Przeczytaj fragment książki ''Karmelowa jesień'' Aleksandry Tyl
„Karmelowa jesień” to historia Marianny, której życie było usłane różami. Jako jedynaczka mogła liczyć na wsparcie rodziny w każdym względzie. Zagraniczne studia, beztroskie plany na przyszłość, realizacja marzeń – to wszystko w zasięgu ręki. Wszystko zmienia się po tragicznej śmierci rodziców. Kiedy w niedługim czasie umiera również ukochana babcia, Marianna przechodzi załamanie. Wkrótce odkrywa dokumenty, z których wynika, że jej ojciec regularnie przesyłał niejakiej Rosie Rosso pewną kwotę pieniędzy. Trop prowadzi do hiszpańskiej Sewilli... Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prozami publikujemy fragment książki „Karmelowa jesień” Aleksandry Tyl.
* „Karmelowa jesień” to historia Marianny, której życie było usłane różami. Jako jedynaczka mogła liczyć na wsparcie rodziny w każdym względzie. Zagraniczne studia, beztroskie plany na przyszłość, realizacja marzeń – to wszystko w zasięgu ręki. Wszystko zmienia się po tragicznej śmierci rodziców. Kiedy w niedługim czasie umiera również ukochana babcia, Marianna przechodzi załamanie. Wkrótce odkrywa dokumenty, z których wynika, że jej ojciec regularnie przesyłał niejakiej Rosie Rosso pewną kwotę pieniędzy. Trop prowadzi do hiszpańskiej Sewilli... Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prozami publikujemy fragment książki „Karmelowa jesień” Aleksandry Tyl.*
Rozmawiając z Alicją, Marianna pociągała nosem. Wspomnieniao rodzicach były jeszcze zbyt bolesne, żeby pozwolić na powstrzymanie emocji.
– Nie wiem, jak będę teraz żyła – powiedziała, połykając łzy.
– Dasz radę, po prostu potrzebujesz czasu. – Alicja nie miała wątpliwości.
– Miałaś cudowną rodzinę, dali ci wszystko, o czym może marzyć dziecko. To olbrzymia wartość, naprawdę. Za jakiś czas nabierzesz dystansu do tego, co się stało. Nie mówię, że przestaniesz tęsknić, ale przynajmniej oswoisz się z tą tęsknotą i będziesz mogła stanąć na nogi. Posiedzisz u mnie trochę, odpoczniesz, wyśpisz się. A kiedy poczujesz się lepiej, wrócisz do Polanki i podejmiesz decyzję, co dalej.
– Jedna rzecz nie daje mi spokoju… – powiedziała nagle Marianna i zamilkła.
Alicja spojrzała na koleżankę pytająco.
– Jakiś czas temu znalazłam w dokumentach taty wyciągi bankowe – kontynuowała Marianna po chwili. – To konto walutowe. W euro. Od sierpnia ubiegłego roku, co miesiąc, aż do śmierci rodziców, z tego konta dokonywano przelewu do Hiszpanii. Zawsze ta sama kwota, trzysta euro.
– Spłata jakiegoś zobowiązania?
– Nic mi o tym nie wiadomo. Nie słyszałam, żeby kupował tam coś na kredyt.
– A rodzice mówili ci o wszystkim?
– Prawdopodobnie nie. Ale po ich śmierci, kiedy obejmowałam spadek, razem z prawnikiem przeglądaliśmy wszystkie dokumenty. Ociec dbał o porządek, nie było żadnych niespodzianek. A dwa miesiące później, opróżniając szuflady w jego gabinecie, w domu, znalazłam teczkę z tymi wyciągami.
– Ciekawe – zamyśliła się Alicja.
– Wujek też o niczym nie wie. To znaczy wie, że tata jeździł do Hiszpanii, do Włoch, do Francji, bo przecież zamierzał otworzyć restaurację, która miałaby podobną klasę jak lokale Victora. Chciał pozyskać najlepszych dostawców, żeby przy restauracji znajdował się sklep z produktami najwyższej jakości. Zamierzał sprowadzać szynki, sery, oliwę, wina…
– No to masz odpowiedź. Prawdopodobnie jakiś kontrahent…
– Tyle że przelewy nie szły z konta firmowego, ale z prywatnego. W dodatku też na czyjeś konto prywatne.
– Skąd wiesz?
– Było nazwisko i adres. Niejaka Rosa Rosso, w Sewilli.
– Kobieta? – wyrwało się spontanicznie Alicji. Zamilkła, zmieszana, że niechcący poddała Mariannie jednoznaczną sugestię.
– Kobieta. I wiem, o czym pomyślałaś – powiedziała Marianna.
– Ale tata nie miał kochanki, to nie to.
Alicja powstrzymała się od pytania, skąd Marianna mogłaby o tym wiedzieć.
– Jestem pewna – podkreśliła z mocą Marianna, jakby czytała w myślach przyjaciółki. – Znam swojego tatę – dodała stanowczo.
– Rozumiem. Przepraszam, że tak zareagowałam, ale samo się nasuwa… To może właścicielka jakiejś firmy, winnicy, gaju oliwnego… Próbowałaś się z nią skontaktować?
– Próbowałam znaleźć do niej numer telefonu, ale się nie udało.
Alicja pokiwała głową.
– Pojadę tam – powiedziała nagle Marianna.
– Ale gdzie? Do Sewilli? – zadumała się Alicja. – No pewnie, możesz, tylko po co? Teraz to i tak już nic nie da.
– Męczy mnie to. Tata był bardzo uporządkowany, takie przelewy pod stołem to do niego niepodobne. Może był szantażowany?
– Nie sądzę. Myślę, że dogadał się z tą kobietą biznesowo, ale z jakichś powodów nieformalnie. I tyle. Dlatego używał prywatnego konta.
– Tym bardziej powinnam dowiedzieć się, o co chodzi, i zadbać o jego sprawy. Przez kilka miesięcy przelał do Hiszpanii sporą kwotę.
– Dobrze. Jeśli chcesz, to możemy razem pojechać do Sewilli, jeszcze tam nie byłam. Może w przyszłe wakacje?
– Teraz pojadę.
– Kiedy „teraz”?
– Już. Znajdę lot, zarezerwuję hotel i polecę. Jej adres mam w notesiku. Numer konta też spisałam. Nic więcej nie trzeba. Na co mam czekać?
Alicja zaniemówiła.
– Marianna, to nie jest dobry pomysł, nie czujesz się jeszcze zbyt dobrze. Sewilla nie ucieknie.
– Chcę tam jechać. Im szybciej, tym lepiej. Nie będę w stanie uporządkować życia po powrocie do Polanki, jeśli będą się ciągnąć jakieś tajemnice. To mnie męczy, odkąd odkryłam przelewy. Wcześniej nie miałam okazji, żeby tam lecieć, bo babcia… A teraz… Cóż innego mam do roboty? Jeśli będę u ciebie, to zalegnę i nie wstanę. Nigdy się nie podniosę – załkała. – Chcę tam jechać. Porozmawiam z panią Rosso i wrócę. Może ona czeka na kolejne przelewy? Może nawet nie wie, że tata nie żyje.
– To powinna do niego zadzwonić.
– Może dzwoniła. Jego prywatny telefon jest przecież nieaktywny.
– Naprawdę zamierzasz jechać tam sama? Nie boisz się? – Alicja próbowała zasiać wątpliwości.
– Czego?
– Nie masz tam znajomych, nie znasz języka. Będzie ci raźniej, jeśli pojedziemy razem, za rok.
– Nie mam znajomych – zgodziła się Marianna. – Ale hiszpański znam doskonale.
– Myślałam, że studiowałaś w Londynie – zdziwiła się Alicja.
– Studiowałam. Ale byłam też przez rok w Madrycie na wymianie studenckiej w ramach uczelnianego programu. Zresztą hiszpańskiego uczyłam się od dziecka, rodzice nalegali.
– Nie wiedziałam. Co nie zmienia faktu, że ja na twoim miejscu trochę bym się obawiała.
– Nie ma czego. – Marianna, zaabsorbowana swoim pomysłem, wyjęła telefon i uruchomiła dane komórkowe. Wyszukała połączenia lotnicze i zaczęła utyskiwać na wysokie ceny.
– No widzisz, nie opłaca się – podjęła Alicja. – Hotele też są drogie. Jeśli zaplanujemy wcześniej i skorzystamy z biura podróży, na pewno będzie taniej.
– Mam pieniądze. – Marianna się nie zraziła. – Ale zgoda, nie ma co przepłacać. Na bilecie nie oszczędzę, jednak zamiast rezerwować hotel, rozejrzę się za mieszkaniem.
– Na kilka dni raczej nikt ci nie wynajmie.
– Dlaczego? Jest mnóstwo ofert dla turystów. Poszukam.
– Okej. Zrobisz, jak uważasz. Ale najpierw muszę cię podkarmić. Jak nabierzesz sił, to może zmienisz zdanie i odechce ci się dalekich podróży.