Norwegia jest rajem dla skazanych. "Morderców skazują na ośrodek wypoczynkowy"
- Traktuj ich jak ludzi, a będą się zachowywać jak ludzie - mówi strażnik norweskiego więzienia, gdzie gwałciciele, mordercy i dilerzy narkotyków żyją jak w raju. Koszty utrzymania więźniów są wysokie, ale władze twierdzą, że taka resocjalizacja zwraca się z nawiązką.
Jeżeli istnieje jedno przekonanie, które połączyło lewicę i prawicę, psychologów i filozofów, myślicieli starożytnych i współczesnych, to jest nim milczące założenie, że ludzie są źli. A jeśli to nie jest prawda? W światowym bestsellerze Rutger Bregman przedstawia nowe spojrzenie na ostatnie 200 tys. lat ludzkiej historii, udowadniając, że jesteśmy nastawieni na życzliwość i współpracę, a nie na współzawodnictwo, że naszą cechą jest ufność, a nie jej brak.
Dzięki uprzejmości wyd. Dolnośląskiego publikujemy fragment książki Rutgera Bregmana "Homo sapiens. Ludzie są lepsi niż myślisz", która ukazała się niedawno na polskim rynku.
HERBATKA Z TERRORYSTAMI
W norweskich lasach, około sto kilometrów na południe od Oslo, znajduje się jedno z najdziwniejszych więzień na świecie. Nie uświadczysz tutaj cel ani krat. Nie zobaczysz strażników uzbrojonych w pistolety czy kajdanki. Ujrzysz natomiast brzozy, sosny oraz pagórki poprzecinane ścieżkami dla pieszych. Otacza to wszystko wysoka stalowa ściana – jedno z nielicznych przypomnień, że ludzie nie przebywają tu dobrowolnie. Każdy z osadzonych w więzieniu w Halden ma własny pokój. Z ogrzewaniem podłogowym. Płaskim telewizorem. Prywatną łazienką. Są tam kuchnie, w których więźniowie mogą gotować, z porcelanowymi talerzami i nożami ze stali nierdzewnej.
Halden posiada również bibliotekę, ściankę wspinaczkową i w pełni wyposażone studio muzyczne, w którym więźniowie mogą nagrywać własne płyty. Albumy wydawane są we własnej wytwórni o nazwie – to nie żart – Criminal Records. Do tej pory trzech z więźniów brało udział w norweskim "Idolu", trwają również prace nad pierwszym więziennym musicalem.
Halden jest podręcznikowym przykładem tego, co można nazwać "niekomplementarnym więzieniem". Zamiast odzwierciedlać zachowanie zatrzymanych, pracownicy nadstawiają drugi policzek – nawet wobec najgorszych zbrodniarzy. Strażnicy nie noszą broni. "Rozmawiamy z chłopakami", mówi jeden z nich, "to jest nasza broń".
Jeśli uważasz, że to musi być najłagodniejszy zakład karny w Norwegii, to się mylisz. Halden to więzienie o najwyższym stopniu bezpieczeństwa. A ponieważ przebywa w nim około dwustu pięćdziesięciu dilerów narkotyków, przestępców seksualnych i morderców, jest to również drugie co do wielkości więzienie w kraju. Jeśli szukasz łagodniejszego więzienia, to znajduje się ono zaledwie kilka kilometrów dalej. To Bastoy, malownicza wyspa, na której osadzono 115 skazanych, odsiadujących ostatnie lata swoich wyroków. To, co się tutaj dzieje, przypomina program Prison Experiment nadawany przez BBC, podczas oglądania którego widzowie ziewali z nudów, bo więzienie zamieniło się we wspólnotę pacyfistów.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcia tej wyspy, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Więźniowie i strażnicy razem jedzą hamburgery? Pływają? Wylegują się na słońcu? Szczerze mówiąc, trudno mi było odróżnić personel więzienia od więźniów. Strażnicy w Bastoy nie noszą mundurów, a cała społeczność spożywa posiłki razem, przy tym samym stole. Na wyspie można robić mnóstwo różnych rzeczy. Jest tu kino, solarium i dwa stoki narciarskie. Kilku więźniów skrzyknęło się i utworzyło grupę Bastoy Blues Band, która zagrała przed legendarnymi teksańskimi rockmanami z ZZ Top. Na wyspie znajduje się również kościół, sklep spożywczy i biblioteka. Być może wygląda to bardziej na luksusowy kurort niż więzienie, ale nie jest aż tak dobrze. Skazani muszą ciężko pracować, aby utrzymać swoją społeczność: muszą orać i sadzić, zbierać i gotować, rąbać drewno i samodzielnie zajmować się stolarką. Wszystko jest poddawane recyklingowi, a oni sami uprawiają jedną czwartą swojego przyszłego pożywienia. Niektórzy dojeżdżają nawet z wyspy do pracy na stałym lądzie, korzystając z połączeń promowych obsługiwanych przez… więźniów.
Tak, masz rację, w pracy mężczyźni mają dostęp do noży, młotków i innych potencjalnych narzędzi zbrodni. Jeśli muszą ściąć drzewo, mogą użyć piły łańcuchowej. Nawet jeśli są skazanymi zabójcami, których narzędziami zbrodni były – zgadłeś – piły łańcuchowe. Czy Norwegowie stracili rozum? Jak naiwne jest skazywanie morderców na ośrodek wypoczynkowy? Jeśli jednak zapytasz o to personel z wyspy Bastoy, to wszystko jest jak najbardziej normalne i nie odbiega od normy. W Norwegii, gdzie 40 procent strażników więziennych stanowią kobiety, wszyscy "klawisze" muszą ukończyć dwuletni program szkoleniowy. Nauczono ich, że lepiej jest zaprzyjaźnić się z więźniami, niż traktować ich protekcjonalnie i poniżać.
Norwegowie nazywają to "bezpieczeństwem dynamicznym" w odróżnieniu od staromodnego "bezpieczeństwa statycznego" – takiego z zakratowanymi celami, drutem kolczastym i kamerami nadzorującymi. W norweskim więzieniu nie chodzi o zapobieganie złym zachowaniom, lecz o zapobieganie złym intencjom. Strażnicy rozumieją, że ich obowiązkiem jest jak najlepsze przygotowanie więźniów do normalnego życia. Zgodnie z tą "zasadą normalności" życie wewnątrz murów powinno jak najbardziej przypominać życie na zewnątrz. I, co niewiarygodnie, to działa.
Halden i Bastoy to spokojne społeczności. Podczas gdy tradycyjne zakłady karne są kwintesencją instytucji totalitarnych, czyli miejsc, w których dochodzi do znęcania się nad ludźmi, w norweskich więzieniach osadzeni świetnie się ze sobą dogadują. Za każdym razem, gdy pojawiają się konflikty, obie strony muszą usiąść i omówić problem. Nie mogą wstać, dopóki nie podadzą sobie rąk. "To naprawdę bardzo proste", wyjaśnia strażnik z Bastoy, Tom Eberhardt. "Traktuj ludzi jak brud, a będą brudni. Traktuj ich jak ludzi, a będą się zachowywać jak ludzie".
Mimo to nadal nie byłem przekonany. Z racjonalnego punktu widzenia potrafiłem zrozumieć, dlaczego więzienie niekomplementarne mogło działać lepiej. Ale intuicyjnie czułem, że to niesprawiedliwe. Jak czują się rodziny ofiar, gdy widzą, że mordercy trafiają do takiego kurortu?
Kiedy jednak przeczytałem wyjaśnienie Toma Eberhardta, wszystko zaczęło mieć sens. Na początek: większość więźniów prędzej czy później zostanie zwolniona. W Norwegii ponad 90 proc. wraca do normalnego społeczeństwa za niecały rok, więc oczywiste jest, że zostają czyimiś sąsiadami. Jak Eberhardt wyjaśnił amerykańskiemu dziennikarzowi: "Mówię ludziom, że co roku zwalniamy ich przyszłych sąsiadów. Chcecie, żebyśmy wypuścili z więzienia tykające bomby zegarowe?".
Wreszcie doszedłem do wniosku, że jedna rzecz ma większe znaczenie niż wszystko inne: wyniki. Jakie wyniki osiągają takie więzienia? Latem 2018 roku nad tą kwestią pracował zespół norweskich i amerykańskich ekonomistów. Sprawdzili odsetek recydywy – szanse, że ktoś ponownie popełni wykroczenie. Według wyliczeń zespołu wskaźnik powrotów na drogę przestępstwa wśród byłych więźniów zakładów karnych takich jak Halden i Bastoy jest prawie o 50 proc. niższy niż wśród skazanych na prace społeczne lub karę grzywny.
Byłem zdumiony. Prawie 50 procent? To niesłychane! Oznacza to, że w przypadku każdego skazania w przyszłości popełnionych zostanie średnio o jedenaście przestępstw mniej. Co więcej, prawdopodobieństwo, że były osadzony dostanie pracę, jest o 40 procent wyższe. Zamknięcie w norweskim więzieniu naprawdę zmienia bieg życia ludzi. To nie przypadek więc, że Norwegia szczyci się najniższym na świecie wskaźnikiem recydywy – w przeciwieństwie do amerykańskiego systemu więziennictwa, w którym ten parametr jest najwyższy. W USA po dwóch latach 60 procent więźniów wraca do za kratki – w porównaniu z 20 procentami w Norwegii. W Bastoy jest to jeszcze mniej – zaledwie 16 procent – co czyni z niego jeden z najskuteczniejszych zakładów karnych w Europie, a być może nawet na świecie.
No dobrze, ale czy norweska metoda nie jest jakaś strasznie droga? Pod koniec artykułu z 2018 roku ekonomiści obliczyli koszty i korzyści. Pobyt w norweskim więzieniu, według ich obliczeń, kosztuje średnio 60 151 dolarów za skazanie – prawie dwukrotnie więcej niż w USA. Ponieważ jednak ci byli skazańcy popełniają mniej przestępstw, norweskie organy ścigania oszczędzają 71 226 dolarów na każdym z nich. A że więcej z nich znajduje zatrudnienie, nie potrzebują pomocy rządowej i płacą podatki, oszczędzając w ten sposób średnio kolejnych 67 086 dolarów. I wreszcie, co nie mniej ważne, spada liczba ofiar - a to jest bezcenne. Wniosek? Nawet używając ostrożnych szacunków, norweski system więziennictwa zwraca się w dwójnasób. Podejście Norwegii nie jest naiwną, socjalistyczną aberracją. To mechanizm, który jest lepszy, bardziej humanitarny i mniej kosztowny.
(…)
Pod koniec 2013 roku w duńskim mieście Aarhus policja postanowiła nie aresztować muzułmanów, którzy chcieli wyjechać i walczyć w Syrii, lecz w zamian zaproponować im filiżankę herbaty. I mentora. Rodziny i przyjaciele zostali zmobilizowani, żeby dopilnować, by ci młodzi ludzie mieli świadomość, że są kochani. W tym samym czasie nawiązano współpracę z miejscowym meczetem. Wielu krytyków nazywało podejście władz Aarhus słabym i naiwnym. Tak naprawdę jednak policja wybrała odważną i trudną strategię. "Łatwo jest", powiedział nadinspektor policji, "wprowadzić nowe surowe prawo. Trudniej jest pracować z jednostkami i konsultować się z ekspertami, doradcami i lekarzami, tak by przywrócić ludziom edukację, pracę, może zapewnić miejsce zamieszkania […] Nie robimy tego z przekonań politycznych, po prostu sądzimy, że to działa".
I zadziałało. Podczas gdy w innych miastach europejskich exodus nie uległ zmniejszeniu, liczba dżihadystów podróżujących do Syrii z Aarhus zmniejszyła się z trzydziestu w 2013 roku do jednego w 2014 i dwóch w 2015 roku. "Z tego, co wiem, Aarhus jest pierwszym miastem, które zmaga się z [ekstremizmem], bazując na solidnych dowodach i zasadach psychologii społecznej", zauważa psycholog z Uniwersytetu w Maryland.
A potem jest Norwegia. Mieszkańcom tego kraju udało się zachować zimną krew nawet po najstraszliwszym ataku w historii kraju. Po krwawej łaźni w 2011 roku, której dokonał prawicowy ekstremista Anders Breivik, premier kraju oświadczył: "Naszą odpowiedzią jest więcej demokracji, więcej otwartości i więcej człowieczeństwa". Takie reakcje często skłaniają do oskarżenia o odwracanie wzroku, o pójście na łatwiznę. Ale więcej demokracji, więcej otwartości i więcej człowieczeństwa to właśnie to, co jest trudne. Natomiast ostre słowa, odwet, zamykanie granic, zrzucanie bomb, dzielenie świata na dobrych i złych – to jest łatwe. To jest właśnie odwracanie wzroku.
Powyższy fragment pochodzi z książki Rutgera Bregmana "Homo sapiens. Ludzie są lepsi niż myślisz", która ukazała się nakładem wyd. Dolnośląskiego.