą sztucznie narzucone granice. Tę iluzję rozwiewa Tomasz Kozłowski w swojej książce i tłumaczy również, dlaczego jest to po prostu całkowicie niemożliwe. To jednak nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że w pewnym sensie Tomasz Kozłowski opowiada nam faktycznie o zmierzchu kultury, a nie daje żadnych gotowych rozwiązań na to, jak mu zapobiec. Po części zresztą wydaje się to już jednak niemożliwe…
Numer ISBN | 978-83-62726-63-9 |
Wymiary | 145x205 |
Gatunek | Kultura i sztuka |
Oprawa | 1 |
Liczba stron | 446 |
Podziel się opinią
Komentarze