Trwa ładowanie...
fragment
08-09-2010 13:38

Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów

Pepiki. Dramatyczne stulecie CzechówŹródło: Inne
d4ld08k
d4ld08k

Komunistyczni przywódcy w Moskwie nie kryli nienawiści. Nazywali go pogardliwie „galicyjskim Żydem". Ale kiedy prowadzono go korytarzami Kremla, pracujący tam przekazywali sobie szeptem: „To Kriegel! Prowadzą Kriegla!". W ich głosach było i zdziwienie, i szacunek. František Kriegel przeszedł do legendy praskiej wiosny 1968 roku. „Galicyjski Żyd" jako jedyny nie złamał się i nie podpisał sławetnego protokołu moskiewskiego, który brutalnie kończył urojenia praskiej wiosny, że socjalizm może mieć ludzką twarz.

Kriegel, przyjeżdżając do Pragi w 1926 roku, miał osiemnaście lat. Opuścił kresy Rzeczpospolitej, bo chciał studiować medycynę. A wtedy to po raz pierwszy we Lwowie wprowadzono zasadę numerus clausus, ograniczając liczbę Żydów przyjmowanych na studia.

W rodzinnym domu w Stanisławowie mówiło się po polsku i niemiecku, dlatego też zapisał się na niemiecki uniwersytet w Pradze. Wspominał, że uczył się nocami, bo w dzień zarobkował.

Dawał korepetycje, był robotnikiem kolejowym, sprzedawał parówki na meczach piłkarskich. Często korzystał z bezpłatnych kuchni dla bezrobotnych, ale studia ukończył i został lekarzem. Do Stanisławowa nigdy już nie wrócił. Nie miał do kogo. Jego bliscy zmarli przed wojną, a dalsi krewni wojny nie przeżyli.

d4ld08k

Lewicowe przekonania przywiózł z Polski. W Czechosłowacji wstąpił do partii komunistycznej.

Noc z 20 na 21 sierpnia 1968 roku. Gabinet I sekretarza Komunistycznej Partii Czechosłowacji, Alexandra Dubčeka. Około czwartej nad ranem budynek został opanowany przez radzieckich spadochroniarzy. Wokół stołu siedziało kilku członków kierownictwa partii. Pilnowało ich ośmiu żołnierzy z pistoletami maszynowymi gotowymi do strzału. Kiedy żołnierze wpadli niespodziewanie do gabinetu, mężczyźni próbowali protestować. Ale później już tylko czekali, co będzie dalej. Wiedzieli jedynie, że od kilku godzin trwa inwazja wojsk Układu Warszawskiego na ich kraj.

Nagle jeden z nich się odezwał: Myślę, że teraz co najmniej do ósmej nic się nie będzie działo, zanim się jakoś w tym nie połapią. Wszyscy jesteśmy niewyspani i radzę każdemu, żeby się przespał. Jasny umysł może być

nam potrzebny.1

d4ld08k

Mówiąc to, wstał, znalazł sobie miejsce na dywanie i podłożył teczkę pod głowę. Po kilku minutach słychać już było chrapanie. František Kriegel miał doświadczenie frontowe i wiedział, że w czasie wojny, kiedy tylko można, należy łapać bezcenne godziny snu. Trzy lata spędził jako lekarz na frontach hiszpańskiej wojny domowej i kolejnych sześć w broniących się przed Japonią Chinach. Do Hiszpanii pojechał, odpowiadając na wezwanie Międzynarodówki Komunistycznej, do Chin – po apelu Czerwonego Krzyża.

Pod koniec wojny opisał go amerykański korespondent wojenny: „Dr. Kriegla, kontraktowego lekarza polskiego pochodzenia, który przeżył już osiem lat wojny i który mówi ośmioma językami, w tym również chińskim, pułkownik Brown charakteryzuje jako jednego z najdzielniejszych ludzi, jakich poznał. [...] podczas bitwy szedł tuż za czołgami i niósł rannym pomoc bezpośrednio pod ostrzałem"2. Amerykanie byli wówczas sojusznikami Chińczyków, więc z Dalekiego Wschodu Kriegel wrócił do Pragi w stopniu majora ich armii, z odznaczeniami i doskonałymi referencjami.

Po zatrzymaniu przez radzieckich spadochroniarzy znalazł się w grupie, którą okupanci wywieźli z kraju. A z nim szef partii Dubček, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Smrkovský, premier Černík.

d4ld08k

Po latach opowiadał znajomym, że w samolocie lecącym do Moskwy siedział naprzeciw niego radziecki oficer. Kriegel go rozpoznał: razem byli w Hiszpanii. Miał wrażenie, że tamten też sobie przypomniał wspólną przeszłość. Nie zamienili ani słowa.

