Trwa ładowanie...

Przeżyła rzeź wołyńską. "To nie Ukraińcy byli źli, ale nacjonaliści ukraińscy z UPA"

Mateusz Madejski, dziennikarz WP i money.pl, wydał książkę-wywiad rzekę ze swoją babcią, która jako nastolatka przeżyła okupację sowiecką, niemiecką i rzeź wołyńską w 1943. Bohaterka po latach mówi: - Z naszymi sąsiadami Ukraińcami zawsze było świetnie, nawet nam życie uratowali.

Przeżyła rzeź wołyńską. "To nie Ukraińcy byli źli, ale nacjonaliści ukraińscy z UPA"Źródło: East News
d1l57bk
d1l57bk

Sebastian Łupak: Opowiadasz w książce ”Zosia z Wołynia” wojenną historię Zosi Hołub, czyli twojej babci. Jej życie jest przerażające i fascynujące, jak pewnie życie wielu osób, które przeżyły wojnę. Co czyni akurat życie Zosi wyjątkowym?

Mateusz Madejski: Z pewnością każdy, kto przeżył wojnę, ma niesamowite przeżycia. Moja babcia przeżyła kluczowe dla Polski momenty: wkroczenie Armii Czerwonej 17 września na tereny Kresów; rzeź wołyńską w 1943 roku. Później natrafiła na ukryte w komórce żydowskie dziecko. Uratowała je. Uciekła z transportu jadącego prawdopodobnie do Oświęcimia. Później wyjechała na tzw. ziemie odzyskane, gdzie poznała mojego dziadka – żołnierza wyklętego, który należał do WiN – organizacji Wolność i Niepodległość.

Dla mnie to była historia Polski w pigułce, widziana oczami zwykłej dziewczyny, Zosi z Wołynia, która miała wtedy naście lat. To nie była historia z podręcznika, ale opowieść na żywo. Nie pytałem jej o bitwy i generałów, pytałem o życie zwykłej dziewczyny z wołyńskiej wsi Biała Krynica. Idą fronty, żołnierze i sprzęt przejeżdżają przez wsie i miasteczka, w drodze na Stalingrad czy Berlin. Ale jak żyją wtedy cywile? Chciałem posłuchać, jak ona to zapamiętała.

Już na samym początku tej opowieści jest zaskoczenie. Babcia opowiada o przedwojennych Kresach jako terytorium, gdzie Polacy, Ukraińcy i Żydzi żyli właściwie bez większych konfliktów. Ludzie żyli w zgodzie, szanowali się, wieczorami spotykali na wspólnym placu, dwa języki się przenikały. Jest nawet taki obrazek przemawiający do wyobraźni, że w jednej szkole uczyli obok siebie ksiądz, pop i rabin. Dziś ciężko to sobie wyobrazić…

Dla mnie niesamowite było to, że moja babcia, jako młoda dziewczyna modliła się po katolicku w cerkwi, bo po prostu cerkiew była bliżej, a do kościoła było pięć kilometrów na piechotę.

Ludzie mieli ukraińskich znajomych, dwie wsie, polska i ukraińska, sąsiadowały ze sobą, niektórzy Polacy znali nawet jidysz. Pewnie były napięcia, ale chyba trochę podskórne. Polacy z Żydami spierali się głównie o handel. W pewnym momencie te emocje zostały jednak uruchomione. Eksplodowały.

d1l57bk

Wybuchły bardzo brutalnie. Skończyło się masakrą, rzezią wołyńską w 1943 roku. Twoja babcia podkreśla jednak – ku mojemu zaskoczeniu – że to nie Ukraińcy byli źli, ale nacjonaliści ukraińscy z UPA. ”Z naszymi sąsiadami Ukraińcami zawsze było świetnie, nawet nam życie uratowali” – mówi Zosia. Wspomina, że jak banderowcy szli już po nich, to sąsiad, Ukrainiec, dał jej rodzinie znak, żeby ukryli się w polu, w kłosach żyta. Tak przeżyli, mimo, że ich dom został spalony… ta obrona Ukraińców ciebie nie dziwi?

Nie. Nie każdy z nich dał się porwać ideologii banderowskiej, nie każdy mordował. W opowieści mojej babci wszyscy, czyli to Polacy czy Ukraińcy, padli ofiarą polityki, byli ofiarami radykalizmu i nacjonalizmu. Oni byli w pułapce ideologicznego szaleństwa. To samo zresztą moja babcia mówiła o Niemcach…

Rzeczywiście Zofia Hołub mówi o swojej pracy w niemieckim szpitalu garnizonowym w Brodach: ”Dobre nas traktowali. Z szacunkiem. Jedliśmy to samo co Niemcy. Nie tworzyli żadnego podziału. Nie było tak, że ci wszyscy niemieccy żołnierze byli przesiąknięci nazistowską ideologią. Niektórzy sami byli ofiarami tej całej wojny i nazizmu."

Pamiętam, czy to ze szkoły, czy to z filmów czy książek, raczej czarno-biały obraz wojny. Byli przede wszystkim "dobrzy" Polacy oraz "źli" Niemcy.

Ale jak porozmawiasz ze zwykłymi ludźmi, to okazuje się, że to po drugiej stronie też byli zwykli ludzie i że były odcienie szarości. Jeden naród nie jest cały dobry, a inny cały zły. To, czy ktoś koniec końców, w godzinie próby, okaże się człowiekiem czy bestią, wcale nie zależy od jego narodowości.

Dlaczego babcia nie obejrzała dotąd filmu ”Wołyń” Wojtka Smarzowskiego?

Moja babcia nie ma oporów przed rozmową na trudne tematy, ale jednak obawia się emocji, które może wywołać obraz filmowy. Ja uważam ”Wołyń” za świetny film, ale też nie namawiałem babci do jego obejrzenia. Bo tam są faktycznie bardzo mocne sceny.

archiwum rodzinne
Źródło: archiwum rodzinne

W pewnym momencie życia twoja 16-letnia wtedy babcia znalazła w komórce w domu w Radziwiłłowie małą dziewczynkę…

Usłyszała jakichś hałas w kuchni. Okazało się, że jest tam ukryta dwuletnia dziewczynka. Przerażona, głodna, sama skóra i kości. Później okazało się, że to żydowskie dziecko. Rodzice zostawili je polskiej rodzinie, w nadziei, że ci pomogą jej przeżyć Holokaust. Ale ci Polacy zostawili ją w komórce na śmierć głodową. Babcia zajęła się więc tą dziewczynką, a później przekazała ją kolejnej polskiej rodzinie, która wychowała ją jak własną córkę. Dzięki temu Inka przeżyła wojnę.

d1l57bk

Dowiedziałeś się o tym bardzo późno. Kilkanaście lat twoja babcia nie opowiadała nawet o tym tobie, swojemu wnukowi. Dlaczego nie chwaliła się, że pomogła żydowskiemu dziecku? Przecież to bardzo szlachetne!

Dzisiaj jest to uważane za szlachetne. Ale w tamtych czasach przecież groziła za to kara śmierci! Potem, za PRL-u, też niekoniecznie też takie rzeczy były doceniane. Więc specjalnie się nie dziwię, że moja babcia wolała utrzymywać to w tajemnicy. Inna sprawa to po prostu skromność mojej babci. Ona po prostu zawsze uważała, że zrobiła to, co trzeba było zrobić. I że to nie jest bohaterstwo.

Mój dziadek akurat zupełnie inaczej przeszedł przez życie. Najpierw był w AK, później w WiN. Trafił do stalinowskiego więzienia, siedział w celi śmierci. Gdyby nie śmierć Stalina, to nie rozmawialibyśmy pewnie teraz, bo by mnie nie było na świecie. Dziadek był waleczny. A babcia była jego przeciwieństwem – ona starała się być dobrym człowiekiem, ale nie angażowała się w politykę czy w walkę. Zawsze powtarzała, że jest prostą dziewczyną z Wołynia, która całe życie starała się zachowywać przyzwoicie. I tyle.

Zosia została za to nagrodzona jako sprawiedliwa wśród narodów świata w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie…

Zabawna historia jest taka, że babcia chciała tam poszukać tam swojego drzewka, ale okazało się, że od jakiegoś czasu drzewek nie sadzą, bo nie mają już na nie miejsca. Więc tylko nazwisko babci widnieje na odpowiedniej tablicy.

d1l57bk

Na pewno było to dla niej wzruszające. Ale moja babcia traktuje te wszystkie ordery i wyróżnienia z niedowierzaniem. Ona cały czas powtarza, że niczego takiego wyjątkowego nie zrobiła. Zrobiła to, co w tym momencie trzeba było – uratowała głodną, płaczącą dziewczynkę.

East News/ Zofia Hołub w Yad Vashem w Jerozolimie
Źródło: East News/ Zofia Hołub w Yad Vashem w Jerozolimie

Jak się pisze wywiad rzekę z własną babcią?

Nie jest to krępująca sytuacja, że wpraszasz się komuś do domu i nie wiesz, ile możesz u niego zostać. Tu nikt cię nie pogania, a raczej dają ci herbatę i ciasto. I od początku bohaterka książki ci ufa. Świetne warunki do pracy.

d1l57bk

Radzisz młodym ludziom, żeby na chwile zostawili smartfony i pogadali z dziadkami i babciami o ich życiu?

Absolutnie! Sam mam do siebie pretensje, bo mój dziadek zmarł w 2015 roku i nie zrobiłem z nim takiej rozmowy. Więc póki jest szansa, zachęcam każdego, żeby porozmawiał z dziadkami o ich przeszłości. Ja nie byłem świadom, jak bardzo fascynujące są te historie.

Znak Horyzont
Źródło: Znak Horyzont, fot: Znak

Mateusz Madejski, "Zosia z Wołynia", Znak Horyzont, Kraków 2020

d1l57bk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l57bk