Trwa ładowanie...
fragment
31-07-2014 14:27

Powstanie '44

Powstanie '44Źródło: Inne
dhkr9e3
dhkr9e3

Gdy pierwsza faza walk się ustabilizowała, okazało się, że powstańcy kontrolują trzy główne obszary miasta: Śródmieście, część północną (Żoliborz i Marymont) oraz południową (Czerniaków, Mokotów i Sadybę). Sprawowali też pełną kontrolę nad dwoma obszarami gęstych lasów rozciągających się poza niemieckim kordonem – Puszczą Kampinoską na północy i Lasem Kabackim na południu. Utrzymanie łączności naziemnej między tymi pięcioma obszarami za dnia okazało się praktycznie niemożliwe. Natomiast łatwiej było przemieszczać się nocą, a miejskie kanały zapewniały niezbyt przewrażliwionym gotową sieć połączeń.

Niemieckie kolumny pancerne mogły wreszcie przetaczać się wzdłuż głównej arterii miasta, Alei Jerozolimskich, od świtu do zmroku. Niemcom potrzeba było jednak dwóch tygodni, aby sobie zapewnić przejazd tą kluczową trasą, a i wtedy zazwyczaj nie wypuszczali się na nią po zapadnięciu nocy. W Śródmieściu Niemcy napierali od zachodu i do 11 sierpnia powstańcy utracili cmentarze oraz dużą część obszaru ruin getta. Ale wycofywali się w bojowym porządku, a w połowie miesiąca nadal trzymali się mocno na Starym Mieście. Na północy ponownie wkroczyli do dzielnic opuszczonych przez mieszkańców w pierwszym tygodniu Powstania i do końca miesiąca nie sprawiano im tam poważniejszych kłopotów. [UCHODŹCA, s. 378]

14 sierpnia generał “Bór” wydał wszystkim jednostkom Armii Krajowej w okolicach Warszawy i dalej rozkaz wyruszenia na pomoc stolicy. W rezultacie oddziały z Puszczy Kampinoskiej podjęły zaciekłe, lecz zakończone niepowodzeniem próby przerwania niemieckiego kordonu. Równie zaciekłe i też zakończone niepowodzeniem ataki skierowano przeciwko niemieckim pozycjom na Dworcu Gdańskim, w nadziei, że uda się w ten sposób przerwać główną linię kolejową wschód–zachód i ponownie połączyć Śródmieście z Żoliborzem. Ani nie utracono, ani nie zdobyto żadnych większych obszarów Warszawy, ale podjęty wysiłek wyczerpał obie strony. Na południu miasta Armia Krajowa odniosła większe sukcesy – otwierając dostęp do Lasu Kabackiego oraz zajmując odcinek brzegu Wisły na Solcu leżący naprzeciwko Pragi. To ostatnie zwycięstwo oznaczało ustalenie najdalej wysuniętych powstańczych placówek obrony i było szczególnie cenne, ponieważ dostarczało potencjalnych miejsc desantu dla sowieckich wojsk nadciągających od wschodu.

Atak Reinefartha na Stare Miasto opierał się w coraz większym stopniu na masowych bombardowaniach, a nie na ponawianych atakach piechoty. Stopniowo zmniejszono redutę powstańców do prostokąta ulic o wymiarach mniej więcej tysiąc dwieście na sześćset metrów, gdzie życie wśród spiętrzonych ruin było wystawione na coraz większe niebezpieczeństwo. W czwartym tygodniu sierpnia zmusiło to “Bora” do podjęcia przygotowań do odwrotu grupy AK “Północ” miejskimi kanałami. [NOCNY PATROL, s. 381]

dhkr9e3

Mimo to wydawało się, że SS nie jest w stanie osiągnąć całkowitego załamania Powstania, do którego tak bardzo starało się doprowadzić. Wśród dowódców 9. Armii narastał gniew. 29 sierpnia von dem Bach przyznał, że prawdopodobnie Powstania nie da się stłumić za pomocą dotychczas stosowanych metod. Zażądał przemieszczenia na teren Warszawy dodatkowej dywizji, która składałaby się z wyszkolonych i zaprawionych w bojach oddziałów piechoty, a nie – jak obecnie – z “pomieszanych przygodnie oddziałów”41. Zapis z 30 sierpnia w dzienniku działań bojowych 9. Armii pokazuje, jak trudno było walczyć jednocześnie z Sowietami i z powstańcami. Sowieci zajęli właśnie Radzymin położony w odległości dwudziestu kilometrów od Warszawy. Należało zatem sprowadzić niemieckie posiłki. Na przykład batalion saperów, bardzo potrzebny przy ostatecznym ataku na Stare Miasto, ściągnięto nocą do ochrony mostów na Wiśle42. Z punktu widzenia Niemców wyglądało na to, że nigdy nie da się osiągnąć koniecznego stanu równowagi między potrzebami
dywizji frontowych i oddziałów szturmujących miasto.

W miarę jak mijały sierpniowe dni, reakcje Niemców na Powstanie stawały się zależne od niepowodzeń na innych frontach. Alianci dawno zdobyli Rzym. Amerykanie właśnie wyrwali się z Normandii i szli przez Francję. Sowieci, choć zwolnili przed Warszawą, zbierali siły do ponownych ofensyw w Prusach Wschodnich i na Bałkanach. Warszawa denerwowała, ba – budziła upokorzenie. Nie była to jednak dla Berlina sprawa najpilniejsza. Przeciwnie – impas nad Wisłą raczej odpowiadał celom Wehrmachtu.

Kontrofensywa Niemców na wschód od Wisły okazała się zadziwiająco skuteczna. W chwili jej rozpoczęcia 2 sierpnia uważano, że jest to podjęty w ostatniej chwili krok zmierzający do złagodzenia bolesnych skutków operacji “Bagration” i załamania się Grupy Armii “Środek”. Ale zamiast tylko załatać dziurę, ofensywa poszła naprzód, a nawet przez pewien czas zmuszała Sowietów do cofania się. Bitwy oddziałów pancernych pod Wołominem i Radzyminem zaliczano do największych niepowodzeń Armii Czerwonej na 1. Froncie Białoruskim. Na sowiecki łuk linii frontu pod Warszawą spadły aż cztery niemieckie dywizje pancerne. W rezultacie wojska Rokossowskiego, które znalazły się dosłownie w zasięgu wzroku mieszkańców Warszawy, zostały na środkowym odcinku zepchnięte kilkadziesiąt kilometrów w stronę Bugu. W sytuacji gdy Wehrmacht wycofywał się na całej linii w większości innych miejsc, z pewnością należy to uznać za wyjątkowe osiągnięcie Niemców.

Wszystkie niemieckie źródła z tamtego okresu uważały za rzecz oczywistą, że Armia Czerwona starała się nawiązać kontakt z powstańcami. Wpis z 8 sierpnia w dzienniku działań bojowych 9. Armii wyraża satysfakcję: “próbę Rosjan zdobycia Warszawy przez coup de main udaremniła nasza obrona” i “z punktu widzenia wroga [Powstanie] rozpoczęło się za wcześnie”43. Generał Guderian miał później tak to skomentować: “My, Niemcy, mieliśmy wrażenie, że to nie zamiar Rosjan sabotowania polskiego powstania, lecz nasza obrona zatrzymała ich natarcie”44.

dhkr9e3

Tymczasem z punktu widzenia Niemców najbardziej bezpośrednie niebezpieczeństwo groziło od północy. W czasie gdy wojska Rokossowskiego zbliżały się do Wisły, 1. i 2. Front Bałtycki oraz 3. Front Białoruski dokonały inwazji na tereny nadbałtyckie. Jeden potężny atak skierowano na Zatokę Ryską, a drugi na Litwę i wybrzeże bałtyckie wokół Kłajpedy. Ta ostatnia operacja – która w sierpniu robiła szybkie postępy, ale została zakończona dopiero w październiku – była szczególnie niebezpieczna, ponieważ stopniowo odcinała całą niemiecką grupę armii w Kurlandii. Stanowiła też zapowiedź wkroczenia Armii Czerwonej po raz pierwszy na tereny Rzeszy, w Prusach Wschodnich. W efekcie tych wydarzeń rząd fiński wystąpił 25 sierpnia o zawieszenie broni. Wszystkie te wydarzenia zasiały ziarno paniki w sercach mieszkańców Prus Wschodnich. Tymczasem jednak poczuli oni ulgę na wieść, że ostatnia ofensywa sowiecka została skierowana na Bałkany.

Niemiecka propaganda nieodmiennie starała się wykorzystać to, co się działo. 19 sierpnia 1944 roku główny organ NSDAP, “Völkischer Beobachter”, opublikował obszerny artykuł na temat Powstania. Tekst nosił tytuł Das satanische Spiel mit Warschau (“Szatańska rozgrywka z Warszawą”) i zamykała go następująca konkluzja: “Londyn i Moskwa wpędziły Polaków w powstanie, po czym zostawiły ich na lodzie”. Wyraźnie sugerowano, że Churchill i Stalin działali na podstawie jakichś tajnych porozumień45.

W tym miejscu pouczające byłoby puścić wodze wyobraźni i zastanowić się – wbrew faktom – co mogłoby się stać, gdyby zamach bombowy z 20 lipca zakończył się śmiercią Hitlera. Rolę podstawową odegrałoby niewątpliwie SS, które stworzono między innymi po to, aby sprawowało kontrolę nad Wehrmachtem, i któremu mogłoby się udać – albo też nie – utrzymanie supremacji partii nazistowskiej. Mimo to w połowie sierpnia, dwa lub trzy tygodnie po udanym zamachu na Hitlera, przywódców hitlerowskich mógł z powodzeniem zastąpić jakiś reżim wojskowy mający głównie na celu wyciągnięcie Niemiec z fatalnej wojny. Wymyślono by jakąś strategię pozwalającą oderwać zachodnich aliantów od Związku Sowieckiego i powstrzymać ich wspólną politykę bezwarunkowej kapitulacji. W takiej sytuacji byłoby rzeczą nie do pojęcia, żeby niemieckie władze wojskowe w ten czy inny sposób nie wygrały polskiej karty i nie zmieniły swojej taktyki w stosunku do Powstania Warszawskiego. Naturalnie, w rzeczywistości Hitler nie zginął, a mściwa postawa
hitlerowców wobec ich zewnętrznych wrogów i opozycji w kraju jeszcze bardziej się zaostrzyła.

dhkr9e3

21 sierpnia Niemcy mieli już na swoim koncie stratę 9000 żołnierzy poległych i rannych w Warszawie. Z pewnością mieli powód do refleksji. Ich strategia nie działała. Nie udawało im się szybko wkraczać do dzielnic opanowanych przez powstańców i płacili wysoką cenę. [BRIEFE, s. 385]

Wszystkie standardowe relacje z Powstania Warszawskiego malują obraz silnie spolaryzowanego konfliktu między dwiema stronami: “Niemcami” i “Polakami”. Jeśli już jest mowa o trzeciej – przeważnie biernej – stronie, to są to zazwyczaj “Rosjanie”. Każde z tych uogólnień domaga się analizy.

Po stronie niemieckiej znaczną – jeśli nie wręcz przeważającą – część żołnierzy stanowili ludzie określani często mianem “sił kolaboracyjnych”. W roku 1944 zarówno Wehrmacht, jak i SS przyjmowały już rekrutów z prawie wszystkich możliwych źródeł. (Dwa oczywiste wyjątki to Polacy i Żydzi). W Warszawie największą grupę nie-Niemców tworzyli Rosjanie z brygady RONA (Russkaja Oswoboditielnaja Narodnaja Armija) SS-Brigadeführera Bronisława Kamińskiego, która powstała w obwodzie briańskim. Azerbejdżanie ze 111. Pułku byli odrębną formacją, podobnie jak wschodnio-muzułmański pułk SS. Dwie z kilku użytych do tłumienia Powstania jednostek kozackich pochodziły z 15. Kozackiego Korpusu Kawalerii złożonego z białych emigrantów z okresu po roku 1917; utworzony głównie na Bałkanach, zawierał niewielką domieszkę Bułgarów, Serbów i innych wyznawców prawosławia. (Brytyjczycy mieli ich później w Austrii przekazać Sowietom). 2. Korpus Węgierski był szczególnie niechętny tej służbie. Prawdę mówiąc, Węgrzy poważnie rozważali
możliwość przejścia na stronę powstańców. Rząd w Budapeszcie powiedział im, że mają “nie przyłączać się do Polaków, lecz jednocześnie nie walczyć przeciwko nim”46. [MAGYAR, s. 387]

dhkr9e3

Można w tym miejscu wskazać na dwa istotne nieporozumienia. Często się powtarza, że wśród “sił kolaboracyjnych” w Warszawie znajdowali się własowcy i Ukraińcy z 14. Dywizji Waffen-SS “Galizien”. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Własowa nie było w Warszawie. Oddziały własowców ukonstytuowały się formalnie dopiero na przełomie lat 1944 i 1945. Błąd ten wypływa prawdopodobnie z faktu, że ta część brygady RONA, która została rozwiązana po Powstaniu, została wcielona do własowców i razem z nimi walczyła potem aż do zakończenia wojny. Terminu “własowcy” używali po wojnie komuniści jako skrótu na określenie wszystkich Rosjan w niemieckich formacjach wojskowych. Jest zatem prawdą, że w 1945 roku w oddziałach “własowców” byli ludzie, którzy służyli w Warszawie w brygadzie Kamińskiego.

Podobne nieporozumienia narosły wokół roli Ukraińców. SS “Galizien” nigdy nie trafiła do Warszawy i nie można jej oskarżać o popełniane tam bestialstwa. Ale pewna liczba Ukraińców rzeczywiście w Warszawie była. Część należała do brygady RONA razem z Rosjanami z Ukrainy. Etniczni Ukraińcy służyli także w rozmaitych jednostkach niemieckiej policji – albo w oddzielnych formacjach, albo z policjantami innych narodowości. Mówi się, że hitlerowskie plutony egzekucyjne dowodzone przez SS-Hauptsturmführera Alfreda Spilkera składały się w znacznej mierze z Ukraińców. Ukraiński Legion Samoobrony pojawił się późno i na krótko. Jest natomiast prawdą, że po Powstaniu jedną czy też kilka ukraińskich jednostek policji wcielono do SS “Galizien”. W ten sposób w szeregach SS “Galizien” znaleźli się ludzie, którzy wcześniej służyli w Warszawie.

Jeśli idzie o stronę polską, spotyka się rozważania o roli Żydów w Powstaniu. W oczach większości powstańców Żydów nie jest to temat do roztrząsań, ponieważ – jak wszyscy inni – mieli oni zwyczaj myśleć o sobie jako o Polakach i patriotach. Nie okazują zrozumienia dla powojennej syjonistycznej konwencji, według której “Polacy” i “Żydzi” stanowią dwie całkowicie odrębne grupy etniczne lub narodowe. Szczególnie irytuje ich fałszywe oskarżenie, że Armia Krajowa nie przyjmowała w swoje szeregi Żydów, czy jeszcze głupsze stwierdzenie, iż AK była “organizacją antysemicką”. Prawda jest taka, że Żydzi o rozmaitych powiązaniach religijnych czy politycznych odznaczyli się, służąc w szeregach zarówno Armii Krajowej, jak i Armii Ludowej. Ta druga, szczególnie odczuwająca brak rekrutów, zgodziła się na utworzenie odrębnego oddziału żydowskiego, złożonego głównie z bojowników z getta, którym udało się przeżyć tamto powstanie. Byli też Żydzi z innych krajów, przede wszystkim Węgrzy, których wyzwolono z rąk niemieckich i
którzy dobrowolnie dołączali do swoich polskich oswobodzicieli. [ŚWIADECTWO, s. 389]

dhkr9e3

Nie znaczy to jednak, że od czasu do czasu nie pojawiały się problemy. Wiele lat po wojnie niektórzy żydowscy historycy wystąpili z oskarżeniem, że podczas Powstania ludzie z AK i NSZ mordowali Żydów. Potem oskarżenie to odpowiednio zmodyfikowano i skierowano przeciwko pojedynczym osobom mogącym należeć do AK lub do NSZ. Dokładna analiza wykazała, że było bardzo wiele nieporozumień, natomiast niewiele przypadków gwałtów i morderstw popełnianych na Żydach. Problem polegał na tym, żeby się dowiedzieć, czy te “czarne karty Powstania” miały u podstaw motywy rasowe i czy różniły się jakościowo od innych licznych zbrodni, które musiały się zdarzyć w umierającym z głodu blisko milionowym mieście. Organy bezpieczeństwa Armii Krajowej z pewnością ich nie ignorowały. W badaniach podkreślano, po pierwsze, że w Warszawie w roku 1944 wciąż jeszcze mieszkała duża społeczność żydowska, i po drugie, że Żydzi odznaczyli się, walcząc w powstańczych szeregach. Na przykład Samuel Willenberg, człowiek, który przeżył powstanie w
obozie w Treblince, zdołał odbyć służbę zarówno w akowskim batalionie “Ruczaj” uczestniczącym w Powstaniu Warszawskim, jak i w Polskiej Armii Ludowej47. [OJCIEC, s. 392]

Jak w każdym innym większym przedwojennym mieście, w Warszawie mieszkały bardzo różne wspólnoty obcokrajowców. W rezultacie w szeregach powstańców znaleźli się przedstawiciele różnych narodowości. Byli wśród nich Turcy, Serbowie, Gruzini, Słoweńcy, Rosjanie, Brytyjczycy, Irlandczycy, a nawet Niemcy. W jednym z batalionów AK znalazł się osobny pluton Słowaków, którzy zbiegli z ojczyzny przed faszystowskim reżimem48.

Rozmaitość narodowości stała się widoczna zwłaszcza po sowieckiej stronie frontu i głęboko zakorzeniony zwyczaj nazywania wszystkich “Rosjanami” był czymś szczególnie niewłaściwym. Rosjanie stanowili co prawda ponad połowę ludności Związku Sowieckiego, ale reszta wywodziła się spośród członków siedemdziesięciu innych oficjalnych narodowości – w szeregach wojsk Rokossowskiego zbliżających się do Warszawy byli przedstawiciele każdej z nich. Wbrew późniejszym legendom, ludność cywilna nie popierała Powstania z jednakowym entuzjazmem. Można powiedzieć, że większość mieszkańców Warszawy miała poczucie, iż powstańcy walczą o wspólną sprawę. Jednakże znaczący odłam trzymał się z daleka, starając się po prostu przeżyć. I jak zawsze istniały grupy i jednostki stanowiące opozycję. Powstańcza tradycja Polski zawsze przecież budziła głosy krytyki tych, którzy wyśmiewali zapisane w historii dzieje straconych spraw i romantycznych katastrof. W efekcie nastroje wśród cywilnej ludności ulegały znacznym wahaniom, w
zależności od sytuacji. Mimo to można z pewnością stwierdzić, że nie było w Warszawie żadnej większej grupy osób, które byłyby gotowe pomagać Niemcom w walce z powstańcami. [GROBY, s. 395]

dhkr9e3

Obiektywnie rzec biorąc, można by sądzić, że w interesie Niemców leżało zniechęcanie warszawiaków do propowstańczych sympatii. Ale masowe morderstwa popełnione na dziesiątkach tysięcy niewinnych istot w pierwszych dniach Powstania odniosły wręcz odwrotny skutek. Co więcej, kolejne fale ucieczek ludzi albo do enklaw zajętych przez powstańców, albo do organizowanych przez Niemców punktów ewakuacyjnych sprzyjały koncentracji zwolenników Powstania i rozpraszaniu niezadowolonych. Propaganda Armii Krajowej, która wyśmiewała obietnice ludzkiego traktowania warszawiaków przez Niemców, była bardziej wiarygodna niż apele Niemców, bezustannie nawołujących cywilów do opuszczania miasta. Wobec tego dopóki wystarczało zapasów żywności, większość warszawiaków była gotowa przeczekać. [HANDLARZ, s. 397]

24 sierpnia jeden z nielicznych Brytyjczyków, którzy byli świadkami Powstania, John Ward, przesłał do Londynu depeszę radiową, w której próbował wyjaśniać naturę konfliktu:

W tych dniach w Warszawie toczy się bitwa, jakiej charakter chyba trudno zrozumieć narodowi brytyjskiemu. To bitwa, w której czynny udział bierze tak ludność cywilna, jak i AK. (...) To wojna totalna. Przez minione dwadzieścia cztery dni linią frontu jest każda ulica miasta. Nieprzyjacielskie moździerze, artyleria i lotnictwo zbierają obfite żniwo wśród ludności. Nie można oszacować strat materialnych. Oczywiście, zamarło zwyczajne życie miasta49.

