Do sieci trafiło nagranie. Słychać, jak Stępień krzyczy na Dodę
Autor książki "Dziewczyny z Dubaju" nie krył się ze swoimi problemami w komunikacji z Emilem Stępniem. Choć finansowo w końcu się dogadali, Piotr Krysiak nie szczędzi mu słów krytyki. Opublikował nagranie rozmowy, z której wynika, że Doda chciała załagodzić konflikt między panami.
Film "Dziewczyny z Dubaju" nosi ten sam tytuł co bestsellerowa książka Piotra Krysiaka, w której ujawniono szczegóły afery z udziałem Polek uprawiających seks za pieniądze z arabskimi szejkami. Choć producent Emil Stępień nabył prawa do książki, od dawna twierdzi, że ze swoją ekipą przeprowadził dodatkowe śledztwo i praktycznie nie skorzystał z wiedzy zebranej przez Krysiaka. Ten postanowił dobitnie to skomentować.
"Przypomnę ci tylko, że wtedy jak szczęśliwy ratlerek z mokrym ociekającym śliną jęzorkiem robiłeś co mogłeś, by podpisać ze mną umowę licencyjną na możliwość wyprodukowania filmu na podstawie książki 'Dziewczyny z Dubaju', o której dziś mówisz, że to 'gó...'. Dzwoniłeś do mnie niemal dzień w dzień, o różnych porach, także w nocy. Proponowałeś, abym sam napisał scenariusz, wybrał reżysera, a nawet aktorów. Powiedziałem ci wtedy jedno: nie mieszkam w Polsce, nie znam aktorów, nigdy nie pisałem scenariusza, więc nie chciałbym się uczyć go pisać na 'Dziewczynach z Dubaju'" - wspomina na Facebooku.
Piotra Krysiaka rozwścieczył mail, jaki rzekomo producent wysłał do inwestorów filmu. Miały paść tam informacje, że ekipie Stępnia udało się porozmawiać z osobami zaangażowanymi w proceder w Dubaju, które odmówiły kontaktu z dziennikarzem. Sęk w tym, że Krysiak twierdzi, że sam przekazał mężowi Dody namiary na te osoby.
"Drogi Emilu, pierwszą osobą, z którą rozmawiałeś w czasie swojego 'śledztwa', była Emilia P., główna sutenerka afery dubajskiej, do której osobiście dałem ci telefon. Wiem, że obiecywałeś jej złote góry, pracę w swojej spółce m.in. przy castingach i wysokie honorarium. I podobnie jak innym ludziom jej również nie zapłaciłeś, tylko zerwałeś kontakt" - dodał Krysiak.
"Dziewczyny z Dubaju" zwiastun
Ponoć lista współpracowników Emila Stępnia, którzy nie otrzymali wynagrodzenia za swoją pracę przy "Dziewczynach z Dubaju", jest dość spora. Sama Doda na InstaStory przyznała, że części zapłaty nie otrzymała reżyserka Maria Sadowska. Krysiak dodaje, że rzekomo nie opłacono też m.in. scenografa, realizatora dźwięku, makijażystek, aktorek drugoplanowych, firmy montażowej oraz od efektów specjalnych.
Dziennikarz wymienił trzy nazwy spółek należących do Emila Stępnia, które są odpowiedzialne za produkcję filmu "Dziewczyny z Dubaju". Zakpił, że "nie dziwi się, że prokuratura nie może się połapać i znaleźć konta, na którym są jeszcze pieniądze".
Ponadto Piotr Krysiak ujawnił nagranie rozmowy Dody i Emila Stępnia w obecności prawników. Poruszali temat starcia pomiędzy producentem a autorem książki "Dziewczyny z Dubaju". Piosenkarka próbowała nakłonić męża do zgody, tego jednak rozwścieczyły jej uwagi.
- Ja uważam, że nie powinniśmy eskalować konfliktu. Jest to brak szacunku do aktorów i wszystkich ludzi, którzy oddali serce do tego filmu i nie chcą być kojarzeni z takimi aferami. To jest sprawa między Emilem i Krysiakiem. (...) Już całe życie pokazuje i twoje doświadczenia z ludźmi, że suma summarum później trzeba wszystkich przepraszać - powiedziała Doda.
- Przestań udawać merytoryczną, jak nie wiesz, o co chodzi! - darł się Stępień.
- Ale dlaczego ty krzyczysz? - odpowiedziała.
- Bo mnie drażnisz - rzucił.
- Ale ciebie wszyscy drażnią. Ze wszystkimi się kłócisz - oceniła Doda.
Na facebookowym profilu Krysiaka znajdziecie całe nagranie.
Piotr Krysiak wyjawił, że istniały też plany zrobienia serialu na podstawie "Dziewczyn z Dubaju". Po wyjściu na jaw konfliktu z producentem dziennikarz zapewnia jednak, że "nawet gdyby zaproponował mi honorarium wysokości tego, które dostał Leonardo di Caprio za rolę w 'Wilku z Wall Street', to by go nie przyjął".
"Drogi Emilu, pętla wokół twojej szyi się zaciska niczym zbliżający się termin premiery twojego 'dzieła'. Pani prokurator podobno kończy już postępowanie, a co za tym idzie, będzie musiała podejmować decyzję czy, jakie i komu postawić zarzuty" - podsumował Krysiak.