Inny niż inteligenci z Moskwy, niepasujący do ideologicznej sztampy. 25 lipca rosyjski pisarz, reżyser i aktor Wasilij Szukszyn ukończyłby 80 lat.
Wasilij Szukszyn zmarł 2 października 1974 roku podczas pracy nad filmem Siergieja Bondarczuka „Oni walczyli za ojczyznę” w kajucie statku Dunaj przycumowanego na brzegu Donu. Przez ostatnie lata życia nie pił alkoholu, nawet piwa. Lekarze stwierdzili, że serce miał osłabione przez kawę i papierosy. Ale ludzie wiedzieli swoje – serce nie wytrzymało napięcia, wiecznego wysiłku, starania, aby rodzime ałtajskie Srostki przyciągnąć bliżej Moskwy. Aby poznać ze sobą wieś i miasto – zbliżyć, połączyć, zjednoczyć. Chodziło o wzajemny szacunek, o dialog. Choćby taki jak w jego filmie „Pogwarki”, w którym wieś trochę podśmiewała się z miasta, a miasto ze wsi, ale jak równy z równym.
Szukszyn – czy w Srostkach, czy w Moskwie – zawsze był Szukszynem. Nie bez wysiłku, ale zawsze był sobą. I dziwił się, dlaczego innym się to nie udaje. Gdy był studentem WGIK, prestiżowej moskiewskiej szkoły filmowej, na roku znakomitego dokumentalisty Michaiła Romma, jako aktywista zwalczał „bikiniarskie”, wąskie spodnie. Później się usprawiedliwiał: „Uleganie modnym prądom to oznaka słabości. Takie spodnie to tani sposób zwrócenia na siebie uwagi. Można się wbić przez to w pychę. Noszenie wąskich spodni to po prostu czysta strata ludzkiej energii, rozumu i pomysłowości”.
Szukszyn był daleki od inteligenckiego etosu rosyjskich pisarzy. Pisał: „Forma – a cóż to takiego jest ta forma? Można ze złota odlać piękne naczynie, a potem trzymać w nim chłodnik. Dzieło sztuki jest wtedy, gdy coś się stało: w kraju, z człowiekiem, z twoim życiem”. Nie ulegał modom, nie mieścił się w rankingach, klasyfikacjach, nie płynął z prądem. Na obowiązkowych w tamtych latach zebraniach kolektywu siedział skupiony, pogrążony w wewnętrznym monologu, wreszcie niespodziewanie zabierał głos. – Jak ciężko – mówił drżącym głosem. I wszyscy czuli, że faktycznie jest mu niebywale ciężko.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.