Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:06

Ostatnie dochodzenie

Ostatnie dochodzenieŹródło: Inne
d21pgzo
d21pgzo

czas od zaginięcia: 31 godzin, 22 minuty

Wróciłem z kopią nagrania do domu i puściłem je bez zwłoki. Technicy w laboratorium musieli je przetworzyć na cyfrowe i przepuścić przez program analizujący w komputerze, by na podstawie odgłosów w tle spróbować ustalić lokalizację rozmówcy. Zapewne mieli też określić charakterystykę jego głosu, by w późniejszym czasie porównać ją z głosem podejrzanego. Na razie byłem pewien tylko tego, że go nie rozpoznaję, postanowiłem więc posłuchać w skupieniu, by zdobyć jakiekolwiek pojęcie o tym człowieku.- Zamordowali dwadzieścia sześć osób... całkiem niewinnych łudzi! Nie wiem dokładnie, jak do tego doszło...!
Mówił bez wyraźnego akcentu, zatem prawdopodobnie nie pochodził z Południa czy z Nowej Anglii. Rodriguez był z Brownsville w Teksasie, a Crom Johnson z Alabamy. Obaj mówili z silnym południowym akcentem, toteż ich przyjaciele z dzieciństwa czy krewni także powinni go mieć. Roy Abbott wychowywał się w północnej części stanu Nowy Jork, Teddy Fields był z Michigan. Jeśli dobrze pamiętałem, żaden z nich nie mówił z akcentem, chociaż Abbott w sposób typowy dla farmerów z prowincji połykał końcówki wyrazów i często używał archaicznych wyrażeń, na przykład „jejku!”.
- Byli na akcji w dżungli, z dala od innych...Sądząc po brzmieniu głosu, rozmówca był młodszy ode mnie, wydawał się zdecydowanie za młody na to, żeby być w Wietnamie. Crom Johnson i Luis Rodriguez mieli młodszych braci, ale rozmawiałem z nimi po powrocie do kraju. Nie chciało mi się wierzyć, żeby byli zdolni do porwania. Abbott miał same siostry, a Fields był jedynakiem.
- Zaprzysięgli się nawzajem, że dochowają tajemnicy, tyle że Cole im nie ufał...
Mówił lekko napiętym, teatralnym tonem, jak gdyby wcześniej spisał sobie tekst, żeby osiągnąć maksymalnie dramatyczny efekt w jak najkrótszym czasie.- Abbotta, Rodrigueza i pozostałych... Po prostu zamordował, żeby się pozbyć świadków! Wystrzelał do nogi własny oddział zwiadowczy!Ten opis wydarzeń ewidentnie przypominał filmy sensacyjne. Raził sztucznością.
- Ja tam byłem, droga pani, i wiem o wszystkim! Nie mógł tam być. Na zwiad w głębi dżungli wyruszyło nas tylko pięciu, z czego czterech zginęło. Zwłoki Croma Johnso-na nawet nie wróciły do kraju, a jego głowa rozprysła się na moich oczach.Puściłem nagranie od początku.
- Wiem, co się naprawdę stało, a ty nie wiesz, więc słuchaj! Odniosłem wrażenie, że złość wyczuwalna w jego głosiejest udawana. Gdyby faktycznie pałał nienawiścią do mnie, powinna emanować z każdego słowa, dźwięczeć w każdym tonie, jak linia wysokiego napięcia brzęczy od przepływającej nią energii. Tymczasem on wypowiadał każde zdanie tak, jakby sam nie wierzył w to, co mówi.Zaparzyłem świeżej kawy i wysłuchałem nagrania po raz kolejny. Owa sztuczność przebijająca w jego głosie nasuwała mi przeświadczenie, że mężczyzna nic nie wiedział o mnie i chłopakach z oddziału, krótko mówiąc, blefował. Przez cały wieczór bezskutecznie zachodziłem w głowę, kim może być, aż w końcu doszedłem do wniosku, że rąbka tajemnicy uchyli zapewne wyjaśnienie sposobu, w jaki wszedł w posiadanie cytowanych informacji. Bo jeśli nie służył razem ze mną w wojsku, to skąd mógł znać nazwiska Rodrigueza i Abbotta? Skąd znał oznaczenie kodowe naszego oddziału zwiadowczego i wiedział, że jako jedyny wróciłem żywy z tamtej akcji?Dom wypełnił
się cichymi trzaskami, jakby bestia układała się do snu. Schody prowadzące na moją antresolę zaczynały grozić zawaleniem, a w korytarzu przed pokojem Bena było zdecydowanie za ciemno. Porywacz obserwował mój dom, żeby wiedzieć, kiedy jesteśmy i kiedy wyjeżdżamy. Po namyśle poszedłem więc na górę po moje pudełko po cygarach i usiadłem z nim na podłodze.

Kiedy żołnierz kończy służbę w wojsku, otrzymuje dokument zwany formularzem 214. Są w nim wyszczególnione okresy służby, przydziały do poszczególnych jednostek, przebieg szkolenia oraz wszelkie wyróżnienia i odznaczenia. To rodzaj skróconej historii wojskowej kariery, pozbawionej szczegółów. Jednakże gdy żołnierz otrzymuje order bądź pochwałę, dostaje także kopię rozkazu przyznającego mu to wyróżnienie, w nim zaś wymienia się dokładnie powody wyróżnienia. Rod, Teddy i Crom zginęli, a ja zostałem odznaczony pięcioramienną Srebrną Gwiazdą na czerwono-biało-niebie-skiej wstążce. Nigdy jej nie nosiłem, zachowałem jednak kopię rozkazu. Przeczytałem go teraz. Zawierał raczej lakoniczny opis tamtej akcji, w którym padało tylko jedno nazwisko innego żołnierza mojego oddziału, Roya Abbotta. Nikt więcej nie został w nim wymieniony. Zatem porywacz mógł w moim domu znaleźć tylko część cytowanych informacji.Było dziesięć minut po piątej nad ranem, kiedy w końcu złożyłem papiery i schowałem je z powrotem. Bena nie było od
ponad trzydziestu sześciu godzin. Ja nie spałem prawie od pięćdziesięciu. Umyłem zęby, wziąłem prysznic i przebrałem się w świeże ciuchy. Punktualnie o szóstej zadzwoniłem do Wydziału Osobowego Armii Stanów Zjednoczonych. W Saint Louis była już ósma, wszystkie wojskowe biura zaczynały pracę o tej porze.Poprosiłem o połączenie z archiwum. W słuchawce rozległ się głos starszego mężczyzny.
- Archiwum. Stivic.Przedstawiłem się jako weteran wojenny, podałem datę zakończenia służby i numer ubezpieczenia społecznego.
- Chciałbym się dowiedzieć, czy ktoś żądał udostępnienia moich akt dwieście jeden. Przechowujecie w archiwum tego typu informacje?Podczas gdy formularz 214 zawierał tylko zarys wojskowej kariery, akta 201 były pełnym, szczegółowym opisem przebiegu służby. Podejrzewałem, że są w nich nazwiska wszystkich zabitych kolegów z oddziału. Niewykluczone, że porywacz jakimś sposobem zdobył ich kopię, stąd znał nazwiska Rodrigueza i Johnsona.
- Owszem, byłoby to zaznaczone, gdyby dokądś je wysyłano.
- Jak mógłbym to sprawdzić?- Musiałby pan o tym wiedzieć. Formularz dwieście czternaście jest ogólnie dostępny, lecz pełne akta dwieście jeden są objęte tajemnicą wojskową. Nie udostępniamy ich nikomu bez pisemnego rozkazu, chyba że nakazuje to prawomocny wyrok sądowy.- A gdyby ktoś podszył się pode mnie?- Jak choćby teraz, gdyby podawał się pan za kogoś innego, niż jest w rzeczywistości?
- Tak, dokładnie.
- O co panu naprawdę chodzi? - syknął Stivic ze złością. - To ma być jakiś żart?
- Ktoś włamał się do mojego domu i ukradł moją kopię formularza dwieście czternaście, mam jednak uzasadnione podejrzenia, że zyskał również dostęp do akt dwieście jeden, chcąc je wykorzystać w niegodziwych celach.Poniewczasie przemknęło mi przez myśl, że używam nieodpowiedniego słownictwa, jakbym cytował dialog z podrzędnego filmu kryminalnego.
- Aha, rozumiem - mruknął Stivic. - Ale z aktami dwieście jeden sprawa nie jest taka prosta. Gdyby chciał pan dostać kopię swoich akt, musiałby pan wystąpić o nią na piśmie, uwierzytelniając żądanie odciskiem prawego kciuka. Gdyby ktoś obcy pragnął zyskać do nich dostęp, powiedzmy, w celu dołączenia do wniosku o zatrudnienie albo czegoś w tym rodzaju, i tak musiałby zdobyć pańską pisemną zgodę. Jak już mówiłem, jedynym sposobem uzyskania tych akt bez wiedzy zainteresowanego jest zdobycie prawomocnego wyroku sądowego. Więc jeśli włamywacz nie ukradł panu prawego kciuka, nie ma się pan czym martwić.
- I tak chciałbym wiedzieć, czy ktoś nie występował o ich udostępnienie, a nie mam czasu, żeby czekać osiem tygodni na oficjalną odpowiedź.
- W naszej sekcji pracują trzydzieści dwie osoby, a codziennie wysyłamy ponad dwa tysiące listów. Sądzi pan, że ktokolwiek mógł zapamiętać pańskie nazwisko?
- Był pan komandosem?
- Owszem, jestem emerytowanym starszym sierżantem. Jeśli naprawdę zależy panu na tej informacji, proszę mi podyktować numer swojego faksu. Zobaczę, co się da zrobić. A jeśli nie, to miło mi się z panem gawędziło.Podyktowałem mu numer faksu, chcąc przede wszystkim podtrzymać rozmowę.

d21pgzo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d21pgzo

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj