Trwa ładowanie...
fragment
15-04-2010 11:28

Poletko Pana P.

Poletko Pana P.Źródło: Inne
d1lcimm
d1lcimm

Wiem, znam to, słyszałem: jestem politykiem i dążąc do politycznej doskonałości muszę zachować polityczną zdolność do samoograniczenia oraz polityczną poprawność mierzoną przy pomocy politycznej miary, której wzorzec znajduje się w politycznym Sevres przy ulicy Wiejskiej. Nie ma zmiłuj: pewnych rzeczy nie wypada mi mówić, wielu innych nie wypada mi robić. Ponieważ jestem politykiem, muszę być polityczny, a ponieważ wymaga się ode mnie, żebym był polityczny – muszę przestać być sobą.
Muszę?
Kiedy zasłużyłem sobie na przydomek klauna – wypowiedziany przez usta głowy państwa – poczułem głęboką solidarność z grupą zawodową cyrkowców. I to nie tylko dlatego, że mianem cyrku pub liczność określa czasem moje miejsce pracy; głównie dlatego, że do trudnej sztuki cyrkowej potrzeba wielu lat przygotowań, pracy, wewnętrznej siły i pokory, a w wypadku klaunów dodatkowo jeszcze poczucia humoru. Ta praca, siła i dystans do siebie samego zasługują na uznanie, które widownia wyraża brawami. Jeśli skecz jest nieciekawy, widownia reaguje buczeniem. Nade wszystko jednak klaun to postać poszukująca sedna problemu, trafnej pointy, z wykorzystaniem różnorodnego instrumentarium – groteski, aktorskiego przerysowania, slapsticków, gadżetów, makijażu, stroju. Klaun leczy śmiechem… W wielu schorzeniach terapia śmiechem ma znaczący udział w procesie leczenia, rehabilitacji i rewalidacji. Ale ja nie chcę być klaunem. Nie jestem nim, nie potrafię rozśmieszać. Jestem politykiem i mam rozwiązywać problemy, z którymi borykają
się moi wyborcy. Oni mnie wynajęli do skutecznego działania, to prosty outsourcing – obywatele w każdej chwili mogą przecież wynająć do tej pracy kogoś zupełnie innego. Polityk, tak jak klaun, też musi trafiać w sedno problemu. Musi leczyć choroby, które wyniszczają organizm państwa. Musi używać wszelkich dostępnych metod, żeby je zwalczać. Jeśli zawodzą inne, niech nawet sięga po terapię śmiechem – byleby nie przekraczał norm prawa i dobrego wychowania.

Śluby Częstochowskie
Scena jak z „Ojca chrzestnego”: Rydzyk, Kaczyński i Lepper siedzą na Jasnej Górze i patrzą na wielotysięczny tłum. Wspólnicy Kaczyńskiego załadowali broń i zaraz po uroczystościach zastrzelą Leppera. Kaczyński klepie więc Andrzeja po ramieniu i dłonią pokazuje mu tłum. Lepper coś czuje, czuje, że nie wszystko jest w porządku, i ta serdeczność go dziwi, ale jest zbyt marny, od niedawna w gangsterskim biznesie, więc przyjemność bycia ważnym usypia jego czujność. Rydzyk prosi premiera, jak nazywają Kaczyńskiego, aby zabrał głos, a ten po chwili pozornej odmowy – przemawia. Patrząc na niego, ojciec dyrektor, tak nazywają Rydzyka, myśli o jego bracie prezydencie, który oszukał go w biznesie, i o jego żonie, tej czarownicy, którą chętnie wrzuciłby do garnka z ukropem i ugotował z trupem Leppera, kiedy premier go wreszcie załatwi. Kaczyński mówi: Patrząc na Was widzę, że Polska jest dziś tutaj, w tym tłumie. Tłum szaleje. Wy jesteście Polską. Innej Polski nie ma! Wiwaty zagłuszają jego głos. Podnosi rękę, ludzie
milkną. Więc spokojnie i dobitnie cedzi: A ci, którzy w to nie wierzą, będą martwi. Tłum domaga się krwi. Premier podnosi rękę i zapewnia, że dostaną to, o co proszą. Odwraca się i pozdrawia przewodniczącego, jak nazywają Leppera. Lepper nie może uwierzyć w to, co go czeka, choć to tak oczywiste, i zachwycony macha ręką ze wzgórza. Tłum wiwatuje i fetuje premiera stutysięcznym krzykiem swych gardeł: Idź na całość! Idź na całość!
10 lipca 2007
23 komentarze

Prezydent Lech ma problemy?
Muszę postawić te pytania. I wolę zrobić to publicznie niż w formie plotek na politycznych korytarzach. Sprawa dotyczy przecież głowy państwa, a informacje powielane w dziesiątkach rozmów – z udziałem najważniejszych polskich polityków – brzmią bardzo poważnie i niepokojąco. Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką? Czy w takiej sytuacji, w takim kontekście prezydent nie traktuje prowadzonej przez siebie polityki jako formy reagowania na osobiste urazy? Stawiam te pytania, gdyż w nieformalnych rozmowach stawia je duża część środowiska politycznego, mniej lub bardziej złośliwie, z mniejszym lub większym niepokojem przyglądając się prezydenturze Kaczyńskiego. Ale czym innym jest używanie tych pytań do zakulisowej walki politycznej, w której plotka jest silnym narzędziem, czymś
innym zaś publiczne ich postawienie – w oczekiwaniu na jednoznaczne, formalne stanowisko Kancelarii Prezydenta i opinię lekarzy dbających o zdrowie głowy państwa. Czy doczekamy się wyjaśnień?
13 stycznia 2008
397 komentarzy

d1lcimm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lcimm

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj