W knajpach na lewym brzegu Sekwany rodziły się najbardziej szalone, oryginalne, a najczęściej nieskończenie głupie pomysły uzdrawiania świata, obalania rządów i wywoływania rewolucji. Przy zachlapanych stolikach wśród oparów, dymu, cuchu wilgotnych płaszczy i przepoconych koszul nieudani poeci, polscy emigranci i zwykli alkoholicy wyrzynali w pień królów i panów, zakładali zakony zarodowe na szczęśliwą przyszłość ludzkości, rozdzielali między siebie kobiety i zagrabione przez burżujów skarby. Znosili wszelką własność, tęskniąc do nowej pary własnych kalesonów. Niektórzy z nich umrą na suchoty, zwariują od przerzutów syfilitycznych, wskoczą do Sekwany, inni się wzbogacą, jeszcze inni trafią do więzienia, reszta pójdzie do klasztoru. Henry Murger zostanie agentem.
Tak to sobie była – żyła paryska bohema lat czterdziestych zeszłego stulecia. Jej pęd do kawiarni i knajpy, gdzie trochę cieplej i gdzie liczyć można ostatecznie na szklankę czerwonego lub absyntu gratis, znacznie ułatwiał zadanie policji Ludwika Filipa. Dwóch funkcjonariuszy: Chenu i Delahodde opisywało w tajnych raportach stowarzyszenia republikańskie, obradujące bez przerwy w paryskich kawiarniach, jako przejaw obłędnego triumfu imaginacji nad poczuciem rzeczywistości. Funkcjonariusze redagowali swoje raporty nie bez pewnego talentu, zdradzającego nieuchronnie, że obaj w młodości składali wiersze i marzyli o kąpieli w krwi królów i panów. Z godną podziwu przenikliwością tłumaczyli, że tak zwaną rewolucyjną lewicę znaczą dwa doświadczenia charakterystyczne wyłącznie dla Paryża: zamiłowanie do literatury oraz życie w knajpie. Te dwa czynniki, połączone w jedno, tworzą wybuchową mieszankę. Obaj policjanci doszli na podstawie powyższych przesłanek do porażającego wniosku, że należy strzec się poetów, bo są
zdolni do najgorszego świństwa. Przy jednym stoliku przesiadywał Murger, bracia Desbrosses, którzy umarli (prawie) z głodu, Léon Noâl, poeta, który uważał, że za pisanie wiersza jest gorszym od kazirodztwa przestępstwem, członkowie grupy Pijących Wodę oraz Eugène Pottier, który ułożył słowa „Międzynarodówki”.