Przeczytaj fragment ''Polacy. Co nas bawi?'' z książki ''Neo-Nówka. Schody do nieba''
Tej książki miało nie być. Ale kłótnia na temat jej powstania dała autorom do myślenia – sama w sobie byłaby niezłym kabaretem. Bo Roman Żurek, Michał Gawliński i Radosław Bielecki są w tym absolutnymi mistrzami. Neo-Nówki nikomu nie trzeba przedstawiać. A teraz jej członkowie debiutują jako autorzy książki. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka prezentujemy fragment ksiązki "Neo-nówka. Schody do nieba".
Tej książki miało nie być. Ale kłótnia na temat jej powstania dała autorom do myślenia – sama w sobie byłaby niezłym kabaretem. Bo Roman Żurek, Michał Gawliński i Radosław Bielecki są w tym absolutnymi mistrzami. Neo-Nówki nikomu nie trzeba przedstawiać. A teraz jej członkowie debiutują jako autorzy książki. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka prezentujemy fragment ksiązki "Neo-nówka. Schody do nieba" .
POLACY.
CO NAS BAWI?
Czy Polacy są zabawni?
Roman:To zależy. Nazwanie kogoś zabawnym jest mocno ryzykowne. Wyobraź sobie, że mówisz grabarzowi: „Pan jest zabawny!”. Mógłby się poczuć urażony. Ale jeśli zabawnym nazwiesz mnie, uznam to za komplement.
Co lubicie w naszych rodakach?
Michał: Poczucie humoru. Polacy wbrew pozorom uwielbiają się śmiać. Dementuję pogłoski o tym, że jesteśmy smutnym narodem. Uwielbiamy się śmiać – szczególnie nie z siebie. Ze szwagra chociażby. Albo kiedy coś niedobrego się dzieje u sąsiada na przykład.
Roman: W jednym z naszych nowych skeczów mamy dialog obcokrajowca z Polakiem, w którym pada pytanie: „Jakie narody lubicie?”. I Polak wymienia, że Niemców nie lubimy za II wojnę światową, Anglików – bo nam nie pomogli w czasie II wojny, Francuzów za to samo, Hiszpanów i Włochów za to, że mają ciepło. Wszystko na nie. Właściwie lubimy jeden kraj – Finlandię.
Radek: Cały czas kręcimy się wokół jednego tematu – Polaków. O nas samych. Jacy jesteśmy. A jesteśmy narodem specyficznym.
Michał: Całe szczęście. Bądźmy z tego dumni.
A co was wkurza?
Roman: Nie tyle wkurza, ile smuci: podziały na każdym kroku.
Michał: Łatwo dajemy się podzielić.
Roman: Pozwalamy sobą manipulować politykom. Oni dzielą nasze rodziny, nasze sympatie polityczne, sposoby postrzegania Polski, wizje Polski.
Michał:Polska A, Polska B.
Roman: Nie zgodzę się z tobą, Michał, nie masz racji, że łatwo nas podzielić…
Michał: O tym właśnie mówię, tu ewidentnie była już agresja. Ale ja, sympatyczny Michał, nie dałem się sprowokować.
Roman: Widziałeś ten napastliwy atak. To było z premedytacją, kiedy ja, w swojej spokojnej, wyważonej wypowiedzi byłem napastowany werbalnie. Chciałbym, żeby te słowa znalazły się w tej książce.
Michał: Ja myślę, że to, co właśnie powiedziałeś na temat podziałów, jest niesłuszne. I się nie zgodzę z tobą.
(img|694363|center)
Roman: Ja również się z tobą nie zgodzę, czyli w tym temacie mamy pełną zgodę.
Michał: Odpowiedziałbym ci moim ulubionym dowcipem, ale tego nie zrobię, bo go nie znam…
Tematy tabu wpisujecie w swój kabaret czy idziecie tropem Michała Wiśniewskiego – żadnych granic?
Roman: Według mnie, jako kabaret Neo-Nówka mocno przesunęliśmy granicę określającą tematy tabu. Ale nie dla kontrowersji, aby zaistnieć w mediach. Po prostu chcieliśmy mówić o rzeczach, które nas denerwują. I widzom się to spodobało, że poruszyliśmy te tematy.
Nadal nie wiem, co jest tym tematem tabu.
Michał: Wydaje mi się, że choroby.
Roman: Często po występach podchodzą do nas niepełnosprawni i wręcz domagają się żartów na swój temat. „Sprawiacie wtedy, że czujemy się częścią społeczeństwa. A gdy o nas milczycie, jesteśmy wyrzuceni poza nawias, dyskryminowani”. Naszym marzeniem jest zrobić Niebo po siedemdziesiątce, wspierając się na balkonikach. A ja na takim wózku, jaki ma Stephen Hawking. To oczywiście czarny humor. Podkreślam, że nie śmiejemy się z ludzi niepełnosprawnych, tylko z siebie.
Michał: Ja byłbym w urnie…
Roman:A Żarówki również z jakimiś defektami. Gitarzysta bez ręki. Perkusista pod respiratorem. Wszyscy chorzy, jedynie Radek byłby zdrowy, bo jest hipochondrykiem. Cały czas myśli, że umiera, i znajduje u siebie różne choroby. A wracając do tej wersji Nieba, mam taką wizję, że po skeczu zjeżdżam na wózku ze sceny i wątłym szeptem mówię do chłopaków, że przebiórki są dla mnie za szybkie. Bawią nas te żarty. Ale widzów już niekoniecznie.
Michał:Ostatnio w Żorach odwiedził nas Darek Filak, osoba niepełnosprawna, przyjaciel kabaretu. Jeździ na wózku.
Roman: Kontakt z nim jest utrudniony, ponieważ werbalnie nie jesteśmy w stanie się dogadać, ale wszystko tłumaczy jego partnerka i wtedy jest łatwiej. On ma do siebie taki dystans, że wielu mogłoby się od niego uczyć.
(img|694364|center)
Radek:Kiedyś na koniec programu zagraliśmy piosenkę Bociany, w trakcie której cała publiczność wstała. „Darek, a ty dlaczego nie wstajesz?”, zapytaliśmy ze sceny. Widownia zesztywniała. A on zaczął się śmiać. Po występie dostał podpisane przez nas DVD, a nam przekazał swoją książkę razem z dedykacją. My na to: „Darek, dostałeś nasze DVD z autografami, teraz twoja kolej”. A on w śmiech. I takie chwile są piękne.
Radek: O tych rzeczach też trzeba mówić. I o dystansie. Nie nabijamy się z cudzej niepełnosprawności. Wiemy, że to się wiąże z trudnościami, z chorobą. Doceniamy ludzi, którzy opiekują się takimi osobami. Ale niepełnosprawnych trzeba traktować normalnie. Jak podjeżdżają do nas, staramy się pożartować z nimi.
Michał: Często leci standardowy tekst: „Opony już wymieniałeś?”. Oni się cieszą. Trzeba im dać możliwość pośmiania się. I traktować ich normalnie. Po prostu normalnie, żeby także czuli się częścią tego społeczeństwa.
Roman: Kilka dni temu przed występem przyszła do nas kobieta ze swoim niewidomym synem w wieku licealnym. Zaczął nas dotykać, a my żartowaliśmy, że ma nas na wyciągnięcie ręki. Radek położył na nim rękę i mówi: „Słuchaj, teraz Bogu cię dotyka!”. Dla niego to było ogromne przeżycie.
Radek: Jego mamie bardzo zależało na tym, żeby zrobić nam wspólne zdjęcie. W międzyczasie Romek zapytał chłopaka, czy ma dystans do siebie. On odpowiedział, że tak. Na to Romek do niego: „No dobra, to patrz w obiektyw”. Chłopak się roześmiał: „Nie widzę przeszkód!”. Porozmawialiśmy chwilę, a młody rzucił na koniec: „Widziałem was ostatnio na Top Trendach”.
Michał: Romek zapytał: „To co, widzimy się na występie?”. Powiedzieliśmy mu, że bardzo się cieszymy, że ma taki dystans do siebie.
Super! A teraz pogadajmy o polskim poczuciu humoru. O tym, że Polaków ze Wschodu bawią inne żarty niż tych z Zachodu, śmieją się w innych momentach itp.
Radek: Za dużo na ten temat sobie nie porozmawiamy. Na naszych koncertach wszyscy reagują tak samo.
Roman(śmiech): A ja powtórzę to, co już mówiłem, i zacytuję siebie: „Jesteśmy tak świetni i genialni, że trafiamy do wszystkich i mało jest ludzi niezadowolonych z naszej twórczości”.
Świetnie. Cały zestaw pytań na ten temat mogę sobie wyrzucić. To może chociaż za granicą są jakieś różnice?
Radek: Polonia reaguje podobnie jak Polacy w kraju – wiemy, kiedy będą się śmiali.
Roman:Że znowu zacytuję siebie…
(img|694365|center)
Dziękujemy… Rozumiem, że nie widzicie różnic?
Roman: Widzimy. Zazwyczaj, gdy gramy dwa występy. Publiczność, która przychodzi na szesnastą, jest zawsze bardziej ospała, mniej żywiołowo reaguje na dowcipy niż ta późniejsza. Trzeba ją dłużej rozkręcać. Publiczność z godziny dziewiętnastej jest gotowa na zabawę od razu.
Skoro o szesnastej jest słabo, co by było, gdybyście musieli grać rano?
Radek:Raz nam się zdarzyło. Strasznie baliśmy się występu w południe na rynku we Wrześni. Piętnaście minut przed dwunastą plac był pusty. „Ja pierdzielę, ale żenada”, jęczeliśmy. I co się okazało? W południe rynek wypełnił się po brzegi, widzowie świetnie reagowali na nasze skecze, czuliśmy się jak na kabaretonie. A piętnaście minut po koncercie rynek znowu był pusty!
Michał:I mogliśmy sobie spokojnie i bez korków wyjechać z Wrześni.
Roman: Nie wiem, czy powinniśmy to mówić, żeby nie sprawić komuś przykrości, ale często jest tak, że chociaż po nas występują gwiazdy muzyczne, połowa widzów wychodzi, nie czekając na ich koncerty.
Miewacie konflikty z innymi artystami?
Michał: Czekaj, niech pomyślę… o tych nie możemy się wypowiadać, do tamtych się nie odzywamy, a ci nas nie lubią, nie wiedzieć czemu… nie mamy.
Roman: Że zacytuję siebie…
Dobrze, dobrze…
Radek: Pamiętam jeden konflikt sztucznie nadmuchany przez samego artystę. Dowiedzieliśmy się o tym z telewizji. Graliśmy w tamtym czasie łączone występy – Neo-Nówka plus gwiazda muzyczna, w tym konkretnym przypadku był to Maciej Maleńczuk. Wystąpiliśmy razem dwa razy – we wrocławskiej Hali Stulecia i w gdańskiej Ergo Arenie. Nie udało nam się spotkać. Kiedy my mieliśmy próbę, to jego nie było, a kiedy on przyjeżdżał, my już kończyliśmy koncert, potem wychodziliśmy do publiczności na autografy i zdjęcia. Kiedy Maciej Maleńczuk zaczynał koncert, my pakowaliśmy się i jechaliśmy do hotelu. Tak wygląda specyfika takich koncertów.
Roman: Minęło sporo czasu. Aż tu któregoś dnia włączam telewizję, a tam pan Maleńczuk skarży się na kabaret Neo-Nówka. Twierdzi mianowicie, że miał „niezły syfon” z naszym kabaretem, bo gówniarze nie przyszli się przywitać ze starszym artystą.
Wyjaśniliście to sobie?
Radek: Jeszcze nie. Według niego nie chcieliśmy grać jako pierwsi i podobno domagaliśmy się, żeby to on rozgrzewał publikę przed naszym występem. Bzdura. Normalnie podstawówka.
Roman: Zabawne, bo to dla nas nie był problem i nigdy tak nie mówiliśmy.
Michał:Dodajmy jeszcze, że występy łączone mieliśmy także z Beatą Kozidrak i Perfectem. Zawsze najpierw był nasz program, a potem koncert.
Roman: Z Perfectem nawet się zaprzyjaźniliśmy. Mieliśmy wspólną garderobę i catering. Wspaniali artyści i nazwa adekwatna do ludzi.
Radek: Występy przed nimi były dla nas wyjątkowo zabawne. Ze sceny widzieliśmy, jak zza kulis wystawały oczy zespołu, bo stamtąd oglądali nasz koncert.
Michał: Poza tym nie mogliśmy czekać na Maleńczuka, bo za kulisami zgasła jakaś żarówka i Radek znowu zaczął uciekać, bo myślał, że krąży gwałciciel.
W trakcie rozmowy lekko przygasła żarówka i rozbrzmiała muzyka z filmu Hitchcocka. Zaraz potem Radek schował się pod kocem. Dlaczego? Tego dowiecie się niebawem.