Poliglotka, pedagożka, patronka 2023 roku. Jadwiga Zamoyska żadnego wyzwania się nie bała!
Swojemu synowi tłumaczyła: "Nie ucieraj się o drobiazgi, a bij się, jeżeli trzeba o zasady". Sama zaś była kobietą, która nie bała się niczego. Podróż do Turcji w czasie wojny krymskiej? Publiczne zwrócenie uwagi ambasadorowi Wielkiej Brytanii? Założenie szkoły gospodarczej, która kształciła zarówno arystokratki, jak i kobiety z najuboższych wart społecznych? Jadwiga Zamoyska - patronka 2023 roku - udowadniała, że żadne z tych wyzwań nie jest dla niej problemem.
Jadwiga Działyńska przyszła na świat 4 lipca 1831 roku w Warszawie, gdzie - w związku z wybuchem powstania listopadowego - kilka miesięcy wcześniej z Wielkopolski przybyli jej rodzice: Tytus Działyński oraz Celestyna z Zamoyskich. Decyzja ta była jednak obarczona konsekwencjami - za udział w insurekcji na wielkopolski majątek Działyńskiego nałożono sekwestr; rodzina nie mogła także pozostać w Królestwie Polskim. Działyńscy wraz z malutką Jadzią i dwójką jej starszego rodzeństwa (Elżbietą i Janem) zdecydowali się wyjechać do Galicji. Kórnik i rodzinną posiadłość, do której rodzina mogła powrócić po niemal 10 latach, Jadwiga zobaczyła więc dopiero jako kilkuletnia dziewczynka.
Niezwykle ciekawa świata, otwarta i odważna - takim dzieckiem była Jadwiga. Jak sama wspominała: "Zarzucano mi, że zawsze biorę na siebie jakąś pierwszą rolę. Było to o tyle ponętniejszym, że moja siostra i dziesiątej sobie nie przyznawała i była bardzo nieśmiałą. Ja zupełnie nie wiedziałam, że można się czegokolwiek bać lub przed kimkolwiek być nieśmiałą. Mój Ojciec tak był mnie do siebie ośmielił, że o wszystkim z nim śmiało mówiłam. A że mój Ojciec był dla mnie całym światem, oczywistą było rzeczą, że jeżeli z nim mogę otwarcie zdanie wypowiadać, to i z każdym innym. Nie bałam się niczego – ani psa, ani konia, ani wody, ani ognia, ani rusztowań kórnickich, ani w ogóle niczego".
Wszechstronne, wymykające się stereotypom, przedsiębiorcze, oraz pełne pasji takie są kobiety, które zaprosiliśmy do współpracy. W XXI wieku wypełniają one na różne sposoby niezmiennie aktualne przesłanie Generałowej Jadwigi Zamoyskiej.
Kobieta z pasją
Rzeczywiście, ojcu - Tytusowi Działyńskiemu - Jadwiga zawdzięczała naprawdę wiele. Hrabia, wielkopolski działacz polityczny i społeczny oraz twórca zbiorów kórnickich wpoił swoim dzieciom miłość do ojczyzny. W żaden sposób nie ograniczał Jadwigi — dr Edyta Bątkiewicz-Szymanowska, historyczka i autorka biografii Tytusa Działyńskiego zwraca uwagę na fakt, że jako ojciec Tytus zachęcał swoje córki do edukacji i pogłębiania wiedzy przekraczającej elementarne wychowanie panien - widział w nich bowiem intelektualny potencjał. W przypadku Jadwigi kibicował jej w nauce języków obcych, do których dziewczyna miała prawdziwy talent. Tak, jak każda panna z dobrego domu w tym okresie Jadwiga bezbłędnie potrafiła porozumiewać się m.in. w języku angielskim i francuskim. Ten pierwszy polubiła szczególnie dzięki swojej guwernantce - Annie Birt i posługiwała się nim na tyle biegle, że - gdy już jako mężatka przebywała w Turcji ze swoim mężem - zyskała uznanie zagranicznych dyplomatów. Trzeba jednak przyznać, że angielski dla Jadwigi to była nisko zawieszona poprzeczka - jeszcze jako nastolatka zaczęła się uczyć języka perskiego. Jej nauczycielem był m.in. Wojciech Kazimirski-Biberstein, tłumacz przy francuskim ministerstwie spraw zagranicznych i bliski współpracownik księcia Adama Czartoryskiego. Kazimierski był pod tak dużym wrażeniem talentu panny Działyńskiej, że zarekomendował ją do paryskiego Société asiatique - w ten sposób Jadwiga została pierwszą kobietą przyjętą w szeregi tego towarzystwa.
Sprawa istotna, żywa, teraźniejsza
Miłość do języków obcych zaprocentowała, gdy Jadwiga poślubiła Władysława Zamoyskiego - emigranta polistopadowego, współpracownika księcia Adama Czartoryskiego oraz… brata swojej matki. W związku z działalnością Hotelu Lambert, który pełnił rolę polskiej placówki dyplomatycznej, Zamoyski często wysyłany był przez księcia Czartoryskiego w zagraniczne podróże. Gdy zatem w okresie wojny krymskiej Zamoyski został wysłany do Turcji, Jadwiga podjęła decyzję o nauce języka tureckiego. Pełniła tam funkcję tłumaczki męża, korygowała jego pisma, brała także udział w kolacjach i balach w zagranicznych placówkach. Jej talent do języków obcych robił wrażenie na zagranicznych dyplomatach, którzy nierzadko woleli rozmawiać z Jadwigą, niż z jej mężem. Gdy podczas jednego z takich spotkań sam ambasador Wielkiej Brytanii w Turcji Charles Stratford Canning zwrócił uwagę, że dla synów Jadwigi - kolejnego pokolenia Polaków urodzonych pod zaborami - sprawa narodowa nie będzie już tak istotna, Zamoyska niezwykle się oburzyła. "Sprawa narodowa (...) Polska, nie jest dla nas żadnym martwym wspomnieniem, jest sprawą istotną, żywą, teraźniejszą; jest naszym najświętszym obowiązkiem, a co do moich synów, uważałabym ich za zdrajców, żeby nie mieli życia swego do ostatniego tchu i wszystkiego, co posiadają, poświęcić dla ratunku i odrodzenia kraju". O sytuacji tej Jadwiga opowiedziała też swojej rodzinie w liście z listopada 1856 roku, jednak według korespondencji — gdy Stratford Canning zwrócił uwagę, że syn Zamoyskich może stać się "Niemcem lub Moskalem" Jadwiga miała odpowiedzieć: "To go wpierw uduszę". To właśnie wpływem znajomości z Zamoyską ambasador miał napisać wiersz o Polsce: Nie umarła tylko śpi…
Jasne zrozumienie celu
Jednocześnie Zamoyska potrafiła niezwykle trafnie ocenić sytuację geopolityczną i słusznie w listach do rodziny zauważała, że — choć bardzo chciałaby niepodległej Polski — to jednak zagraniczne mocarstwa nie są tą sprawą zainteresowane. "Prawdziwie najlepsi, najrozumniejsi ludzie, głowę tracą, kiedy o Polskę chodzi, tak jakby to samo imię jakąś podłość, czy letarg, czy złość wywoływało" - pisała z Anglii do swojej matki w 1862 roku. Miała wówczas szansę czynnie uczestniczyć w informowaniu opinii publicznej i polityków o sprawie polskiej - przygotowywała mitingi, tłumaczyła materiały, które przekazywane były brytyjskim politykom, zbierała wycinki z prasy, poprawiała przemówienia swojego męża. Fakt, że angielscy politycy nie są sprawą polską wcale zainteresowani, musiał być dla niej niezwykle trudny - nie lubiła bowiem, gdy nie było widać efektów jej działań. W końcu sama tłumaczyła, że "jasne zrozumienie zamierzonego celu jest niezbędne do jakiejkolwiek pracy".
Podróże były dla Jadwigi nie tylko czasem pracy, ale także rozwijania hobby. W listach do matki pisanych w Turcji donosiła o konnych przejażdżkach, które odbywała wspólnie z mężem. Z zachwytem pisała o stroju do jazdy, który jej przygotowano oraz o postępach: "Mego męża bardzo cieszy [...] kiedy mogę na trochę żwawszym koniu się z przyzwoitością utrzymać" - relacjonowała. Także z jej pobytu w Turcji w zbiorach Biblioteki Kórnickiej PAN zachowały się jej akwarele. Z rozwijania tej pasji chwaliła się swojej macie — w jednym z listów pisała, że część obrazków przygotowuje dla swojej siostry Marii, która w tym czasie urządzała swoje mieszkanie. Celestyna Działyńska natomiast musiała być dumna z prac córki - gdy w 1866 roku organizowała w poznańskim Pałacu Działyńskich wystawę z której dochód szedł na cel dobroczynny, obok prac Brandta czy Simmlera znalazły się także obrazy autorstwa Zamoyskiej.
Sława wyśmienitej pani domu
Zamoyska nieraz udowadniała, że potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Gdy po paru tygodniach mieszkania w Paryżu do jej mieszkania wpadł niespodziewanie jej kuzyn z informacją, że jej wujostwo - książę i księżna Czartoryscy - zamierzają odwiedzić Jadwigę i jej męża, młoda mężatka była przerażona. Nie miała pojęcia, jak przyjąć gości - przypomniała sobie jednak, że szef kuchni z Palais Royal oferuje coś na kształt współczesnej usługi cateringu - dostarcza do domu obiady wraz ze służbą i nakryciem. Jadwiga zdecydowała się skorzystać z tej usługi - poprosiła jednak, by obrusy i sztućce nie były w żadne sposób znaczone. Obiad ten wypadł znakomicie i jak sama Zamoyska pisała:
"Kilka razy potem powtórzyliśmy takie zaprosiny, a moja sława wyśmienitej pani domu ustala się coraz bardziej, jeżeli niekoniecznie tanim kosztem, to małym kłopotem".
Innym razem Zamoyska postanowiła odwiedzić swoich rodziców w Wielkopolsce. Nie miała jednak paszportu, a procedura jego wydawania przeciągała się. Jadwidze jednak zależało, by podróżować do domu rodzinnego razem ze swoją siostrą, która przebywała wówczas na wakacjach we Francji. "Nie wiem, jak to będzie, ale że jechać muszę, choćby mnie od granicy odesłali na powrót z żandarmami" - zakomunikowała Elżbiecie. Wsiadła więc do pociągu, a gdy wysiadła w Berlinie na kontrolę graniczną pewnie ruszyła przed siebie: "szłam dalej, myśląc sobie, że co będzie, to będzie. Gdy na mnie przyszła kolej i policjanci zapytali mnie o paszport, najspokojniej ręką wskazałam jakiegoś grubego Niemca, która za mną szedł i bez zatrzymania poszłam dalej, majestatycznie kilkanaście kroków za [to] potem co tchu do dorożki, i na poznańską kolej".
Dom modlitwy, pracy, nauki
Myśl o "szkole, która uczy życia" zapewne kiełkowała w głowie Jadwigi od dawna ."W wieku czternastu czy piętnastu lat mawiałam olej Matce, że tak bym chciała być oddaną do szkoły, a jak mi się moja Matka pytała, do jakiej szkoły i o jaką naukę mi chodzi, odpowiadała, że bym chciała być w jakiejś szkole życia, gdzie bym się mogła nauczyć wszystkiego, co do życia potrzebne" - pisała w swoich wspomnieniach. Gdy po śmierci męża Zamoyska pozostała w Paryżu, zajęła się odchowaniem trójki dzieci. Szukała jednak dla siebie zadania, które z jednej strony pozwoliłby jej na samorealizacje, a z drugiej - na służbę ojczyźnie. Pomysł na założenie szkoły gospodarczej dla dziewcząt posunęli jej księża oratorianie, którzy dla Zamoyskiej byli duchowymi przewodnikami podczas mieszkania w Paryżu. Swojej znajomej, Claire Wallon pisała: "Marzę o potrójnym godle dla naszego zakładu: krzyż, kądziel i książka, tzn. modlitwa, praca i nauka. Chciałabym, aby nasz dom był domem modlitwy, pracy, nauki". Stąd też w planie zajęć znaleźć można było zarówno zajęcia praktyczne (w oborze, ogrodzie, kuchni, pralni) jak i lekcje kaligrafii, ortografii, rachunków, katechizmu, historii Polski oraz biblijnej i śpiewu. Uczennice mogły zostać zakwaterowane w trzech oddziałach, które różniły się od siebie warunkami zakwaterowania.Co jednak Szkoła Domowej Pracy Kobiet oferowała młodym dziewczynom?
"Biedniejsze uczennice wychodziły z placówki z umiejętnościami, które mogły poprawić ich sytuację materialną i pozwalały aspirować do znalezienia dobrze sytuowanego męża, samodzielnego zarządzania własnym gospodarstwem czy podjęcia lepiej płatnej pracy, na przykład jako nauczycielki lub służącej w domach sprawdzonych pracodawców" - tłumaczy dr Julia Wesołowska, której książka poświęcona uczennicom Szkoły Domowej Pracy Kobiet ukaże się pod koniec listopada - "przedstawicielki bogatszych rodzin nabywały z kolei umiejętności, które pozwalały im odnaleźć sens swojej pracy w rodzinie i społeczności, a którego często nie mogły określić przed przybyciem do Szkoły. Zdobywały istotną perspektywę od osób, z którymi dzieliły przestrzeń placówki, co miało odzwierciedlenie w późniejszym traktowaniu własnych pracowników i pracownic oraz w lepszym zarządzaniu domem czy majątkiem".
Trzeba jednak przyznać, że założona przez Jadwigę instytucja nie miała łatwo. "Gdybyśmy nie udawali, że chcemy uczyć porządku toć by się zniosło, ale tak to sama nie wiem, co o tym myśleć" — pisała Jadwiga, gdy w spiżarni zalęgły się szczury. W porównaniu z kolejnymi trudnościami gryzonie jednak nie były najstraszniejsze — w 1885 roku władze pruskie zamknęły placówkę w Kórniku, a Szkoła rozpoczęła tułaczkę — przeniesiona została kolejno do Lubowli na Spiszu, Kalwarii Zebrzydowskiej, "Adasiówki" w Zakopanem a ostatecznie — do zakopiańskich Kuźnic.
Prezent dla odrodzonej Polski
Choć w 1864 roku pisała do męża "Moskale przez sto lat nas podbijali, może sto lat trzeba będzie nam, żeby się odbić", Jadwidze udało się dożyć do odzyskania przez Polskę niepodległości. W 1921 roku w uznaniu jej zasług dla polskiego społeczeństwa została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski "za zasługi, położone dla Rzeczypospolitej Polskiej na polu działalności wychowawczej i filantropijnej".
Jadwiga Zamoyska zmarła 4 listopada 1923 roku, a od 2012 roku trwa jej proces beatyfikacyjny. Decyzją Jadwigi i jej dzieci, Władysława i Marii, majątek rodzinny został przekazany narodowi polskiemu w formie Fundacji Zakłady Kórnickie. Zamoyska znalazła się także wśród patronów 2023 roku ustanowionych przez Sejm RP.
WP Książki na: