Trwa ładowanie...

Tysiące Polaków wybrało Islandię. Mówią, jak są tam traktowani

- Jesteście cichym, spokojnym narodem, który potrafi iść na kompromisy. Jeżeli Islandia chce mieć dobrą przyszłość, to będzie potrzebować więcej takich ludzi – usłyszeli Polacy przebywający na emigracji od jednego z rodowitych mieszkańców. Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak od kilku lat opisują i pokazują uroki życia na Islandii, które nie bez powodu wydaje się być ekstremalnie drogie.

Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak to autorzy reportażu "Szepty kamieni" i "Zostanie tylko wiatr", fot. Aleksandra Kaczkowska Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak to autorzy reportażu "Szepty kamieni" i "Zostanie tylko wiatr", fot. Aleksandra Kaczkowska Źródło: Materiały prasowe, wyd. Otwarte
d4lyvo6
d4lyvo6

Dzięki uprzejmości wyd. Otwarte publikujemy fragment książki "Szepty kamieni, Historie z opuszczonej Islandii" Bereniki Lenard i Piotra Mikołajczaka, która w nowym wydaniu ukaże się 9 marca. Drugie wydanie książki zostało uaktualnione, wzbogacone o mapę Islandii i nowe zdjęcia. Niektóre rozdziały zostały rozbudowane o dodatkową treść.

Rozmawiając o współczesnej Islandii, trudno pominąć temat imigrantów z Polski. W ostatnich dwudziestu latach na wyspie zamieszkało kilkanaście tysięcy przybyszów z naszego kraju. Po załamaniu gospodarki w latach 2008–2009 część opuściła Islandię, ale to nadal blisko połowa wszystkich emigrantów na wyspie. Huta aluminium w Reyðarfjörður wybudowana została głównie rękoma polskich robotników i większość w niej zatrudnionych to Polacy.

Tolli Morthens zetknął się ze społecznością Polaków na wschodnim wybrzeżu. Opowiada o niezwykle zdolnych ludziach w maleńkiej rybackiej wiosce. Świetnie wykształceni, kreatywni, pracowali w przetwórni rybnej, ale coraz częściej zaczynali robić również inne rzeczy, na przykład uczyli muzyki. Wywarli znaczący wpływ na codzienność i kulturę tego regionu. Zmienili to miejsce.

– Jest was kilkanaście tysięcy, a w wiadomościach prawie nigdy nie pojawiają się wzmianki, że Polacy robią coś złego. Jesteście cichym, spokojnym narodem, który potrafi iść na kompromisy. Jeżeli Islandia chce mieć dobrą przyszłość, to będzie potrzebować więcej takich ludzi.

(…)

d4lyvo6

Przeciętny turysta bez problemu przeżyje na wyspie dwa tygodnie na liofilizowanej żywności, puszkach fasoli i pompowanym chlebie. Jednak dla tych, którzy wybrali Islandię jako miejsce do życia, jedynym rozwiązaniem, by zaoszczędzić na jedzeniu, jest w miarę dobrze zaplanowana dieta. Pod namiotem można tu spędzić nawet kilka miesięcy w roku, ale gdy ma się pięćdziesiąt lat i kości już nie te, co kiedyś, portfel szybko chudnie przy obecnych kosztach noclegów.

Na polskich forach internetowych można często przeczytać o kosmicznych pieniądzach, jakich Islandczycy żądają za – co tu kryć – siermiężny PRL-owski standard. Gdy chcesz kupić mieszkanie w Reykjavíku, możesz tylko pomarzyć, że za trzydzieści milionów koron (około miliona złotych) wpadnie ci w ręce cokolwiek większego niż siedemdziesiąt metrów kwadratowych. Za mniej dostaniesz kawalerkę bez miejsca parkingowego. Zdarzają się wyjątki, ale są to przeważnie miejsca do całkowitego remontu, w które trzeba włożyć połowę wydanej na zakup kwoty.

Podczas ostatniej podróży dookoła Islandii szukaliśmy noclegów, a jeszcze wcześniej planowaliśmy kupić dom, więc spędziliśmy na poszukiwaniach w internecie długie godziny. Doszliśmy do wniosku, że Islandczycy niby coś sprzedają, ale tak, jakby im nie zależało. Zagrzybione łazienki, odrapane kuchnie, zagracone pokoje, skarpety porozrzucane po domu, tynk lecący ze ścian, różowe jednorożce na sofach, biegające po domu koty, przerażające lalki na komodach czy zdjęcia robione z ręki w pędzącym aucie. To wszystko ma zachęcić do zostawienia właścicielowi ogromnych pieniędzy?

Zdarzają się kradzione zdjęcia z Google’a, pokazujące zupełnie inną część Islandii niż ta, w której znajduje się reklamowany guesthouse. Bywa, że na fotografiach reklamowych widać wyremontowane, świeże domy, a po dokonaniu rezerwacji i przybyciu na miejsce noc trzeba spędzić w jednym z obskurnych domków obok budynku, gdzie miało się spać. Często Islandczycy sprzedający dom z kawałkiem ziemi zawyżają cenę o kilka tysięcy procent.

Tak było w przypadku zaniedbanej farmy pomiędzy Olafsvík i Grundarfjörður, wartej siedem milionów koron (dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych). Osiemdziesięciosiedmioletni właściciel zażądał za rozpadającą się szopę z nieszczelnym dachem i zrujnowanym wnętrzem na trzech i pół hektarach ziemi astronomicznej kwoty stu dwudziestu milionów koron (prawie cztery i pół miliona złotych). Ta "niewielka" różnica – stu trzynastu milionów koron – została wytłumaczona tym, że sprzedający ma sentyment do tego miejsca, dziurę w budżecie i fatalną historię kredytową. Nie jest to odosobniony przypadek, lecz częsta praktyka zwłaszcza w stolicy. Pierwsza znaleziona oferta o rzeczywistej wartości dwudziestu jeden milionów koron została wystawiona na sprzedaż za pięćdziesiąt dziewięć milionów koron.

d4lyvo6

Większość miejsc noclegowych dla turystów o standardzie z lat siedemdziesiątych kosztuje minimum sto euro za noc. Nieruchomości odległe od stolicy kraju dostępne są za ponad dwadzieścia milionów koron (siedemset tysięcy złotych). Rekordziści wystawili na sprzedaż upadającą farmę za dwieście dwadzieścia milionów koron (osiem milionów złotych). W islandzkich realiach wysoka cena nieruchomości lub krótkoterminowego wynajmu jest absolutnie nieadekwatna do standardu budynku czy miejsca noclegowego.

Obecnie, gdy rośnie liczba zarówno turystów, jak i emigrantów, tworzy się zamknięte koło: ktoś kupuje koszmarnie drogi dom, robi w nim koszmarnie drogie Airbnb, żeby spłacić koszmarnie drogi kredyt. Turyści płacą wielkie pieniądze, a szary obywatel, często Islandczyk, musi wynająć mieszkanie od kogoś, kto nie dostał pozwolenia na wynajem krótkoterminowy, więc odbija to sobie, zawyżając czynsz. Realizuje tym samym kolejny koszmar, w którym każdą decyzją rządzi pieniądz.

(…)

d4lyvo6

Powyższy fragment pochodzi z książki "Szepty kamieni, Historie z opuszczonej Islandii" (wydanie drugie rozszerzone), która ukaże się nakładem wyd. Otwarte 9 marca. Książka będzie dostępna wyłącznie w sprzedaży internetowej.

O autorach:

Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak napisali wspólnie dwa reportaże o Islandii: "Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii" oraz "Zostanie tylko wiatr. Fiordy zachodniej Islandii". W 2021 roku ukazała się również książka Piotra "NOrWAY. Półdzienniki z emigracji". Obydwoje są zawodowo związani z branżą turystyczną na wyspie. Berenika stworzyła polską wersję językową strony Guide to Iceland, a obecnie pracuje jako head of localization dla firmy Travelshift. Piotr od 2019 roku prowadzi firmę turystyczną IceStory, oferującą wyjazdy na północ Europy. Mieszkają w Keflavíku.

Strzelanina i dramat w rodzinie Opozdy

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4lyvo6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4lyvo6

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj