Współczesny widz ma do dyspozycji nowy rodzaj sceny: rzucony na pionową ścianę świetlny prostokąt. Prostokąt ten stanowi przestrzeń ruchu; w jego obrębie ludzie chodzą i pracują, drzewa poruszają się na wietrze, zwierzęta pełzają lub biegną i cała przyroda ożywiona bądź nieożywiona porusza się zgodnie z przebiegiem danych procesów fizycznych. Ruchy układają się w sekwencje o charakterze dramatycznym lub farsowym: ludzie miotają się w panice, uciekają przed kimś lub ścigają kogoś, skaczą do wody, rzucają się ze skał, narażają na niebezpieczeństwo, walczą o życie, pokonują najstraszniejsze przeszkody, harują, wygrywają, umierają. Milieu, taka jest rzeczywistość: bambusowe zarośla, miasta, zamki, morze i ziemia – wszystko jest tutaj fizycznie realne, ma wszelkie własności materii i sugestywne szczegóły, z wyjątkiem koloru. Któż by mógł nie wierzyć w realność tak doskonałą, tak bogatą i tak pełną ruchu? I kogo nie zadziwi i nie przekona optyczna i dźwiękowa realność przyszłych udoskonalonych kinematofonów ,
gdzie każdemu ruchowi będzie towarzyszyć dźwięk, każdemu uderzeniu łoskot, każdemu poruszeniu odgłos akustyczny? Sugestywność będzie wówczas zniewalająca, a iluzja całkowita; gra cieni wyda się wtedy prawdziwsza od gry prawdziwych, realnych aktorów.
Obok inny prostokąt, stara, hieratyczna scena teatralna, wyczerpuje resztkę swoich możliwości na deskach, w kulisach, w imitowaniu. Niemal całe cztery stulecia rozwija się, wykorzystuje i doskonali to, co nazywamy techniką teatralną; cztery wieki walczy o realność na scenie i iluzję na widowni. Tymczasem w ciągu czterech lat biograf wyprzedził tamte cztery stulecia, przejął władzę nad całą rzeczywistością i iluzją, przejął komizm i tragizm, opanował formy, ruchy oraz dramatyczny wymiar form i ruchów, w przyszłości zaś pewnie przejmie także słowa i muzykę. Nie mamy wątpliwości – teatr zyskał w kinemie nowego i bezwzględnego konkurenta; czy scena podejmie decydującą walkę z aparatem projekcyjnym? Chyba raczej nie dojdzie do tej konfrontacji nierównych sił; teatr i kinema rozgraniczą pewnie niepisaną umową swoje elementarne prawa. Cienie nigdy nie zostaną obdarzone wiecznym ludzkim sercem; cienie zawsze będą pokazywać na płótnie tylko zewnętrzny kontur człowieka i zewnętrzny wymiar tragicznych powikłań i losów;
nie będą czuć, cierpieć, kochać, ulegać namiętnościom; cienie ludzi nie będą dynamiczne – będą jedynie kinetyczne. Natomiast teatr będzie zapewne ograniczał swój wizualny realizm, swe możliwości narracyjne; scena stanie się większa, zyska prostszy i bardziej surowy wygląd; wszystko, co nazbyt widzialne, ustąpi miejsca temu, co jedynie przeczuwalne, i na takim polu pojawiać się będą wielkie wewnętrzne uczucia bądź cierpienia ludzkości.
Biograf zaś wkroczy na drogę nieograniczonych możliwości. Doskonałe kombinacje filmów nakładanych na siebie, retuszowanie, sprytne aranżowanie, szybkie zmiany przedmiotów i scen zatrą granice między fizycznie możliwym a niemożliwym. Dla kinemy nie ma rzeczy niemożliwych. Tutaj martwe przedmioty zrzucają pęta, poruszają się i działają; figurka narysowana dziecięcą ręką ożywa i biega po świecie; jest doświadczana przez los, przeżywa tragedię i umiera; lwy wydostają się z klatki i biegają po mieście; butelka może ożyć, przybrać kształt człowieka czy psa i znów rozpłynąć się w plamie światła; albo też występują tu ludzie których spotykają najbardziej straszne i najbardziej groteskowe losy. Dla kinemy nie istnieje żadne naturalne prawo ciążenia, ruchu, nieprzenikalności i niemożności.
Najdziwniejsze jednak jest to, że wszystko, co się tutaj dzieje, wszystko, co absurdalne, niemożliwe i bezsensowne, widziane jest jako niewątpliwa, fizyczna realność, poddana kontroli wzroku, w przyszłości zaś i słuchu. Najbardziej ekscentryczne zdarzenia rozgrywają się tak precyzyjnie, z taką konsekwencją, z taką masą szczegółów, że żaden sceptycyzm nie jest na tyle przezorny, aby nie dał się zaskoczyć, aby nie doznał wstrząsu, aby nie odczuł absurdalności panowania nad tą wyrafinowaną i bezsensowną rzeczywistością.
Wyposażone w te wszystkie techniczne możliwości, pełne nadziei co do absolutnej wolności i nieograniczoności, kinema czeka na swojego geniusza. Wówczas zobaczymy doskonałe, okrutne i tragiczne historie, wyśnione przez najbardziej perwersyjną fantazję i zrealizowane z szatańską precyzją i fascynacją; ogarnie nas zupełnie nowa groza i poruszą nami nowe silne emocje; całe okrucieństwo najbardziej wyrafinowanej literatury wyda się niczym wobec wymowy tak realnej. Lub też będziemy oglądać nowe cuda, nową magię, przezwyciężającą wszelkie prawa fizyki, bowiem w żadnej epoce, nawet w latach najwcześniejszego dzieciństwa i przesądów, nie śniono nigdy o tak niezwykłych, niesamowitych dziwach, jakie zobaczymy; powstanie więc coś w rodzaju nowoczesnej baśni dla dorosłych i ludzi zepsutych. Zobaczymy również nowy i niezwykły obraz komizmu, wykorzystujący wszystko, co niemożliwe i najbardziej wymyślne. W przyszłych kinematografach doczekamy się tego, że będą się przed nami niemal fizycznie dziać bajki będące kiedyś
wymysłem czystej fantazji. Możliwe, że martwy świat przemówi do nas słowami, jakich nigdy nie słyszeliśmy. Tak zrodzi się zupełnie nowa groteska; najbardziej niezwykła groteska dźwiękowa. Pewnie doczekamy się tego, że zrywane róże będą krzyczeć, kamienie śpiewać, konie przemawiać, a ludzie odzywać najpiękniejszym dźwiękiem trąbki. Co jeszcze jest możliwe? Przecież świetlny prostokąt biografu ma szansę stać się nie tylko nową sceną, ale również nowym światem, nieograniczonym możliwościami materii i prawami tego świata. Najpierw jednak może się stać polem dla nowej fantazji czy też pewnej nowej sztuki, jeśli tylko doczekamy się tego, że biograf będziemy mogli z przekonaniem nazwać sztuką.