Trwa ładowanie...
fragment
20-09-2013 21:36

Niecni dżentelmeni 1. Kłamstwa Locke'a Lamory

Niecni dżentelmeni 1. Kłamstwa Locke'a LamoryŹródło: "__wlasne
d4i7yg0
d4i7yg0

– Ładny ptaszek, dupku – powiedział Locke.
Zdumiony mag przyglądał mu się bez słowa.
– To dzięki tobie twój szef jest taki nieuchwytny. I to przez ciebie nikt z Koron nie pamiętał, co robili, kiedy ktoś powiesił Wysokiego Tesso.
Sokół zaskrzeczał gniewnie. Locke cofnął się odruchowo: ptak umiał dobitnie wyrazić swoją złość. To nie był zwykły krzyk rozdrażnionego zwierzęcia – było w nim coś osobistego.
Locke uniósł brwi.
– Mojemu chowańcowi nie podoba się twój ton – wyjaśnił Sokolnik. – Muszę przyznać, że jest doskonałym znawcą charakterów; nigdy się na niej nie zawiodłem. Na twoim miejscu uważałbym, co mówię.
– Twój szef chce, żebym coś dla niego zrobił. To oznacza, że muszę być w dobrym stanie. Wobec tego mogę się zwracać do jego zasranych karthaińskich przydupasów w dowolny sposób. Niektórzy z zabitych przez ciebie garrista byli moimi przyjaciółmi. Przez ciebie czeka mnie zaaranżowane małżeństwo! Więc jeśli o mnie chodzi, to możesz żreć konopie i srać sznurem, magu.
Sokół wrzasnął i zerwał się gwałtownie z pięści właściciela. Locke zasłonił twarz lewą ręką. Ptak uderzył w nią z impetem, szpony rozcięły rękaw płaszcza i wpiły się boleśnie w ciało. Sokół zatrzepotał skrzydłami dla zachowania równowagi. Locke krzyknął i wziął zamach drugą ręką.
– Zrób to, a zginiesz – ostrzegł go Sokolnik. – Przyjrzyj się dobrze tym szponom.
Locke przygryzł od środka policzek, walcząc z bólem, i posłusznie spojrzał. Tylne szpony wcale nie przypominały szponów, lecz gładkie, zakrzywione haki, zwężające się na końcach niczym igły. Tuż nad nimi znajdowały się pulsujące torbiele. Locke nie był specjalistą od drapieżnych ptaków, ale jakoś mu to nie pasowało.
– Vestris jest sokołem skorpionim – wyjaśnił Szary Król. – Hybrydą stworzoną za pomocą czarów i alchemii. Jedną z wielu zabawek magów. Ma nie tylko szpony, ale i żądła. Gdyby uznała, że nie zamierza cię dłużej tolerować, przed śmiercią zrobiłbyś najwyżej dziesięć kroków.

Krew pociekła Locke’owi z ręki. Jęknął. Ptak kłapnął dziobem. Najwyraźniej świetnie się bawił.
– No dobrze – ciągnął Szary Król. – Wszyscy jesteśmy dorośli, prawda? I ludzie, i ptaki. „W dobrym stanie” to określenie względne, Locke. Nie chciałbym po raz kolejny demonstrować ci, jak bardzo względne.
– Przepraszam – wycedził Locke przez zęby. – Vestris to uroczy ptak. I ma ogromny dar przekonywania.
Sokolnik się nie odezwał, ale Vestris puściła rękę Locke’a, którą natychmiast przeszyły nowe igiełki bólu. Locke złapał się zakrwawiony rękaw płaszcza i zaczął masować poranione mięśnie. Sokół wrócił na rękawicę właściciela i – tak jak przedtem – utkwił spojrzenie w Locke’u.
– Czy nie miałem racji, Sokolniku? – Szary Król rozpromienił się, patrząc na Locke’a. – Nasz Cierń wie, jak odzyskać utraconą równowagę. Dwie minuty temu ze strachu nie był w stanie myśleć, a teraz? Obraża nas i bez wątpienia snuje plany wykaraskania się z tarapatów.
– Nie rozumiem, dlaczego nazywasz mnie Cierniem – powiedział Locke.
– Ależ rozumiesz, rozumiesz doskonale. Słuchaj, bo powiem to tylko raz. Wiem o waszym kretowisku pod Domem Perelandra. O skarbcu. O waszej fortunie. Wiem, że wbrew temu, co opowiadacie Prawym Ludziom, nie wydajecie ani miedziaka z waszych nocnych eskapad. Wiem, że łamiecie Tajny Pakt i na różne wyrafinowane sposoby okradacie niczego nieświadomych arystokratów. Wiem, że jesteście w tym nieźli. Wiem również, że to nie ty rozpuszczasz te niedorzeczne pogłoski o Cierniu Camorry, ale obaj doskonale wiemy, że celnie, choć nie bezpośrednio, opisują one wasze poczynania. Zdaję sobie również sprawę, że capo Barsavi skrzywdziłby ciebie i pozostałych Niecnych Dżentelmenów na różne interesujące sposoby, gdyby dowiedział się tego, co ja wiem.
– Daruj sobie. W twojej sytuacji nie spodziewałbym się, że Barsavi cię wysłucha, kiedy szepniesz mu coś do uszka.
– Nie ja będę mu szeptał, jeśli nie podołasz zadaniu, które ci wyznaczyłem. Mam ludzi, którzy są na tyle blisko capo, że z pewnością ich posłucha. Jak sądzę, wyrażam się dostatecznie jasno.

Locke przez chwilę patrzył na niego wilkiem, aż w końcu westchnął i usiadł, odwróciwszy krzesło i ułożywszy obolałą rękę na oparciu.
– Rozumiem, do czego zmierzasz. Co w zamian?
– W zamian za wykonanie zadania, o którym wspomniałem, mogę cię zapewnić, że capo Barsavi nie dowie się o niezwykle sprytnie zaplanowanym podwójnym życiu, twoim i twoich przyjaciół.
– No to wiem, na czym stoję.
– Pomijając wydatki na mojego maga, jestem człowiekiem oszczędnym z natury, Locke. – Szary Król wyszedł zza baru i skrzyżował ręce na piersi. – Zapłacę ci życiem, nie pieniędzmi.
– Co to za zadanie?
– Proste oszustwo. Chcę, żebyś stał się mną.
– Eee… Chyba nie rozumiem.
– Mam dość tych podchodów. Muszę porozmawiać z Barsavim osobiście. Niebawem zorganizuję potajemne spotkanie, na które wywabię go z Pływającego Grobowca.
– Marne szanse.
– Zaufaj mi. To ja jestem odpowiedzialny za jego obecne kłopoty i zapewniam cię, że wiem, jak wyciągnąć go z tej jego nawodnej twierdzy. Rzecz w tym, że to nie ze mną będzie rozmawiał, lecz z tobą. Z Cierniem Camorry. Najlepszym aktorem, jakiego wydało to miasto. Na jedną noc wcielisz się we mnie. Moja rola w mistrzowskim wykonaniu.
– Wymuszona. Tylko po co?
– W tym czasie będę zajęty gdzie indziej. To spotkanie to tylko część szerzej zakrojonego planu.
– Ale capo Barsavi dobrze mnie zna! Jego domownicy również.
– Przed Salvarami przekonująco zagrałeś dwóch różnych ludzi. I to tego samego dnia. Powiem ci, co masz mówić. Dostarczę ci stosowny kostium. Twój talent i moja dotychczasowa anonimowość gwarantują nam, że nikt nie dowie się o twoim udziale w przedstawieniu. Nikt się nie domyśli, że nie jesteś prawdziwym Szarym Królem.
– Zabawny ten plan. Odważny i z jajem, to mi się w nim podoba. Z pewnością zdajesz sobie jednak sprawę, że wyjdę na idiotę, jeśli capo Barsavi postanowi rozpocząć konwersację od wystrzelenia we mnie tuzina bełtów z kuszy?
– Niepotrzebnie się tym martwisz. Będziesz należycie zabezpieczony przed rutynowymi głupstwami capo. Poślę z tobą Sokolnika.
Locke zerknął na maga, który uśmiechnął się wielkodusznie.

d4i7yg0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4i7yg0

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj