"Łoże małżeńskie ma być nieskalane". Opowiedziała o życiu świadków Jehowy
"Myślenie niezależne jest szatańskie, wystarczy przykład Ewy, jak marnie skończyła pramatka po usłuchaniu podszeptów węża" – pisze Marta Paw, która w wieku 33 lat odeszła od świadków Jehowy. Zdecydowała się szczegółowo opisać, jak wyglądało jej życie.
Jest w "Niegodnej" taka historia. O cioci i wujku autorki. On "chluba familii, nadzorca zboru", ona była za to przykładną pionierką, wychowującą dwóch synów. Byli wzorem dla innych świadków. Do czasu, gdy wyszło na jaw, co dzieje się za drzwiami ich domu. Wujek miał romans z osiemnastolatką. W dodatku znęcał się psychicznie i fizycznie nad żoną. Synów miał bić aż do krwi. Poza domem wszyscy posłusznie odgrywali swoje role.
Pewnego wieczora wujek się zdenerwował. Rzucił w żonę cukiernicą i rozbił jej głowę. Marta pisze: "Ona podeszła do niego, objęła go i ucałowała, następnie tymi samymi czułościami obdarowała po kolei każdego z synów. 'Dziękuję Wam, że jesteście' - to były jej ostatnie słowa. A potem wyszła do drugiego pokoju i powiesiła się na pasku od spodni".
Zobacz: Konsekwencje odejścia od świadków Jehowy
Mocne słowa
Marta Paw w "Niegodnej" opisuje, jak wyglądało jej życie w zborze. Od dzieciństwa po dorosłość krok po kroku przedstawia różne historie z życia świadków Jehowy. Jak możecie się domyślać, nie będzie to pieśń pochwalna o organizacji.
Autorka podchodzi do życia świadków Jehowy bardzo krytycznie. Co nie znaczy, że w tej krytyce nie ma hamulców. Punktuje też i te dobre strony bycia świadkiem i ich nauk, jak choćby to, że nie dyskryminują nikogo ze względu na kolor skóry. Przedstawia też na swoim przykładzie, jak posłusznie stosowała się do reguł.
Marta opisuje choćby to, że według reguł organizacji musiała donieść na partnera swojego kolegi z pracy, który jest osobą homoseksualną. Doniosła, bo według świadków, homoseksualista żyje w grzechu. Jeśli się ukrywa, trzeba mu pomóc. To, że pomoc kończy się często wykluczeniem z organizacji i rodziny to inna sprawa.
"W organizacji nie liczy się wiedza, ale postawa. Jeśli jesteś pokorny, usłuchany, nie zadajesz niewygodnych pytań, to według zasad Strażnicy będziesz świetnym starszym. Wszelkie protesty, stawianie oporu, dociekanie, świadczą o tym, że przejawiasz ducha świata, a nie Bożego. Myślenie niezależne jest szatańskie, wystarczy przykład Ewy, jak marnie skończyła pramatka po usłuchaniu podszeptów węża" – pisze Paw.
Seks i małżeństwo
Na "Niegodną" składają się krótkie rozdziały, w których autorka opisuje m.in. historie z własnego domu (gdy ojciec przyniósł do domu zakazaną kaszankę), o tym, jak wyglądał jej chrzest; jest o obowiązkach świadków Jehowy, o podejściu świadków do studiowania czy kontrowersyjnej sprawie transfuzji krwi.
Poruszone są też kwestie małżeństwa. Zwraca uwagę, że zdarzają się przypadki, że rodzice aranżują małżeństwa dla swoich małoletnich dzieci. Autorka podaje przykład swojej kuzynki, która wzięła ślub kilka dni po tym, jak ukończyła 17 lat. Partner był nieco starszy. Rodzice Malwiny musieli wcześniej załatwić papiery w sądzie, żeby umożliwić zawarcie ślubu. Podali, że dziewczyna jest w ciąży, żeby dostać zgodę.
"O dziwo oboje małżonkowie skończyli studia prawnicze, co nie jest powszechne u świadków. Mieli dobre posady, wiedli ciekawe życie. Urodziło im się dziecko, wyprowadzili się od rodziców. I wszystko z zewnątrz wyglądało na poukładane. A potem, tuż po trzydziestce, Malwina uciekła z mechanikiem samochodowym. Została wykluczona z organizacji. Zbyt szybko wtłoczono ją w rolę przykładnej żony" – wspomina w książce.
Jest też i o poglądach na seks.
"Świadkowie nie tolerują seksu pozamałżeńskiego. W tym również pieszczot. Osoby zaręczone mogą się trzymać za rękę i całować. Ale i tutaj obowiązuje zasada: mniej znaczy więcej. Zawsze można przecież kogoś zgorszyć. Para przed ślubem jest pod lupą. Dlatego lepiej spotykać się w miejscach publicznych, a w pomieszczeniach zostawiać drzwi otwarte, żeby nie kusić złego" – czytamy w "Niegodnej".
Paw pisze, że każdy seks, oprócz tego małżeńskiego, jest u świadków potępiany.
"Podobnie jak w kodeksie karnym, stosuje się na jego potrzeby rozbudowaną nomenklaturę – jedne czynności nazywane są nieczystością, inne rażącą nieczystością, a jeszcze inne rozpustą, cudzołóstwem czy chciwością. Jeśli zastanawiacie się, czy większość członków organizacji czeka z pożyciem do ślubu, to tak jest. Zdecydowanie lwia część moich znajomych dotrwała w czystości do zaślubin, mając na uwadze, że Jehowa patrzy, zwłaszcza gdy są sami. Nie chcieli brudzić swojego sumienia, zaczynać wspólnej ścieżki życiowej pozbawieni błogosławieństwa Stwórcy".
Marta zwraca uwagę, jak przekłada się to na życie małżonków. I ona sama doświadczyła tego, jak wtłaczane od lat zasady i pruderia odbijają się negatywnie na – nie tylko intymności – ale poczuciu własnej wartości.
"Łoże małżeńskie ma być nieskalane, tak mówi Biblia. Rodziło to wiele nieporozumień, frustracji, wręcz rozbijało rodziny. Dokładnie ten aspekt opisuje książka Raymonda Franza ‘Kryzys sumienia’. Członkowie zboru pisali szczere listy do Ciała Kierowniczego, dopytywali, czy jeśli ktoś nie może współżyć standardowo, np. z powodów choroby, po wypadku, to naprawdę nie może zaspokajać żony inaczej? Czy zawsze jest to grzech? Z czasem zmienił się punkt widzenia i Strażnica przestała ingerować przesadnie w tę sferę życia intymnego, zostawiając to kwestii porozumienia między partnerami".
Była wierząca, ale zaczęła to kwestionować
Marta była dorosłą, w pełni świadomą swojej decyzji 33-letnią kobietą, gdy odeszła od świadków Jehowy. Wiedziała, z czym to się łączy. Z zerwaniem kontaktów przez rodzinę lub sprowadzeniem ich do minimum.
I co ciekawe: "Moja siostra nie przyjęła chrztu. Jak twierdzi, nigdy nie była przekonana do tych wierzeń, wydawały się jej naciągane. Dzisiaj obie żyjemy w związkach nieformalnych. Nasza mama ze mną nie może utrzymywać kontaktów, a z nią tak, bo ona nie została świadkiem. Brzmi to nonsensownie, ale jednak tak jest. Ja żyję w grzechu, jestem stracona, a ją może ciągle pozyskać. Ot logika”.
"Niegodna" to chyba pierwsza taka wiwisekcja życia kobiety wśród świadków Jehowy. Trzeba podkreślić: to jej własne historie, przemyślenia i opinie. Opowiada ze swojej perspektywy jak zapisy w Strażnicy, decyzje Ciała Kierowniczego i wyższych rangą świadków Jehowy wpływają na życie jednostki.
To wyznanie o odejściu wydaje się tym bardziej ważne, że Marta była pokorną, świadomą członkinią organizacji, która chrzest traktowała bardzo poważnie. Chciała żyć "w prawdzie", ale zaczęła dostrzegać zbyt wiele uchybień, nieścisłości, czasem fanatyzmu, a z pewnością wiele hipokryzji w środowisku, w którym żyła.
Aż w końcu pojawiły się doniesienia o pedofilii wśród świadków Jehowych i słynna sprawa posiedzenia Komisji Królewskiej w Australii, podczas której przesłuchiwano na temat pedofilii jednego z członków Ciała Kierowniczego.
"To był cios. Zaprzeczył całemu mojemu wyobrażeniu o wybranych przez Boga reprezentantach na Ziemi" – pisze Marta Paw. I choć organizacja przekonywała świadków, że to ktoś podstawiony, a nie członek Ciała Kierowniczego, Marta wiedziała już, że to daje jej mocny argument (jeden z wielu), by odejść. Przeczytajcie jej relację. Książka jest już dostępna, a fragmenty można przeczytać na stronie autorki (martapaw.pl).