Przeraża mnie, jeśli usiłuje się politykę historyczną mieszać z obecną polityką. (…) A można przecież propagować prawdę. Bez klęcznika, ale i bez przesadnej bufonady
Rozmowa z Joanną Jax – autorką bestsellerowych powieści historycznych. Jej najnowsza książka to zwieńczenie Sagi Rodu Niemojskich – "Bliski koniec", która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Święto Niepodległości dziś, a Święto Niepodległości w XX-leciu międzywojennym. Zupełnie różne święta i sposoby ich obchodzenia?
Minęło ponad sto lat od chwili, gdy odzyskaliśmy niepodległość. Pozostało niewielu ludzi, którzy pamiętali czasy zaboru i byli świadkami narodzin nowej Rzeczpospolitej. Wówczas, gdy budowaliśmy ją po wielu latach niewoli od nowa, chyba bardziej docenialiśmy jej odzyskanie. Dzisiaj ludzie nie mają pojęcia, jak to jest, gdy nie ma się własnego państwa. Nawet ta ułomna Polska Ludowa dawała ludziom złudne poczucie, że są u siebie. Poza tym dzisiaj młodzi ludzie żyją w swojej strefie komfortu, nie myślą o wojnie i zaborach, ale chcą być obywatelami Europy jako jednego, kosmopolitycznego tworu. Zmieniły się priorytety, nie chcemy być nacjonalistami, ale wolimy być otwarci na świat i wierzyć, że nikt już nam nie odbierze ojczyzny. To znak czasów pokoju.
Twoja saga to dwie dekady (1919 r. – 1939 r.) i cała gama emocji – od euforii po odzyskaniu niepodległości po ogromne podziały społeczne pod koniec lat 30-tych. A jeśli przypomnimy sobie euforię po 89 r. i zrobimy współczesną analizę społeczną - możemy mówić o jakiejś analogii?
Chyba nie. Wówczas, tuż po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej, na wszelkiej maści zdrajców i kolaborantów urządzono prawdziwe polowanie. Po osiemdziesiątym dziewiątym roku większość nie chciała rozliczać poprzedniej władzy. Pragnęliśmy zacząć od nowa, bez polowania na czarownice, ale żyć jak ludzie w Europie Zachodniej. Jeździć dobrymi samochodami po autostradach, wyjeżdżać na wczasy zagranicę bez konserw w bagażniku i żyć pełną piersią. Nie wiem, być może to był błąd, bo do dzisiaj "gra w teczki" jest ulubioną zabawą polityków. Może gdybyśmy wówczas otworzyli archiwa i usunęli z życia publicznego każdego, kto miał cokolwiek wspólnego z poprzednim reżimem, dzisiaj mielibyśmy zupełnie inną elitę polityczną. Rządy ludzi kompetentnych, a nie politykierów i karierowiczów, bo teraz każdy myśli, że jeśli dorwie się do koryta, to może robić, co mu się podoba, ponieważ ich następcy i tak ich tego nie rozliczą nawet jeśli to ochoczo deklarują.
Dlaczego akurat te dwie dekady postanowiłaś zgłębić w tej sadze?
Właściwie nie zamierzałam. "Drugi brzeg" miał być powieścią kompletną, bez ciągu dalszego i opisywać okres wojny polsko-bolszewickiej. Przede wszystkim chciałam uświadomić tych, którzy niewiele wiedzą na ten temat, jakie konsekwencje miałaby dla nas wygrana bolszewików. Ruszyliby na Berlin, a tam ruch komunistyczny był silniejszy niż w Polsce. Dlatego wciąż nie mogę pojąć, dlaczego jako wygrani, tak bardzo "położyliśmy" traktat ryski. Zostawiliśmy po tamtej stronie wielu naszych rodaków, którym Stalin zgotował prawdziwe piekło na ziemi. Potem stwierdziłam, że warto byłoby zgłębić temat i zobaczyć, jak wykorzystaliśmy ten krótki czas pokoju.
Rodzina Niemojskich i jej losy stała się pretekstem, by stworzyć sagę, której początek to czas odzyskania przez Polskę niepodległości. Jak smakuje ta wolność – parafrazując tytuł drugiej części sagi?
Kiedy długo maszerujemy podczas upałów to najbardziej marzymy o szklance czy butelce wody. I kiedy już mamy ją w rękach, nie zważamy, że jest trochę mętna albo niezbyt zimna. Cieszymy się, że w ogóle możemy zaspokoić nasze pragnienie. Myślę, że właśnie tak się czuliśmy po odzyskaniu niepodległości.
Mówisz, że piszesz książki dla tych, którzy nie lubią historii. Traktujesz to jak swego rodzaju misję?
Nie. Chciałam i nadal chcę tworzyć książki do czytania. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale największą radość czuję wówczas, gdy odrywam Czytelnika od codzienności i przenoszę go do innej rzeczywistości. Chcę, żeby zapomniał o problemach, poczuł emocje, a żył tą opowieścią jeszcze długo po tym, jak ją skończy. A jeśli przy okazji coś sobie przypomni albo dowie się czegoś z zakresu historii, to jest wartość dodana. Jednak w żadnym razie nie czuję się na tyle kompetentna, żeby mówić o misyjności.
Na czym polega trud w nauczaniu i popularyzowaniu historii?
Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Owszem, niekiedy toczy się dyskusja nad jakimś wydarzeniem historycznym przeze mnie opisywanym, bo wbrew pozorom nawet ta dziedzina nie bywa obiektywna. W książkach specjalistycznych zawsze pojawia się jakaś teza, zbieżna z poglądami historyka i materiały zbierane są i przedstawiane właśnie pod kątem tej tezy. Jeśli więc miałabym określić, co jest najtrudniejsze, to chyba obiektywizm w przekazywaniu informacji.
Czy Polaków interesuje historia?
Okazuje się, że bardziej niż nam się wydaje. My zawsze musieliśmy o tę naszą ojczyznę się bić. Poza tym zapewne chcemy wiedzieć, dlaczego wciąż stoimy w pewnym rozkroku, pomiędzy tym, co dzieje się na Zachodzie Europy z tym, co mamy na Wschodzie.
Co dziś oznacza słowo PATRIOTYZM?
Zapewne dla każdego coś innego. Kiedyś to było prostsze. Jesteś patriotą, idziesz się bić za ojczyznę. Dzisiaj mamy wolną Polskę i nie widzimy tego, że wciąż musimy o nią walczyć. O to, jak wygląda i w którym kierunku idziemy. Czy ją szanujemy, czy na nią plujemy? Wiem, że to daleko posunięta interpretacja, ale dla mnie patriotyzm to także stosunek Polaka do swoich rodaków. Jesteśmy ludźmi, którzy emigrowali i nadal to robią, ale zagranicą traktują swojego krajana jak wroga albo zło koniecznie a powinniśmy się przecież wspierać, szanować i pomagać sobie, bo łączy nas wspólny język, historia i kultura. Najprościej mówiąc, patriotyzm dla mnie, to szacunek nie tylko do symboli narodowych, bo to jedynie symbole, ale przede wszystkim do drugiego Polaka bez względu na to, jakie ma poglądy, jaką wiarę wyznaje i z kim postanawia stworzyć związek.
Czym jest mezalians w Twojej sadze? Czy współczesny młody człowiek jest w stanie zrozumieć, na czym polega ten konflikt, który nie pozwalał Wiktorii Niemojskiej i Piotrowi Kondratowiczowi być razem?
W mojej powieści nie chodzi o status materialny kochających się ludzi, ale ich poglądy polityczne. Myślę, że i dzisiaj niektórzy rozumieją jak niekiedy bywa trudno, jedynie powody ostracyzmu społecznego się zmieniły. Wciąż zaglądamy ludziom do łóżek i chyba nigdy z tego nie wyrośniemy.
Jak wiele można poświęcić dla rodzeństwa?
Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy Czytelnik z osobna. Gdzie istnieje granica poświęcenia dla rodzeństwa? Jednak wówczas musielibyśmy zadać sobie pytanie o granice poświęcenia dla miłości wszelakiej.
Wrzucasz prawdziwie istniejące postaci historyczne do grona fikcyjnych. To musi być niezłe wyzwanie i frajda dla pisarza.
Wyzwanie mam na drugie (śmiech). Ja ogólnie bardzo lubię to, co robię i już sam fakt, że mogę się w tym bez przeszkód realizować jest wielką frajdą.
Z jednej strony historia, z drugiej portrety psychologiczne bohaterów, które zgłębiasz. Czytając Cię czuje się, że starasz się wchodzić w umysł swoich bohaterów, przenieść w czasie, poczuć ich emocje… Jak ważny to dla Ciebie element pracy nad książką?
Myślę, że każdy pisarz jest jak aktor wcielający się w swoją rolę na scenie. Różnica polega na tym, że ja jeszcze muszę te role napisać. Dzięki swojej wyobraźni mogę być kim chcę. A tak zupełnie poważnie, takie wejście w skórę kogoś innego, niesamowicie uczy akceptacji drugiego człowieka i wyrozumiałości dla jego poczynań. To pisanie pozwoliło mi nie oceniać innych ludzi, bo każdy z nas chowa swojego trupa w szafie o którym nikt nie wie.
Zdarza się, że czytelnicy nie wierzą w opisane przez Ciebie wątki, które wydarzyły się naprawdę. A te fikcyjne wydają im się dużo bardziej wiarygodne. Jak sobie z tym radzisz?
Robienie przypisów zaburzyłoby harmonię odbioru opowieści, Czytelnik po prostu musi mi zaufać, a ja staram się nie zawieść tego zaufania. Całą resztę biorę na tak zwaną klatę i już przestałam się takimi zarzutami przejmować. Dzisiaj mamy nieograniczony dostęp do informacji, każdy może pewne historie sprawdzić, jeśli ma ochotę. A jeśli mu się nie chce i woli wylać na autora kubeł pomyj, to już jego problem. A może czuje się wtedy lepiej, więc nie zamierzam psuć mu tej przyjemności.
Każda Twoja książka to solidna dokumentacja i okazja dla Ciebie, by się stale doszkalać, mimo Twojej ogromnej wiedzy historycznej. Czego nowego dowiedziałaś się pisząc tę sagę?
Przede wszystkim zgłębiłam historię majora Jerzego Sosnowskiego i chociaż jego działalność brzmi tak samo niewiarygodnie jak scenariusze filmów klasy "B", jest w większości prawdziwa. Major był naprawdę niezrównany w swoim fachu i właściwie tylko dlatego, że kobiety traciły dla niego głowę. Niektóre nawet dosłownie ją straciły.
Co myślisz o polityce historycznej?
Przeraża mnie, jeśli usiłuje się politykę historyczną mieszać z obecną polityką. Poza tym nie mamy jakiegoś konkretnego kierunku, w jakim powinno to pójść. Albo robimy z Polski Mesjasza narodów albo, dla odmiany, jesteśmy gotowi przeprosić Niemców za Grunwald, a Szwedów za potop. A można przecież propagować prawdę. Bez klęcznika, ale i bez przesadnej bufonady.
Joanna Jax - właśc. Joanna Jakubczak – urodziła się i mieszka w Olsztynie. Absolwentka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Oprócz pisania powieści maluje na szkle, pasjonuje się literaturą biograficzną i grafiką. Zajmuje się również copywritingiem i jest wolontariuszką Fundacji dla Rodaka, wspierającej Polaków w Kazachstanie. Zadebiutowała w 2014 roku "Dziedzictwem von Becków", które zachwyciło zarówno recenzentów, jak i czytelników. Głosami czytelników wybrana jako finalistka Festiwalu Literatury Kobiecej Pióro i Pazur na najbardziej wzruszającą powieść roku 2014. Laureatka Wawrzynu — Literackiej Nagrody Warmii i Mazur za rok 2016 (nagroda czytelników).
W skład Sagi Rodu Niemojskich wchodzą trzy książki wydane przez wydawnictwo Skarpa Warszawska: "Drugi brzeg", "Smak wolności" oraz najnowsza – "Bliski koniec".
"Bliski koniec" - Losy Gustawa, Wiktorii i Fryderyka nie należą do najłatwiejszych. Tymczasem sytuacja w Polsce staje się coraz bardziej napięta, a widmo wybuchu wojny jak najbardziej realne.
Jednak te wszystkie tragedie, które spotykają rodzeństwo, jeszcze bardziej ich do siebie zbliżają. Są gotowi poświęcić własne szczęście i wartości, by ratować swoich bliskich. To właśnie ich wzajemna miłość pozwala mieć nadzieję na szczęśliwe zakończenie kłopotów rodzeństwa Niemojskich.
WP Książki na: