Rafałem Kosik: zabawne, że moje książki trafiły do kanonu lektur
Pierwszy nakład książki o przygodach gimnazjalistów został wykupiony w ciągu dwóch tygodni, a fabuła zawiera elementy fantastyki naukowej. Rafał Kosik to autor, którego powinny poznać wszystkie dzieci. Własnie ukazała się jego nowa książka: "Felix, Net i Nika. Koniec świata jaki znamy".
Właśnie ukazała się kolejna część serii "Felix, Net i Nika”. Dlaczego czytelnicy musieli dłużej czekać na ten tom?
Zrobiłem przerwę, aby dokończyć moją powieść "Różaniec". Piszę również dla dorosłych. Dziesięć lat temu przerwałem prace nad Różańcem, żeby się skupić na „Felixie…” i przez lata dorośli czytelnicy dopingowali mnie, aby wrócić do Różańca. Zdecydowałem się na to dopiero wtedy, gdy dołączyli do nich ci czytelnicy serii "Felix, Net i Nika”, którzy się trochę zestarzeli. Zauważyłem ostatnio, że coraz więcej czytelników tej serii ma więcej niż osiemnaście lat. Niektórzy czytają serię od lat, dorastali razem z nią, niektórzy to rodzice, którzy podbierają książki swoim dzieciom. Młodsi czytelnicy narzekają czasem, że książka znaleziona pod choinką nosi ślady czytania przez Świętego Mikołaja :) Dlatego też "Felix, Net i Nika oraz Koniec Świata Jaki Znamy" to najbardziej dorosła część serii.
Problemy, o których pan pisze w tej książce, są zagrożeniem nie tylko dla młodych ludzi. Burza magnetyczna i np. brak prądu może sparaliżować życie wszystkich w dość krótkim czasie. Skąd pomysł na takie tematy?
Większość ludzi, zanurzona w codzienności, zupełnie nie bierze pod uwagę takich wydarzeń. Tymczasem jest to jeden z bardziej prawdopodobnych scenariuszy potężnej katastrofy, która może się nam przydarzyć. To jedno z tych wydarzeń, o które wypada zapytać: "nie czy, ale kiedy?”. Przygotowania i zabezpieczenia przed skutkami burzy magnetycznej są spychane na dalszy plan, gdyż są bardzo kosztowne, a takie zjawisko następuje stosunkowo rzadko. Ostatnia tak silna burza magnetyczna miała miejsce w roku 1859. Wówczas jedyne, co mogła uszkodzić, to sieć telegraficzna. Dziś Ziemię oplatają sieci energetyczne i telekomunikacyjne, więc zniszczenia byłyby nieporównanie większe. W Ameryce Północnej straty spowodowane blackoutem w 2003 roku, choć wynikały z innego powodu niż burza magnetyczna, szły w miliardy dolarów. A całkiem poza tym, taka katastrofa jest bardzo dobrym tłem dla powieści przygodowej.
Jak radzić sobie w takich sytuacjach?
To bardzo rozległy temat. Po pierwsze warto być przygotowanym, czyli na przykład mieć nawyk trzymania skromnych zapasów wody i żywności w domu. Po drugie – zdobyć choć podstawowe umiejętności, pozwalające przetrwać w trudnych warunkach: rozpalanie ognia, uzdatnianie wody do picia. Tak naprawdę jedynym sposobem uniknięcia takiej katastrofy są rozwiązania systemowe, polegające głównie na zabezpieczaniu infrastruktury, ale na to już przeciętny człowiek nie ma wpływu.
Felix, Net i Nika oraz Koniec Świata Jaki Znamy to już 15. część serii. Czy w czasie wydawania kolejnych tomów zaobserwował pan, że czytelnicy się zmienili? Czy nastolatki sprzed dziesięciu lat są podobne do obecnych? Czytają, interesują się podobnymi sprawami? Jak pan sądzi?
Obawiałem się, że rozwój technologii elektronicznych, a głównie mediów społecznościowych, znacząco zmieni przyzwyczajenia czytelników, okazało się jednak, że ci, którzy czytają książki, wykazują dużą odporność na pokusy łatwych i płytkich rozrywek. Mogę mówić o fanach serii, bo z nimi mam kontakt. Kiedyś gromadzili się na forach internetowych, teraz na grupach fejsbukowych. To wciąż inteligentni i ciekawi świata młodzi ludzie.
Jest pan bestsellerowym polskim autorem książek dla starszej młodzieży. Młodzi ludzie sami chętnie sięgają po pana książki. Czym przekonuje i zachęca pan czytelników?
Piszę również dla młodszych czytelników, dla nich jest seria "Amelia i Kuba”. Pierwsze opowiadania i powieści pisałem jednak dla czytelnika zupełnie dorosłego. Kiedy zdecydowałem się napisać coś dla nastolatków, długo zastanawiałem się, czego dziś oczekuje taki czytelnik. Na pewno różni się on znacząco od czytelnika z czasów sprzed internetu. Bombardowany z każdej strony bodźcami, nie skupi się na długich opisach przyrody. Moje książki to literatura przygodowa, wszak konkuruję z grami komputerowymi. Staram się też, aby zawsze było w nich dużo humoru. To w żadnym razie nie wyklucza przekazywania głębszych wartości. Krytycy podkreślają, że warstwę edukacyjną udaje mi się dyskretnie wpleść w akcję. Przecież nawet największe mądrości nie zostaną zauważone, jeśli książki nikt nie przeczyta, bo będzie nudna.
Jakie książki lubił pan czytać będąc nastolatkiem, w wieku swoich czytelników?
Od wczesnego dzieciństwa rodzice czytali mi książki, co zresztą polecam wszystkim, którzy chcą wychować swoje dzieci na mądrych dorosłych. Samodzielne lektury zaczynałem od klasyki: „Muminki”, Szklarski, Nienacki, Niziurski, Broszkiewicz i inni. Tak naprawdę wielkim odkryciem okazała się fantastyka, a głównie fantastyka naukowa, która towarzyszy mi do dziś.
Co pan teraz czyta najchętniej?
Pozostałem wierny fantastyce naukowej, i to tej w najtwardszym wydaniu: Peter Watts, Charles Stross, Jacek Dukaj, a ostatnio gwiazda chińskiej fantastyki – Cixin Liu. Od czasu do czasu sięgam po literaturę tzw. głównonurtową, niedawno przeczytałem Ścieżki północy Richarda Flanagana, teraz czytam Niksy Nathana Hilla. Najwięcej jednak czytam literatury popularnonaukowej oraz czasopism takich jak "Wiedza i Życie” czy "Świat Nauki” (polska edycja "Scientific American”). Sam przecież również piszę fantastykę naukową, powinienem być na bieżąco z aktualnym stanem wiedzy.
Jak czuje się pan jako klasyk? Wszak pierwszy tom "Felixa, Neta i Niki”, czyli Gang Niewidzialnych Ludzi znalazł się w lekturach obowiązkowych w szkole podstawowej.
Nie przepadałem za lekturami, więc jest zabawne, że teraz sam się w nich znalazłem. Nie czuję się klasykiem. Wydaje mi się, że na początku najważniejsze jest wyrobienie nawyku czytania, pokazanie dzieciakom, że to może być przyjemność. Dopiero potem powinien nadejść czas na klasykę. Mam nadzieję przyczynić się do tego, że młodzi ludzie polubią czytanie, dzięki czemu za parę lat będziemy mieli odrobinę mądrzejsze i bardziej świadome społeczeństwo.