Początki kina w Polsce. Seans za 20 kopiejek i pierwsza wytwórnia filmowa
W pewnym sensie to Polska była kolebką światowego przemysłu filmowego. A przynajmniej mogła nią być. W 1894 r., niecały rok przed słynnymi braćmi Lumiére, wynalazcami kinematografu, własne urządzenie zaprezentował Kazimierz Prószyński.
Pleograf, skonstruowany przez niespełna 20-letniego warszawiaka, studiującego na uniwersytecie w belgijskim Liège, rejestrował i odtwarzał materiał filmowy. Filmy wyświetlane z jego pomocą miały od jednej do kilku minut długości.
W 1910 r. ten sam wynalazca zbudował pierwszą w dziejach ręczną kamerę filmową – aeroskop. Prezentacja urządzenia wywołała niemałe poruszenie wśród członków Francuskiej Akademii Nauk. Rok później ruszyła produkcja.
W zamierzeniu Prószyńskiego aeroskop miał służyć do tworzenia zdjęć reporterskich i rzeczywiście to z jego pomocą nakręcono pierwsze kroniki filmowe z czasów I wojny światowej. Aeroskop dał też jednak ogromne możliwości rodzącej się branży filmowej.
Pierwszy sens filmowy w Polsce
Prószyński niezaprzeczalnie był jednym z pionierów kinematografii, jednak to bracia Lumiére z sukcesem upowszechnili własny wynalazek.
Oscary 2020: Konsul Polski w Los Angeles o naszej kinematografii w USA. "Nie mamy się czego wstydzić"
W 1895 r. przeprowadzili pierwszy pokaz filmowy. Już w listopadzie 1896 r. ich "żywe obrazy" dotarły też nad Wisłę – zaprezentowano je w Teatrze Miejskim w Krakowie. Organizatorzy wyświetlili 20-minutowy zestaw filmów przygotowany przez Francuzów.
"Ordynarne, płytkie, demoralizujące, psujące smak"
Początkowo w modzie było pogardzanie kinem jako rozrywką niskich lotów, odpowiednią dla ludzi z dołu drabiny społecznej. Wspominał o tym między innymi Karol Irzykowski w wydanej w roku 1924 pracy "Dziesiąta muza. Zagadnienia estetyczne kina".
Krytykanci uważali, że ruchome obrazy są tylko marnym surogatem teatru, a przy tym odbierają mu widownię. Podkreślano też, że są one "ordynarne, płytkie, demoralizujące, psujące smak".
Niezależnie od utyskiwań tradycjonalistów, dziesiąta muza podbiła serca Polaków. Miliony wyczekiwały nowych premier. Także inteligencja z coraz większym zainteresowaniem wpatrywała się w srebrne ekrany. Nawet marszałek Józef Piłsudski, już w wolnej Polsce, urządzał prywatne pokazy filmowe.
Seans za 20 kopiejek
Jak pisze Edward Zajiček w książce "Poza ekranem. Kinematografia polska 1918–1991", w Kongresówce większość kin działała w gęsto zaludnionych dzielnicach robotniczych.
Wejście na pokaz kosztowało przed pierwszą wojną światową około 20 kopiejek (odpowiednik dzisiejszych 8 zł). W 1911 r. w Warszawie działało 60 kinematografów, a każdy z nich średnio odwiedziło 133 000 widzów.
Narodziny polskiego Hollywoodu
Pierwsza wytwórnia filmowa nad Wisłą, nosząca dumną nazwę Sfinks, została założona już w 1911 r. Za inicjatywą stał Aleksander Hertz.
Działalność zaczęto od ekranizacji powieści Elizy Orzeszkowej "Meir Ezofowicz". Śladem pisarki, która zgodziła się na adaptację jej dzieła, poszli później między innymi zafascynowany ideą kina Stefan Żeromski, który wydał zgodę ekranizację "Dziejów grzechu" i Gabriela Zapolska, która na potrzeby filmu napisała "Niebezpiecznego kochanka".
Powyższy tekst pochodzi z książki "Przedwojenna Polska w liczbach" (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca, jak naprawdę wyglądało życie w II RP.
Aleksandra Zaprutko-Janicka – historyczka i pisarka. Autorka książek poświęconych zaradności polskich kobiet w najtrudniejszych okresach naszych dziejów. W 2015 r. wydała "Okupację od kuchni", a w 2017 – "Dwudziestolecie od kuchni". Napisała też "Piękno bez konserwantów" (2016). Współautorka książki "Przedwojenna Polska w liczbach" (2020). Obecnie jest dziennikarką Interii.