Jedynym przybyłym z nimi na zesłanie rycerzem był Lancelot, który zatrzymał się wraz ze swym synem Galahadem w sąsiedztwie, w chacie Hormaetxe, by być u boku Artura i Ginewry. Powoli stąpa biały norweski wierzchowiec wśród buków, a Ginewra wypatruje swe osadzone w pobladłej twarzy oczy. Potem, w pierwszych latach wygnania, rozeszły się plotki na temat lubieżnego związku królowej z Lancelotem, dlatego ten wyruszył w świat, zostawiając młodego Galahada samego na straży domostwa.
Nagle Ginewra ściąga wodze i kieruje konia do Hormaetxe, mija drewniany mostek i podąża miękką ścieżką. W progu chaty spotyka młodzieńca, Galahada, czytającego jakąś czerwoną książkę, i dostrzega w nim podobieństwo do Lancelota.
- Masz wieści od ojca? - pyta Ginewra.
- Ostatnie otrzymałem tydzień temu, pani - odpowiada Galahad. - Przyszedł telegram z miasta Tesaloniki, mówiący, iż żyw i że udaje się do Stambułu.
- Stambułu? - pyta kobieta.
- Tak, dawnego Konstantynopola - wyjaśnia młodzieniec.
__z opowiadania "Ginewra na wygnaniu"