Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:05

Piąty Anioł

Piąty AniołŹródło: Inne
d21pgzo
d21pgzo

Jeździec zeskoczył z konia i pochylił się nad leżącymi przy drodze ciałami. Zrzucił kaptur, odsłaniając młodzieńczą twarz. Nie mógł mieć więcej niż siedemnaście lat, ale jego rysy były nadspodziewanie ostre, a spojrzenie szarych oczu znamionowało siłę woli i doświadczenie nietypowe dla tego wieku.
Jego towarzysze zatrzymali się kilkanaście kroków za nim. Nerwowo ściągali wodze, aby uspokoić wierzchowce, niespokojnie ryjące ziemię kopytami.
Tymczasem młody mężczyzna obrócił głowę w ich stronę:
– Inkwizytorze Jerome! – dźwięczny głos poniósł się daleko po pogrążonych w zimowym śnie lasach.
Zbliżył się ku niemu mężczyzna na wspaniałym białym rumaku, który z daleka prawie zlewał się w jedno z pokrywającym ziemię śniegiem. Skronie inkwizytora przyprószyła już siwizna, a jego oczy widziały tyle, że wystarczyłoby na niejeden długi żywot. A jednak – mimo zmarszczek znaczących jego twarz – Jerome nie był starcem. Pod grubym, zimowym, czarnym płaszczem połyskiwała idealnie wypolerowana zbroja, błyszcząca w świetle ostrego zimowego słońca, ozdobiona misternym, złoconym ornamentem. U pasa miał różaniec, na piersi zawieszony drewniany krzyż. Szczególną uwagę zwracała pochwa z mieczem o krótkim, szerokim ostrzu, przytroczona do siodła wierzchowca, niezbyt pasująca do świątobliwego zakonnika.
Położył palec na ustach.
– Uważaj, nowicjuszu. Wróg może nas usłyszeć.
Mówił cicho, ale jego głos był mocny. Wzbudzał szacunek i jednocześnie brzmiał kojąco. Młodzieniec klęczący nad ciałami schylił głowę w pokorze.
Wydawało się, że w oddali słychać wycie. Wierzchowiec inkwizytora uniósł łeb i zastrzygł uszami.
Jerome zeskoczył z siodła. Gdy podchodził do zabitych, śnieg skrzypiał pod jego ciężkimi butami. Twarz dominikanina nie wyrażała żadnych emocji, ale w sercach jego towarzyszy – którzy wszak też wiele w życiu przeszli – czaił się strach, dziki i przerażający, tkwiący tuż pod skórą i wyczekujący chwili, gdy będzie mógł się uwolnić z całą siłą.
Młodzieniec odsunął się, pozwalając inkwizytorowi uklęknąć przy ciałach. Jerome wykonał ręką znak krzyża nad nimi. Powoli ściągnął czarną, podbitą jedwabiem rękawicę. Zabici mieli na sobie ubrania ze zgrzebnej konopnej tkaniny, podszyte niewprawnie obrobioną wełną. Ich martwe oczy zastygły w przerażeniu. Zdawało się, że nawet śmierć nie przyniosła im ukojenia.

Inkwizytor dotknął palcami ran na gardle jednego z wieśniaków. Powąchał krew i posmakował językiem. Nowicjusz Jakub wpatrywał się w niego wyczekująco.
– Bestia – wyszeptał inkwizytor.
Młodzieniec zbladł.
– Nie mamy wiele czasu. Zabierzcie stąd Jego Ekscelencję! Natychmiast! Czterech ma zostać ze mną, pozostali w drogę! – rozkazał inkwizytor nie znoszącym sprzeciwu głosem.
Żołnierze bezzwłocznie przystąpili do wykonania rozkazu. Biskup de Laye nie wyjrzał nawet zza zasłon, zakrywających okna powozu.
– Szybciej! – syknął zniecierpliwiony Jerome.
Jakby na potwierdzenie jego słów, z lasu dobiegło zawodzenie, przypominające wycie wilków. Odgłos był jednak bardziej donośny i miał w sobie coś, co mroziło krew w żyłach. Jeźdźcy z trudem panowali nad wierzchowcami. Biskup de Laye w milczeniu odmawiał modlitwy, starając się za wszelką cenę opanować panikę.
Powóz i jego eskorta zniknęli z zasięgu wzroku inkwizytora, który pozostał przy ciałach wraz z czterema najemnikami flamandzkimi. Bernard Weron, najmłodszy z nich, był doskonale świadom, jakim zaszczytem jest możliwość pełnienia takiej służby. Początkowo, kiedy go do niej wyznaczono, czuł dumę rozpierającą serce. Walczył z nią, gdyż inkwizytor nie raz piętnował pychę w kazaniach wygłaszanych do swej straży przybocznej, ale nie potrafił jej opanować. Wiedział, że nie powinien czuć strachu, ponieważ stał u boku tego, którego serce nie znało lęku ni nikczemności, a jednak wcale nie czuł się pewnie. Wolałby być jak najdalej stąd, ale nie miał wyboru. Opatulił się szczelniej kożuchem i rozejrzał niespokojnie.

Tymczasem Jerome stał nieporuszony, jakby istotnie nie odczuwał strachu, dręczącego jego towarzyszy.
– Jakubie – szepnął – wiesz, co masz czynić.
Nowicjusz skinął głową i odsunął się kilka kroków.
Wycie rozległo się ponownie. Przybliżało się. Żołnierze rzucali trwożliwe spojrzenia. Musieli coraz mocniej trzymać wodze, żeby nie stracić kontroli nad końmi.
– Przygotujcie broń – nakazał Jakub. – Pan światłem i zbawieniem moim. Kogóż mam się lękać? Pan obroną mojego życia, przed kim mam się trwożyć... – zaczął szeptem recytować.
Tymczasem Jerome wyprostował się powoli i rozejrzał po okolicy, poszukując miejsca, z którego mogło nadejść niebezpieczeństwo.

d21pgzo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d21pgzo

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj