Polska, głupcze!
Autorzy |
Gdyby po jakiejś wielkiej katastrofie cudem ocalała ta jedna książka, jej znalazca będzie w stanie doskonale zorientować się, czym żyła, była i jest Polska od „okrągłego stołu” w Magdalence („układ więźnia z klawiszem”), przez „noc teczek” po „TKM”, „moherowe berety” („najbardziej polityczne nakrycie głowy na świecie”) i „spieprzaj, dziadu” („zgrabny bon mot zdradzający bon ton nadchodzącej IV RP”).
Albowiem, w przeciwieństwie do wielu innych książek tego bardzo u nas popularnego „gatunku”, zbiór felietonowych haseł Lisa nie jest egocentrycznym popisem „ja” we wszystkich odmianach. Autor nie załatwia żadnych swoich spraw i nie tryska osobistym jadem nienawiści do kogokolwiek za cokolwiek. Oczywiście, ma własne zdanie, ale stara się być obiektywny. Dostaje się więc i Wałęsie, i Mazowieckiemu, i Tuskowi, i Kaczyńskim, choć wszystkim (no, może prawie wszystkim, bo są też absolutni antybohaterowie jak Macierewicz czy Olszewski) umie też, gdy trzeba, przyznać rację... Chodzi, rzecz jasna o racje wyższe, te najważniejsze, bo Lis nie jest „oszołomem” (patrz osobne hasło) i nie dłubie w zapomnianych dziś kłótniach typu „jedna pani drugiej pani”. Błyskotliwe, ironiczne, a nawet sarkastyczne i także, niestety, absurdalne jak cała nasza rzeczywistość, pokazuje „Polska, głupcze!” całą złożoność polskiej sytuacji, zależną od konkretnych ludzi i ich postaw.
„Czy jest grubą przesadą, żeby oddzielić scenę polityczną od sceny kabaretowej? Czy Daniec, Drozda i kabaret Mumio nie zaspokajają naszej potrzeby kontaktu z satyrą?” – pyta retorycznie, odnosząc się do „kurwików w oczach” posłanki Beger („Jej myśli szybują nieustannie, a w czasie lotu następują zrzuty pereł dowcipu i intelektu”), czy „prawdziwego mężczyzny” Leszka Millera. Wśród haseł są też m.in.: „Balcerowicz musi odejść” (najlepsze, logiczne wytłumaczenie dlaczego „niegodziwe, niesłuszne, podłe i nieeleganckie”), becikowe i „genetyczni patrioci”, „Ojciec Dyrektor” i „prezydent wszystkich Polaków” („wewnętrzna sprzeczność”)
Mimo wszystko Lis jest jednak optymistą. Bo choć „w piaskownicy zwanej polską polityką tak żałośnie jeszcze nie było”, to „nadejdą w Polsce czasy, gdy zwycięży pogląd, że państwa powinno być mniej, że najwięcej wolności i możliwości trzeba zostawić jednostkom, że to ludzie najlepiej wiedzą, jak wydać zarobione przez siebie pieniądze. Takie czasy nadejdą. Za jakiś czas.” Na szczęście, jak pisze, „wiele rzeczy można Polakom zarzucić, ale nie skłonności samobójcze”.
Numer ISBN | 83-247-0457-4 |
Wymiary | 125x195 |
Gatunek | Publicystyka i felietony |
Oprawa | 1 |
Liczba stron | 256 |
Podziel się opinią
Komentarze