Jak zdefiniowałby pan swój zawód?
Przy pytaniach, które sondują twoją znajomość jakiegoś tematu, choćbyś nie wiem jak dobrze odpowiadał, zawsze możesz usłyszeć w połowie wypowiedzi: ,,To nie ma nic do rzeczy" albo "Kto to panu naopowiadał?" Jednak w 999 przypadkach na 1000 takich komentarzy nie należy brać serio. Są one raczej testem, w jakim stopniu potrafisz bronić swo.jego zdania w rozmowie z prezesem zarządu, który zawsze mówi to, co myśli. A zatem broń się śmiało, ale bez agresji. Przede wszystkim musisz zyskać na czasie i sprowokować prowadzącego rozmowę do mówienia. "Dlaczego pan tak twierdzi?" - odpowiedz pytaniem na pytanie. W ten sposób pokazujesz, że zachowałeś spokój, nie dałeś się wyprowadzić z równowagi i masz umiejętności analityczne.
Dlaczego miałbym zatrudniać kogoś z zewnątrz, skoro mogę dać tę posadę komuś, kto już pracuje w tej firmie?
To pytanie nie jest tak głupie, jak się wydaje. Oczywiście, prowadzący rozmowę przeanalizował, kogo z pracowników może awansować lub przesunąć na inne stanowisko. Równie oczywiste jest, że nie ma nikogo odpowiedniego do pracy, o którą się starasz. Gdyby znalazł, nie prowadziłby naboru z dwóch prostych przyczyn: dla firmy taniej jest awansować własnego pracownika, a przy tym poprawia się morale załogi. Za tym peszącym pytaniem ukryta jest uprzejma zachęta: "Proszę powiedzieć, dlaczego powinienem pana zatrudnić" Odpowiedź powinna być dwuczłonowa. Najpierw proste wyliczenie umiejętności i korzystnych cech osobowości odpowiadających specyficznym wymaganiom na tym stanowisku. Po drugie, należy pamiętać, że zawsze kiedy menedżer kogoś zatrudnia, szuka takiej osoby, która nie tylko potrafi wykonywać daną pracę, ale także przyniesie pożytek działowi w szerszym sensie. Żaden dział nie funkcjonuje idealnie - w każdym są słabe strony, które należy wzmocnić. Toteż w drugiej części wypowiedzi zadaj własne pytanie: „Takie
są moje zalety, Ale skoro nie zatrudnił pan nikogo spośród dotychczasowych pracowników, to znaczy, że chce pan dodatkowo wzmocnić swoją załogę. Jakie korzyści miałby zwycięski kandydat przynieść pańskiemu działowi''''?" Odpowiedź na to pytanie umożliwi ci pochwalenie się, że takimi właśnie cechami dysponujesz.
Czy miał pan kiedykolwiek kłopoty finansowe?
Potencjalny pracodawca chce wiedzieć, czy potrafisz dobrze gospodarować pieniędzmi, i to nie tylko swoimi. Jeśli np. zajmujesz się ubezpieczeniami to niezależnie od stanowiska, o które się ubiegasz, na pewno usłyszysz to pytanie. Ale jest ono zadawane nie tylko w tej dziedzinie: kieruje się je do wszystkich, którzy mają na co dzień do czynienia z pieniędzmi. Jeśli kiedyś popadłbyś w długi, możesz się zwierzyć: „Muszę panu powiedzieć, że kilka lat temu z przyczyn ode mnie niezależnych miałem duże kłopoty finansowe. Ale to już dawno minęło. Obecnie nie mam żadnych długów. Dużo mnie to nauczyło i uważam, że dzięki temu znacznie lepiej wykonuję obowiązki rewidenta księgowego". Odpowiedź koncentruje się na teraźniejszości, a nic na tym, co działo się w przeszłości.
Jak radzi pan sobie z odmową?
Pytanie to często występuje w sferach związanych ze sprzedażą produktów, public relations i obsługą klienta. Jeśli pracowałeś w jednej z tych dziedzin i trudno ci było znieść częste odmowy, zastanów się nad zmianą zajęcia. Katusze, jakie będą twoim udziałem, nie rokują udanej kariery zawodowej ani zadowolenia z życia. Mając to na uwadze, spójrzmy, co kryje się za tym pytaniem. Prowadzący rozmowę chce się dowiedzieć, czy traktujesz odmowę bardzo osobiście, czy też jako czasową niechęć wobec danej usługi czy produktu. A oto próbka odpowiedzi, którą możesz dopasować do własnej sytuacji: Traktuję odmowę jako integralną część procesu sprzedaży. Gdyby każdy miał ochotę na dany produkt, nie byłoby sztuki sprzedaży. Toteż traktuję odmowę jako kolejny krok do klienta, który powie tak". Następnie, jeśli zostaniesz zachęcony do kontynuowania, dodaj: "Odmowa jest czymś normalnym w życiu. Po prostu dzisiaj ten klient nie potrzebuje tego produktu. Mogę przystąpić do następnego telefonu z przekonaniem, że coraz bardziej
przybliżam się do dokonania transakcji".
Dlaczego tak długo pozostał pan bez pracy?
Musisz przygotować sobie wytłumaczenie wszystkich przerw w swoim życiu zawodowym. W przeciwnym razie najprawdopodobniej nie dostaniesz oferty zatrudnienia. Podkreśl, że nie szukasz tylko możliwości zarabiania pieniędzy - szukasz firmy, w której mógłbyś wnosić swój wkład długofalowo. „Doszedłem do wniosku, że pracę muszę lubić, a nic tylko traktować jako źródło dochodu. Toteż postanowiłem, że następna praca, jaką podejmę, umożliwi mi stabilizację i pełne zaangażowanie. Z tego, co słyszałem o tej firmie, czekacie na ludzi, którzy dadzą z siebie wszystko, bo pracy jest dużo, i to konkretnej. Podoba mi się to i chciałbym być częścią tego zespołu. Co powinienem zrobić, żeby dostać tę pracę?" Odpowiadasz na pytanie, robisz komplement prowadzącemu rozmowę i tak zmieniasz akcenty, że liczy się nie twoje bezrobocie, lecz czynniki, od których zależy otrzymanie przez ciebie pracy.
Dlaczego tak często zmienia pan pracę?
Jeśli przeskakiwałeś z jednej firmy do drugiej, możesz zwalić to na swoją młodość (nawet prowadzący rozmowę był kiedyś młody). Obecnie zdałeś sobie sprawę z tego, jakie błędy popełniałeś, ponieważ masz już zobowiązania rodzinne, spoważniałeś i zależy ci na stabilizacji. Możesz także zasugerować, że zmiana pracy nigdy nie była skutkiem złego wywiązywania się z obowiązków, a dzięki zmianom zdobyłeś rozlegle doświadczenie zawodowe. Możesz odpowiedzieć następująco: "Do mojej pierwszej pracy musiałem daleko dojeżdżać, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że zdobędę w niej doświadczenie w bardzo konkurencyjnej dziedzinie. Później znalazłem pracę znacznie bliżej domu, bo dojazd zabierał mi tylko pól godziny. Bardzo byłem z niej zadowolony. Ale pojawiła się okazja pogłębienia moich kwalifikacji w nowo otwartej firmie. Po pewnym czasie zorientowałem się jednak, że popełniłem błąd. Po pół roku okazało się, że nie jest to praca, która by mnie rozwijała. W obecnej firmie jestem już dość długo. Tak więc mam dość bogate
doświadczenie z różnych miejsc. Nie zmieniałem pracy ot tak sobie. Zależało mi na gromadzeniu doświadczenia. A więc, jak pan widzi, mam go więcej niż przeciętna osoba w moim wieku. Pragnę obecnie ustabilizować się i wykorzystywać doświadczenie dla dobra własnego i mojego pracodawcy”. Możesz także powiedzieć: „Obecnie pragnę stabilizacji i chcę wykorzystać swoje bogate doświadczenie w pracy dla nowego pracodawcy. Bardzo chciałbym realizować ambitne zadania i szukam firmy, która je przede mną postawi. Wydaje mi się, że pańska może mi to zapewnić. Czy się mylę?"
Proszę opowiedzieć mi o sytuacji, w której się pan z czymś wygadał?
Uważaj na to, co odpowiesz. Prowadzący rozmowę sprawdza twoją umiejętność bądź chęć zgodnego współżycia z innymi. Pytanie jest podstępne, ponieważ wymaga, byś przedstawił się w niekorzystnym świetle. W odpowiedzi powinieneś pomniejszyć negatywny wpływ swojego zachowania i zakończyć pozytywną informacją o swojej kandydaturze. Najlepiej jest zacząć od przykładu spoza życia zawodowego i pokazać, jak to doświadczenie wpłynęlo na poprawę twego zachowania w pracy. "Około pięciu lat temu wygadałem się o przyjęciu urodzinowym dla jednego z przyjaciół, które miało być niespodzianką, okropne faux pas . To było bardzo przykre przeżycie i obiecałem sobie, że nigdy już nic podobnego się nie powtórzy." Następnie po tej dość błahej wypowiedzi przejdź do kontekstu pracy. „Co do pracy, to zawsze uważałem, że wymiana informacji między pracodawcą a pracownikiem jest poufna, chyba że jest wyraźnie powiedziane inaczej. Dlatego też nigdy nie musiałem się z tego powodu czerwienić".
Dlaczego chce pan odejść z obecnej pracy? Dlaczego odszedł pan z poprzedniej pracy?
To dość często zadawane podchwytliwe pytanie. Powinieneś przygotować sobie jakiś przekonujący powód, a jeśli go nie masz, wybierz jeden z sześciu niżej podanych:
- Ambitne zadania: Nie miałeś możliwości rozwoju na dotychczasowym stanowisku.
- Lokalizacja firmy: dojazd zabierał bardzo dużo czasu.
- Awans: Nie miałeś możliwości awansu. Miałeś wszelkie predyspozycje, ale w kolejce przed tobą było zbyt wiele innych osób.
- Pieniądze: Zarabiałeś za mało pieniędzy w stosunku do własnych umiejętności i wkładu pracy.
- Duma bądź prestiż: Chciałeś pracować w lepszej firmie.
- Bezpieczeństwo: Kondycja firmy nie była pewna. Tak np. "Ostatnio pracowałem w firmie rodzinnej. Osiągnąłem w niej wszystko, co można. Uznałem, że nadszedł czas, żeby znaleźć się w poważniejszej instytucji i realizować ambitniejsze zadania".
Co pana najmniej interesuje w tej pracy?
Pytanie to ma duży ładunek wybuchowy, ale łatwo je rozbroić. W każdym zawodzie są rutynowe bezmyślne zajęcia, których nikt nie cierpi, a musi wykonywać. Powiedz np. "Chyba najmniej ochoczo wykonywanym zajęciem jest wypełnianie papierów. Ale ma znaczenie dla sprawnego funkcjonowania całego działu, toteż usiłuję je polubić". Dowodzi to, że rozumiesz, iż w każdej pracy są takie niewdzięczne zadania, które trzeba bez szemrania wykonywać.
Co w pańskiej poprzedniej firmie się panu nie podobało lub z czym się pan nie zgadzał?
Jeśli już musisz mówić, to najlepiej na temat strategii firmy lub poleceń, które czasami były błędnie pojmowane przez pracowników, lekceważących najważniejszy cel firmy, jakim jest dochodowość. Można też tak: "Wie pan, jak to czasami bywa w wielkiej firmie. Ludzie przestają zdawać sobie sprawę z tego, ile co kosztuje. Często maleje zainteresowanie oszczędnością i wydajnością. Każdy chciałby otrzymać roczną premię, ale zaczynają się tym przejmować dopiero w grudniu. Przez resztę roku niczym się nie przejmują. Ja natomiast uważam, że o tych sprawach powinniśmy myśleć każdego dnia. Czy nie mam racji''''?" Albo: "Nie lubię, jak niektórzy ludzie deklarują zasadę „klient nasz pan”, a w rzeczywistości nie robią nic, żeby poczuł się usatysfakcjonowany. Nie sądzę, żeby to była wina kierownictwa, bo chorobą tą dotkniętych jest bardzo dużo ludzi."
Co pan sądzi na temat absencji w pracy?
Są dwie odpowiedzi na to pytanie - jedna, kiedy należysz do kadry kierowniczej, i druga, kiedy do niej nie należysz. .1ako menedżer: "Uważam, że obecność w pracy zależy od kierownictwa, motywacji i psychologii. Po pierwsze, pracownik musi wiedzieć, że oczekujemy od niego, żeby dał z siebie to, co najlepsze, i nie będziemy akceptować nieprzekonujących usprawiedliwień. Po drugie, należy motywować pracownika przez miłą atmosferę w pracy oraz stawiać mu wyzwania wymagające stałej gotowości. Bardzo ważne jest także, aby ludzie byli dumni ze swoje i pracy i wiedzieli, że ich szanujemy". Jeśli nie należysz do kadry kierowniczej, odpowiedź jest jeszcze łatwiejsza: "Nigdy naprawdę się nad tym nie zastanawiałem. Pracuję, aby mieć z czego żyć, lubię swoją pracę i rzadko bywam chory".
Jakie wyniósł pan ogólne wrażenia ze swojej ostatniej firmy?
Odpowiedź zawsze musi być pozytywna. Swoje prawdziwe odczucia zachowaj dla siebie, niezależnie od tego, jakie są. Wśród braci menedżerskiej panuje głębokie przekonanie, że ludzie, którzy narzekają na poprzednich pracodawców, przysparzają też problemów obecnym. Twoja odpowiedź winna brzmieć. "Bardzo dobre" albo "Znakomite". Następnie uśmiechnij się i czekaj na następne pytanie. wartym?
– Mniej więcej.
– Osobę z talentem do magii. Kogoś, kto potrafił dokonać czegoś niemożliwego. Czegoś nadzwyczajnego. Byłem jednym z takich aniołów. Zapewne o tym wiedziałaś albo przynajmniej się domyślałaś. – Posuwał się po oblodzonym chodniku długimi, powolnymi, pewnymi krokami. – Od końca drugiej wojny światowej fala magii wznosiła się coraz wyżej. Wszyscy wiedzieli, że prędzej czy później nas zatopi. Podobnie jak wielu aniołom, udało mi się dostrzec strzępki przyszłości. Wiedziałem, co się zdarzy, gdy magia całkowicie zaleje stary świat. W tamtych czasach aniołowie znikali bardzo szybko. Mężczyź-ni, których znałem, dzierżący władzę i wpływowi. Kobiety też. Niektórzy uciekali, inni się ukrywali. Jeszcze innych zabijali szaleńcy. Ale większość po prostu… przestawała być ludźmi. Pozwalali, by magia zawładnęła nimi i przeobraziła ich w coś innego. Latem tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego widziałem na własne oczy, jak jeden facet dzień za dniem po prostu znikał. Był moim przyjacielem. Zbyt mocno pokochał wiatr i
pozwolił mu się pochłonąć. Czy to była śmierć? Życie? Czy coś pośredniego? Czy aniołowie, którzy utracili człowieczeństwo, byli szczęśliwsi w nowych wcieleniach? Nie wiedziałem tego. – Zwolnił i w końcu się zatrzymał. – Nie wątpiłem jednak, że są dezerterami. – Obrzucił Emily znaczącym spojrzeniem. – Zrozum, nie twierdzę, że byli głupi. Głos twego anioła brzmi bardzo przekonująco i w głębi duszy czujesz pewność, że jego słowa są prawdą sięgającą głębiej niż kwestie dobra i zła.
Odwróciła zakłopotana wzrok.
słuchaj
Winter ruszył przed siebie.
– Ale to koszmarna pycha. Stawiasz własną duszę ponad społecznością, do której należysz. Ja nigdy nie byłem dezerterem. Ani wówczas, ani teraz. Mój anioł wiele mi powiedział o tym, co miało się wydarzyć, lecz zarazem uczynił mnie wrażliwym na magię. Już na długo przed tym, nim jej morze zamknęło się nad innymi, wiedziałem, że może mnie on powieść w bezpieczne miejsce. Albo ku potępieniu. Dlatego wyrzekłem się go, wyciąłem ze swej duszy.