Jeszcze trudniej było przedstawić zewnętrznemu światu, że każda część miasta kontrolowana przez powstańców miała swój własny samorząd. Każdy rejon miasta miał swojego rejonowego delegata, każda ulica swój komitet samopomocy, a każda kamienica swojego komendanta bloku. Organizacje te powstawały spontanicznie w społeczeństwie, którego lojalność Polskie Państwo Podziemne zdobyło sobie w znacznej mierze przed wybuchem Powstania. Ich członkowie prowadzili kuchnie komunalne, budowali barykady, uprzątali ruiny, grzebali poległych, opiekowali się chorymi, gasili pożary. W ścisłym powiązaniu z Armią Krajową i Delegaturą Rządu utrzymywano łączność pocztową, rozległą sieć dystrybucji prasy i prowadzono działalność w pełni rozwiniętego Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, który sprawował funkcje policyjne50. Każde z głównych ugrupowań politycznych – PPS, SL, SN – zorganizowało w swoich okręgach własną milicję. [POLITYKA, s. 399]

Powstańczy wymiar sprawiedliwości miał działać według ściśle ustalonych procedur – z regularnymi procesami sądowymi i wyrokami. Egzekucje skazanych szpiegów, morderców, zdrajców, szabrowników i donosicieli przeprowadzały specjalne jednostki żandarmerii AK. Ale przypadki linczu nie były czymś nieznanym. Volksdeutsche żyli w stałym niebezpieczeństwie, podobnie jak prostytutki, które się zadawały z niemieckimi żołnierzami. Niemieckie służby skarżyły się między innymi na grabieże i morderstwa popełniane na niemieckich cywilach51.

Na ducha bojowego wśród ludności wpływało wiele rozmaitych czynników, zarówno politycznych, jak i materialnych; można tu wyróżnić kilka faz. Morale było wysokie po wybuchu Powstania, potem stopniowo spadało w ciągu kolejnych tygodni sierpnia, na początku września przeszło kryzys, ale ponownie się odrodziło. Podobnie jak wśród wojskowych, na nastroje ludności cywilnej silny wpływ wywierały nadzieje i obawy dotyczące pomocy Zachodu i sowieckiej interwencji52.

Tak czy inaczej, niewątpliwy pozostaje fakt, że przeważająca większość mieszkańców Warszawy zdecydowała się zostać i podzielić los powstańców. To dzięki niesłabnącemu poparciu cywilów można było dalej prowadzić walkę. Powstanie mogłoby się załamać w każdej chwili, gdyby ludność postanowiła en masse posłuchać niemieckich rozkazów i się poddać. [DZIECIŃSTWO, s. 403]

Jedno z najważniejszych opracowań dotyczących tego problemu zamyka się opisem powstańczej Warszawy jako “miasta kontrastów”:

Obok siebie widziało się nadludzkie poświęcenie i bezinteresowność oraz egoizm i bumelanctwo; tam, gdzie wielu oddało wszystko, co posiadało, inni zatajali zapasy i bogacili się; bezprzykładna solidarność społeczeństwa mieszała się z intrygą i zdradą; gdy niektórzy traktowali powstańców jak bohaterów bez skazy, inni obciążali ich winą za swoje cierpienia i uważali za morderców swoich rodzin i dzieci53.

Relacja marszałka Montgomery’ego z bitwy w “kotle Falaise” jest wspaniałym przykładem samousprawiedliwienia post hoc. Czytelnikom jego memuarów można wybaczyć, jeśli pomyślą, że ta bitwa była wynikiem doskonałego planu i mistrzowskiego wprowadzenia go w czyn. Natomiast ci, którzy w niej uczestniczyli, skłonni są myśleć coś przeciwnego. Pamiętają ją raczej jako piękną ilustrację powiedzenia Clausewitza o “wojennej mgle”. Oddziały alianckie zostały zbombardowane przez walczących po tej samej stronie. Inni zgubili się, pomyliwszy podobne do siebie nazwy francuskich wiosek. Praktycznie nie było koordynacji między armiami Montgomery’ego na północy i amerykańskimi wojskami generała Omara Bradleya na południu. W pewnym momencie Bradley, urażony zwykłą arogancją przyszłego marszałka, oświadczył: “Montgomery dostanie od nas pomoc, jeśli o nią poprosi”. Wydaje się, że decydujące połączenie ofensyw brytyjskiej z amerykańską w dniach 18–20 sierpnia 1944 roku, uderzenie, które przypieczętowało los niemieckiej 7. Armii i
zakończyło kampanię w Normandii, było raczej efektem uśmiechu losu niż skutecznego przeprowadzenia strategicznego planu.

Podczas tych decydujących sierpniowych dni bardzo istotna rola przypadła w udziale polskiej 1. Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka, która tworzyła czołówkę 2. Korpusu kanadyjskiej 1. Armii walczącej na skrzydle dowodzonym przez Montgomery’ego. Penetrując tereny na południe od Falaise, dywizja generała Maczka połączyła się z Amerykanami posuwającymi się na północ z Argentan i zablokowała 7. Armii drogę odwrotu, zajmując strategiczny kompleks wzgórz (nazwany “Maczugą”). Montgomery powiedział później: “Niemcy byli jakby w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy”54. Czołgiści Maczka znaleźli się w najgorętszym ogniu bitwy. Odpierając coraz bardziej desperackie ataki niemieckich dywizji, które dostały się w pułapkę po jednej stronie wzgórz, jednocześnie walczyli z równie desperackimi próbami ratowania otoczonych, podejmowanymi przez oddziały wojsk niemieckich znajdujące się po drugiej stronie. Ale wytrwali i Montgomery mógł przedstawić “kocioł Falaise” jako jedno z
największych zwycięstw w swojej karierze. I rzeczywiście: wygrana spod Falaise poprzedziła jego awans na marszałka. W czasie akcji dywizja generała Maczka poniosła straty wynoszące dziesięć procent jej stanu.

Dzięki połączeniu radiowemu z Londynem dowódcy Armii Krajowej w Warszawie mieli bieżące informacje o losach swoich rodaków w Normandii. W Komendzie Głównej AK pogląd na sprawę był prosty: skoro Polacy oddają życie za sprawę aliantów na zachodzie, alianci powinni znaleźć jakiś sposób, aby udzielić pomocy Polakom, którzy walczą z tym samym wrogiem na wschodzie.

W Londynie rzetelne wieści o trudnej sytuacji Warszawy były dość skąpe. Rząd emigracyjny otrzymywał codzienne meldunki od generała “Bora”, który był dla wszystkich głównym źródłem informacji. Opinię rządu uważano powszechnie za zbyt optymistyczną i motywowaną chęcią uzyskania znacznej pomocy z Zachodu. Oficjalne komunikaty niemieckie były bardziej niż bezużyteczne. Agencja Deutsche Nachrichten Bureau (DNB) aż do 15 sierpnia nawet nie wspomniała o Powstaniu, a potem podała tylko, że Powstanie upadło. Źródła sowieckie nie przedstawiały się o wiele lepiej. Również one przez wiele dni zachowywały milczenie w sprawie Powstania. A kiedy już przyznały, że Powstanie trwa, ograniczały się do politycznych denuncjacji. Nie poruszały zasadniczego problemu: czy siły sowieckie przyjdą, czy też nie przyjdą z pomocą powstańcom. Brytyjscy komentatorzy w znacznej mierze naśladowali Moskwę.

Rząd i Naczelny Wódz w dalszym ciągu podejmowali gorączkowe działania, usiłując przerwać to, co w ich oczach było “biernością” Brytyjczyków. 8 sierpnia, po powrocie z Włoch, Naczelny Wódz zasygnalizował “Borowi”, że Churchill zgodził się na rozpoczęcie lotów RAF-u z pomocą dla Warszawy. Wcześniej rozmawiał z generałem Ismayem, z marszałkiem Alanem Brookiem, marszałkiem Portalem, z generałem Wilsonem i z ministrem lotnictwa Archibaldem Sinclairem. Donosił o “dużych oporach”55. Kiedy odczytał wcześniejszą depeszę “Bora” zawierającą dotychczasowy bilans współpracy z aliantami, z której nie wynikało nic poza tym, że Polacy ponoszą ofiary w imieniu Zachodu, spotkał się z “gwałtownym i ostrym protestem przeciw obrażaniu imperium”56.

Minister spraw zagranicznych Anthony Eden próbował uspokoić wzburzone wody, ale bez podejmowania jakichkolwiek konkretnych zobowiązań. Odrzucił prośbę lorda Vansittarta, który wystąpił z wnioskiem o zwołanie parlamentu w celu omówienia bombardowania Berlina jako akcji odwetowej57.

Jednak pozycja Naczelnego Wodza poważnie ucierpiała. Odkrył teraz, że jego zalecenia w sprawie Powstania albo zignorowano, albo przegłosowano, a depesze, które wysłał w tej sprawie, opóźniano i ingerowano w ich treść. Nic więc dziwnego, że złożył na ręce prezydenta bardzo kategoryczny protest58. Najbliżsi stronnicy generała wpadli w osłupienie. Radę Narodową rozdzierały wewnętrzne podziały i trzeba było długich godzin, aby podjąć nawet najprostszą decyzję59.

dhkr9e3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dhkr9e3

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj