Trwa ładowanie...
fragment
28-05-2010 18:04

Panda Sex

Panda SexŹródło: Inne
d1d5r7b
d1d5r7b

Piątek, po dziewiątej wieczorem, dom Bao przy ulicy Anfu Lu

Urodziny Bao. Bankiet dla modnych osobistości.

Rozmaitość ras, mieszanina języków. Wszędzie słychać szept rozmów.

K, kreatorka perfum, cały czas fotografuje. Właśnie wróciła z pogrzebu.

d1d5r7b

Bao podchodzi do K i obejmuje ją w pasie.

K zwraca ku niemu swoją zmęczoną, zmiętą twarz, podobną do twarzy anioła.

Jej ostatnie perfumy noszą nazwę China Underground.

Pokazuje Bao zrobione przed chwilą zdjęcie.

K: Na twoich urodzinach zawsze pojawiają się ci sami ludzie. Spójrz tu: same anioły o brudnych twarzach!

Nieopodal jakaś wysoka, szczupła dziewczyna rozmawia po angielsku.

Nie wiadomo o niej nic pewnego.

d1d5r7b

Często zajmuje się wspieraniem różnych działań artystycznych, będziemy więc nazywali ją Sponsorką.

Sponsorka: Niedawno wróciłam z Miami, dlatego jestem taka opalona. Wiecie, czego najbardziej brakuje w Szanghaju? W Szanghaju brakuje morza. Chciałabym siadywać na plaży, mieć nad głową błękitne niebo, a obok przyjaciela czytającego książkę. Chciałabym się opalać, patrzeć w dal i o niczym nie myśleć. Odpoczywać. Potrzebuję odpoczynku.

W innym pokoju.

d1d5r7b

Za drzwiami balkonowymi widać mroczny ogród.

Są tu mężczyzna i kobieta. Oboje siedzą naprzeciwko małego telewizorka.

Dziewczyna jest księżniczką szanghajskiego kina podziemnego.

Gdy tak wpatruje się w telewizor, sprawia wrażenie delikatnej i wrażliwej.

Nazwijmy ją ABC.

Są mężczyźni, którzy mimo dojrzałego wieku wciąż zachowują figurę chłopca i chłopięcą gładkość skóry. Ten, który teraz siedzi obok dziewczyny, ma pewną szczególną cechę: gdy patrzy i słucha, jego rozmówcy od czasu do czasu wydaje się, że wiatr zawiał mu w oczy – zaczynają lśnić, jakby wezbrały łzami.

d1d5r7b

Ten mężczyzna był kiedyś symbolem pewnej krótkotrwałej epoki.

W wieku dwudziestu lat został idolem, poetą, bardem.

Brzmienie jego skrzypiec i gitary było jak ostatni promień światła gwiazd przed nastaniem świtu.

Pewnego razu sam nakręcił i wyreżyserował undergroundowy film, w którym zagrał też główną rolę. Wszyscy go uwielbiali.

Gdzieś między światłem a mrokiem jego twarz i ciało stawały się ucieleśnieniem tego, czego niektórzy ludzie oczekują od snów.

d1d5r7b

Dryfując w innej przestrzeni i czasie, miał nadzieję zobaczyć wyraźnie wszystkie kolory: od piekieł do niebios.

Przyznaje, że gra stanowi dla niego jedną z przyjemności.

Grając w filmie, zawsze stara się bez widocznego wysiłku stworzyć wrażenie, że jest postacią, w którą się wciela.

Nazwiemy go Aktorem.

Ten telewizorek przed nimi to prezent, który otrzymał od ABC.

Na ekranie prezenter właśnie odczytuje wiadomości.

d1d5r7b

ABC: Ten telewizor odbiera te same programy co zwykły. Różni się tym, że możesz zmieniać treść tego, co mówią. Możesz pozmieniać nawet wyraz ich twarzy, jeśli się postarasz. Możesz też, używając tej klawiatury, wprowadzić do telewizora coś, co sam nagrałeś. Na przykład, mógłbyś zrobić tak, żeby ten prezenter odczytywał wiadomości, które sam mu napiszesz. Rzecz jasna, możesz zmieniać program tylko dla siebie. Nie możesz nadawać własnego.

Aktor bawi się klawiaturą. Jest zachwycony.

Aktor: Zmieniać program dla siebie, bez nadawania go dalej – genialny pomysł!

Aktor: Muszę zrobić jakiś krótkometrażowy film do tego telewizora!

Aktor włącza kamerę, z którą nigdy się nie rozstaje, celuje w telewizor i wgrywa do niego nakręcony przed chwilą film.

Na ekranie pojawia się grupa młodych ludzi, ubranych w czarne, oficjalne stroje.

Stoją rzędem, jeden obok drugiego, ze wzrokiem utkwionym w ten sam punkt.

Mają poważne twarze.

To pogrzeb, sfilmowany przez Aktora wcześniej tego dnia.

Ceremonię zorganizowały dwie siostry.

Młodsza z nich, Meimei, jest dziewczyną Aktora.

Przedwcześnie zmarły młody człowiek to Żuczek, przyjaciel obu sióstr z dzieciństwa, towarzysz ich dorastania. Był też bliskim znajomym Aktora.

Obiektyw kamery celuje w starszą siostrę, Jiejie.

Ma przypiętą na piersi czarną kamelię.

Przestrzeń wokół jej oczu wydaje się wibrować.

Jiejie ma wrodzoną zdolność zachowywania chłodnego spokoju.

Kiedyś też była aktorką.

Kilka lat temu otworzyła małą wytwórnię płytową, zaczęła też zarządzać firmą taksówkową.

Obie firmy prowadzi pod tą samą marką: Chinese Notorious.

Korporacja taksówkarska Jiejie jest naprawdę nietypowa.

Zatrudnia wyłącznie młodych kierowców, którzy jeżdżą dżipami i samochodami sportowymi.

Wozy wynajmuje tylko grupom powyżej trzech osób – jeden klient nie może zamówić u nich taksówki.

W każdym wozie może siedzieć tylko jeden pasażer.

Między samochodami można rozmawiać przez walkie-talkie.

Korzystając z ich usług, trzeba koniecznie wziąć firmowego kierowcę.

Spora część gości na pogrzebie to właśnie ci kierowcy.

Kamera przesuwa się z Jiejie na Meimei.

Twarz Meimei: obnażona naiwność i nieprzewidywalność.

Nagle coś zaczyna się dziać!

Na pogrzebie pojawia się Tan, szef klubu Bon Bon.

Przedziera się przez tłum i zbliża do Jiejie. Zamieniają ze sobą kilka słów.

Aktor cofa nagranie i powtarza tę sekwencję.

ABC: Co mówią?

Aktor: Spójrz tam, na prawo od Tana.

Aktor przewija fragment jeszcze raz.

Do Tana z boku podchodzi jakiś obcy człowiek o zachodnich rysach.

Obiektyw kieruje się na Jiejie. Jiejie słucha, co mówi Tan, ale patrzy przy tym na cudzoziemca.

Kamera przesuwa się na mężczyznę. Człowiek ten idzie naprzód, wpatrując się w Jiejie.

Głowy obojga pochylają się lekko, jakby wiatr jednocześnie zburzył im włosy.

Aktor: Oni się zakochali od pierwszego wejrzenia!

Aktor: Gdybym nie był z tobą umówiony, na pewno więcej bym nagrał.

Aktor: To jakiś zupełnie obcy człowiek. Chyba nikt z nas go nie rozpoznał.

Ostatni kadr filmu: Meimei i rząd młodych mężczyzn spoglądają w tym samym kierunku.

Meimei jest najbardziej znana z wieczorków hazardowych, które organizuje.

Najczęściej urządza je w jednej z galerii sztuki na ulicy Moganshan 50.

Wpuszcza na nie tylko szanghajskie dziewczyny.

ABC wpatruje się w ekran.

Wciąż nie może uwierzyć w to, że patrzy na pogrzeb.

Aktor bierze ABC za rękę i wychodzą z pokoju – wybierają się do centrum Ósmy Most na występ zespołu Muma.

Po drodze zatrzymuje ich Bao.

Chce przedstawić Aktorowi Sponsorkę, ponieważ ta zamierza dzisiejszego wieczoru wpaść na imprezę organizowaną przez Meimei.

Aktor: My się już znamy.

Aktor: Szanghaj to małe miasteczko.

Aktor poznał Sponsorkę przed trzema laty.

Był wtedy zwykłym turystą, który właśnie przyjechał do Szanghaju.

Starał się pogodzić ze swoją szanghajską dziewczyną, po kolejnym rozstaniu.

Aktor i Meimei zostali kochankami jako dziewiętnastolatki. Rozstawali się i schodzili wiele razy.

Sponsorka nie była jeszcze wtedy Sponsorką.

Była ofiarą na ołtarzu. Tydzień ciągnął się w nieskończoność. Codziennie filmowała ją co najmniej jedna kamera, czasem nawet trzy albo cztery naraz.

Codziennie myślała o sobie, że jest brzydka. Codziennie wybuchała wściekłością.

Każdego dnia budziła się smutna i zgnębiona. Fantazjowała nawet o tym, że wynajmuje płatnego mordercę, by ją zabił.

W końcu, na dnie rozpaczy, odebrała pewien telefon. Umówiła się na spotkanie z młodym mężczyzną.

Miał na sobie niebieską koszulę.

Powiedziała: O, Boże! Po twoim głosie spodziewałam się, że jesteś stary.

On na to: A gdzie tam! Oboje jesteśmy młodzi i świeży.

Tego wieczoru w YY była impreza. Potem poszli do Babe Face i DKD.

To wszystko zdarzyło się trzy lata temu.

Tamtej nocy w ogóle nie brała pod uwagę, że pójdzie z nim do łóżka.

Byli pijani, a on wcale nie wydawał jej się szczególnie pociągający.

Nie prowadzili żadnych ekscytujących dialogów, po prostu świetnie się bawili.

Na koniec obudziła się w swoim łóżku.

Ogrzewanie nie działało.

Obróciła głowę. Pocałował ją. Pocałował ją tak, jakby byli kochankami od lat.

Według niej całował zbyt naturalnie, a jego oddech był zbyt ciepły. Wszelkie dalsze perspektywy topniały w tym cieple.

Od tej chwili jednak pocałunki wszystkich innych mężczyzn odeszły w niepamięć.

Kiedy ją pocałował, spytała, jak się nazywa.

Odpowiedział jej spokojnym tonem.

Powiedział, że chce wrócić do swojego hotelu na śniadanie.

Poszli tam razem.

Zamówił miseczkę ryżu i hamburgera. Śmiała się z tego dziwnego zestawienia – on na to, że gotowany ryż dobrze robi na trawienie.

Przypominali parę kochanków, którzy spotkali się po długim niewidzeniu. Co chwila całowali się delikatnie, niczym ważki przysysające się do kropelki wody. Inni ludzie przestali dla nich istnieć, wszelkie rozrywki straciły smak. Byli tylko oni, milczący, w półmroku. Kochali się nieustannie, uprawiali miłość i czuli miłość. Ich ciała, pościel były mokre od potu. Za każdym razem, gdy szczytował, żądał, by objęła go mocno z przodu, tak by widział ją całą, by mógł dać jej wszystko, co w nim najtkliwsze.

Powiedział: jesteśmy takimi samymi ludźmi. Nie chcę od ciebie fałszu.

Te słowa zrobiły na niej wrażenie. Zapamiętała je na zawsze.

Na tym polega problem z szanghajskimi dziewczynami – w łóżku starają się wypaść jak najlepiej, dlatego nigdy nie potrafią być naprawdę wyluzowane.

Ten człowiek zmienił na zawsze jej kontakty z mężczyznami.

Nigdy jeszcze nie całowała się z nikim w tak intymny sposób.

Stopniowo zaczynał się od niej uzależniać.

Wszystkie jego słowa, nawet jeśli powtarzał coś po raz tysięczny, dla słuchacza zawsze brzmiały tak, jakby słyszał je pierwszy raz. I tak, jakby były przeznaczone tylko dla niego.

Od chwili gdy się poznali, aż do jego odlotu, czyli dwie noce i trzy dni, w Szanghaju cały czas padał deszcz.

Nie zadawali sobie nawzajem pytań, czy już kogoś mają.

Niemal cały czas spędzili w łóżku.

Starali się dać z siebie wszystko, wypaść jak najlepiej, maksymalnie zadowolić drugą stronę.

Starannie ukrywali przed sobą wszystkie swoje wady i lęki.

Byli ostrożni i dyskretni, i wdzięczni sobie nawzajem.

W chwilach spokoju wyglądali zachwycająco.

Po prostu doskonale pięknie.

Był od niej sporo młodszy, chętnie jednak kładła mu głowę na kolanach, a on gładził ją po włosach, tak jak król głaszcze młodszą siostrę.

Kiedy patrzył w ekran komputera, ona po prostu siadała na łóżku i wpatrywała się w niego nieruchomym wzrokiem. Do chwili, gdy powiedział: Kiss me.

Raz, kiedy jechała sama hotelową windą, ogarnął ją nagły strach.

Na tym strachu zaczęła budować oczekiwanie.

Powiedziała: Mam dość chodzenia do łóżka z kimś, kto następnego dnia wsiądzie w samolot i odleci. Nie znoszę tego.

Powiedział: Będę z tobą cały czas w kontakcie.

Powiedział: Za każdym kolejnym spotkaniem będziemy się lepiej rozumieli. Będzie coraz lepiej.

Jeszcze nigdy żaden przyjezdny nie powiedział jej czegoś takiego.

I jak to możliwe, żeby było coraz lepiej? Przecież już teraz jest tak pięknie!

Turyści zawsze oznaczali dla niej seks i miłość bez cła. Szanghaj to jeden wielki sklep bezcłowy.

Nie znosiła turystów, mimo to ciągle z nimi romansowała. Miała już tego śmiertelnie dość.

Kiedy się żegnali i kochali po raz ostatni, powiedział do niej dokładnie te słowa: Uwierz, że jesteś piękna. To bardzo ważne!

Specjalnie nie pytała, w jaki sposób zamierza się z nią skontaktować. Ale gdy tylko wyjechał, w komputerze, którego używał, znalazła jego adres e-mail.

Napisała do niego tak: Kiedy się obudziłam, przepowiedziałam sobie twoje imię dwa razy – jest takie jasne, łatwe i proste. W ten sposób zatrzymałeś się w moich ustach.

To wszystko zdarzyło się trzy lata temu.

Zmienił ją, stała się nowym człowiekiem. A potem w szybkim tempie doprowadził do stanu wyczerpania psychicznego i fizycznego.

Dwa i pół roku spędziła, usiłując jak najdokładniej wyobrazić sobie i zrozumieć tamte dwie noce i trzy dni.

Tak wiele wycierpiała, tak bardzo została skrzywdzona. Pojawił się chyba tylko po to, by jej odebrać jej własne życie.

Zmieniła się. Stała się jeszcze bardziej próżna, jeszcze bardziej teatralna, lepsza od prawdziwej.

Ciągle grała. Ale kiedy w końcu klękała przed nim, stawała się najnaturalniejsza i najszczersza w świecie.

Jej ciało pragnęło go, pragnęło go nieustannie.

Jeśli to nie była miłość – znaczy to, że miłość nie istnieje.

Jej ciało w końcu nauczyło się znosić dni bez niego, ale nie akceptowało już nikogo poza nim.

Ktoś, patrząc na daty urodzenia ich obojga, powiedział: Pewnie w poprzednim życiu zaciągnęłaś u niego dług. A teraz on przyszedł go odebrać. Na szczęście nie jesteście razem, inaczej jednemu z was groziłaby śmierć.

Po tym wszystkim znowu straciła wiarę w to, że miłość istnieje.

Myślała: Jeśli rzeczywiście istnieją poprzednie wcielenia, i jeszcze wcześniejsze, to nasze życie z pewnością byłoby dużo mniej męczące, gdybyśmy nie musieli za każdym razem od nowa rozpoznawać się nawzajem.

Aktor w świetle świec przygląda się dziewczynie zwanej Sponsorką.

Kiedy Sponsorka rozmawia po angielsku, czasem mówi z londyńskim, czasem z nowojorskim akcentem. Po chińsku – raz używa szanghajskiego, kiedy indziej brzmi jak modna pekińska panienka. Wszystko zależy od tego, z kim akurat rozmawia.

Ale ani ona, ani większość słuchaczy w ogóle nie zauważa tych zmian.

Nie wiedzieć czemu, jakoś tego nie widać.

Sponsorka: Problem w tym, że czasem jesteśmy zbyt słabi. Potrzebujemy pomocy tak zwanych ważnych osobistości, czy też ludzi zamożnych. I to jest przeważnie dość frustrujące, bo w gruncie rzeczy tylko niewielka część z nich jest gotowa się z nami dzielić.

Aktor: Właściwie to na mnie też mogliby mówić Sponsor.

Bao: W Szanghaju potrzebne jest więcej niż dobra passa.

Na dworze leje jak z cebra.

Gdy w Szanghaju pada deszcz, kluby zapełniają się jeszcze bardziej zwariowanymi ludźmi niż zwykle.

Ale na imprezach u Bao zawsze jest dość bezpiecznie.

I z nikim nie da się tu porozmawiać naprawdę.

Pewna aktorka, rzucająca palenie: Przedtem, kiedy mieszkałam sama, w moim mieszkaniu nigdzie nie było wolno palić, oprócz łazienki. To najlepsza metoda na odwyk: postanowić, że nie będzie się paliło w pomieszczeniach. W ten sposób można naprawdę ograniczyć palenie. Ale skutek był taki, że wszyscy przychodzili palić do łazienki i najciekawsze ze wszystkich rozmów odbywały się właśnie tam. Mawiałam wtedy, że w mojej łazience należałoby zainstalować mały magnetofon i nagrywać wszystkie te dialogi.

Aktorka rzucająca palenie nagle milknie. Odwraca głowę i patrzy daleko, na Sponsorkę.

Aktorka rzucająca palenie: Ta kobieta naprawdę głęboko siedzi w całym tym szanghajskim teatrze! Jest pozerką, ale autentycznie wierzy w to wszystko. Ma typowe oczy szanghajki, nie uwierzyłbyś, że istnieją kobiety o takim spojrzeniu. Nigdy nie zrozumiesz tego typu kobiet, bo żyją w oderwaniu od prawdy. Cokolwiek wpadnie w ich ręce, zamienia się w coś całkiem innego. Ale wrażliwcom się podobają.

d1d5r7b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1d5r7b