Z rosnącego nad rzeką lasu wypadła łopocząca ciężko skrzydłami sroka, która usiadła na nagiej gałęzi klonu tuż przed nimi. Skrzecząc, przyglądała się chciwie ich kurtkom z metalizowanej folii.
– Ładnie się błyszczy, ładnie się błyszczy – rzuciła Emily. – Spójrz, jak się na nas gapi. Gdyby miała ze sobą dwóch przyjaciół, pewnie spróbowałaby nas porwać.
Jej dziadek parsknął śmiechem.
– Sroki nie mają przyjaciół. Mogą mieć wspólników, ale nigdy przyjaciół. Pamiętaj, że kiedyś obserwowałem ptaki.
– Hm. – Przypominała sobie, że dziadek wielokrotnie przyciągał jej uwagę, pokazując Emily wróble, zięby, czubatki, wrony, jemiołuszki, sikory, gołębie, pardwy, słonki i przepiórki, a także sowę śnieżną, nurkującą niczym omen nad południowym końcem mostu. Doprawdy jesteśmy księstwem ptaków, pomyślała. Tak Północny Brzeg, jak i Południowy. Wszystkie sławne demony Północnego Brzegu były ptakami: złowieszcza Sroka, kuszący Świergotek czy opiewany w ludowych opowieściach kobieciarz Dzięcioł i rzecz jasna też matka Claire, demon, biała drapieżna bogini, którą ludzie zwali Pustułką.
– Kiedy byłem młody, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, to miasto miało dziesięć razy więcej mieszkańców – stwierdził Winter. – A samochodów było dwa razy tyle co ludzi. Byliśmy królami stworzenia. Produkowaliśmy tyle żywności, że nie byliśmy w stanie jej zjeść. Importowaliśmy smakołyki z całego świata. Kto tylko chciał, mógł w styczniu opychać się truskawkami. Świat zewnętrzny się dla nas nie liczył. – Zatrzymał się raz jeszcze, by popatrzeć na Emily. – Rozumiesz? Zimą mieliśmy w domach ogrzewanie, a latem chłodzenie. Pory roku utraciły znaczenie. Po zmierzchu zapalaliśmy światła i słońce przestawało być ważne. Wewnątrz wielkiego świata stworzyliśmy dla siebie mniejszy, ludzki. Był tak kompletny, że prawie udało nam się zapomnieć o istnieniu tego drugiego. Zamiast pór roku, pogody i zimna, które grają centralną rolę w twojej wizji świata, mieliśmy, hmm, politykę. Modę. Sport. Ludzkie sprawy. Ponadto w mieście żyło bardzo mało zwierząt. Jeśli ktoś mieszkał nad rzeką, mógł pewnie z raz do roku
zobaczyć jelenia. Może też szopa albo bobra, nad Whitemud Creek. I to wszystko. Ale ptaki… – Winter przyjrzał się sroce. – Zawsze mnie fascynowały tym, że potrafiły żyć po obu stronach granicy. Gnieździły się na biurowcach. Okradały ludzkie ogrody. Siedziały okrakiem na barierze dzielącej świat ludzi od większego świata na zewnątrz. Jak aniołowie. Rozumiesz? – Odwrócił się od niej. – Ale prędzej czy później trzeba dokonać wyboru, Emily.
więcej
– Chłopczyk.
– Hm. Tak. – Winter ruszył naprzód. – Dlatego go wyciąłem. Anioła, który był we mnie. Wziąłem butelkę whisky i starą brzyt-wę dziadka, i późną nocą poszedłem na most. To było w dwa tysiące czwartym, kilka dni po nadejściu Snu. Utraciliśmy kontakt z Północnym Brzegiem. Drugi koniec mostu spowiła gęsta lodowa mgła. Ci, którzy tam przeszli, już nie wracali. Niebo było tej nocy wyjątkowo czyste. Pomyślałem, że idzie tęgi mróz. Było bardzo czyste i głębokie. Wydawało się, że gwiazdy spadają z niego jak płatki śniegu. W tamtych czasach żyłem pod nieu-stannym naciskiem Mocy. No wiesz, taka już była natura magii. Wciskała się ona w każdą najdrobniejszą szczelinę, a potem zamarzała, jak rozsadzający chodnik lód.
Dotarli do końca Saskatchewan Drive, minęli bramę i wyszli na leżące za nią tory kolejowe. Po minucie znaleźli się u wejścia na Wysoki Most, w miejscu gdzie droga odchodziła od Sto Dziewiątej Ulicy, rozpoczynając długie zejście ku rzece.
Winter wskazał na zaspę, tylko o kilka kroków oddaloną od miejsca, w którym anioł pokazał jej narysowany na śniegu krzyż.
– Tu właśnie to zrobiłem. Wypiłem cztery piąte butelki whisky, żeby się znieczulić, a później wylałem jeszcze trochę na brzytwę. Gdy tylko wzeszedł księżyc, zdjąłem płaszcz i koszulę. Był początek marca, ta sama pora co teraz. Strach, magia i zimno sprawiły, że całą pierś i plecy pokryła mi gęsia skórka. Mógłbym służyć jako papier ścierny. Potem otworzyłem sobie brzuch brzytwą i wyciągnąłem anioła.
słuchaj
– Nie chciał wyjść, ale krwawiłem jak zarzynana świnia, więc wyszarpnąłem go za stopę, a potem przydusiłem jedną nogą. Było w tym oczywiście mnóstwo magii. W tym czasie było to nieuniknione. Do tego byłem młody i uważano mnie za silnego, nawet wśród ówczesnych aniołów. Krzycząc i przeklinając przez zęby, wylałem na ranę resztę whisky, a potem zatkałem ją śniegiem. Nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak okropnie marzłem.
Przygarbiony, dygoczący mężczyzna. Krew spływająca na skąpany w blasku księżyca śnieg. Wcielony w małego chłopca anioł przyduszony jego nogą.
spokój
– Zabrałeś go na drugi koniec mostu – stwierdziła Emily. Jej dziadek milczał. – Na tym polegał pakt, który zawarłeś z Północnym Brzegiem. Dlatego zostawiono nas w spokoju. Wyciąłeś z siebie anioła i złożyłeś go w ofierze ciemnym Mocom, mieszkającym za rzeką.
– Postanowiłem wyrzec się magii po to, by ludzie, zwykli, przyzwoici ludzie, mogli żyć, zamiast zatonąć pod jej falą. Poświęciłem się dla nich.
– A te wszystkie dzieci, które prowadzimy na most, to również element paktu. Winter wzruszył ramionami.
– Nie rozumiesz, jak wtedy wyglądał świat. Jak wyglądałby do dziś, gdyby nie ten pakt. Magia potrafi być piękna, Emily. Może też być w niej prawda. Mimo to oznacza obłęd, niepowstrzymany jak ogień. Nie słucha żadnych zasad.
– Czy zdarzyło się kiedyś, żeby jakieś dziecko wezwał Północny Brzeg? – zapytała Emily.
– Dwanaście razy.
spokojniej… – O mój Boże. – … spokojniej
– Myślałam, że to tylko rytuał – ciągnęła. – Dwanaścioro dzieciaków. To bardzo dużo. – Po jednym na każdego z chrystusowych uczniów. – Za dużo.
– Największe dobro dla największej liczby. Rachunek nie jest trudny. – Wskazał na Południowy Brzeg: osiemdziesiąt tysięcy mieszkańców. – To aniołowie słyszą wezwanie, Emily. Ci, którzy mają w sobie ślad magii. Którzy i tak prędzej czy później wylądowaliby na Północnym Brzegu. Chcę wierzyć, że mają tam do odegrania jakąś rolę. Oni również służą naszej społeczności.
Wezwanie, pomyślała Emily. Zupełnie jakby na drugim końcu mostu czekał na nie ktoś, kto weźmie je w ramiona. Odmieńcy z Południowego Brzegu, którzy wrócili do domu. Cóż to za kłamstwo. Płonęła ze wstydu wywołanego własną nieświadomością. Z pewnością bardzo wielu ludzi znało rodziny tych dzieci. A ona o niczym nie wiedziała. Powinna była wiedzieć. Powinna była się domyślić. Wyobraziła sobie idące przez most ku zimnu maleństwa, na które nikt nie czekał, zgubione pędraki, płaczące z żalu za rodzicami, a wreszcie zamarzające na śmierć. Ich ciała, zasypane na północnym końcu mostu. Dwanaścioro. Jej życie było zbudowane na ich kościach.
– Wiesz, że nigdy o nich nie zapominam – odezwał się Winter.
– Wiem.
Dziadek przyjrzał się jej twarzy.
– Gdyby cię to nie przeraziło, obawiałbym się o twoje serce. To przerażająca cena. Straszliwa cena. Ale najniższa, jaką mogłem zapłacić.
spokój
spokój
– Ciekawe, czy to samo powiedział Herod, kiedy zlecił rzeź niewiniątek.
– Nie wciskaj mi tych nabożnych farmazonów, Emily. To zbyt poważna sprawa. Czy nie rozumiesz, dziewczynko? To za mojego chłopca spaliłaś ofiarę. Za mojego anioła. Odnowiłaś więź, którą zerwałem przed tak wielu laty. Ty mała idiotko. – Winter skrzywił się. – Poczułem to natychmiast. Na długo przed tym, nim dotarłem do stosu pod mostem. W jednej chwili zniszczyłaś wszystko, czego dokonałem. Tych dwanaścioro dzieci poszło na marne. Znowu poczułem swego anioła. Jeszcze nie w środku. Ale wiedziałem, że się obudził i ruszył za mną jak tropiący pies. Nie spocznie, póki znowu się nie zjednoczymy. Jestem o tym przekonany. Pakt utraci ważność, Moce z Północnego Brzegu przejdą przez most i wreszcie spotka nas los, którego uniknęliśmy przed siedemdziesięcioma laty, podczas Snu. Mam już sto trzynaście lat, Emily. Pakt zatrzymał dla mnie upływ czasu, ale już od bardzo wielu lat w szczelinę, która jest we mnie, wciska się lód. I nagle poczułem, że przez głupią dziewczynę wszystkie moje wysiłki poszły na marne… – Wyciągnął
rękę i dotknął jej posiniaczonego policzka. – Trudno.
– Przeżyję to.
Popatrzył na nią.
– Ty też jesteś anielicą, Emily. Na swój sposób. Jako anielica i moja dziedziczka musiałaś poznać tę straszliwą tajemnicę. To słuszne i sprawiedliwe. Jesteś krwią z mojej krwi i kiedy mnie zabraknie, ty będziesz bronić miasta.
bliżej
spokój
Wokół nich spływały strumyczki wody, kierującej się nieustannie w dół w swym ślepym poszukiwaniu koryta rzeki.
nie
nie
– Czy nie rozumiesz, Emily? Pakt przeszedł teraz na ciebie. Dorosłaś do swej mocy i pora, byś przejęła odpowiedzialność. Tym razem to ty musisz… – nie! – …wyciąć z siebie anioła. Zrobię wszystko, by przyszło ci to łatwiej niż mnie. – Ujął ją za rękę. Wzdrygnęła się. – W tym tygodniu przybędzie delegacja z Vancouver. Mamy omówić wykorzystanie naszych żołnierzy. To twoja pierwsza poważna polityczna inicjatywa. Powinnaś być dumna. Podejmiemy ich podczas święta Zwiastowania Pańskiego – mówił. – Kiedy już załatwimy tę sprawę, zrobimy oboje to, co trzeba zrobić dla dobra Południowego Brzegu.
nie
– Zawarłeś pakt z diabłem, dziadku. Nie pozwolę, żebyś mnie rozpruł po to, by dotrzymać umowy.
– A co twoim zdaniem powinienem zrobić, Emily? Z zimną krwią złożyć w ofierze prawdziwe ludzkie dziecko? Północny Brzeg mógłby to zaakceptować. Czy naprawdę zabrałabyś chłopczyka albo dziewczynkę którejś z naszych rodzin, by ocalić ducha, który żyje w tobie? Czy wychowałem cię na takiego tchórza?
Poczuła szczypanie w oczach.
– Nie możesz w to wierzyć.
– Wiem, że ból jest wielki – mówił. – Wiem, że trudno jest znieść tę stratę. Niemniej to konieczne, Emily. I nie będę cię pytał o zgodę.