Trwa ładowanie...
fragment
01-10-2010 23:00

Raj tuż za rogiem

Raj tuż za rogiemŹródło: Inne
d4czpsa
d4czpsa

I. Flora w Auxerre ###Kwiecień 1844 Otworzyła oczy o czwartej nad ranem i pomyślała: Dziś zaczynasz zmieniać świat, Florita. Nie przerażała jej perspektywa, że uruchomi maszynerię, która za kilka lat przeobrazi ludzkość, bo znikną podstawy niesprawiedliwości.

Była spokojna, czuła w sobie siłę, by stawić czoło trudnościom, które pojawią się po drodze. Podobnie jak tamtego popołudnia w Saint-Germain, przed dziesięcioma laty, na pierwszym zebraniu zwolenników Saint-Simona, w którym uczestniczyła, kiedy słuchała Prospera Enfantina opowiadającego o pracy zbawicieli, którzy mieliby odkupić świat, przyrzekła sobie z mocnym postanowieniem: Kobietą-mesjaszem będę ja. Biedni wyznawcy Saint-Simona z ich niesłychanymi hierarchiami, fanatycznym umiłowaniem nauki oraz ideą, że wystarczy wybrać do rządu przemysłowców i zarządzać społeczeństwem tak jak przedsiębiorstwem, aby osiągnąć postęp! Zostawiłaś ich za sobą daleko w tyle, Andaluzyjko.

Wstała z łóżka, umyła się i ubrała bez pośpiechu. Poprzedniego wieczoru, zaraz po tymjakją odwiedził malarz Jules Laure, aby życzyć powodzenia w podróży, spakowała bagaże, które z pomocą służącej Marie-Madeleine oraz sprzedawcy wody N oela Taphanela zostały zniesione na dół i ustawione koło schodów. Sama zajęła się torbą ze świeżo wydrukowanymi egzemplarzami Jedności robotniczej; musiała przystawać co kilka stopni, żeby nabrać tchu, bo była bardzo ciężka. Kiedy pod dom na rue du Bac zajechała dorożka, która miała zawieźć ją na nabrzeże, Flora już od wielu godzin była przygotowana do drogi.

Wciąż jeszcze panowała noc. Wygaszono gazowe latarnie na rogach ulic i woźnica, otulony płaszczem, spod którego widać było tylko jego oczy, popędzał konie, strzelając z bata. Usłyszała bicie dzwonów kościoła Saint-Sulpice. Opustoszałe i ciemne ulice wyglądały widmowo. Ale u nabrzeży Sekwany już roiło się od podróżnych, bagażowych i marynarzy szykujących się do odpłynięcia. Usłyszała komendy i nawoływania. Kiedy statek podniósł kotwicę i zaczął zostawiać za sobą smugę piany na szarobrązowych wodach rzeki, słońce już świeciło na wiosennym niebie i Flora popijała ciepłą herbatę w swojej kabinie. Nie tracąc czasu, zanotowała w dzienniczku: 12 kwietnia 1844 roku. I zajęła się obserwowaniem towarzyszy podróży.

Dopłyną do Auxerre o zmierzchu. Masz dwanaście godzin na wzbogacenie swojej wiedzy o biednych i bogatych wśród tego podróżującego statkiem ludzkiego zbiorowiska, Florita. Podróżowali nieliczni mieszczanie. Natomiast było wielu marynarzy z innych statków, którzy przywozili do Paryża produkty rolne z Joigny i Auxerre i teraz wracali do swoich portów.

d4czpsa

Otaczali kręgiem swego pryncypała, kosmatego rudzielca, smagłego pięćdziesięciolatka, z którym Flora odbyła przyjacielską rozmowę. Siedział teraz na pokładzie wśród swoich ludzi i o dziewiątej rano dyskretnie rozdawał im chleb, po siedem, może osiem rzodkiewek, odrobinę soli i po dwa jajka na twardo na głowę. A w cynowym kubku, który krążył z rąk do rąk, łyk miejscowego wina. Przewożący towary marynarze zarabiali półtora franka dziennie za swoją pracę, natomiast w czasie długich zim biedowali, żeby przeżyć. Praca pod gołym niebem była ciężka w porze deszczu. Ale w stosunku tych ludzi do ich pryncypała Flora nie zauważyła służalczości jak u marynarzy angielskich, którzy z trudem zdobywali się na odwagę, by spojrzeć w oczy swoim szefom. A tutaj o trzeciej po południu pryncypał rozdawał swoim ludziom ostatni posiłek dnia składający się z plastrów szynki, sera i chleba. Siedzieli kręgiem i jedli w milczeniu.

W porcie Auxerre trzeba było wyładować bagaże przy bardzo złej pogodzie. Ślusarz Pierre Moreau zarezerwował Florze pokój w usytuowanym w centrum miasta małym, starym hoteliku, do którego dotarła o świcie. Kiedy rozpakowywała walizki, zaczęło się robić widno. Położyła się do łóżka, wiedząc, że nie zmruży oka. Ale kiedy tak leżała przez kilka godzin i przez kretonowe zasłonki w oknie obserwowała, jak dnieje, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie oddawała się marzeniom dotyczącym swojej misji, nie myślała o uciemiężonej ludzkości ani o robotnikach, których miała zwerbować do Jedności Robotniczej.

Myślała o domu, w którym się urodziła w Vaugirard, na peryferiach Paryża, w dzielnicy tych mieszczuchów, których teraz nie cierpiała. Czy pamiętasz tamten obszerny, wygodny dom z wypielęgnowanym ogrodem i zapracowaną służbą, a może opowieści na jego temat, które snuła twoja matka, kiedy już nie byłyście bogate, ale cierpiałyście biedę i bezradna seiiora szukała pociechy w błogich wspomnieniach, gdy tymczasem żyła pod przeciekającym dachem, w nieładzie i ciasnocie obskurnych dwóch pokoików przy rue du Fouarre?

Musiałyście tam szukać schronienia, odkąd władze odebrały wam dom w Vaugirard, twierdząc, że małżeństwo twoich rodziców zawarte w Bilbao, w obecności wydalonego z ojczyzny francuskiego księdza, było nieważne i że don Mariano Tristan, Hiszpan z Peru, posiada obywatelstwo kraju, z którym Francja znajduje się w stanie wojny.

d4czpsa

Prawdopodobnie, Florita, z lat dzieciństwa zachowałaś w pamięci tylko to, co opowiadała ci matka. Byłaś zbyt mała, żeby pamiętać ogrodników, służące, meble pokryte jedwabiem i aksamitem, ciężkie kotary, przedmioty ze srebra, złota, kryształy i ręcznie malowane kafelki, które zdobiły salon i jadalnię. Madame Tristan uciekała do wspomnień o wspaniałej przeszłości w Vaugirard, aby nie widzieć niedostatków i nędzy oraz cuchnącego placu Maubert z tłoczącymi się żebrakami, włóczęgami i przestępcami oraz pełnej knajp rue du Fouarre, gdzie spędziłaś późniejsze lata dzieciństwa, które już dobrze pamiętasz. Wnosić na górę i znosić na dół miednicę z wodą i worki ze śmieciami. Bałaś się, że na wysokich schodkach, które miały zniszczone, trzeszczące stopnie, spotkasz starego pijaka wuja Giuseppe, o purpurowej twarzy i opuchniętym nosie, który bezczelnie ci się przyglądał i często podszczypywał obleśną łapą.

Lata niedostatku, lęku, głodu, smutku, zwłaszcza wtedy gdy twoja matka popadała w wyniszczające otępienie, niezdolna do zaakceptowania swego nieszczęścia, które spadło na nią po tamtych czasach, kiedy żyła jak królowa u boku męża -swego prawowitego małżonka wobec Boga, na przekór wszystkim - don Mariana Tristany Moscoso, pułkownika wojsk króla Hiszpanii, zmarłego przedwcześnie na gwałtowny atak apopleksji, 4 czerwca 1807 roku, kiedy miałaś zaledwie cztery latka i dwa miesiące.

Również nieprawdopodobne, abyś dobrze pamiętała ojca. Pełna twarz, gęste brwi i podkręcone wąsy, lekko zaróżowiona cera, pierścienie na palcach, długie szare bokobrody- oto wizerunek don Mariana, który przywoływałaś w pamięci, jednak nie taki był prawdziwy obraz ojca, który podnosił cię, bo chciał, żebyś zobaczyła motyle latające wśród kwiatów w ogrodzie w Vaugirard, a czasem wzbraniał się przed podaniem ci smoczka, ten seiior, który spędzał długie godziny w swoim gabinecie, czytając kroniki francuskich podróżników do Peru, ten don Mariano, którego odwiedzał młody Bimón Bolivar, przyszły wyzwoliciel Wenezueli, Kolumbii, Ekwadoru, Boliwii i Peru. Te postacie znajdowały się na portrecie, przed którym matka zapalała świece w lichtarzu, w mieszkanku na rue du Fouarre. Tacy byli ludzie na portretach należących do don Mariana, które teraz znajdowały się w posiadaniu rodziny Tristan, w domu na ulicy Banto Domingo w Arequipie; mogłaś się im przyglądać całymi godzinami i w końcu nabrałaś przekonania, że ów wytworny,
elegancki, szczęśliwy mężczyzna był twoim przodkiem.

d4czpsa

Do uszu Flory docierały pierwsze poranne hałasy uliczne w Auxerre. Wiedziała, że już nie zaśnie. Zebrania zaczynały się o dziewiątej. Miała wiele umówionych spotkań dzięki ślusarzowi Moreau i listom polecającym od poczciwego Agricola Perdiguiera do przyjaciół z robotniczych towarzystw wzajemnej pomocy w tym regionie. Miałaś czas. Jeszcze krótka chwila spędzona w łóżku, która doda ci sił, abyś stanęła na wysokości zadania, Andaluzyjko.

Jak potoczyłoby się twoje życie, gdyby pułkownik don Marian o Tristan żył o wiele lat dłużej? Nie zaznałabyś biedy, Florita. Dzięki dobremu posagowi wyszłabyś za mąż za jakiegoś burżuja i pewnie zamieszkałabyś w Vaugirard, w pięknym domu otoczonym parkiem. Nie wiedziałabyś, co to znaczy kłaść się spać z żołądkiem ściśniętym z głodu, nie poznałabyś takich słów, jak dyskryminacja i wyzysk. Niesprawiedliwość byłaby dla ciebie pojęciem abstrakcyjnym.

A może rodzice zapewniliby ci wykształcenie: gimnazja, profesorów, wychowawcę. Jednak to wcale nie takie pewne: dziewczyna z dobrej rodziny otrzymywała wykształcenie tylko po to, aby zdobyć męża, być dobrą matką i gospodynią. Nie miałabyś pojęcia o wielu rzeczach, których potem musiałaś się nauczyć z konieczności. Owszem, nie robiłabyś błędów ortograficznych, które zawstydzały cię przez całe życie, i bez wątpienia przeczytałabyś więcej książek.

d4czpsa

Spędzałabyś całe lata na zajmowaniu się swoją garderobą, na pielęgnowaniu rąk, oczu, włosów, figury, prowadziłabyś światowe życie na spotkaniach towarzyskich, balach, w teatrach, na podwieczorkach, wycieczkach, na kokietowaniu.

Byłabyś pięknym pasożytem uwięzionym w kokonie dobrego małżeństwa. Nigdy nie byłabyś na tyle ciekawa, żeby się dowiedzieć, jaki to świat znajduje się poza obrębem twojej twierdzy, w której życie upływałoby ci w zamknięciu, w cieniu ojca, matki, męża i dzieci. Byłabyś maszyną do rodzenia, szczęśliwą niewolnicą, chodziłabyś na mszę w każdą niedzielę, przystępowałabyś do komunii w pierwsze piątki miesiąca i w wieku czterdziestu jeden lat byłabyś tęgą matroną z namiętną skłonnością do czekolady i nowenny.

Nie pojechałabyś do Peru, nie poznałabyś Anglii, nie zaznałabyś rozkoszy w ramionach Olimpii ani nie napisałabyś, mimo błędów ortograficznych, tych wszystkich książek, które wyszły spod twego pióra. I naturalnie nigdy nie zdawałabyś sobie sprawy, że istnieje niewolnictwo kobiet, ani nie przyszłoby ci na myśl, że aby się z niego wyzwolić, trzeba koniecznie połączyć się z innymi wyzyskiwanymi ludźmi i doprowadzić do pokojowej rewolucji, tak ważnej dla przyszłości rodzaju ludzkiego jak narodziny chrześcijaństwa przed 1844 laty.

"Lepiej, że umarłeś, mon cher papa" - roześmiała się, wyskakując z łóżka. Nie była zmęczona. Przez dwadzieścia cztery godziny nie odczuwała bólu pleców ani narządów kobiecych, nie czuła także chłodu w piersiach. Byłaś w doskonałym humorze, Florita.

d4czpsa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4czpsa

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj