Piękno rynku, czyli historia Rothschildów
Rothschildowie są cudem współczesnej bankowości [...]. Obserwujemy, jak potomkowie Judy po dwóch tysiącach lat prześladowań wyrastają ponad królów, przerastają cesarzy i trzymają w rękach cały kontynent.
Rothschildowie s*ą cudem współczesnej bankowości [...]. Obserwujemy, jak potomkowie Judy po dwóch tysiącach lat prześladowań wyrastają ponad królów, przerastaj*ą cesarzy i trzymają w rękach cały kontynent.
Rothschildowie panują nad chrześcijańskim światem. Każdy rząd szuka u nich rady, zanim coś postanowi. Ich ramię sięga z równą łatwością z Petersburga do Wiednia, z Wiednia do Paryża, z Paryża do Londynu, z Londynu do Waszyngtonu. Baron Rothschild, głowa rodziny, jest prawdziwym królem Judy, księciem niewoli, Mesjaszem, tak długo wyglądanym przez ten wyjątkowy naród. On dzierży klucze do pokoju i wojny, błogosławi lub przeklina [...]. Oni są maklerami i doradcami europejskich królów i republikańskich wodzów Ameryki. Czegóż więcej mogą pragnąć? „Niles Weekly Register", 1835–1836
Po 1832 roku, gdy lęk przed rewolucją i wojną stopniowo ustępował, Rothschildowie rozszerzyli geograficzny zasięg swych finansowych wpływów. Amerykański autor przytoczonego cytatu był jednym z wielu ludzi pióra komentujących ową ekspansję. Mniej więcej w tym samym czasie brytyjski bankier i dandys Thomas Raikes zanotował w dzienniku: „Rothschildowie, którzy zaczęli od zamiatania sklepiku w Manchesterze, stali się kruszcowymi suwerenami Europy. Z różnych filii w Paryżu, Londynie, Wiedniu, we Frankfurcie, w Petersburgu [sic!] i Neapolu uzyskali kontrolę nad wszystkimi europejskimi giełdami, czego nie udało się osiągnąć dotąd żadnemu innemu przedsiębiorstwu, i teraz pociągają za sznurki państwowych sakiewek. Żaden władca bez ich udziału nie zaciągnie pożyczki". Jak to ujął książę Pückler, nawiązując do niemieckiego słowa Gläubiger (wierzący albo wierzyciel), „wielkiego R[othschilda] można porównać z sułtanem, ponieważ ten ostatni jest władcą wierzących, a on wierzycielem wszystkich władców". Niemiecki
ekonomista Friedrich List zgodził się: Rothschild jest „dumą Izraela, potężnym pożyczkodawcą, panem srebra i złota Starego Świata w monetach, kruszcu i sztabach, któremu pokornie kłaniają się szkatuły królów i cesarzy" – krótko mówiąc, „królem królów". W 1833 roku William Makepeace Thackeray odniósł się podobnie do tej kwestii we wczesnych i niedocenionych wierszach publikowanych w krótko wydawanym „National Standard":
Oto jest filar giełdy! Nathan Rothschild we własnej personie, którego zna każda giełda we wszechświecie; on ci Pierwszy to baron żydowski; dzięki swej mamonie, nie „król Żydów", lecz „Żyd królów" na tronie.
Na obrazie: Nathan Meyer Rothschild
(img|634162|center)
Wielkim on wcieleniem konsol, centów, opcji,ósemek, połówek i ćwiartek, udziałów i akcji; który bawi się królami, jak dziewczynki lalkami; Bezsprzeczny monarcha byków i niedźwiedzi!
Karykaturzyści powtarzali i podsycali jeszcze tego rodzaju komentarze. Pewna angielska rycina datowana na 1829 rok przedstawia Nathana jako „wielkiego buczącego bąka kręcącego pożyczkę" z królami składającymi mu pokłon, gdy rozprowadza wśród nich monety.
Prawdopodobnie najsilniej oddziałujący (pejoratywnie) obraz stworzył około 1840 roku anonimowy niemiecki karykaturzysta (karykaturę zwykle datuje się na rok 1848 lub 1849, ale nawiązuje ona do wydarzeń politycznych z 1840 roku). Die Generalpumpe ukazuje groteskowo skarykaturowanego Żyda – najwyraźniej uosobienie zbioru różnych cech Rothschildów – jako gigantyczną pompę do pieniędzy, wykorzystując podwójne znaczenie niemieckiego czasownika „pumpen", pompować i pożyczać. Centralna postać stoi po kolana w worku ze złotem; jej wystający brzuch to ziemia, a luidor (podpisany „oś ziemi") stanowi biegun północny i pępek; na głowie rzeczona postać nosi papierową koronę z nazwami najważniejszych pożyczek udzielonych przez Rothschildów w latach dwudziestych i trzydziestych XIX wieku (pruska, rosyjska, neapolitańska, austriacka i portugalska). Plakietka na kamizelce głosi, że jest to sam „egzekutor dworu całego świata". Dwie zmniejszone postacie po każdej stronie ściskają palce potwora, gdy ten obsługuje pompę (chociaż
nie jest jasne, w jakim stopniu naprawdę kontrolują jej pracę). Postać z lewej reprezentuje Turka, z prawej – Austriaka. U dołu znajdują się odbiorcy pieniędzy Rothschildów, a do ich szkatuł i kapeluszy strumieniem płyną monety. Z lewej autor umieścił egipskiego władcę Mehmeta Alego z synem Ibrahimem Paszą, karmiących sułtana łyżeczką; pod nimi siedzi człowiek w okularach z buldogiem, który być może przedstawia angielskiego ministra skarbu (pary za nim, „Edouarda i Kunigunde", nie udało się zidentyfikować). Z drugiej strony niewątpliwie umieszczono Ludwika Filipa i francuskiego polityka Adolphe'a Thiersa; mniej rozpoznawalna postać po ich prawej to prawdopodobnie hiszpański generał Baldomero Espartero. Ale chociaż osoby te są odbiorcami pieniędzy Rothschildów, są również zaplątane w cierniste wąsy wyrastające z napęczniałego worka z pieniędzmi. Niżej są jeszcze kolejne postacie: ludzie stojący pod zamkniętym posterunkiem celnym z tabliczką „Import zakazany" i inni, którzy przechodzą przez otwarte przejście
oznaczone „Import dozwolony i nowy dochód", następnie żołnierze stłoczeni na prawym brzegu Renu i ci pod Esparteto, błagający o „niewypłacony żołd". Rothschild, jak sugeruje karykatura, nie tylko pompuje pieniądze na cały świat, ale też zasysa je z powrotem, niczym gigantyczne serce.
(img|634154|center)
Najpierw trzeba rozsypać cukier
W 1836 roku James [de Rothschild] udzielił bratankom rady, jak sprzedawać papiery wartościowe na paryskiej giełdzie: „Kiedy kupujecie lub sprzedajecie renty, starajcie się nie patrzeć na zysk, powinno wam raczej chodzić o to, żeby maklerzy przywykli do myśli, że muszą do was przychodzić [...]. Na początku musicie się trochę poświęcić, aby ludzie przywykli do myśli, że muszą do was przychodzić, drodzy bratankowie, dlatego że najpierw trzeba rozsypać cukier, żeby później złapać ptaszki". Historykom łatwo przegapić fakt, że tłum maklerów złapał się na „cukier" Rothschildów z tego prostego powodu, że większość umów zawierali ustnie, a nie korespondencyjnie. Maklerzy byli jednak niezbędnymi mrówkami robotnicami dziewiętnastowiecznych finansów. Podobnie jak w przypadku faworyzowania niektórych banków Rothschildowie mieli też ulubionych maklerów: na przykład Menet; Cazenove w Londynie, którzy w samym 1834 roku sprzedali Rothschildom zagraniczne obligacje warte 2 miliony funtów, a rok później za sumę 1,4 miliona
funtów, oraz spółkę utworzoną przez Johna Helberta Israela i jego bratanka Johna Wagga. Traktowali ich wszakże równie ostrożnie jak wynajętych naganiaczy. Alfred Wagg wspominał, jak „w pionierskich czasach co dwa tygodnie dziadek lub ojciec jeździli do New Court z informacją o pozycji terminowej". I dodawał: „Na niej baron Lionel pisał 500 albo 1100 funtów, co stanowiło arbitralną opłatę, którą wyznaczał jako nasze honorarium, jej wysokość zależała od tego, w jakim był humorze". W każdym przypadku dobrą taktyką była współpraca z wieloma maklerami, przede wszystkim z powodu konieczności prowadzenia niektórych operacji potajemnie.
Na obrazie: Lionel Nathan de Rothschild, syn Nathana
(img|634153|center)
Kiedy ludzie tamtej epoki nazywali Nathana [Mayera Freiherr von Rothschild] panem giełdy, nie do końca przesadzali. Pod koniec lat dwudziestych to, jakie było jego stanowisko, obserwowali bacznie mniejsi kupcy, którzy musieli sobie zdawać sprawę, że ma lepsze od nich informacje i intuicję. Oznaczało to, że kiedy Rothschildowie jawnie rozpoczynali kupowanie lub sprzedaż, mogli wywołać powszechny nalot na konkretne giełdy, a to był efekt domina, którego bracia woleli unikać. Mnożyły się historie o technikach, które stosował Nathan, by oddalić niebezpieczeństwo tego rodzaju naśladowczych akcji. „Jeśli dysponował wiadomościami, które pomagały skalkulować wzrost państwowych papierów, zlecał operacje maklerowi, żeby w jego imieniu [na początku] sprzedawał pół miliona". „Stanowiło wówczas powszechnie stosowaną praktykę, że potężny spekulant miał sztab agentów sprzedających i kupujących na tej samej giełdzie, aby nie dawało się sprawdzić, co naprawdę jest obiektem jego manewrów". [W pewnej wątpliwej anegdocie
odwrócono role i chytry makler wdziera się do domu Nathana, udając pijanego, podsłuchuje poufne informacje i wraca na giełdę, by szybko zarobić masę pieniędzy]. W Wiedniu Salomon zlecał większość giełdowych operacji pośrednikowi, któremu płacił „stałą pensję w wysokości 12 tysięcy guldenów bez względu na ogromne prowizje". „Ten człowiek czekał na Rothschilda codziennie rano i ustalali plany operacji na dany dzień. Pośrednik giełdowy miał klientów nie tylko na giełdzie papierów wartościowych (Börse), lecz również na »Panduren-Lager« [nieoficjalnej giełdzie w kawiarni Grünangergasse, która ruszała po zamknięciu oficjalnej giełdy], z którymi finalizował transakcje kupna i sprzedaży. Zatrudniał wielu gońców, których jedynym obowiązkiem było krążyć w tę i z powrotem między nim a Rothschildem z raportami o wahaniach kursów".
Dworzec kolejowy we Frankfurcie (jeden pierwszy w Niemczech), sfinansowany przez Rothschildów w 1840 r.
(img|634155|center)
Dodatkowe źródła informacji
W tym okresie oczywiście rosło również znaczenie prasy jako dodatkowego źródła informacji (i dezinformacji) finansowych. Można by pomyśleć, że szybki rozwój gazet w XIX wieku pozbawił Rothschildów korzyści, jakie czerpali z prywatnego systemu komunikacji – i w pewnym stopniu tak rzeczywiście było. Z drugiej strony istnienie finansowych działów w gazetach stwarzało nowe możliwości wpływania na rynki, z których Rothschildowie szybko zaczęli korzystać. Na początku nie było to łatwe. Jak widzieliśmy, w latach 20. Rothschildowie częściej padali ofiarą krytyki w prasie, niż manipulowali środkami przekazu, a ponadto wciąż jeszcze istniały radykalne i reakcyjne czasopisma, które pozostawały wrogie wobec nich. Stopniowo jednak uformowała się grupa gazet, na które bank miał pewien wpływ. Już wcześniej mogliśmy się przekonać, że Salomon [Mayer von Rothschild] mógł za pośrednictwem Gentza [Friedrich von Gentz, niemiecki pisarz] wywrzeć presję na niemiecką „Allgemeine Zeitung", a wykorzystywanie w latach trzydziestych
Heinricha Heinego [poeta niemiecki] jako korespondenta również zapewniało pozytywne (nawet jeśli satyryczne) relacje z poczynań Jamesa. Sam James zdobywał coraz większy wpływ na gazety „Moniteur Universel" i „Journal des Débats". „Wczoraj w jednej z gazet ukazał się potępiający nas artykuł – napisał James do Nathana w 1832 roku. – Jeśli ten artykuł pójdzie do jakiejś większej gazety, wówczas zamieścimy tam naszą odpowiedź". „Cóż – powiedział do bratanków pięć lat później po poufnych negocjacjach w Hiszpanii – załatwiłem, że w gazetach ukaże się kilka artykułów, ponieważ zrobi to dobre wrażenie w Madrycie i Londynie, jako że wasze angielskie gazety często idą w ślady naszych francuskich i dobrze jest, jeśli można podregulować opinię publiczną". W 1839 roku zapewnił bratanków, że „dopilnuje", by „rząd francuski został zaatakowany we wszystkich gazetach", jeśli ugodzi w jego plany linii kolejowych. „Jeśli nie da się sprawić, by ktoś was pokochał, trzeba się postarać, żeby zaczął się was bać – oświadczył,
przytaczając ulubioną maksymę Mayera Amschela. – Gazety mają ogromne wpływy".
Na obrazie: Charlotte de Rothschild, córka Nathana
(img|634156|center)
„Żydowska harfa"
Nathan odpowiedział także na pierwsze ataki prasy, nawiązując stałe relacje z najbardziej wpływową gazetą angielską: „The Times". W latach dwudziestych przy licznych okazjach atakowano go w „Morning Chronicle": na przykład w 1829 gazeta podała, że jeden z jej rywali, „Courier", wykorzystał poufne informacje z ministerstwa spraw zagranicznych o zmianie we francuskim rządzie w celu spekulacji obligacjami z Nathanem. Redaktor rzekomo „powiedział Montefioremu [Moses Montefiore, żydowski filnatrop], Montefiore powiedział Rothschildowi i z prędkością światła przeprowadzili zgrabną akcję na giełdzie". Zasadniczo to częściej Nathan był w stanie zapewniać gazetom informacje – szczególnie polityczne wiadomości przekazywane przez braci z Wiednia i Paryża. Tak naprawdę po części to wspólne zainteresowanie szybszą komunikacją zbliżyło Rothschildów i „The Times" i pod koniec lat trzydziestych z powodzeniem korzystali z poczty gołębiej między Boulogne a Londynem. Ale ważniejsze jest chyba to, że Nathan przyjaźnił się z
Thomasem Massą Alsagerem [angielski dziennikarz i redaktor], który zaczął pracować w „The Times" w 1817 roku jako korespondent z City i pozostał tam jednym z głównych redaktorów od spraw finansowych do 1846 roku [W latach czterdziestych XIX wieku „Railway Times" odniósł się do„powszechnie znanego faktu, że przy wszystkich transakcjach pożyczkowych zmarłego Rothschilda »The Times« niezmiennie, zawsze, systematycznie, brał udział w podziale zysków". Kariera Alsagera zakończyła się tragicznie: odszedł z gazety po wykryciu dużych „niespójności" w rachunkach, a niedługo potem popełnił samobójstwo].
Chociaż nie można wyolbrzymiać tych związków (Alsager czasem wyrażał niepokój skalą angielskiego eksportu kapitału, do którego nikt nie zachęcał bardziej niż Nathan), to jednak radykałowie i czartyści, którzy postawili gazecie zarzut, że jest„żydowską harfą", nie do końca byli w błędzie. W 1842 roku Anselm załączył do listu do kuzynów nowe „prawa, które rząd pruski ma zamiar narzucić biednym Żydom": „Ponieważ król Prus jest człowiekiem na wskroś próżnym i poczuł się wielce urażony, kiedy »Journal des Débats« i Anglicy wyrazili dezaprobatę wobec jego rządu, byłoby pożądane, żeby te gazety od czasu do czasu zamieściły teksty korzystne dla Żydów. Ponieważ znasz dobrze główne postacie z »The Times«, z łatwością uzyskasz u nich zgodę na zamieszczenie paru artykułów, a ja prześlę ci niemieckie teksty, które możesz przetłumaczyć".
Na obrazie: Baron Ferdinand de Rothschild
(img|634157|center)
Tego rodzaju manipulacje środkami przekazu w podobny sposób funkcjonują oczywiście także dziś, dlatego trudno obwiniać Rothschildów o próbę wywierania nacisków na często wrogą prasę. Współczesnemu czytelnikowi trudniej osądzić finansowe praktyki tamtej epoki, ponieważ niewiele było regulacji prawnych, a gwałtowny postęp finansowych innowacji pozostawił tę istniejącą legislację daleko w tyle. Bez wątpienia Rothschildowie w pełni wykorzystywali płynność środowiska finansowego, ale byłoby anachronizmem rzucać z perspektywy czasu oskarżenia o „potajemne machinacje" czy jakąkolwiek inną współczesną formę korupcji wówczas nieznaną. W „Komedii ludzkiej" Balzaka o Nucingenie – pół Niemcu, pół Żydzie, bankierze wzorowanym na Jamesie – mówi się, że dorobił się fortuny na szeregu fałszywych bankructw. Operacje te zostały dokładnie – i zabawnie – opisane, ale nie mają większego sensu ekonomicznego ani też nie odzwierciedlają w żaden sposób prawdziwych praktyk Rothschildów. Wydaje się, że ledwie kilka razy podjęto kroki
prawne przeciwko Nathanowi pod zarzutem rzekomych nadużyć finansowych, udowodniono je zaś tylko w jednym przypadku. Na przykład w 1823 roku subskrybent pożyczki neapolitańskiej z 1822 roku twierdził, że Nathan chciał zatrzymać jego lokatę 1255 funtów, nie ujawniając odpowiednich świadectw posiadania akcji: zarzut odrzucono i okazało się, że winny zamieszania był londyński handlarz kukurydzą o nazwisku Hennings działający w złej wierze (odmówił wypłaty pieniędzy w okresie spadku kursów obligacji, który nastąpił w wyniku francuskiego najazdu na Hiszpanię, po czym próbował płacić poniewczasie, gdy kurs zaczął się podnosić).
Jedyny zarzut przeciwko Nathanowi, który trafił do źródeł, postawił w 1829 roku człowiek nazwiskiem Brookman – oskarżył on Rothschildów, że rozmyślnie źle doradzili mu w kwestii inwestycji, a potem pobrali opłatę za sprzedaż i kupno akcji, które się nie odbyły. W 1818 roku, twierdził Brookman, Nathan poradził mu, by sprzedać francuskie renty warte 20 tysięcy franków i zainwestować w nową pruską pożyczkę w funtach szterlingach, którą wówczas emitował bank londyński. Chodziło nie tylko o to, że rada była zła – kurs rent szybko podskoczył o 10 procent, a pruskie obligacje spadły o 7 procent – była też obłudna, ponieważ zamiast sprzedać renty Brookmana komuś innemu, Nathan zachował je dla siebie. Wbrew instrukcjom udzielonym Brookmanowi zbył następnie pruskie obligacje i doradził kolejny zakup rent wartych 115 tysięcy franków. „Jak w poprzednich przypadkach, w momencie gdy powód kupił, rynek, na którym kupił, poszedł w dół, a powodowi doradzono sprzedaż [...]. W chwili gdy renty powoda sprzedano, rynek poszedł w
górę". Brookman poprosił następnie, żeby pieniądze ponownie zainwestował w renty, ale niedługo potem zdecydował się znów je sprzedać. Według rachunków banku paryskiego z konta Brookmana za każdą transakcję „regularnie odliczano koszty wymiany, odsetki, kurtaże i prowizje", w rzeczywistości jednak nie doszło do żadnych sprzedaży rent, które pozostawały nadal w rękach Rothschildów. Adwokat Nathana dowodził, że Brookman jest zwykłym „doświadczonym graczem giełdowym", że kwestionowane rachunki wystawiono dziesięć lat wcześniej oraz że tego rodzaju transakcje sesyjne są rutynowe. Ale sąd pozostał niewzruszony.
Na zdjęciu: Pałac Alberta von Rothschilda
(img|634158|center)
Oszukujący i oszukiwani
Według zjadliwego osądu zastępcy przewodniczącego sądu Nathan był winny składania „błędnych zeznań" i nakazał mu wypłacić Brookmanowi „równowartość wszystkich kwot, które stracił lub powinien był otrzymać" plus 5 procent odsetek, plus koszty. Jak można się było spodziewać, sprawa zainspirowała powstanie kolejnej karykatury Nathana, „The Man Wot Knows How to Drive a Bargain" (Człowiek, który umie ubić interes), przedstawiającej Nathana jako handlarza w starym ubraniu z workiem podpisanym: „Francuskie renty 20 tysięcy funtów".
Przykład wyraźnie nucingenowskiego postępowania wart jest jednak omówienia właśnie dlatego, że był jedyny w swoim rodzaju. W rzeczywistości Rothschildowie w tamtym okresie częściej padali ofiarą oszustw – nie wspominając o zwykłych rabunkach – niż ich dokonywali. W 1824 roku Francuz Doloret – który również bezskutecznie próbował podjąć kroki prawne przeciwko Nathanowi w związku z pożyczką neapolitańską – podstępnie zdobył w banku londyńskim weksle warte 9670 funtów wystawione na niego w banku paryskim. Rok później urzędnik Jamesa ukradł pewną liczbę banknotów (wartych prawdopodobnie 1,5 miliona franków), przemycając je z biura w specjalnie uszytym pasie. Do podobnej kradzieży doszło w 1838 roku w New Court, kiedy osiemnastoletni urzędnik Samuel Green uciekł z czekiem na 2900 funtów. W 1839 roku przyszła kolej na bank paryski. Sześć lat później o wiele większej kradzieży dokonano w biurze w Madrycie, gdzie w ręce złodzieja wpadły złoto i obligacje warte 40 tysięcy funtów. W 1845 roku z powozu Rothschildów
jadącego z Londynu do Paryża skradziono hiszpańskie piastry warte 5600 funtów. Rothschildowie musieli się zresztą zmagać nie tylko z oszustwami i kradzieżami. W 1863 roku młody człowiek, który poniósł wysokie straty na giełdzie, próbował wymusić od Jamesa 100 tysięcy franków, wysyłając listy z pogróżkami. Była to nieuchronna cena, jaką Rothschildowie płacili za sławę. Jakiż bardziej kuszący cel mógł zaoferować aspirującym oszustom XIX wiek niż bankierzy świata?
Niall Ferguson
Śródtytuły pochodzą od redakcji.