O tym, „jak starożytni przedstawiali śmierć”, pisał w 1769 roku Gotthold Ephraim Lessing w swej mistrzowskiej rozprawie, noszącej taki właśnie tytuł. Starał się tam dowieść, że artyści starożytni, chcąc nadać kształt „abstrakcyjnemu pojęciu śmierci, bóstwu śmierci”, zwykli byli przedstawiać je nie jako szkielet – jak się to spotyka w licznych dziełach późnego średniowiecza i czasów nowożytnych – ale jako młodzieńca, Tanatosa, który był bliźnim bratem Snu. W dziełach sztuki antycznej Tanatos pojawia się czasem jako skrzydlaty młodzieniec; przykładem może być rzeźba z IV wieku przed Chrystusem znajdująca się w londyńskim British Museum. Obaj bracia widnieją na lekytach z przedstawieniami uroczystości pogrzebowych i pochówków. Występują tam jako dojrzali mężczyźni.
Chociaż Tanatos uchodził za personifikację śmierci, jego osoba nie zawsze była jasno określona. Zresztą nie tylko on pojawiał się jako uosobienie pojęcia śmierci. Już Lessing zwrócił uwagę na to, że wzmiankowana przez Pauzaniasza Kera (c»r) również występuje w przedstawieniach śmierci, na przykład na skrzyni Kypselosa, którą Pauzaniasz dokładnie opisuje. Jednak Lessing wyraźnie odróżnia Kerę od Tanatosa: „Kera nie jest śmiercią; jedynie ubóstwo języka sprawiło, że to inne pojęcie oddaje się przez omówienie i dodanie słowa «śmierć». Tak odmienne pojęcie powinno we wszystkich językach posiadać odrębne słowo”. Lessing proponuje, aby wyrazić je przez zwrot fatum mortale, mortiferum.
Świat antyczny znał jeszcze inne postacie mityczne, którymi posługiwał się jako symbolami śmierci. U Greków był to Hades, eufemistycznie zwany też Plutonem, u Rzymian zaś Orkus. Byli to władcy podziemnego świata, bogowie śmierci, ale imiona ich mogły metaforycznie oznaczać także samą śmierć. Charon, przewoźnik dusz zmarłych przez Styks, choć podlegał Hadesowi, należał jednak do zwierzchników w państwie śmierci. Wszystkie te bóstwa były płci męskiej, z wyjątkiem Kery oraz Persefony, która, uprowadzona ze świata żywych przez Hadesa, rządziła u jego boku w państwie podziemnym. (...)
Dopiero w antyku rzymskim występują kobiece personifikacje śmierci, co wiąże się z faktem, że w łacinie słowo mors jest rodzaju żeńskiego. W Satyrach Horacego śmierć leci na swych czarnych skrzydłach: „seu de tranquilla senectus / expectat seu mors atris circumvolat alis”. U Stacjusza Mors wychyla się z mroków Styksu. Tak że w Pieśniach Horacego pojawia się śmierć-kobieta, która wszystkich traktuje jednakowo: „Pallida Mors aequo pulsat pede pauperum tabernas regum que turris”. Jednak w rzeźbie i malarstwie rzymskiego antyku brak personifikacji śmierci jako kobiety. W chrześcijańskim średniowieczu przedstawiano śmierć jako rozkładającego się trupa albo jako szkielet, często bez zaznaczania płci. W Sienie pojawia się ona jako porośnięty włosami demon, ze szponami i wielkimi skrzydłami nietoperza; podobnie fantastyczne przedstawienia nie są rzadkie.