Nostradamus: jasnowidz, którego uwielbiali Polacy. Miał przewidzieć śmierć Diany i III wojnę światową
Śmierć księżnej Diany, zamachy na World Trade Center, koniec świata wraz z końcem millenium. Na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia XVI-wieczny francuski jasnowidz Nostradamus zdawał się wychylać zza każdego węgła, wieszcząc tragedię za tragedią. O jego przepowiedniach powstawały kasowe filmy i rozpisywały się poczytne gazety. A wyznawcy przekonywali, że w pismach mistrza zapisana jest przyszłość aż do 3797 roku.
Problem z Nostradamusem jest taki, że jego czterowierszowe wróżby, o których rozprawiano i na uczelniach, i na imieninach przy kieliszku wódki, były często manipulowane, błędnie interpretowane lub po prostu fałszowane. A nawet gdyby tkwiło w nich ziarno prawdy, dotarcie do niej byłoby dla dzisiejszych interpretatorów w zasadzie niemożliwe.
Francuski astrolog pisał bowiem w pięciu językach na raz, korzystając z łacińskiej składni, z niewiadomych przyczyn przestawiając zgłoski i litery, odwracając słowa, a do tego posługując się tajemniczymi metaforami, czasami zakorzenionymi w mitologii klasycznej i wschodniej, a czasami abstrakcyjnymi, wymyślonymi przez autora. Ale ludziom, którym nie po drodze z weryfikacją sensacyjnych informacji i tak to nie przeszkadzało.
11 września przepowiedziany?
Weźmy chociażby słynną przepowiednię o atakach na World Trade Center, która pod koniec 2001 roku rozprzestrzeniła się w internecie niczym pożar na sawannie. Jej najpopularniejsza wersja szła tak (pamiętajmy, że mamy do czynienia z kulawym tłumaczeniem z wielojęzykowego oryginału na angielski, a następnie z angielskiego na polski – żadnego z tych tłumaczeń nie dokonał raczej gruntownie wykształcony filolog):
"Pięć i czterdzieści stopni będzie płonąć niebo.
Ogień ogarnie wielkie nowe miasto
Natychmiast wystrzeli wielki cienki płomień
Kiedy ktoś zechce wydać na próbę Normanów".
Pierwszy wers miał być dokładnym określeniem geograficznym położenia Nowego Jorku. Nowe miasto z wersu drugiego to oczywiście Nowy Jork. Z kolei Normanowie z wersu czwartego to Amerykanie – potomkowie Anglików, którzy z kolei mieli być potomkami Normanów, zdobywców Anglii z XI wieku.
Problem w tym, że Nowy Jork nie leży na 45 stopniu szerokości geograficznej, a na 41 ("to nic" odpowiedzą wyznawcy Nostradamusa, stan Nowy Jork "się łapie" na 45 stopień). W przepowiedni mowa też o nowym mieście, a nie o Nowym Jorku. Gdyby Nostradamus chciał pisać o nowym Yorku raczej by napisał o nim wprost, gdyż – jako świetnie wykształcony lekarz - musiał zdawać sobie sprawę z istnienia miasta York, założonego już w 1 wieku n.e. Bardziej prawdopodobne, że chodziło mu o prawdziwe "nowe miasto" czyli włoski Neapol (w antycznej grece: nea polis). Olbrzymim uproszczeniem jest też przyjęcie, że współczesna Ameryka – państwo założone w XVIII wieku, wieloetniczne, zbudowane na ruinach cywilizacji rdzennie amerykańskich ludów – jest w jakikolwiek sposób spadkobiercą Normanów.
Sam, będąc nastolatkiem o wyobraźni użyźnianej literaturą fantasy i literackimi horrorami zachwycałem się w innym wierszem Nostradamusa:
"W Mieście Boga będzie wielki grzmot,
Dwóch braci zostanie rozszarpanych przez Chaos,
forteca przetrwa,
wielki przywódca podda się,
trzecia wielka wojna zacznie się, gdy duże miasto będzie płonąć".
Nie tylko ja zresztą - o popularności tej przepowiedni niech świadczy fakt, iż szukając polskiego tłumaczenia znalazłem je na popularnym forum we wpisie datowanym na 13.09.2001 roku – a więc dwa dni po zamachach - z dopiskiem "pozostawiam bez komentarza, ale pójdę się pomodlić o pokój".
Sprawa jest podejrzana już na początku. Nostradamus tworzył czterowiersze, a ta przepowiednia ma pięć wersów i – jak łatwo się domyślić – nie znajdziemy jej w dziełach Francuza. Trudno też przypuszczać, że Nowy Jork to "Miasto Boga", skoro nikt go tak nie nazywa, a w Ameryce istnieje "Miasto Aniołów" (Los Angeles).
Sytuacja rozjaśnia się, gdy zdamy sobie sprawę, że wiersz pochodzi z pracy kanadyjskiego studenta Neila Marshalla na temat Nostradamusa. Dowodził on w niej, iż przepowiednie wieszcza były pisane wyjątkowo ogólnikowo i nieczytelnie, i na dowód swoich słów proponował jedną skomponowaną przez siebie. Ktoś musiał ją odnaleźć w internecie, powiązać z nazwiskiem Nostradamusa i zinterpretować jako autentyczną przepowiednię.
"The Man Who Saw Tomorrow" - World War III
Koniec świata i śmierć Diany
Inna popularna na przełomie mileniów przepowiednia Nostradamusa mówiła, iż świat skończy się 4 lipca 1999 roku, a w jego koniec zamieszany będzie mongolski król. A dokładniej: Król Angolmois. Jako że żaden Angolmois nie rządził żadnym państwem w 1999 roku, interpretatorzy uznali, że imię jest anagramem. Anagram ten kiepsko wypada w języku polski, więc w funkcjonującym "w środowisku" tłumaczeniu Mongołów zamieniono na Hunów (co świetnie pokazuje problem z przekładaniem i interpretacją Nostradamusa):
"W roku 1999, siódmego miesiąca
spadnie z nieba wielki król strachu,
aby wskrzesić wielkiego króla Hunów.
Przed i po jego przyjściu Mars rządzić będzie łatwo".
Po śmierci księżnej Diany – proszę zwrócić uwagę, że przepowiednie niemal zawsze stają się zrozumiałe po fakcie, nigdy przed - pojawiły się doniesienia, że i to wydarzenie zostało zapowiedziane w następującym czterowierszu:
"Ta, która została odrzucona, powróci do władzy,
Jej wrogowie znajdą się pomiędzy spiskowcami,
Z większą chwałą niż przedtem będzie panować,
Z trzema i siedemdziesięcioma śmierć jest pewna".
Diana miała być oczywiście tą, która została odrzucona przez brytyjską rodzinę królewską, ale powróciła do władzy w sensie metaforycznym – jako "królowa ludzkich serc". Z kolei wspomnienie o wrogach i spiskowcach zbiegło się z dość popularnym przekonaniem, iż za "zamachem" na Dianę stały jakieś złowrogie potęgi, najpewniej królowa Elżbieta II (w rzeczywistości Diana zginęła w wypadku sprowokowanym przez paparazzich). Z kolei liczby z ostatniego wersu oznaczać miały trzech mężczyzn obecnych w aucie (kierowca, ochroniarz i partner Lady Di) i znak ograniczenia prędkości do 70 km/h stojący przed wjazdem do tunelu, gdzie doszło do wypadku.
Jasnowidz czasów przełomu
Skąd tak duża popularność Nostradamusa pod koniec XX wieku? Trudno wyrokować nie przeprowadziwszy dogłębnych socjologicznych badań, ale powodów może być kilka.
Po pierwsze: lata 90. to według socjologa Jacka Kurczewskiego wciąż jeszcze epoka post-hippisowska. Buntownicy, którzy pod koniec lat 60. wstrząsnęli społeczeństwem amerykańskim zdążyli się wprawdzie ustatkować, ale nie stracili wiary w zjawiska irracjonalne i nadprzyrodzone. A że zasilili szeregi bogatej klasy średniej, na ich wierzenia odpowiedział rynek. Stąd wykwit najróżniejszych New Age’owych religii, absurdalna satanistyczna gorączka (także w Polsce! Kto nie był straszony satanistami podczas katechezy w szkole podstawowej, ten nie wie co stracił), stąd magiczne relaksujące kryształy popularne nawet wśród milionerów.
Ta fala dotarła do otwierającej się właśnie na Zachód Polski. Popularne stały się medytacja (praktykował ją chociażby znany krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski) czy radiestezja. W telewizji pojawiali się najróżniejsi bioenergoterapeuci ze słynnym Anatolijem Kaszpirowskim na czele, który w epoce swojej największej popularności gromadził przed telewizorami 76 proc. publiczności i za ten wynik otrzymał specjalną nagrodę Wiktora.
Warto zauważyć, iż był to dla Polaków trudny czas transformacji – pełen gwałtownych zmian, niepokojów społecznych, inflacji, bezrobocia i reform. W takich niepewnych czasach zawsze rośnie zapotrzebowanie na filozofie tłumaczące i porządkujące świat. A któż lepiej uporządkuje świat, któż sprawniej przekona, że wszystko to jest tylko etap i niedługo będzie lepiej (lub inaczej) niż XVI-wieczny astrolog, któremu uwierzyła nawet Katarzyna Medycejska?
Gwiazda Hollywood i… III Rzeszy
Popularność Nostradamusa może uzasadniać także jego świeżo nabyta hollywoodzka sława. Astrolog w 1981 roku stał się bowiem bohaterem paradokumentalnego filmu zatytułowanego "The Man Who Saw Tomorrow" ("Człowiek, który zobaczył jutro"). Narratorem obrazu był sam Orson Welles. Legendarny reżyser i aktor odcinał się później od produkcji, a o przepowiedniach Nostradamusa mówił, iż takie same wnioski można wyciągnąć z lektury książki telefonicznej. Nie zmienia to jednak faktu, że Welles w jakiś sposób uwiarygadniał film i przyczynił się do jego olbrzymiego sukcesu w wypożyczalniach.
Jak można się domyślać, interpretacje przepowiedni znajdujące się w filmie dotyczyły niemal wyłącznie przeszłości (jakoś tak jest, że przepowiedni dużo łatwiej jest się spełnić już po fakcie), natomiast te kilka przypadków, gdy autorzy próbowali przewidzieć przyszłość, okazały się nietrafione. Ted Kennedy nie ubiegał się o prezydenturę. Los Angeles nie nawiedziło trzęsienie ziemi w 1988 roku. A Król Terroru w niebieskim turbanie nie sprzysiągł się z Rosją i nie doprowadził do wybuchu III wojny światowej.
Autorzy poprawili te pomyłki przy okazji skróconego i ocenzurowanego telewizyjnego remake’u z 1991 roku, w którym narrację Wellesa zastąpiono głosem innej gwiazdy Hollywood – Charltona Hestona. Trzęsienie ziemi w Los Angeles w 1988 roku stało się trzęsieniem ziemi w Kalifornii w 1989 roku (nie dotknęło ono Los Angeles). Zaś Królem Terroru został Saddam Hussein – prezydent Iraku, z którym, co bardzo wygodne, Ameryka właśnie toczyła wojnę. Stępiono też antyislamski wydźwięk oryginału, najprawdopodobniej dlatego, iż zaangażowane w I wojnę w Zatoce Perskiej Stany Zjednoczone zabiegały o poparcie państw arabskich.
Tym razem od filmu odciął się nawet producent obu produkcji - David L. Wolper. - Jeżeli zapytacie mnie, czy wierzę w cokolwiek z tego, co przedstawiamy, to moją odpowiedzią jest bardzo zdecydowane nie – powiedział.
Nie był to pierwszy raz, gdy twórczość Nostradamusa wykorzystana została w celach propagandowych. Wielkim fanem XVI-wiecznego astrologa był minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbles i jego żona Magda. Czterowiersze z "Centurii" czytał też ponoć sam Adolf Hitler, wywróżony zresztą przez Nostradamusa kilkukrotnie: raz jako Hister (później okazało się, że to dawna nazwa Dunaju), innym razem, jako "ten, który z prostego żołnierza stanie się panem imperium" (co odczytywane 100 lat wcześniej pasowało jak ulał do Napoleona). Z kolei Rudolph Hess, jeden z najbliższych współpracowników Führera, był odpowiedzialny za akcję zrzucania nad Europą ulotek ze sfałszowaną przepowiednią Nostradamusa zapowiadającą klęskę Francji.
Prawdziwy Michel
Kim naprawdę był sprawca tego całego zamieszania?
Michel de Nostredame (nazwisko znaczy Nasza Pani) urodził się w roku 1503 we francuskiej Prowansji. Jego rodzina miała żydowskie korzenie, ale przekonwertowała się na katolicyzm. Michel był świetnie wykształcony. Studiował na Uniwersytecie w Awinionie i w Montpellier. Znał i popierał pisma Kopernika. Posługiwał się biegle kilkoma językami. Był aptekarzem, medykiem i zielarzem służącym pomocom ludności w trakcie przynajmniej kilku plag (w jednej z nich stracił żonę i dwoje dzieci).
Jasnowidzeniem "zajął się" około 1550 roku. Co roku publikował almanach z przewidywaniami na nadchodzące dwanaście miesięcy, a od 1555 roku pracował nad swoim opus magnum – tomami zwanymi "Centuriami". W każdym publikował 100 rymowanych czterowierszy, które czasem były przepowiedniami, czasem komentarzami do współczesnych wydarzeń, a czasem zapiskami o sprawach sprzed dwóch czy pięciu stuleci.
Nostradamus bardzo starał się, by jego przepowiednie nie były wiązane z magią i herezją. Za ich uprawianie ścigała wtedy Święta Inkwizycja - ani przepowiadanie przyszłości, ani uprawianie astrologii Inkwizycji nie niepokoiło. Niektórzy uczeni twierdzą, że to właśnie dlatego proroctwa Nostradamus zapisywał tak skomplikowanym językiem. W 1561 roku medyk został na krótko uwięziony w związku z almanachem na rok 1562, ale powód był dużo bardziej prozaiczny niż praktykowanie czarnej magii – uczony nie zadbał o pozwolenie biskupa na publikację.
Sława przyszła do Nostradamusa w roku 1555, kiedy jego twórczością zainteresowała się Katarzyna Medycejska, żona króla Francji Henryka II. Żona francuskiego króla prosiła Nostradamusa o porady w sprawie przyszłości rodziny królewskiej.
Jedna okazała się wystarczająco bliska prawdy:
"Młody starego lwa pokona snadnie,
Gdy w pojedynku przeciw sobie staną.
Ze złotej klatki oczy mu wykradnie.
I na śmierć wyda go nieubłaganą".
Henryk II zmarł w wyniku rany oka, którą odniósł w trakcie turniejowego pojedynku w 1559 roku.
Dzięki poparciu Katarzyny Nostradamus cieszył się tytułem przybocznego lekarza na dworze koronowanego w 1561 roku króla Karola IX, syna Henryka II.
Michel de Nostredame zmarł w 1566 roku na skutek komplikacji towarzyszących dnie moczanowej. Dzień przed swą śmiercią przestrzegł ponoć pokojówkę, iż nazajutrz odnajdzie jego zwłoki. Nie wiadomo, czy nie mówił jej tego każdego wieczoru.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski