Trwa ładowanie...
Mieszko I po chrzcie w Murowanej Goślinie
Mieszko I po chrzcie w Murowanej GoślinieŹródło: agencja wyborcza, fot: Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl
27-06-2023 13:28

Płaszcz, szpada i kropidło. Tysiąc lat Polski w dwie godziny

W tej opowieści nasz kraj przypomina nieco bohaterską wioskę Galów z "Asteriksa". Tyle że naszą magiczną miksturą jest nie wywar przygotowany przez druida Panoramiksa, ale woda święcona. Byliśmy na sponsorowanym przez państwo historycznym happeningu pod Poznaniem.

Siedzimy na trybunach pośrodku wielkiego pola. To Stare Probostwo, należące w części do lokalnej parafii. Przed nami z jednej strony dworek szlachecki (makieta), z drugiej chata chłopska (też makieta) i staw (prawdziwy). Słychać żabi rechot.

Na trybunach nabożna cisza, bo oto przed naszymi oczami pojawia się Mieszko I. Wchodzi do stawu, żeby wziąć chrzest. Wokół Mieszka piastowscy woje z pochodniami. Mieszko wychodzi ze stawu w ociekającej wodą koszuli i staje pod wielkim krzyżem. Lasery omiatają niebo, strzelają fajerwerki, fontanna tryska biało-czerwoną wodą, gra podniosła muzyka. Ta-dam! I stała się światłość!

- Czy konie aby nie boją się tego hałasu? – pyta pani obok mnie z troską w głosie.

d29jyev

Wesoła kompanija na biesiadzie

W piątkowy, czerwcowy wieczór Jadwiga Emilewicz, wiceminister funduszy i polityki regionalnej oraz pełnomocniczka ds. współpracy polsko-ukraińskiej w rządzie Zjednoczonej Prawicy, pojawiła się na tym samym polu w Murowanej Goślinie i zaraz została otoczona przez dziołchy w czepkach i fartuszkach.

- Robicie bardzo ważną robotę – powiedziała Emilewicz wieśniaczkom. Stojący obok chłopi przytaknęli.

Emilewicz była prawdziwa, ale te chłopki udawane. To miejscowe kobiety (wolontariuszki) biorące udział w przedstawieniu rekonstrukcyjnym "Orzeł i Krzyż".

Pomysł jest prosty: w całej Polsce grupy rekonstrukcyjne odtwarzają a to bitwę pod Grunwaldem, a to oblężenie Malborka, a to odgrywane są sceny z II wojny światowej. Cała Polska przeżywa swoją historię na nowo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Zobacz też: Szlacheckie uczty w Polsce. Tak zabawiano się, gdy chłopi harowali

W Murowanej Goślinie pod Poznaniem postanowili skondensować tysiąc lat polskiej historii w dwugodzinną opowieść. Są Krzyżacy, bitwa pod Wiedniem, cud nad Wisłą. Ekspresowo, w jednym miejscu, w wygodnym pakiecie z biesiadą i ogniskiem. Jeśli mieszkasz w Poznaniu, Koleje Wielkopolskie podstawiają ci nowoczesny pociąg i oferują bilet za piątaka w dwie strony. Za pół godziny jesteś w Murowanej Goślinie.

Przed samym pokazem jest biesiada (za 119 zł od łebka). W namiocie udającym karczmę - tak, zgadliście, ta karczma Rzym się nazywa – miejscowy Żyd (ktoś w rodzaju Jankiela) oferuje wesołej kompaniji na jedną nóżkę zupy, mięsa, piwko i winko, a na drugą - tradycyjne polskie zabawy, przyśpiewki oraz oberki i kujawiaki.

Po takiej biesiadzie idziesz na pobliskie pole obejrzeć danie główne podlane gęstym patriotycznym sosem.   

a
Wielki książę litewski Witold odtworzony w obrazie na wodzie. Fot: wdobrymkadrze.plŹródło: Materiały prasowe

Polityków nie promujemy

Projekt "Orzeł i Krzyż" dostał niebagatelne wsparcie rządu: w zeszłym roku było to w sumie ok. 12 mln złotych z tzw. rezerwy budżetowej oraz m.in. Funduszu Patriotycznego rozdzielanego przez Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Dmowskiego i Paderewskiego.

d29jyev

Wcześniej były też dotacje z Narodowego Centrum Kultury czy programu Niepodległa. Do budżetu dokładało się także miasto Poznań (2017-19) czy samorząd województwa wielkopolskiego.

W tym roku organizator wydarzenia, czyli Stowarzyszenie Dzieje z Murowanej Gośliny, podpisało bezterminową umowę z Ministrem Kultury o współorganizacji instytucji kultury. Oznacza to stałą dotację w skali roku w wysokości 2,9 mln zł oraz możliwość ubiegania się o kolejną dotację majątkową na infrastrukturę.

- Kupiliśmy trybunę, oświetlenie, agregat – wylicza organizator widowiska Tomasz Łęcki, prezes Stowarzyszenia Dzieje. – Chcemy też utwardzić drogi dojazdowe. Wydamy te pieniądze także na nową, efektowniejszą scenografię.

Jadwiga Emilewicz nie była pierwszą polityczką z obozu rządzącego, która odwiedziła Murowana Goślinę. W 2017 roku był tu prezydent Andrzej Duda.

- Dobrze, że właśnie tu przypominacie nasze dzieje i pokazujecie to, z czego wszyscy jesteśmy dumni – stwierdził.

Jeśli jednak spodziewałem się, że wizyta ministry Emilewicz będzie odtrąbiona wszem i wobec (w końcu mamy kampanię wyborczą), to okazało się, że była bardzo dyskretna. Pani minister spotkała się z występującymi aktorkami i aktorami (wszyscy są wolontariuszami) za kulisami, czyli pomiędzy stojącymi na uboczu kontenerami, szopami i wiatkami. To tam pomysłodawca przedstawienia, Tomasz Łęcki, podziękował jej za wsparcie, nazywając "naszą przyjaciółką".

Ale już podczas oficjalnego powitania dwóch tysięcy widzów na trybunach Łęcki nie zająknął się o jej wizycie. Nie było żadnego chwalenia PiS-u za hojność i wsparcie projektu, jedynie krótkie podziękowanie dla sponsorów (państwowa spółka Enea) i państwa polskiego.

Tomasz Łęcki tłumaczy: - Nie oferujemy politykom szczególnych powitań. Widzowie nie po to do nas przyjeżdżają, żeby oglądać członków rządu. Jeśli politycy chcą do nas przyjechać, to zapraszamy. Ale nie mogą liczyć na żadną promocję.

Widowisko historyczne "Orzel i krzyz"09.06.2017 Murowana Goslina . Premiera widowiska plenerowego " Orzel i krzyz "
Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.plwidowisko plenerowe, orzel i krzyz, historia, /FR/
Scena zbiorowaŹródło: agencja wyborcza, fot: Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

Naśladując muszkieterów

Jechałem z Gdańska do Murowanej Gośliny z duszą na ramieniu. Zastanawiałem się, na ile ten wsparty solidnymi pieniędzmi rządowymi projekt – zatytułowany "Orzeł i Krzyż" – można potraktować jako propagandowy projekt PiS. Czy okaże się dwiema godzinami niestrawnej narodowo-katolickiej propagandy? Będą mnie katować pobożnymi czytankami? Jak dla mnie rzecz nie do zniesienia, bo pamiętam coś takiego z nudnych akademii ku czci w PRL, gdzie na kolanach przerabialiśmy uformowanie się w ZSRR I Armii Wojska Polskiego przez generała Berlinga.  

d29jyev

Na miejscu okazało się jednak, że rzecz ma korzenie europejskie. Pomysł widowiska przywiózł z Francji Tomasz Łęcki, obecnie dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu (z nadania Piotra Glińskiego i Jarosława Sellina).

Łęcki przez cztery kadencje (1998-2014) był burmistrzem Murowanej Gośliny. Jeszcze jako burmistrz podpatrzył pomysł nowoczesnego widowiska historycznego, gdy był z wizytą w parku Puy Du Fou we Francji. To ogromny amfiteatr, gdzie Francuzi mogą pooglądać na żywo swoją historię: trzech muszkieterów, okopy Verdun, obowiązkową walkę Galów przeciw Rzymianom, powstanie w Wandei z 1793 roku.

Łęcki z grupą wolontariuszy zaczynali skromnie: w 2007 r. grupa społeczników wystawiła przedstawienie o św. Jakubie, patronie miejscowej parafii. Dwa lata później zaprezentowali na rynku "Dzieje Murowanej Gośliny". Później, jako rozgrzewkę przed wielkim widowiskiem plenerowym, wystawili kolejno: "Miłość, armaty i konfederaty", "Śpiących rycerzy królowej Jadwigi" oraz "Husarię pod Gnieznem". Także mniejsze opowieści o powstaniu wielkopolskim i Zawiszy Czarnym (grane teraz jako widowiska dzienne w tutejszym Parku Dzieje).

Aż przyszedł czas na matkę wszystkich projektów, czyli megawidowisko "Orzeł i Krzyż". Scenariusz pisany był w 2013 roku przez profesora historii z Poznania Jacka Kowalskiego. PiS jeszcze wtedy nie rządził. Projekt uzyskał wsparcie ówczesnych polityków PO i PSL.   

Wsi spokojna, wsi wesoła

300 aktorów-wolontariuszy uwija się jak w ukropie. To miejscowi i mieszkańcy okolicznych gmin. Jest co zagrać, bo bitwa goni bitwę: Krzyżaków pogoniliśmy pod Grunwaldem, Turczyna pod Wiedniem, a bolszewika w trakcie Cudu nad Wisłą, gdzie pomogła nam Najświętsza Panienka.

- Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń – nucą pod nosem widzowie.

Klimaty istnie sienkiewiczowskie. Ale żaden widz by takiego tempa nie zniósł. Dlatego są chwile na złapanie oddechu, gdy za pomocą żywych obrazów opowiedziana jest historia pod hasłem wsi spokojna, wsi wesoła, prosto z Jana Kochanowskiego.

a
Scena zbiorowa przedstawiająca wiejskie rozrywki. Fot: wdobrymkadrze.plŹródło: Materiały prasowe

Nie ma tu miejsca na naturalistycznego Reymonta. Po prostu sielanka i idylla: świat biegnie wedle czterech pór roku, są dożynki i wigilijna pasterka. Dziewuchy uciekają przed chłopakami z wiadrami wody. Jakby na naszych oczach ożył Chełmoński, Grottger, Matejko i Malczewski. Do tego dostojny głos Jerzego Zelnika z offu. Zelnik cytuje barokowego poetę, przedstawiciela literatury sarmackiej Wespazjana Kochowskiego.

d29jyev

Po polu uwijają się też księża i biskupi: chrzczą, świecą pokarmy, pouczają z ambony, prowadzą naród do boju, wiodą procesje z adoracją obrazu. Akcja staje, bo trzeba przyklęknąć. Robi się statycznie.

Taka Polska przypomina trochę komiksową wioskę Galów z Asteriksa. Tyle, że nas oblegali przez lata nie Rzymianie, a Niemce i Ruscy, a naszą magiczną miksturą nie jest wywar przygotowany przez druida Panoramiksa, ale woda święcona.

Chłopiec wygłasza z przejęciem Katechizm Małego Polaka: "Kto ty jesteś? Polak mały! Jaki znak twój? Orzeł biały!". Patrzy na niego z aprobatą Jan Paweł II. Zaraz wygłosi krótką homilię. Jeszcze koszula nie zdążyła dobrze wyschnąć na plecach Mieszka, a mamy już 1979 rok i pierwszą pielgrzymkę papieża do Polski.

Czy Kościół pchnął na to kasę?

Jak wypada całość? Myślę, że podobnie jak Andrzej Duda, tak i Bronisław Komorowski poczułby się świetnie na tym przedstawieniu. W Polsce jest wszak moda na postawienie na przedmieściach szlacheckiego domku z kolumnami oraz wystrojenie wnętrza w skóry i poroża nad kominkiem. W wielu z nas siedzi mały sarmata, szlachcic z podkręconym wąsem. Widzowie przejrzą się w tej opowieści jak w dwóch nagich mieczach od Ulricha von Jungingena przeglądał się niegdyś Władysław Jagiełło. 

Czy coś mi się nie podobało? Szkoda, że historia kończy się na 1980 roku i nie pokazuje pokojowego obalenia komunizmu i wejścia Polski do UE. Szkoda, że nie ma wzmianki o Lechu Wałęsie (jestem wszak gdańszczaninem). Jako ofiara stanu wojennego pokazany jest ks. Jerzy Popiełuszko.

Ale nikt z kim rozmawiałem po spektaklu nie narzekał. Wszyscy mówili: świetne, fantastyczne, historia w pigułce, wspaniała zabawa, pięć gwiazdek na pięć. Polakom wszak podobają się melodie, które już raz słyszeli. A te znają świetnie ze szkoły.

- Nie mam dzieci, ale jak tylko będę miał, to na pewno je tu zabiorę – mówi mi młody chłopak z Poznania, który sam był w harcerstwie i chce wychować dzieci na patriotów. Trochę go drażnią obecne "lewackie tendencje", żeby badać i opisywać mroczne karty naszej historii. A tu akcenty rozłożono prawidłowo.

d29jyev

Jedyne zastrzeżenie usłyszałem z ust dwudziestolatki z Poznania: - Ogólnie spoko. Dużo odniesień do polskiej kultury, literatury i malarstwa. Ale sporo w tym klerykalizmu. Chyba Kościół pchnął na to sporo kasy?! 

- Nie Kościół, a rząd i Enea – poprawiam.

a
Sienkiewicz na żywo. Fot: wdobrymkadrze.plŹródło: Materiały prasowe

Strajk Kobiet pozdrawia!

Sprawdzam wyniki wyborów prezydenckich w 2020 roku w Murowanej Goślinie. Rafał Trzaskowski – 6113 głosów (65 proc.); Andrzej Duda – 3179 (34 proc.). Wybory do Europarlamentu w 2019 roku? KO – 49 proc.; PiS – 29 proc.

Ciężko podejrzewać, że Tomasz Łęcki zwerbował 300 wolontariuszy w miejscowym kółku różańcowym czy Klubach "Gazety Polskiej".

- Pytali nas tylko o imię, nazwisko i skąd dojeżdżamy – mówi jedna z wolontariuszek. – Żadnej polityki.

Za kulisami spektaklu spotykam cały przekrój miejscowych, od siwiuteńkiej babci po młode dziewczyny z kolczykami w nosie i w koszulkach Nirvany. U jednej z młodych kobiet zauważam mały tatuaż na przedramieniu. To błyskawica Strajku Kobiet, którą Kaczyński nazywał kiedyś w Sejmie "esesmańską".

- Nie mam wrażenia, że gram w przedstawieniu propagandowym – mówi mi młoda kobieta. – Skoro się zdecydowałam, to znaczy, że jest OK, bo daleko mi do prawicowych klimatów.

- Nie za dużo Kościoła? – pytam.

- Chyba w sam raz, bo inaczej urwałby się ciąg przyczynowo-skutkowy tej opowieści – mówi.

Tomasz Łęcki: - W sensie kulturowo-cywilizacyjnym wzrastaliśmy w cywilizacji chrześcijańskiej, współtworzyliśmy ją, propagowaliśmy ją na Wschodzie. 

Kolejny wolontariusz, Ryszard Pomin, wymienia wszystkie role w jakich gra: - Najpierw idę na ucztę do Popiela, a potem jako anioł do chaty Piasta Kołodzieja; potem jestem oraczem i niosę wieniec dożynkowy; podczas powstania styczniowego jestem kowalem i kuję kosy; w okresie XX-lecia międzywojennego jestem fotografem; a w scenie katyńskiej jestem oficerem rozstrzelanym przez Sowietów.

I nagle głos Pominowi się łamie, a łzy płyną do oczu:

- Ten wystrzał enkawudzisty z pistoletu to jednak scena przejmująca – mówi wyraźnie wzruszony.

- Dlaczego poświęca pan na to tyle swojego wolnego czasu? Wszak próby zaczynają się na początku kwietnia, a potem gracie za darmo całe lato – pytam.

- To nas napędza, daje energię. W tym jest duma, bo jesteśmy wspaniałym narodem z piękną historią – mówi Pomin ocierając autentyczne łzy.

- A bieżąca polityka? – pytam.

- Wiadomo, że każdy ma jakieś poglądy, ale tu tworzymy wspólne dzieło bez oglądania się na barwy partyjne – mówi Pomin.

Tomasz Łęcki mówi, że motto przedsięwzięcia jest jasne: - Łączymy ludzi przez historię. Dostarczamy im wzruszeń. Gdyby zapytać widzów, co sądzą o bieżącej polityce, to pewnie pobiliby się na tych trybunach. A co nas łączy? Stosunek do biało-czerwonej i Mazurka Dąbrowskiego. Nie gramy przeciwko komuś. Dopingujemy wspólnie Polskę.

Myślę, że gdyby te słowa usłyszał Przemysław Czarnek, może przestałby dzielić Polaków na prawdziwych patriotów oraz "jednostki szkodliwe i lewackie".

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.

Podziel się opinią