Po powrocie z wojny w Chinach partia wykorzystała jego zdolności. Był współorganizatorem milicji robotniczych, czyli oddziałów zbrojnych, które komuniści wykorzystali przy przejęciu władzy w 1948 roku. Śniła się mu czechosłowacka droga do socjalizmu niebędąca powieleniem stalinowskiego

wzorca. Rzeczywistość okazała się odmienna. Był nią rozczarowany. Niedługo popracował w Ministerstwie Zdrowia. Został zmuszony do odejścia, kiedy zaczęło się polowanie na wrogów.

d4ld08k

276 277

Klement Gottwald, szef komunistów czechosłowackich, grzmiał wówczas, że żołnierze brygad międzynarodowych w Hiszpanii byli zdrajcami. Nieco później, po pokazowym procesie na szubienicy zawisł sekretarz generalny KPCz Rudolf Slánský i jego dziesięciu towarzyszy, a gazety z lubością

eksponowały przy ich nazwiskach informację, że byli „żydowskiego pochodzenia". Kriegel pasował do obrazu wroga. I na niego próbowano znaleźć dowody „agenturalnej działalności" w Hiszpanii i Chinach.

d4ld08k

Pozwolono mu pracować jako lekarzowi fabrycznemu, ale nie było już zgody na pracę w wytwórni filmowej. Był zbyt podejrzany, aby leczyć aktorów! Kiedy zmarł Stalin i lody nieco stopniały, przypomniano sobie o nim. Mógł pracować w szpitalu. W 1960 roku wyjechał na Kubę, jako doradca medyczny. Rok po objęciu władzy przez Fidela Castro sytuacja w kraju była opłakana. W listach do przyjaciela dzielił się radością, że udało się zaszczepić kubańskie dzieci przeciwko polio, ale też zwierzał się z obaw, że rewolucja zagrożona jest wewnętrznymi sporami i ambicjami przywódców, z których większość jego zdaniem nie nadawała się do pełnienia władzy. Byli zbyt ograniczeni.

Praga 1963 roku, do której wrócił, była już inna. Powoli, ale nadchodziła polityczna odwilż.

Do władz partii powołał go nieco przypadkowo twardogłowy jej szef Antonín Novotný. Potrzebował sojuszników w partii, aby utrzymać stanowisko. A Kriegla znał sprzed lat.

d4ld08k

Lekarz, przyjmując funkcję, zapowiedział Novotnemu, że nie przestanie mówić tego, co naprawdę myśli.

Należał do tych, którzy chcieli zreformować system. Chciał, aby to parlament, a nie Komitet Centralny partii, miał głos decydujący. Obarczał partię odpowiedzialnością za stan gospodarki, która przeżywała potężny kryzys. Popadał zatem w konflikty z partyjnymi kolegami, ale też zdobył uznanie i popularność wśród zwykłych obywateli Czechosłowacji.

Jego głos brzmiał donośnie, słuchano go, i to bardzo uważnie, również w Moskwie. Tam nie wzbudzał entuzjazmu. Kriegel i jemu podobni postrzegani byli jako zagrożenie dla porządku w obozie komunistycznym. Nowy szef partii Alexander Dubček niemalże od momentu objęcia stanowiska był nieustannie naciskany przez Moskwę, aby „zrobić porządek" w kraju. A to oznaczało zakaz działalności dla powstałych organizacji niekomunistycznych, przywrócenie cenzury, ukrócenie prawa do wyjazdów zagranicznych, pozbycie się ludzi takich jak Kriegel...

Moskwa coraz bardziej stanowczo domagała się spełnienia swoich żądań. I groziła. Kolejne spotkania kierownictw partii komunistycznych nie wnosiły niczego nowego. W Moskwie coraz więcej było zwolenników interwencji. Skorzy do niej byli też przywódca komunistów w Polsce – Władysław Gomułka, i we wschodnich Niemczech – Walter Ulbricht. Bali się, że wolnościowa zaraza z Czechosłowacji może przenieść się i do nich.

Po przylocie samolotu z porwanymi do Związku Radzieckiego Kriegel został odizolowany od reszty i wywieziony poza Moskwę. Przez cztery dni, które spędził de facto w areszcie domowym, wertował Życie Galileusza Bertolda Brechta. Miał zwyczaj noszenia w kieszeni marynarki książek i czytania ich w przerwach od pracy.

278 279

Nie miał dostępu do informacji. Nie wiedział, że w Pradze kolaboranci chcieli utworzyć nowy rząd w pełni podporządkowany Moskwie, że prezydent Ludvík Svoboda zebrał delegację i pojechał negocjować na Kreml, że na ulicach czechosłowackich miast trwały nieustanne demonstracje, że padali zabici.

Kiedy przewieziono go do Moskwy, sprawy zasadnicze były już rozstrzygnięte. Wszyscy członkowie delegacji byli gotowi podpisać to, co im radzieccy towarzysze podsuną. Jego chciano postawić przed faktem dokonanym: skoro wszyscy, to i on.

