"Seksualne życie Polaków": Przeważają mężczyźni. Krzysiek zaczął od podglądania własnej matki
– Jest tylko jeden sposób, by seks mnie zadowolił. Muszę widzieć, jak robią to inni – wyznaje Jacek, jeden z bohaterów książki "Seksualne życie Polaków". W swoim najnowszym reportażu Magda i Piotr Mieśnikowie bez pruderii opowiadają o życiu erotycznym naszych rodaków, także przez pryzmat podglądaczy.
Poniższy fragment pochodzi z najnowszej książki Magdy i Piotra Mieśników "Seksualne życie Polaków", która 2 czerwca ukaże się nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Jest jeszcze widno. Jeden z ostatnich ciepłych wieczorów lata. Piątek, tuż przed 19:00. Srebrne audi jedzie ubitą drogą. W środku para. Auto staje na skraju łąki i odgradzających jej od drogi gęstych zarośli. Pięćdziesiąt metrów od dzikiego parkingu, gdzie od dłuższego czasu czekają duży biały mercedes i bordowy opel.
Wychodzą z nich dwaj mężczyźni i szybkim krokiem idą w stronę drzew i stojącego tam audi. Zatrzymują się blisko siebie. Znają się, bywają tu kilka razy w tygodniu. Prawie nie rozmawiają, wolą patrzeć. (...)
Samochodem marki Audi przyjechała para po trzydziestce. Gdy przesiadają się na tylne siedzenie, mężczyźni stojący w cieniu drzew podchodzą kilka metrów bliżej. Niezbyt wyraźnie, ale jednak widzą, co dzieje się w środku. Pasażerowie, mężczyzna i kobieta, zaczynają się powoli całować. Zdejmują z siebie kolejne ubrania. Dyskretnie zerkają na podglądających ich mężczyzn, którzy trzymają dłonie w kieszeniach spodni i po chwili zaczynają się masturbować. Gdy kobieta z audi odwraca się w ich stronę i przyciska nagie piersi do szyby, niemal równocześnie rozpinają rozporki.
Zobacz: Trzy cechy idealnego kochanka. "Nigdy nie bierz nic za pewnik"
Mimo zamkniętych szyb słychać jęki dobiegające z samochodu, który zaczyna się kołysać. Gdy jeden z oglądających to mężczyzn podchodzi bardzo blisko samochodu, kobieta gestem pokazuje mu, by się cofnął. Po kilkunastu minutach para zaczyna się ubierać. To działa jak sygnał dla stojących w krzakach mężczyzn. Zapinają spodnie i niemal biegiem wracają do swoich samochodów. Audi odjeżdża. Mercedes i opel zostają. To nie koniec pokazów na dziś.
---
Jacek wygląda jak urzędnik. Zwyczajny garnitur, neutralny krawat, samochód średniej klasy bardzo popularnej, przeciętnej marki. Ma trzydzieści pięć lat. Nie ma żony ani dzieci. Czasem umawia się z kobietami przez popularne aplikacje lub portale randkowe. Ale to nie to. – Jest tylko jeden sposób, by seks mnie zadowolił. Muszę widzieć, jak robią to inni. Nie jest łatwo znaleźć parę, która się na to zgodzi. Na szczęście trafiłem na Centrum Olimpijskie – mówi Jacek.
Trafił tam niemal rok temu. Przeglądając portale i fora o seksie, znalazł informację, że w rejonie Wybrzeża Gdyńskiego tuż przed Mostem Grota-Roweckiego spotykają się podglądacze. To nieformalne miejsce spotkań tych, którzy lubią uprawiać seks w plenerze, a dodatkowy dreszczyk emocji zapewniają oglądający. Oczywiście za obopólną zgodą. (...)
Krzysiek nie ma auta. W szufladzie biurka ustawionego obok okna ma za to cztery lornetki. Jedna jest z noktowizorem. On uwielbia nowe osiedla. Bloki stoją blisko siebie. Nie trzeba mocnych szkieł, by obserwować, co ludzie robią w swoich mieszkaniach. Tym bardziej że coraz częściej nie mają ani zasłon, ani żaluzji. To jego raj. Tu czuje się najlepiej.
– Spójrz tam. Drugie piętro od góry. Trzecie okno od prawej. To z fioletowym storczykiem na parapecie. Nie ma żadnych firanek. Mieszka tam para. Może studenci. To ich sypialnia. Na ścianie wisi lustro, w którym wszystko się odbija. Odkąd jest koronawirus, częściej siedzą w domu i wiadomo...
Czasem zdarzają się seanse nawet trzy razy dziennie. Młodzi, to mogą. Dobrze wiem, co lubią najbardziej. Ona często na górze. Mogłaby mieć tylko trochę większe… no wiadomo co. – Krzysiek podgląda parę od kilku miesięcy. Zna ich nawyki, wie, o której wstają, jaką mają bieliznę, że nie lubią wczesnych śniadań i że rzadko uprawiają seks od tyłu.
Znów odlicza. Czwarte piętro. Pierwsze okno od lewej. Na jednej z szyb witrażowa naklejka z kwiatkami. Są firanki, ale zsunięte na boki. Nie trzeba brać lornetki, żeby zobaczyć sporą część pokoju. Kremowa kanapa ustawiona przed telewizorem. Obok mały szklany stolik. W tle stół i cztery krzesła. Aneks kuchenny, oświetlony punktowymi lampkami.
– Tam mieszka moja Lidzia. Tak ją przynajmniej nazywam. Może to Maria albo Justyna? Jest samotna. Szybko się zorientowała, że patrzę. I uwielbia to. Udaje, że nie widzi, ale jak bierze się za odkurzanie mieszkania, a robi to prawie codziennie, to w samej bieliźnie. Zawsze ma białą. Wypina się, gdy staje tyłem do okna. Czasem odchyli stanik. Ale cały czas niby przypadkiem. Latem jest najlepiej. Wtedy odkurza też balkon – mówi Krzysiek i pociera dłonie.
Podgląda kobietę, odkąd się tu wprowadził. Już dwa lata. Kilka miesięcy temu zebrał się na odwagę i podszedł do niej, gdy szła osiedlową uliczką w stronę swojej klatki. Niosła torby z zakupami. Chciał jej pomóc. Przyznał, że mieszka naprzeciwko i stąd ją zna. – Udała, że nie wie, o co chodzi, i mnie pogoniła. Potem chyba przez tydzień miała zasłonięte okna. Na szczęście już wszystko wróciło do normy. Firanki zniknęły, a Lidzia dzień za dniem odkurza niewidoczny kurz – przyznaje mężczyzna.
Sięga do biurka i po kolei wyciąga lornetki. Delikatnie, jakby bał się, że je uszkodzi. Dla ochrony przechowuje je w materiałowych woreczkach. Żeby uniknąć nawet najdrobniejszych uszkodzeń. Pierwsza – czarna. Najnowszy nabytek. – To cyfrówka. Kupiłem, bo producent zachwalał, że po ciemku widać nawet rzeczy oddalone o czterysta metrów. Tu nie ma aż takich odległości, ale liczy się moc. Ma bardzo dobrą rozdzielczość i filtr, który poprawia ostrość, a szczegóły są dla mnie ważne. Czasem mogę nawet rozpoznać, jaki kształt ma tatuaż na ramieniu czy nodze. (...)
W telefonie pokazuje to, o czym teraz marzy. (...) Producent sprzętu dla wojska i myśliwych twierdzi, że doskonale pokazuje detale oraz kolory. Ma szkła HD i dożywotnią gwarancję. Przeszkodą pozostaje tylko cena, niemal dwa i pół tysiąca złotych, ale Krzysiek co miesiąc odkłada małe kwoty. Nie chce kupować na raty. Woli pójść do sklepu i kupić za gotówkę. By od razu była jego.
Czeka na to święto. Zaplanował, że pojedzie wtedy do sąsiedniej dzielnicy. Rozłoży koc na wzgórzu tuż przy tym nowym osiedlu, gdzie są same duże okna do podłogi. Mało kto je tam zasłania. Zwłaszcza od strony lasu. Są przekonani, że nikt ich nie będzie widział.
– Nie zdajecie sobie sprawy, ile można się dowiedzieć o ludziach, tylko na nich patrząc. Widać, kiedy się kłócą, kiedy są smutni, znudzeni, zmęczeni. Z poprzedniego mieszkania obserwowałem parę w średnim wieku. Mieli troje dzieci. Wiedziałem, że zmarł im ktoś bliski, oglądałem świętowanie kolejnych urodzin dzieciaków, to, jakie prezenty dostawały. Trochę żyłem ich życiem. W pewnym momencie stali mi się naprawdę bliscy. Nawet przez chwilę wyobrażałem sobie, że należę do ich rodziny. Wiem, to dziwne. Ale to byli naprawdę fajni ludzie i cuda wyprawiali w sypialni.
---
To zaczęło się jeszcze w dzieciństwie. – Jak miałem chyba sześć lat, to wprowadził się do nas nowy facet matki. Mieliśmy dwa pokoje w bloku. W drugim spała dwójka młodszego rodzeństwa. Ja z matką. Gdy zaczął z nami mieszkać ten mężczyzna, spaliśmy we troje na jednym łóżku z taką małą dostawką. Czekali, aż zasnę, i zaczynali. (...)
Od tamtej pory podglądał tysiące kobiet w różnych sytuacjach. Zawsze tak, by się nie zorientowały, że ktoś na nie patrzy, zwłaszcza w tych najintymniejszych sytuacjach. Nie interesują go kobiety na plaży w strojach kąpielowych. Woli na nie patrzeć ze świadomością, że nikt inny nie może. Przez jakiś czas szukał szczęścia w przymierzalniach, jednak za bardzo go to stresowało.
Co jakiś czas czyta w mediach doniesienia o kolejnym złapanym podglądaczu. Urzędnik skazany za to, że zainstalował w służbowej toalecie kamerkę, która miała nagrywać korzystające z niej kobiety. Ksiądz, który zainstalował w czubku buta kamerkę szpiegowską i podglądał kobiety w przebieralniach. Młody chłopak, którego kobieta przyłapała na tym, że przez kilka dni podglądał ją przez lornetkę. Sprawę zgłosiła na policję.
Zgodnie z kodeksem karnym za utrwalanie wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej, przy użyciu przemocy, groźby lub podstępu grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Karalne jest także samo podglądanie. Zgodnie z art. 190a par. 1 "kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
– Przez tyle lat nie raz były awantury, że kogoś podglądam. Dwa razy z tego powodu się przeprowadzałem. Kilka razy chciał mnie pobić mąż czy chłopak. Były też pary, którym się to podobało. Chcieli się umawiać na konkretne godziny, żebym na nich patrzył. Raz na jakiś czas na to idę, ale wolę, jak mój obiekt nie wie, że jestem w pobliżu, w oknie naprzeciwko – mówi Krzysiek.
Przez lata podglądania wypracował sobie różne sposoby na to, by pozostać niezauważonym. Gdy idzie w teren, zabiera ze sobą atlas ptaków i aparat fotograficzny. Udaje, że interesują go żyjące w mieście zwierzęta. Gdy ktoś zadaje niewygodne pytania, podejrzewa go, wymienia kilka gatunków, czasem nawet po łacinie. Ten sposób zazwyczaj działa.
Jeśli obserwuje w domu, osłania się stojącymi na parapecie roślinami. Jedne postawił nisko, kilka trochę wyżej na specjalnych podstawkach. Dzięki temu tworzą dość szczelną zieloną ściankę, za którą łatwo się ukryć. Zwłaszcza gdy założy się strój maskujący, którego rolę pełni zielona wytarta bluza. No i pomagają lornetki ze szkłami antyrefleksowymi, które czasem owija sztucznymi zielonymi listkami. Ważne, by się nie poruszyć. Każdy ruch firanki zwraca uwagę, jeśli tylko ktoś z naprzeciwka zacznie coś podejrzewać.
– Niby to, co robię, jest karalne, ale czy ja kogoś krzywdzę? To fakt, obserwuję ich w najintymniejszych momentach, ale oni, a zwłaszcza one, o tym nie wiedzą – próbuje przekonywać Krzysiek.
Wskazuję na stojące obok okna na biurku pudełko chusteczek higienicznych i schowany za nimi lubrykant. Mężczyzna milknie. Na twarz wychodzą mu czerwone plamy. Zaczyna się nerwowo drapać po lewej dłoni. Ma tam kilka podłużnych linii pokrytych strupami.
– To nic. Stoi nieużywane od dawna. To nie do tego – mówi, zacinając się, i szybko wrzuca tubkę do szuflady.
---
Oglądactwo zwane także voyeuryzmem i skoptofilią jest zaburzeniem preferencji seksualnych. Osoba podglądająca osiąga podniecenie seksualne poprzez obserwowanie innych w czasie czynności intymnych, takich jak rozbieranie, mycie się, uprawianie seksu. Najczęściej bez ich wiedzy. Podglądacz zazwyczaj nie dąży do kontaktu seksualnego z osobami, które ogląda. Zaspokaja się sam.
Z doświadczeń seksuologów wynika, że najczęściej są to heteroseksualni mężczyźni, którzy swoje skłonności odkrywają przed osiągnięciem piętnastego roku życia. To często osoby nieśmiałe, zamknięte w sobie, które w okresie dorastania nie mają zbyt wielu kontaktów z dziewczynami i kobietami. Mogą mieć trudne relacje z matką.
Książka Magdy i Piotra Mieśników "Seksualne życie Polaków" ukaże się nakładem Wydawnictwa W.A.B. już 6 czerwca.