[...]
Schodzi艂em wszystkie knajpy w rynku i okolicach, wujek wsi膮k艂, Mod臋 Polsk膮 zamkn臋li, zosta艂em bez garnituru i bez wujka. W kieszeni brz臋cza艂o kilka z艂otych, wr贸ci艂em na dworzec, kupi艂em bilet i usiad艂em na 艂awce. Wtem jaka艣 ogromna si艂a zepchn臋艂a mnie na ziemi臋. Tym podmuchem huraganu by艂 wujek. Trzyma艂 w r臋kach bia艂膮 reklam贸wk臋, a na szyi telepa艂 mu si臋 wieniec pogrzebowy. Pijany ledwo si臋 prostowa艂, ale by艂 jaki艣 inny, o偶ywiony. Przez zapite oczy wygl膮da艂o ma艂e szcz臋艣cie, duma.
- Gdzie wujek by艂? - zapyta艂em. - Szuka艂em wujka we wszystkich knajpach. Mod臋 Polsk膮 zamkn臋li, nie mam garnituru. Co zrobimy?
- Ha, nie masz garnituru. Ha! - Powt贸rzy艂. - Masz garnitur, i to jaki, buty te偶 masz, wszystko gra, wszystko gra i cyka jak w szwajcarskim zegarku. Wygra艂em w pokera kas臋, garnitur i buty te偶 dla ciebie wygra艂em, no popatrz, jak ula艂 na ciebie, bo nieboszczyk, dla kt贸rego syn kupi艂 ten gajerek, by艂 twoich rozmiar贸w, no przymierz, przymierzaj - krzycza艂 podniecony wujek.
Wyj膮艂em z reklam贸wki czarn膮 marynark臋 bez podszewki i sztywnik贸w. W艂o偶y艂em na siebie. Rzeczywi艣cie, pasowa艂a.
- No widzisz, widzisz, jak wujek zagra, to nie ma bata, a teraz buty, wskakuj - rozkaza艂.
Wyci膮gn膮艂em z reklam贸wki czarne trzewiki na tekturowych podeszwach.
- Tektur膮 si臋 nie martw, to dla trupa, p贸jdziemy jutro do szewca, przyklei ci normalne, takie porz膮dne dla 偶ywych, a wieniec to dla mnie, schowam sobie w szafie. Jak mnie b臋d膮 grzeba膰, to z艂o偶ysz na moim grobie - powiedzia艂 wujek. To by艂 m贸j pierwszy garnitur. Pasowa艂 idealnie, buty te偶, bo szewc Kolanko doklei艂 do nich pi臋kne podeszwy. Szed艂em do poloneza w pierwszej parze, a profesorowie patrzyli z podziwem, jak miarowo prowadz臋 ca艂y korow贸d, i do g艂owy nikomu nie przysz艂o, 偶e mam na sobie wygrany przez wujka garnitur oraz buty dla nieboszczyka - dalej trzymam je na pami膮tk臋.
[...]
Kto艣 zapuka艂 do przeszklonych drzwi. Odwr贸ci艂em g艂ow臋. To by艂 cz艂owiek od wichury we w艂osach, kr贸liczych z臋b贸w, zdech艂ych 艣limak贸w i genetycznie zw臋偶onych punkt贸w widzenia. Zapyta艂, czy wolne. Zacz臋li艣my rozmawia膰. Te偶 jecha艂 do Colchesteru.
- A to co jad艂e艣 na peronie, to by艂y zdech艂e 艣limaki? Roze艣mia艂 si臋 szczerze.
- To jest mango kiszone w soli morskiej. Chcia艂by艣 spr贸bowa膰? - Znowu si臋 roze艣mia艂. - Kiszone mango...
To takie proste i genialne zarazem, ale bez tego spotkania nigdy w 偶yciu nie znalaz艂bym logicznego por贸wnania. Przecie偶 te lipcowe trupy z naszej kostnicy pachnia艂y jak kiszone mango w soli morskiej.