Trwa ładowanie...

Rękopis znaleziony w szufladzie. Syn Tolkiena wydaje kolejne dzieło ojca.

Jak donosi "Entertainment Weekly", 30 sierpnia 2018 r. na półkach księgarń pojawi się nieopublikowana do tej pory powieść J.R.R. Tolkiena "The Fall of Gondolin”. To już kolejne dzieło mistrza literatury fantasy, wydane pośmiertnie. Zastanawiam się tylko, czy z korzyścią dla pisarza.

Rękopis znaleziony w szufladzie. Syn Tolkiena wydaje kolejne dzieło ojca.Źródło: Materiały prasowe
di98d3z
di98d3z

Mam sporo wątpliwości, czy ta informacja ucieszyłaby samego autora. Bo czy Tolkien faktycznie pozwoliłby na oddanie w ręce czytelników książek, których nigdy nie ukończył?

Zresztą zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Identyczna sytuacja miała miejsce z "Niedokonczonymi opowieściami”, "Beren i Luthien”, czy „Opowieścią o Kullervo”. Wszystkie zostały odnalezione i zredagowane przez jego najstarszego syna, Christophera na którego barkach spoczywa opieka nad literacką spuścizną ojca.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Ten jednak, kto zgłębił biografię mistrza, wie że cechowała go "chorobliwa perfekcja”. Był do przesady analityczny i precyzyjny a pracom nad tworzoną przez siebie mitologią oddawał się bez reszty. A żeby przybliżyć wam ów zwrot "chorobliwa perfekcja” dodam, że swoje najważniejsze dzieło, "Silmarillion" tworzył od 1917 do 1973, czyli do daty swojej śmierci. Tak naprawdę, nigdy nie go nie ukończył. Według biografii autorstwa Humphreya Carpentera, Tolkien wciąż coś kreślił i poprawiał i nigdy nie czuł się usatysfakcjonowany końcowym efektem. To dzięki Christopherowi, "Silmarillion" ujrzało światło dzienne w cztery lata po śmierci ojca. I chwała mu za to!

di98d3z

Po kilku latach ciszy, Christopher poukładał i zredagował "Niedokończone opowieści", a w ciągu ostatnich trzech lat wydał kolejne książki ojca. Również te wczesne, jak "Opowieści o Kullervo”, z których ojciec nigdy nie był zadowolony. Zresztą po publikacji zdobyły kiepskie recenzje.

Nasuwa się zatem pytanie, czy jest sens dawać zielone światło temu, co było ledwie szkicem, wersją początkową, która naturalnie ma wiele braków? Czy nie jest tak, że gwałcimy w ten sposób ostatnią wolę pisarza?

Po informacji, że syn Tolkiena zamierza wydać "The Fall of Gondolin” w mediach zawrzało od komentarzy. Od razu jednak wyjaśnijmy i odepchnijmy ataki hejterów: *Christopherowi nie może chodzić o pieniądze. Gdyby tak było, to nie stopowałby ekranizacji dzieł ojca. *

Pomimo wielu inicjatywach Warner Bros, syn pisarza nigdy nie zgodził się na zekranizowanie pozostałych książek Tolkiena i zawsze przedkładał jego literacką spuściznę ponad wpływy z filmowych licencji. *Sytuacja uległa zmianie dopiero w ubiegłym roku, gdy 89-letni wówczas Christopher Tolkien odszedł ze stanowiska Tolkien Estate. *

di98d3z

Dzieki temu umowy o które zabiegały wytwórnie filmowe stały się możliwe, co podchwycił Amazon Studios. Serialowa wytwórnia bowiem zamierza nakręcić pięć sezonów "Władcy Pierścieni”, które będą kosztować miliardy dolarów.

Boję się polskiego wydania "The Fall of Gondolin”. Boję się, bo mój obraz mistrza jest niemal jak świety obrazek na domowym ołtarzyku. Pozbawiony wad i pewnie trochę odrealniony. A jednak mimo strachu i tak kupię nową powieść, bo tym charakteryzuje się całkowite oddanie i uwielbienie dla pisarza, który stworzył Śródziemie. I myślę, że na tym właśnie polega fenomen dzieł wydawanych pośmiertnie. Boimy się ale czytamy, żeby móc być bliżej autora i poznać go z innej, bardziej ludzkiej strony.

di98d3z
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
di98d3z