Po 49 latach obejrzała jeszcze raz kultowy film. Wypatrzyła swoją... babcię
"Statystowanie u taty traktowałam jak przyjemną fuchę. Mówił, żeby przyjść, to się szło i zarabiało parę groszy, a przy okazji opuszczało klasówkę z fizyki" - opowiada Katarzyna Bareja, córka legendarnego polskiego filmowca. I zdradza kulisy jego produkcji.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Axis Mundi publikujemy fragment książki.
Stanisław Bareja grywał w większości swoich filmów oraz kilku filmach przyjaciół, a także zapraszał na plan członków rodziny, aby nas uwiecznić, skoro o posiadaniu domowej kamery nie było mowy. W jego komediach pojawili się poza nim samym: żona Hanna, córka Kasia, synek Jaś, Mamusia (Stanisława), szwagierka (ciocia) Danusia, mąż teściowej, czyli Mazurkiewicz Bój się Boga (tak nazywał go tata – cytat pochodził z kankana w wodewilu Żołnierz królowej Madagaskaru opracowanego przez Juliana Tuwima. Mazurkiewicz był w sztuce statecznym mecenasem z Radomia uwodzonym przez artystkę z półświatka).
U Barei zagrało kilku jego przyjaciół: Jan Łomnicki, jego żona Beata, Jerzy Markuszewski. Występowały nasze domowe sprzęty, stroje i zabawki wypożyczane na plan. Tata lubił kręcić w pobliżu domu i na Mokotowie. Wspólnie z fanem jego komedii, Adamem Wierzbowskim, zidentyfikowaliśmy konkretne miejsca, co umożliwiło mi zorganizowanie dwóch tematycznych spacerów.
Gala Vibez Creators Awards
Prywatnym żartem taty było cytowanie w filmowych dialogach nazw ulic zamieszkałych przez rodzinę: w "Kapitanie Sowie" podejrzany "posłał na Fitelberga jednego faceta" (siedziba Barejów). W "Zmiennikach" ktoś zamawia taksówkę z Madalińskiego (dom pradziadka Barei), a pan Antoni Kierka przed przeprowadzką na Alternatywy 4 gnieździ się w komunalnym mieszkaniu przy ulicy Brackiej (babcia Wandzia).
***
"Żona dla Australijczyka". Żona (dla) reżysera Hanna tylko raz dała się namówić mężowi na udział w zdjęciach (i niedawno wyjawiła, że żałuje tamtego nieprzejednania, bo bezskutecznie próbował ją przekonać przy kolejnych realizacjach do zaistnienia na ekranie). Zgodnie z tytułem treścią filmu jest poszukiwanie polskiej kandydatki na żonę dla australijskiego emigranta. Główny bohater (w tej roli Wiesław Gołas) zdobywa serce solistki z Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze" (Elżbieta Czyżewska).
Hanna Kotkowska-Bareja znalazła się wraz z mężem i ekipą na MS "Batorym", gdzie kręcono sceny występów "Mazowsza". Zgrabna, w modnym uczesaniu w postaci gładkiego koka z grzywką, w krótkiej białej spódniczce i bluzce w turkusowe kwiaty, pojawia się w kadrze na pokładzie statku MS "Batory", którym główni bohaterowie filmu oraz Zespół Pieśni i Tańca "Mazowsze" odpływają w rejs.
Mama skorzystała z możliwości towarzyszenia tacie podczas rejsu na "Batorym" przez Helsinki i Leningrad (Petersburg), ale bilet kupiła samodzielnie i oczywiście za własne pieniądze, a nie komunikując tego organizatorom wyjazdu filmowców, poniosła nieprzewidzianą konsekwencję zatrzymania własnego nazwiska – Kotkowska (z Bareją w drugiej kolejności). Jako "obywatelce Kotkowskiej" przydzielono jej kajutę z nieznajomą współpasażerką, a Stanisławowi Barei dostał się obcy facet! Gdy nieporozumienie wyszło na jaw, nie było łatwo o zamianę, bo poza małżeństwem Barejów w kłopocie znaleźli się także obcy sobie nawzajem kobieta i mężczyzna, z którymi ich zakwaterowano. Jakoś z tego wybrnięto i małżonkowie odbyli podróż we wspólnej kajucie.
"Małżeństwo z rozsądku". Po warszawskim Barbakanie, wzdłuż rzędu abstrakcyjnych obrazów wystawionych przez młodego malarza (Daniel Olbrychski w roli Andrzeja), przechadza się kobieta z dziewczynką. To Kasia B. dowieziona na plan z przedszkola, żeby zagrać w filmie. "Który (obraz) ci się podoba?" – pyta pani córeczkę. Miałam wskazać monochromatyczny miejski pejzaż, a przecież tak naprawdę podobał mi się złoto-różowy obrazek z Jezuskiem. Cóż – słucha się poleceń taty-reżysera, niech więc będzie "buras". "Masz gust po ojcu" – gdera kobieta.
Pamiątką z pobytu na planie okazały się fotosy z Danielem Olbrychskim, który wziął mnie na barana. Już wtedy wiedziałam, że to zaszczyt, i ogromnie się cieszyłam.
Filmowa Joasia (Elżbieta Czyżewska) dorabia pracą w reklamie. Na plakacie opiewającym Mazury występuje w jednoczęściowym kostiumie kąpielowym, należącym (nadal!) do Hanny Kotkowskiej-Barei. Hanna często dopiero podczas premier komedii męża orientowała się, co wypożyczył z jej szafy/ pokoju/ kuchni.
Dowiedziałam się od mamy, że podczas spotkań z Agnieszką Osiecką Stanisław Bareja przedstawiał konkretne wątki, które chciał usłyszeć w formie piosenek.
Duet Czyżewska-Olbrychski śpiewa w Małżeństwie z rozsądku: "Oddzielny dla dzieci kąt, dziewczynka ma włosy blond". Miałam zagrać ową "dziewczynkę o włosach blond", ale mój udział został ograniczony do sceny na Barbakanie, bo tata zorientował się, jak mnie umęczyło wielogodzinne sterczenie na planie zdjęciowym.
"Poszukiwany, poszukiwana". Stanisław Maria alias Marysia, historyk sztuki ukrywający się przed milicją w gosposinym przebraniu, znalazł/a się "na posadzie" u dyrektora, granego przez Jerzego Dobrowolskiego. "Mój mąż… mąż jest z zawodu dyrektorem" – wyjaśnia "Marysi" jego żona. "Marysia" śmiga po kuchni na ruchomym taborecie, doglądając kurczaka obracającego się na naszym domowym, elektrycznym grillu.
Przechodzień w jednej z ostatnich scen filmu to Stanisław Bareja, wrzeszczący za bohaterem w żółtym sportowym wozie (wypożyczonym od Bohdana Łazuki): "Stój, cholera, ja ci pokażę, ludziom po nogach jeździsz!".
W "Poszukiwanym…" zagrał także pokój Jaśka, wspomniany wcześniej jako "kiszka Kolargola". Lniana zasłona w słoneczniki była szyta przez mamę, muzealne plakaty przynoszone przez nią po zakończonych wystawach, modna w latach siedemdziesiątych peruka (nigdy niezałożona) także należała do niej, podobnie jak szlafrok i dzban z niebieskim ptaszkiem, książki z serii Nike oraz zamszowy pasek z kolorowych łatek, wiązany w talii pękiem rzemyków, okalający talię filmowej żony "Marysi" ("To Marysia ma żonę?" – pyta żona dyrektora). Mama podarowała mi ten pasek i czasem go noszę.
Zza okna pokoiku widać gęstą topolę, która rosła między naszymi segmentami. Na ujęciach z zewnątrz widzimy już inny budynek, ze względu na wymogi sceny, w której mieszkanie jest obserwowane z ulicy przez malarza ukrytego za gazetą.
Dopiero w 2021 roku, skupiwszy uwagę na drugim planie filmów taty, wykryłam w "Poszukiwanym…" jeszcze jeden rodzinny kadr – z babcią Stasią. Niewysoka pani z kokiem siwiejących włosów, w rudej sukience i białych sandałkach, wspina się po schodach wiodących do Muzeum Narodowego w Warszawie, dokąd główny bohater właśnie podwiózł żonę.
"Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". Przed magazynem meblowym Emilia ciągnie się kolejka w oczekiwaniu na dostawę. Dyrektor Krzakoski usiłuje zatrudnić byłego kolegę, obecnie "stacza kolejkowego" (B. Pawlik) do śledzenia swojej żony. Operator z irytacją zauważył, że statystka stojąca tuż za Krzysztofem Kowalewskim uporczywie wlepia wzrok w kamerę. Przerwał ujęcie. "Co się pani tak gapi w obiektyw?!". - "Bo chcę, żeby było mnie widać" – wyjaśniła starsza pani. "Cicho bądź, to matka reżysera!"– przyhamował operatora zorientowany członek ekipy.
Ukarana przez tatę za poprawkę z łaciny pozbawieniem większego epizodu, statystowałam w roli robotnicy ukąszonej w ucho przez zakładowego uwodziciela, inżyniera Kwaśniewskiego (T. Pluciński). Miałam wejść do fabrycznej kanciapy, poprawiając sobie plaster na uchu, i wyjaśnić: "To ja już jestem wolna". Skrewiłam. Polecono mi obserwować rozmowę Stanisława Tyma i Stefana Friedmanna z hali fabrycznej i wkroczyć do pokoiku na znak dany przez "script girl". Urzeczona grą wyżej wymienionych, zagapiłam się na nich i… nie weszłam w porę, marnując ujęcie. Córka reżysera. Ależ mi było wstyd!
"Alternatywy 4". "To ty jesteś tym chłopcem?" – spytał mój syn Mikołaj, gdy zaproponowałam, żeby wypatrzył mnie w scenie z Profesorem (Mieczysław Voit) podczas wykładu z historii tzw. "latającego uniwersytetu". Faktycznie nosiłam wówczas krótkie włosy i poczułam się nieco wyprana z kobiecego wdzięku na widok długowłosych piękności na planie zdjęciowym: blondynki Tatiany Sosny-Sarno (sekretarki w spółdzielni mieszkaniowej) oraz szatynki Hanny Bieniuszewicz (Ewy, ukochanej wynalazcy Manca). Statystowaliśmy tu razem z Ry.
Ewa, jedna z lokatorek bloku przy Alternatywy 4, okazuje się stripteaserką w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Ów wątek pojawił się nie bez związku z propozycją, jaką otrzymałam na studiach kulturoznawczych. Znajomy Czech, Jirzinek z wydziału lalkarskiego, wpadł na pomysł zorganizowania objazdowego programu rozrywkowego dla sanatoriów i domów wczasowych. Dokonawszy rozpoznania kształtów wśród koleżanek w akademiku, zaproponował mi udział w programie w charakterze stripteaserki! Pragnąc zbulwersować tatę, pochwaliłam się, udając, że rozważam propozycję "kariery". Spojrzał na mnie z udawaną troską i zamiast się obruszyć, powiedział: "Daj spokój, Kaśka, wiesz, jakie tam są przeciągi, w tych domach wczasowych? Przeziębisz się!". Tę opinię powtarza później stripteaserka w Alternatywy 4: "No… a to okropnie niezdrowa praca, bo dużo dymu, i w nocy, i ja ciągle byłam zaziębiona".