Przeczytał dokument i powiedział: „Tego podpisać nie mogę. To oznaczałoby koniec niezależności Czechosłowacji. I żaden z nas nie prawa podpisać takich zobowiązań"3. Próbowano go przekonać. Gustáv Husák, który potajemnie już zabiegał u radzieckich towarzyszy o sukcesję po Dubčeku, był wściekły. Svoboda zaczął krzyczeć na Kriegla. Straszył go ponurą wizją: „Jestem starym człowiekiem, który

widział już góry trupów. Nie chcę tego znów zobaczyć"4. Kriegel nie ustąpił. „Cóż mi mogą zrobić? Zabić albo zesłać na Sybir?"5 – pytał. Liczył się z zemstą Moskwy. Prosił, aby po powrocie zajęli się jego żoną.

Kiedy wyszli fotoreporterzy, którzy uwiecznili uroczystość podpisania porozumienia, zaczęto rozmawiać o powrocie Czechosłowaków do domu. Breżniew przyjacielskim tonem zaproponował, aby Kriegel pozostał w ZSRR. Przekonywał, że będzie im tylko przeszkadzał. Svoboda i Dubček uparli się, tym razem nie ustąpili. „Nie chcemy mieć męczennika. Musi wyjechać z całą delegacją"6 – mówili zgodnie. Breżniew w końcu niechętnie ustąpił, ale postawił warunek, że Kriegel zostanie dostarczony przez Rosjan do samolotu i nie weźmie udziału w oficjalnym pożegnaniu. Kiedy Svoboda przyjechał

na lotnisko, wysłał swojego sekretarza do samolotu, aby sprawdził, czy Kriegel faktycznie w nim jest. Był. Odmówiłem podpisu pod tak zwanym protokołem moskiewskim. Uczyniłem tak, ponieważ widziałem w nim dokument, który miał spętać ręce i nogi naszej republice. Odmówiłem podpisu, ponieważ działo się to w czasie, kiedy nasza republika była okupowana, odbywało się to bez konsultacji z konstytucyjnymi organami władzy i w sprzeczności z uczuciami naszego narodu. Tego protokółu nie podpisywało się piórem, ale siłą armat i karabinów.7

Te słowa padły na posiedzeniu Komitetu Centralnego, który zadecydował o usunięciu go z partii. Nie miał złudzeń. Po kilku miesiącach od radzieckiej interwencji szefem partii nie był już Dubček, ale Husák, który

zamierzał gorliwie wywiązać się z obietnic wobec Moskwy. Po powrocie z Moskwy Kriegla pozbawiono wszelkich funkcji.

Odebrano też mandat poselski, ale zdążył jeszcze głosować w parlamencie przeciw ratyfikacji umowy o „tymczasowym" pobycie wojsk radzieckich w Czechosłowacji. Członkowie KC nie mieli wątpliwości, jak głosować. Po prawie czterdziestu latach Kriegel przestał być członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Niedługo później przeniesiono go wbrew jego woli na emeryturę. Był emerytem pod specjalnym nadzorem. Policja polityczna kontrolowała jego pocztę, podsłuchiwała rozmowy telefoniczne. Był śledzony, wzywany na przesłuchania. Każdy gość, który chciał go odwiedzić, był legitymowany,

z czasem legitymowani byli również znajomi, których spotkał podczas spacerów. Nie miał szans na wyjazd za granicę. Mimo to doprowadzał komunistów do szału. W zachodnich mediach ukazywały się wywiady z nim, był regularnie zapraszany przez rezydujących w Pradze dyplomatów, w tym również chińskich. I wciąż jego głos uznawany był za ważny.

W 1975 roku wraz z dwoma przyjaciółmi wysłał list otwarty do czechosłowackiego parlamentu z wezwaniem do przestrzegania praw człowieka i wycofania wojsk radzieckich.

Od tego czasu na jego adres przychodziły obraźliwe anonimy, nękano go telefonami, a kiedy odbierał, z drugiej strony padało: „Mamy już dla ciebie trumnę"8. Nieznani sprawcy napadli na żonę Kriegla. Szykany nasiliły się jeszcze bardziej, kiedy podpisał Kartę 77. Wtedy to w publicznych mediach można było usłyszeć, że „zachował się jak Judasz", z antysemickim komentarzem, że „to nic dziwnego, wszak pochodzi z jego rodu"9. We wrześniu 1979 roku Kriegel dostał zawału serca. Wiozącą go do szpitala karetkę śledzili esbecy. Pilnowano go również w szpitalu. Zmarł 3 grudnia 1979 roku, w wieku

siedemdziesięciu jeden lat. Obawiając się, że pogrzeb będzie okazją do manifestacji przeciwko ich rządom, komuniści nie zezwolili na zamieszczenie nekrologów w prasie, nie pozwolili na żadną uroczystość żałobną, nakazali żonie, by spopielenie ciała odbyło się bladym świtem w krematorium na drugim końcu miasta.

d4ld08k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ld08k

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj