* Ryszard Kapuściński gościł w Toruniu, gdzie uhonorowano go nagrodą literacką miast bliźniaczych Torunia i Getyngi im. Samuela Bogumiła Lindego. Odbierał ją jesienią 1999 r. wraz z wybitną niemiecką pisarką Christą Wolf.*
– Strasznie to przeżywał – wspomina Michał Staśkiewicz, były szef wydziału kultury toruńskiego magistratu, który Kapuścińskiemu i jego żonie pokazywał miasto.
– Przez trzy dni pan Ryszard z ogromnym zainteresowaniem zwiedzał zabytki Torunia. Nie zapomnę jego serdecznej rozmowy z kościelnym kościoła Najświętszej Marii Panny, który nie miał pojęcia, że to wielki reporter pyta go o szczegóły jego zajęć. Zresztą on bardzo szybko przechodził na ty. Nie zapomnę chwili, gdy piliśmy wino i pan Ryszard w zadumie powiedział, że chętnie zamieszkałby w Toruniu – opowiada Staśkiewicz.
Przed uroczystą galą wręczenia nagrody w wielkiej Sali Mieszczańskiej Dworu Artusa, Kapuściński miał wielką tremę. „Michał, to mnie podnieca. Przecież ja nigdy nie miałem nic wspólnego z Niemcami” – tak Staśkiewicz cytuje jego słowa przed wyjściem na scenę.
Kilka dni później w prywatnym liście przesłanym do swego toruńskiego gospodarza napisał, iż było to dla niego ogromne przeżycie.
Ryszard Kapuściński był jednym z nielicznych laureatów nagrody Lindego, który nie poprzestał na jej odebraniu. Jako laureat przyjął zaproszenie na wykłady na uniwersytecie w Getyndze.
– Wiem, że gdy tam pojechał, to przecierał ze zdumienia oczy, widząc księgarnie zapełnione jego książkami w niemieckich przekładach. Getyńczycy fetowali go niczym laureata Nobla z ich miasta, a on zachowywał się jakby go nie było. Nie wiem czy w kontaktach z ludźmi bardziej był skromny, czy bezpośredni – powiedział Staśkiewicz.