Porwali mu syna. Polski piosenkarz zdradza szczegóły. Autorka nie zdradza jego nazwiska
"Ból mi rozrywał wnętrzności, żona na lekach wyglądała jak lunatyk" - opowiada polski celebryta, który chce zachować anonimowość. W wywiadzie do książki "Porwania" przytacza szczegóły sprawy, którą utajniono przed mediami.
Wyrzekłby się kariery, pieniędzy i blichtru związanego z byciem celebrytą. Gdyby tylko dało się cofnąć czas. "Mój syn będzie starał się zrozumieć krzywdę, którą mu wyrządzono, jeszcze przez lata" - opowiada polski piosenkarz w książce "Porwania. Wstrząsające historie osób, które zostały uprowadzone" Moniki Sławeckiej.
Zobacz: Prolog. Rodzina myśli, że to porwanie. Prawda często jest dużo boleśniejsza
Piosenkarz chce pozostać anonimowy. Tylko dlatego zdecydował się udzielić Sławeckiej wywiadu. Autorka rozmawiała z kilkunastoma osobami, które były porwane lub doświadczyły uprowadzenia w swojej rodzinie. W książce wszystkich swoich bohaterów przedstawia z imienia i nazwiska. Ale tej osoby nie. Powód jest prosty i wyjaśnia go od razu sam rozmówca.
Gwiazdor mówi, że razem z menadżerem dołożyli wszelkich starań, żeby o sprawie nie dowiedziały się media. Ci, którzy mogliby podejrzewać, że to historia porwania syna Sławomira Świerzyńskiego, mogą więc odrzucić ten pomysł. Discopolowiec opowiadał już o porwaniu syna w mediach. Wtedy przestępcy żądali od niego pół miliona złotych, a chłopaka przetrzymywali w opuszczonej szkole. Tu jest inaczej.
"Mój syn przeżył już wystarczająco dużo, więc wspominanie jego traumy i robienie z niej pożywki dla hejterów niekorzystnie wpłynęłoby na jego terapię" - wyjaśnia rozmówca Sławeckiej.
"Dziecko celebryty? Kto by się odważył?"
Gwiazdor wyjaśnia, że porywacze obserwowali jego rodzinę przez dwa miesiące. Był przekonany, że skoro życie celebryty jest cały czas pod ostrzałem paparazzi, to nikt nie odważy się porwać dziecka tak znanej osoby.
Dwóch mężczyzn śledziło jego syna tak dokładnie, że poznali rozkład jego dnia. W końcu któregoś razu mężczyźni zatrzymali chłopaka, gdy jechał na rowerze. Prosili, żeby zrobił sobie z nimi zdjęcie. Chwycili go za koszulkę, wciągnęli do samochodu i odjechali.
"Związali syna, zakleili mu usta taśmą. Gdy dostrzegli, że ze stresu się poci i dusi, bo nie może oddychać tylko przez nos, zagrozili mu bronią, że jak zacznie krzyczeć, to go skrzywdzą, ale zdjęli mu plaster z ust" - wspomina.
Z relacji artysty wynika, że chłopak był przetrzymywany w "altance na wielkiej działce".
"W nocy jeden z panów, który pomagał mojemu synowi w załatwianiu się, powiedział, żeby o nic się nie martwił, że nie będą go bić ani krzywdzić. Zależy im tylko na kasie" - zwierza się ojciec.
Porywacze żądali 2 mln zł okupu. "Gwiazdor estrady" dowiedział się o porwaniu podczas trasy koncertowej, którą od razu przerwał.
"Mi się to w głowie nie mieściło. Wielka gwiazda, tłumy fanów, którzy wykrzykują peany na moją część, a ja nie zadbałem o bezpieczeństwo własnego dziecka. Przedłużenia tej je...nej bytności na ziemi. (...) Ból mi rozrywał wnętrzności, żona na lekach wyglądała jak lunatyk" - wspomina.
Jak wyglądał powrót?
Rodzina współpracowała z policją. Porywaczom nikt nie miał zamiaru wypłacić tych 2 milionów. Umowa z policją była też taka, że tylko nieliczni mają wiedzieć o porwaniu. Trudno się dziwić, że media nie miały pojęcia, skoro i dziadkowie porwanego chłopaka dowiedzieli się dopiero po kilku miesiącach od całej akcji.
Gwiazdor nie wdaje się w szczegóły, jak udało się odbić syna. Opisuje za to chwilę tuż po jego powrocie do domu.
"Krzyk, płacz, żona rozebrała go do bielizny, żeby sprawdzić, że faktycznie nic się mu nie stało. Noc po powrocie syna do domu spędziliśmy wszyscy w naszej sypialni, śpiąc razem. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało" - wspomina.
Okazało się, że porywaczami byli dwaj kumple z celi. Zobaczyli koncert celebryty w telewizji, zaczęli o tym rozmawiać podczas odsiadki i szybko ustalili, że jeden z więźniów wie, gdzie gwiazdor mieszka. Zanim wyszli z więzienia, mieli już plan porwania.
Rodzina przypłaciła porwanie zdrowiem. U chłopaka zdiagnozowano zespół stresu pourazowego. Jego mama także nie mogła się pozbierać. Przez to, co przeszła, nie mogła donosić ciąży. Lekarze mówią, że jej organizm przeszedł szok.
"Módlcie się, żeby rodzinie na was zależało"
Jeśli macie kupić sobie choćby jedną książkę w czasie kwarantanny, to właśnie tę. Monika Sławecka w "Porwaniach" wykonała niesamowitą pracę, docierając do osób, które w życiu przeszły przez piekło.
Poza historią anonimowego polskiego celebryty możecie też przeczytać zwierzenia Kamila Lemieszewskiego, uczestnika "Big Brothera". Opowiada o tym, że w dzieciństwie porwał go jeden z rodziców.
Jest też opowieść siostry Krzysztofa Olewnika, Danuty Olewnik-Cieplińskiej. Uprowadzenie jej brata uważa się w Polsce za najbardziej tajemniczą sprawę XXI wieku. Krzysztofa porwano krótko po tym, jak się zaręczyła. Miał być świadkiem na jej ślubie.
"Nigdy już nie będziemy tacy jak przed jego porwaniem. Minęło 19 lat od porwania brata, a my wciąż przeżywamy jego brak w każde święta czy urodziny" - opowiada autorce książki.
Sławecka rozmawiała też ze zrehabilitowanym przestępcą, który uczestniczył w działaniach jednego z gangów. "Jeśli wy zostaniecie porwani, siedźcie cicho, grzecznie wykonujcie wszystkie polecenia i módlcie się, by rodzinie na was zależało. Bo zdarzało się tak, że nikt specjalnie nie troszczył się o zakładnika. Takich ludzi się od razu eliminowało".
Książka "Porwania. Wstrząsające historie osób, które zostały uprowadzone" jest dostępna w księgarniach od 6 maja 2020 r.